Chyba najdziwniejszy taki ładunek odkryto niedaleko stąd.
Odział amerykańskich żołnierzy złożył raport o znalezieniu świeżo wzniesionego muru grubości blisko dwóch metrów, ciągnącego się pięćset metrów w głąb masywu góry. Mur rozebrano, a po jego drugiej stronie znajdowały się zaryglowane stalowe wrota.
Paul obserwował twarze inwestorów Słuchali wykładu w całkowitym skupieniu. Jego również pochłonął on bez reszty.
– W środku Amerykanie znaleźli cztery ogromne skrzynie. Jedna z nich ozdobiona była nazistowskimi symbolami, z boku widniało nazwisko Adolfa Hitlera. Trzy pozostałe udekorowane były wojskowymi sztandarami. Znaleziono ponadto kunsztownej roboty berło i jabłko, dwie korony oraz miecz.
Wszystko zostało zaaranżowane jak w teatrze i przypominało grobowiec. Wyobraźcie sobie, co pomyśleli żołnierze.
Zapewne byli przekonani, że natrafili na grobowiec Hitlera.
A jednak okazało się to grą pozorów. W tych skrzyniach wyglądających jak trumny spoczywały doczesne szczątki feldmarszałka von Hindenburga i jego małżonki, Fryderyka Wielkiego oraz Fryderyka Wilhelma I.
Grumer nacisnął guzik pilota i włączył wideo. Kolorowy obraz przedstawiał teraz wnętrze podziemnej pieczary McKoy podjechał wcześniej do miejsca prac eksploracyjnych i nakręcił oraz zmontował nowy film, mając zastąpić ten nakręcony poprzedniego dnia, z nadzieją, że w ten sposób zaciekawi partnerów i zyska nieco na czasie. Grumer korzystał teraz z tego materiału, wyjaśniając przebieg drążenia chodnika, obecność trzech samochodów ciężarowych oraz ludzkich ciał. Pięćdziesiąt sześć oczu zauroczonych wpatrywało się w ekran.
– Odnalezienie tych trzech ciężarówek jest niezwykle intrygujące. Nie ulega wątpliwości, że w jaskini przechowywano coś, co miało ogromną wartość. Tego typu samochody ciężarowe były w czasie wojny niezwykle cenne i pozostawienie aż trzech z nich pod ziemią oznacza, że szło o wielką stawkę. Pięć ludzkich szkieletów dodaje niesamowitości temu odkryciu.
– Co znaleźliście we wnętrzu ciężarówek? – padło pierwsze pytanie z audytorium.
McKoy zrobił krok do przodu.
– Są puste.
– Puste?! – odezwało się z niedowierzaniem kilka głosów naraz.
– Właśnie. Wszystkie trzy platformy okazały się puste potwierdził McKoy i gestem polecił Grumerowi, by włożył kolejną kastę wideo.
– Nie ma w tym nic niezwykłego – podjął Herr Doktor.
Na ekranie zmaterializował się nowy obraz: wnętrze jaskini, które zostało celowo pominięte na pierwszej kasecie.
– Widzimy tu drugie wejście do pieczary – wyjaśnił Grumer, wskazując ekran. – Zakładamy, że za nim znajduje się kolejna komora. Teraz przystąpimy do drążenia właśnie tam.
– Chcecie nam powiedzieć, że na ciężarówkach niczego nie znaleźliście? – zapytał starszy mężczyzna.
Paul zrozumiał, że zaczynają się schody. Pytania. Rzeczywistość. Jednak przećwiczyli wszystkie możliwe tematy; on i Rachel przygotowali McKoya, trenując z nim krzyżowy ogień pytań, jakiemu poddaje się świadków. Paul zaakceptował hipotezę o istnieniu drugiej pieczary. Do diabła, przecież mogła tam być! Któż to wie? Przynajmniej na kilka dni wspólnicy zostaną uspokojeni – do czasu, kiedy ekipa poszukiwacza skarbów przekopie się do drugiego wyjścia, rozwiewając wszelkie złudzenia.
McKoy zręcznie unikał podejmowania rękawicy, odpowiadając na każde pytanie wyczerpująco i z uśmiechem na twarzy. Mówił prawdę. Potrafił zapanować na emocjami tłumu. Wzrok Paula nieustannie omiatał rozległą salę, usiłując ocenić reakcje poszczególnych osób.
Na razie szło nie najgorzej.
Większość zebranych wydawała się usatysfakcjonowana wyjaśnieniami.
Zauważył kobietę, która wsunęła się niepostrzeżenie do środka i stanęła na samym końcu sali, przy podwójnych drzwiach prowadzących do holu. Była niska, miała blond włosy średniej długości. Trzymała się w cieniu, co utrudniało rozpoznanie rysów twarzy. Jednak wydała mu się znajoma.
– Jest tu z nami Paul Cutler, mój prawny doradca – oznajmił McKoy.
Obrócił się na dźwięk własnego nazwiska.
– Pan Cutler pozostaje do dyspozycji Herr Doktora Grumera oraz mojej, gdybyśmy napotkali problemy prawne związane z podziemną eksploracją. Nie spodziewamy się ich, ale pan Cutler, prawnik z Atlanty, wspaniałomyślnie zaoferował nam swój czas.
Uśmiechnął się do zebranych; niezbyt zadowolony z tej zdawkowej prezentacji, jednocześnie nie potrafił zdobyć się na powiedzenie czegokolwiek. Podziękował przybyłym za uwagę i spojrzał znów w kierunku drzwi.
Kobieta zniknęła.
Suzanne wymknęła się ukradkiem z hotelu. Widziała i słyszała dostatecznie dużo. McKoy, Grumer oraz oboje Cutlerowie byli tu i najwyraźniej mieli mnóstwo roboty.
Jeśli dobrze policzyła, pięciu robotników również było na sali. Według informacji Herr Doktora na liście płac pozostawały jeszcze dwie osoby, pełniące prawdopodobnie straż w kopalni.
Wychwyciła krótkie spojrzenie Paula Cutlera, nie obawiała się jednak, że ją pozna. Jej wygląd różnił się bardzo od tego, który mógł zapamiętać z ubiegłego tygodnia, gdy odwiedziła go w biurze w Atlancie. Na wszelki wypadek stała w cieniu i nie była na sali dłużej niż kilka chwil, by zobaczyć, co się dzieje i policzyć, kogo trzeba. Skorzystała z okazji, by zajrzeć do hotelu „Garni”, nie dowierzała jednak Alferdowi Grumerowi. Był zbyt niemiecki, zbyt zachłanny.
Milion euro? Głupiec, coś sobie ubrdał. Czy naprawdę uważał jej mocodawcę za tak wielkiego naiwniaka?
Na zewnątrz podbiegła do swego porsche i odjechała pędem w kierunku wschodnim, do kopalni. Zaparkowała w gęstym lesie około pół kilometra od celu. Szybko pokonała dzielący ją dystans, natrafiła na szopę i wejście do podziemnego wyrobiska. W polu widzenia nie było żadnych samochodów ani ludzi.
Zakradła się do stojącego otworem szybu i ruszyła szlakiem wytyczonym przez świecące żarówki do pogrążonego częściowo w mroku korytarza. Trzy belki z halogenowymi reflektorami były ciemne; światło dobiegało z położonej dalej pieczary Wspięła się na palcach i sprawdziła temperaturę nad jedną z lamp. Powietrze było ciepłe. Spojrzała w dół i spostrzegła, że kable od trzech belek oświetleniowych są wyciągnięte z gniazd wtykowych.
W cieniu po drugiej stronie galerii zauważyła sylwetkę człowieka leżącego na brzuchu. Podeszła bliżej. Na piasku leżał mężczyzna w kombinezonie. Sprawdziła puls. Słaby, ale wyczuwalny.
Zajrzała do wnętrza pieczary przez szczelinę w skałach.
Na przeciwległej ścianie tańczył cień. Przykucnęła i wsunęła się do środka. Żaden cień nie zdradzał jej obecności, piasek drobny jak proch tłumił odgłosy kroków. Zdecydowała się nie wyciągać broni do chwili, gdy się przekona, kto wszedł tu przed nią.
Podeszła do najbliższej ciężarówki i przykucnęła pod podwoziem. Przy stojącym najdalej samochodzie dostrzegła nogi oraz buty Ruszyły w prawo. Powoli, bez pośpiechu. Ten ktoś z pewnością nie zauważył jej obecności. Siedziała nieruchomo, zdecydowana nie opuszczać kryjówki.
Nogi zatrzymały się z tyłu platformy położonej najdalej ciężarówki.
Usłyszała trzask rozdzieranej plandeki. Kimkolwiek był ten ktoś, lustrował wnętrze ciężarowego auta. Wykorzystała ten moment, przesunęła się do przodu pierwszego samochodu i sprintem pokonała odległość do maski drugiego auta.
Śledzonego miała teraz po przekątnej. Ostrożnie zerknęła w kierunku postaci oddalonej o jakieś sześć metrów.
Читать дальше