Poderwał się z materaca.
– No to nie każmy mu dłużej czekać.
Podążył za Moniką do gabinetu jej ojca. Stary człowiek siedział za osiemnastowiecznym biurkiem z włoskiego orzecha, które kupił w Berlinie przed dwudziestoma laty Pykał fajkę z kości słoniowej z bursztynowym ustnikiem, jeszcze jednym kolekcjonerskim rarytasem należącym niegdyś do cara Rosji, Aleksandra II, a wykradzionym złodziejowi z Rumunii.
Fellner wyglądał na zmęczonego życiem, lecz Knoll miał nadzieję, że jeszcze sporo czasu przyjdzie im pracować razem. Będzie go bardzo żałował. Będzie brakować mu żartów na temat literatury klasycznej i sztuki, a także dysput politycznych. W ciągu lat spędzonych w Burg Herz nauczył się wiele; była to edukacja praktyczna prowadzona jednocześnie z poszukiwaniem zagrabionych skarbów we wszystkich zakątkach świata. Odczuwał głęboką wdzięczność za szansę, którą mu dano, za dostatnie życie; był gotów zrobić wszystko, czego stary człowiek zażąda, aż do samego końca.
– Christian. Witamy w domu. Usiądź. Opowiedz mi, co się wydarzyło – przywitał go Fellner serdecznie, z ciepłym uśmiechem.
Usiedli razem z Moniką. Zrelacjonował wszystko, czego dowiedział się o Danzer oraz o jej spotkaniu poprzedniego wieczora z mężczyzną nazwiskiem Grumer.
– Znam go – oznajmił Fellner. – Herr Doktor Alfred Grumer.
Akademicka dziwka. Przenosi się z jednego uniwersytetu na drugi. Ma jednak powiązania z niemieckim rządem i handluje swoimi wpływami. Nic dziwnego, że taki człowiek jak McKoy podczepił się do niego.
– Dla mnie jest oczywiste, że Grumer jest informatorem Danzer w ekipie McKoya – zawyrokowała Monika.
– Zgadzam się z tobą – powiedział Fellner. – Grumer nie kręciłby się tam, gdyby nie miał na oku profitów. To może okazać się bardziej interesujące, niż początkowo sądziliśmy.
– Ernst jest tym żywo zainteresowany. Zadzwonił do mnie ponownie dzisiaj rano. Rzekomo w trosce o twój stan zdrowia, Christianie. Powiedziałem mu, że nie mieliśmy z tobą kontaktu od kilku dni.
– Wszystko to z pewnością pasuje do układanki – skwitował Knoll.
– Jakiej układanki? – zapytała Monika.
Ojciec uśmiechnął się szeroko do córki.
– Być może nadeszła już pora, kochanie, żebyś się dowiedziała o wszystkim. Co o tym sądzisz, Christianie?
Monika sprawiała wrażenie urażonej. Uwielbiał patrzeć na jej zmieszanie. Niech wie, suka, że nie dopuszczają jej do wszystkiego.
Fellner wysunął jedną z szuflad i wyciągnął z niej gruby segregator.
– Razem z Christianem śledziliśmy to całymi latami.
Rozłożył na biurku bogaty zbiór wycinków z gazet oraz artykułów z czasopism.
– Do pierwszej śmierci, o której wiemy, doszło w 1957 roku. To był reporter z jednej z moich gazet wychodzących w Hamburgu. Przyjechał tu przeprowadzić wywiad.
– Zaspokoiłem jego ciekawość, otrzymał ode mnie mnóstwo informacji, a tydzień później został potrącony przez autobus w Berlinie. Świadkowie twierdzą, że ktoś go popchnął.
– Następna śmierć zdarzyła się dwa lata później. Kolejny reporter. Włoch. Auto zepchnęło go z alpejskiej szosy Kolejne dwa zgony w 1960 roku, przedawkowanie narkotyków oraz napad rabunkowy ze skutkiem śmiertelnym. Między 1960 a 1970 rokiem w całej Europie zginęło ponad tuzin ludzi.
Dziennikarze. Ludzie z ubezpieczeń. Policyjni detektywi.
Przyczyny ich śmiertelnych zejść sięgały od rzekomych samobójstw po trzy niekwestionowane morderstwa.
– Moja droga, wszyscy ci ludzie poszukiwali Bursztynowej Komnaty. Poprzednicy Christiana, moi dwaj pierwsi detektywi, śledzili uważnie prasę. Wszystko, co mogło się z tym wiązać, poddawane było skrupulatnej analizie. W siódmej i ósmej dekadzie dwudziestego stulecia tragiczne przypadki przestano odnotowywać. Wiemy zaledwie o sześciu w ciągu dwudziestu lat. Ostatni przytrafił się polskiemu reporterowi trzy lata temu podczas eksplozji w kopalni – kontynuował Fellner, po czym spojrzał na Monikę. – Nie znam dokładnej lokalizacji, ale z całą pewnością wiem, że było to w pobliżu miejsca wybuchu, w którym o mały włos nie zginął Christian.
– Idę o zakład, że to ta sama kopalnia – wtrącił Knoll.
– To bardzo dziwne, nie sądzisz? Christian odnajduje nazwisko Karola Borii w Sankt Petersburgu. Następną rzeczą, o której się dowiadujemy, jest zgon Borii, a wkrótce potem jego przyjaciela. Kochanie, Christian i ja od dawna jesteśmy przekonani, że Loring wie znacznie więcej na temat Bursztynowej Komnaty niż chce ujawnić.
– Jego ojciec kochał bursztyn – skomentowała Monika. On tak samo.
– Josef był człowiekiem bardzo powściągliwym. Znacznie bardziej niż Ernst. Trudno było dociec, co myślał naprawdę.
– Rozmawiałem z nim wiele razy na temat Bursztynowej Komnaty. Kiedyś zaproponowałem mu nawet rodzaj joint venture - wspólne poszukiwania jantarowych boazerii aż do skutku. Ale odmówił. Było jednak w tej odmowie coś, co mnie zaniepokoiło. Zacząłem więc prowadzić to archiwum, sprawdzając wszystko, co tylko mogłem. I stwierdziłem, że liczba zgonów jest zbyt duża, by uznać to wszystko za zbieg okoliczności lub jedynie przypadek. Ostatnio Suzanne podjęła próbę pogrzebania żywcem Christiana. I zamierza zapłacić milion euro za informacje na temat przebiegu podziemnej eksploracji – kontynuował, kręcąc głową. – Powiedziałbym, że ślad, który uważaliśmy za prowadzący donikąd, zrobił się nagle bardzo gorący.
Monika wskazała gestem na wycinki prasowe rozłożone wachlarzem na biurku.
– Twoim zdaniem wszyscy ci ludzie zostali zamordowani?
– Czyż możesz sformułować jakiś inny logiczny wniosek? – odpowiedział pytaniem Fellner.
Monika podeszła do biurka i zaczęła kartkować artykuły.
– Trafiliśmy celnie z Borią, czy tak?
– Właśnie – dodał Knoll. – Chociaż pewności nie mam.
– Ale podjęcie przez nas tego tropu zmusiło Suzanne do zamordowania Czapajewa oraz próby wyeliminowania mnie.
– Miejsce tej podziemnej eksploracji może mieć duże znaczenie – podjął wątek Fellner. – Uważam, że nadszedł koniec sparingu. Christianie masz moje zezwolenie, na podjęcie działań, które uznasz za konieczne.
Monika spojrzała ze zdumieniem na ojca.
– Myślałam, że przekazałeś mi władzę.
– Musisz uszanować ostatnią słabostkę starego ojca uśmiechnął się Fellner. – Christian i ja pracowaliśmy nad tym całe lata. Czuję, że wreszcie trafiliśmy na właściwy trop.
– Proszę cię więc, kochanie, o udzielenie mi prerogatyw na sfinalizowanie tej sprawy.
Monika zdobyła się na kwaśny uśmiech, najwyraźniej niezadowolona z przebiegu rozmowy Ale cóż mogła powiedzieć? Nigdy otwarcie nie sprzeciwiła się ojcu, chociaż gdy był nieobecny, wielokrotnie zżymała się z powodu jego bezgranicznego opanowania. Fellner prezentował starą szkołę, w której mężczyźni rządzili, a kobiety rodziły dzieci. Zarządzał finansowym imperium, które zdominowało europejski rynek mediów. O jego względy zabiegali politycy oraz przemysłowcy.
Jednak ani żona, ani syn już nie żyli; jedyną osobą noszącą jego nazwisko pozostała Monika. W tej sytuacji był zmuszony do wychowania jej na kobietę, która będzie bardziej męska niż przeciętny mężczyzna. Na szczęście była bardzo stanowcza. I bystra.
– Oczywiście, tato; jak sobie życzysz.
Fellner wyciągnął ręce i ujął dłonie córki.
– Wiem, że tego nie akceptujesz. Ale kocham cię za posłuszeństwo.
– To coś nowego – nie mógł się powstrzymać Knoll.
Читать дальше