Przypadkowy wybawca miał rację. Miała rozstrojone nerwy Nigdy jeszcze nie otarła się tak blisko o śmierć. Zdziwiły ją myśli, które przyszły jej do głowy. Brent i Marla – to zrozumiałe. Ale Paul? I gdy o nim pomyślała, poczuła w sercu bolesne ukłucie.
Delektowała się winem, a ono powoli koiło jej nadszarpnięte nerwy.
– Muszę pani coś wyznać, pani Cutler – odezwał się Knoll.
– Niech będzie Rachel.
– A więc Rachel.
– Łyknęła jeszcze wina.
– Co chcesz mi wyznać?
– Śledziłem cię.
Te słowa ją zaintrygowały. Odstawiła kieliszek z winem.
– Co chce pan przez to powiedzieć?
– Śledziłem panią. Podążam za panią od chwili opuszczenia Atlanty.
– Uważam, że powinna dowiedzieć się o tym policja – gwałtownie się podniosła.
Knoll spokojnie popijał piwo.
– Nie widzę problemu, jeśli koniecznie chce pani tego.
Proszę tylko najpierw mnie wysłuchać.
Zastanowiła się przez moment. Siedzieli w miejscu publicznym. Za balustradą z kutego żelaza przemykały ulicą tłumy ludzi, udając się na wieczorne zakupy Co właściwie mogło się stać, jeśli zgodzi się go wysłuchać? Usiadła z powrotem.
– W porządku, panie Knoll; daję panu pięć minut.
Knoll odstawił kufel na stół.
– Przyjechałem do Atlanty na początku tygodnia, bo chciałem porozmawiać z pani ojcem. I dowiedziałem się, że właśnie zmarł. Wczoraj złożyłem wizytę w pani biurze i sekretarka poinformowała mnie, że wybiera się pani do Monachium. Zostawiłem jej swoje nazwisko oraz numer telefonu. Czy nie przekazała pani wiadomości?
– Nie rozmawiałam z nią przed wyjazdem. Jaką sprawę miał pan do ojca?
– Poszukuję Bursztynowej Komnaty i sądziłem, że on mi w tym pomoże.
– Dlaczego poszukuje pan Bursztynowej Komnaty?
– Mój mocodawca jej poszukuje.
– Tak samo jak Rosjanie.
Knoll się uśmiechnął.
– To prawda. Ale po pięćdziesięciu latach należałoby to uznać za „znalezione, niekradzione”. To chyba amerykańskie powiedzonko?
– W jaki sposób mój ojciec miał panu pomóc?
– Prowadził poszukiwania przez wiele lat. Dla Rosjan znalezienie Bursztynowej Komnaty było priorytetem.
– Ponad pięćdziesiąt lat temu.
– W przypadku tego skarbu czas nie ma znaczenia. Co najwyżej poszukiwania stają się jeszcze bardziej pasjonujące.
– Jak pan zdobył adres ojca?
Knoll wsunął dłoń do kieszeni i wyciągnął kilka złożonych kartek.
– Odnalazłem to w zeszłym tygodniu w Sankt Petersburgu.
Dzięki tym zapisom dotarłem do Atlanty Raczy pani zapewne pamiętać, że parę lat temu KGB złożyło ojcu wizytę?
Rozłożyła kartki i pogrążyła się w lekturze. Słowa pisane były cyrylicą na maszynie. Obok znajdowało się tłumaczenie angielskie, zapisane niebieskim atramentem. Natychmiast dostrzegła, czyje nazwisko widniało u góry Dania Czapajew.
Zwróciła też uwagę na to, co w notatce KGB napisano o jej ojcu:
Nawiązaliśmy kontakt. Zaprzecza, jakoby miał jakiekolwiek informacje na temat Bursztynowej Komnaty po 1958 roku. Nie zdołaliśmy zlokalizować Dani Czapajewa. Boria twierdzi, że nie zna jego adresu.
A przecież ojciec znał dokładnie miejsce zamieszkania Czapajewa! Korespondował z nim przez wiele lat. Dlaczego skłamał? Ponadto nigdy nie wspomniał jej o wizycie, którą złożyli mu funkcjonariusze KGB. Niewiele też powiedział o Bursztynowej Komnacie. Fakt, że KGB wie o niej, Marli i Brencie, wytrącił ją ponownie z równowagi. Zastanawiała się, co jeszcze ojciec przed nią ukrywał.
– Niestety, nie zdążyłem porozmawiać z pani ojcem – odezwał się Knoll. – Przyjechałem za późno. Proszę przyjąć wyrazy współczucia z powodu jego śmierci.
– Kiedy pan przyleciał?
– W poniedziałek.
– 1 czekał pan aż do wczoraj ze złożeniem wizyty w moim biurze?
– Dowiedziałem się o śmierci pani ojca i nie chciałem niepokoić. Moje sprawy mogły poczekać.
A więc śledził ją z powodu Czapajewa. To trochę złagodziło jej napięcie. Być może ten człowiek mówi prawdę, ale wolała zachować ostrożność. Ten przystojny i szarmancki mężczyzna nadal był kimś zupełnie obcym, choć wiedziała, że nazywa się Christian Knoll. Co gorsza, był obcy w obcym kraju.
– Czy przyleciał pan tym samym rejsem co ja? Skinął potakująco głową.
– Ledwo zdążyłem na samolot.
– Dlaczego czekał pan aż do teraz, żeby ze mną porozmawiać?
– Nie byłem pewien, w jakim celu pani przyjechała. Gdyby się okazało, że wizyta ma charakter prywatny, nie chciałem przeszkadzać. Gdyby zaś wiązała się z Bursztynową Komnatą, zamierzałem porozmawiać z panią.
– Nie bardzo mi się podoba fakt, że pan mnie śledził, panie Knoll. Powiem więcej: cholernie mi się to nie podoba.
Patrzyła mu prosto w oczy.
– A może jednak był to szczęśliwy zbieg okoliczności? – Przemknęła jej przed oczami taksówka. Chyba miał rację. – I proszę, mam na imię Christian – dodał.
Pomyślała, że powinna być milsza. Nie ma potrzeby okazywania mu wrogości. Przecież w końcu uratował jej życie.
– W porządku. Niech będzie Christian.
– Czy ta podróż ma związek z Bursztynową Komnatą?
– Nie wiem właściwie, co odpowiedzieć na to pytanie.
– Gdybym chciał ci zrobić krzywdę, po prostu mogłem pozwolić, żeby taksówkarz cię potrącił.
Niezły argument, ale niekonieczne prawdziwy.
– Frau Cutler, jestem zawodowym detektywem. Zajmuję się dziełami sztuki. Znam niemiecki i znam dobrze ten kraj.
Zapewne potrafi pani ferować wyroki w sądzie, ale chyba jako detektyw jest pani nowicjuszką, prawda?
Nie odpowiedziała.
– Interesują mnie informacje na temat Bursztynowej Komnaty, nic ponadto. Powiedziałem pani, co udało mi się ustalić. I proszę o dokładnie to samo.
– A jeśli odmówię i zwrócę się do policji?
– Po prostu zniknę pani z oczu, ale nie przestanę śledzić.
– Muszę się dowiedzieć, co pani zamierza tu robić. Proszę nie brać tego na własne barki. Dla mnie pani stanowi trop, który muszę sprawdzić do końca. Pomyślałem, że gdybyśmy pracowali razem, udałoby się nam zaoszczędzić mnóstwo czasu.
Knoll był bezczelny i niebezpieczny, ale to się jej w nim podobało. Mówił konkretnie i na temat; wiedział, czego chce.
Próbowała znaleźć w jego twarzy ślad podstępu, ale nic takiego nie dostrzegła. Podjęła więc błyskawiczną decyzję, taką, do jakich przywykła na sądowej sali.
– W porządku, Knoll. Przyjechałam tu z zamiarem odnalezienia Danii Czapajewa. Najprawdopodobniej jest to ta sama osoba, o której mowa w notatce. Jeśli tak, to mieszka w Kehlheim.
Knoll podniósł kufel i pociągnął duży łyk piwa.
– To na południu, bliżej Alp i granicy z Austrią. Znam tę miejscowość.
– Obydwaj z ojcem najwyraźniej interesowali się Bursztynową Komnatą. Teraz wydaje mi się to oczywiste, choć wcześniej nawet go o to nie podejrzewałam.
– Czy wiesz, jakiego rodzaju informacje może posiadać Herr Czapajew?
Postanowiła nie wspominać o listach pozostawionych przez ojca.
– Nie wiem nic oprócz tego, że kiedyś razem pracowali.
Ty zresztą też, jak sądzę, o tym wiedziałeś.
– Jak natrafiłaś na jego nazwisko? Postanowiła skłamać.
– Ojciec często mi o nim opowiadał. Kiedyś byli bliskimi przyjaciółmi.
– Naprawdę mogę się przydać, Frau Cutler.
– Mówiąc całkiem szczerze, liczyłam na odrobinę samotności.
– Doskonale to rozumiem. Przypominam, sobie, jak się czułem, kiedy odszedł mój ojciec. Przeżyłem jego śmierć bardzo głęboko.
Читать дальше