– Tydzień Univaca
– Zakończone gry
– Lara Gibson
– Szkoła im. św. Franciszka
– Następne projekty
– Jest! – zawołał Tony Mott. – Następne projekty. Gillette kliknął folder.
Katalog zawierał kilkadziesiąt plików – strony gęste od notatek, grafiki, diagramów, rysunków, schematów, wycinków z gazet. Za dużo, by móc wszystko szybko przeczytać, więc Gillette zaczynał od początku, przewijał pierwszy plik i wciskał klawisz zrzutu ekranu, przeskakując jednocześnie na następną stronę. Robił wszystko jak najszybciej, ale zrzut ekranu jest bardzo wolny; wydruk każdej strony trwał około dziesięciu sekund.
– To za długo trwa – powiedział.
– Powinniśmy chyba ściągnąć te dane – odezwała się Patricia Nolan.
– Ryzyko – przypomniał Gillette. – Mówiłem o tym.
– Pamiętaj o zadufaniu Phate’a – odparła Nolan. – Sądzi przecież, że nikt nie jest na tyle dobry, żeby się dostać do jego maszyny, może więc nie zainstalował żadnego alarmu.
– To rzeczywiście trwa strasznie długo – przytaknął Stephen Miller. – Na razie mamy ledwie trzy strony.
– Musisz zdecydować – powiedział do Bishopa Gillette. Detektyw nachylił się nad ekranem, gdy tymczasem palce
Gillette zawisły w powietrzu, waląc wściekle w niewidzialną klawiaturę.
Phate siedział wygodnie przy laptopie w swojej nieskazitelnie czystej jadalni.
Choć tak naprawdę wcale go tam nie było.
Zagubił się po uszy w Świecie Maszyn, wędrując po wnętrzu komputera, do którego włamał się wcześniej, i planując dzisiejszy atak.
Nagle w głośnikach maszyny zabrzmiał ostrzegawczy sygnał. Jednocześnie w prawym górnym rogu ekranu wyświetliła się czerwona ramka. Było w niej jedno słowo:
DOSTĘP
Ze zdumienia zaparło mu dech w piersiach. Ktoś próbował ściągać pliki z jego maszyny! Nigdy wcześniej nic takiego się nie stało. Wstrząśnięty i zlany potem Phate nawet nie sprawdzał systemu, by się dowiedzieć, co się dzieje. Domyślił się natychmiast: zdjęcie rzekomo od Vlasta w rzeczywistości zostało przysłane przez Wyatta Gillette’a, żeby zainstalować w jego komputerze wirusa.
Pieprzony judasz Valleyman buszował teraz w jego systemie!
Phate sięgnął do wyłącznika – gestem kierowcy, który instynktownie wciska hamulec, gdy widzi na drodze wiewiórkę.
Jednak po chwili, jak niektórzy kierowcy, uśmiechnął się zimno i nie zrobił nic, żeby zatrzymać maszynę.
Położył palce z powrotem na klawiaturze, przytrzymując klawisze SHIFT i CTRL i wciskając jednocześnie klawisz E.
Rozdział 0001111/trzydziesty pierwszy
Na monitorze przed Wyattem Gillette’em wyświetlił się komunikat:
POCZĄTEK SZYFROWANIA BLOKOWEGO
A zaraz potem następny:
SZYFROWANIE – STANDARD 13 DEPARTAMENTU OBRONY
– Nie! – krzyknął Gillette, widząc, że maszyna przestała ściągać pliki z komputera Phate’a, a zawartość folderu „Następne projekty” zmienia się w cyfrową owsiankę.
– Co się stało? – spytał Bishop.
– Jednak Phate miał alarm – mruknęła Patricia Nolan, zła na siebie. – Pomyliłam się.
Gillette bezradnie patrzył w ekran.
– Przerwał transfer plików, ale się nie wylogował. Wcisnął klawisz skrótu i teraz szyfruje wszystko, co ma w maszynie.
– Możesz to zdekodować? – spytał Shelton. Agent Backle uważnie przyglądał się Gillette’owi.
– Bez klucza Phate’a nie mogę – odrzekł stanowczo haker. – Nawet Fort Meade ze swoimi równoległymi superkomputerami deszyfrowałby tyle danych ponad miesiąc.
– Nie pytałem, czy masz klucz – powiedział Shelton. – Pytałem, czy umiesz złamać szyfr.
– Nie umiem. Już mówiłem. Nie wiem, jak złamać Standard 12.
– Kurwa – mruknął Shelton, patrząc na Gillette’a. – Jak się nie dowiemy, co ma w komputerze, znowu zginą ludzie.
Agent Backle westchnął. Gillette zauważył, jak jego wzrok prześliznął się po zdjęciu Lary Gibson przyklejonym do tablicy.
– Zrób to – powiedział do hakera Backle. – Jeżeli to ma ocalić komuś życie, zrób to.
Gillette odwrócił się z powrotem do monitora. Na moment przestał poruszać palcami w powietrzu, wpatrując się w gęste strumienie bełkotu przepływające przez ekran. W każdym znaku mogła ukrywać się wskazówka na temat tożsamości Shawna, miejsca pobytu Phate’a lub adresu kolejnej ofiary.
– Zrób to, na litość boską – mruknął Shelton.
– Mówię serio – szepnął Backle. – Zapomnę, że widziałem. Gillette jak zahipnotyzowany patrzył na strumień danych. Położył palce na klawiszach, czując na sobie wzrok wszystkich.
Ale nagle odezwał się Bishop z zaniepokojeniem w głosie: – Zaraz. Dlaczego po prostu nie wyszedł z Sieci? Dlaczego wszystko zaszyfrował? To nie ma sensu.
– Jezu – powiedział Gillette. W jednej chwili znalazł odpowiedź na to pytanie. Obrócił i się i wskazał szarą skrzynkę na ścianie; pośrodku wystawał czerwony guzik. – Szybko, wyłącznik awaryjny! – krzyknął do Stephena Millera, który stał najbliżej.
Miller zerknął na wyłącznik, potem z powrotem na Gillette’a.
– Dlaczego?
Haker zerwał się na nogi, odpychając krzesło daleko do tyłu. Rzucił się w stronę czerwonego wyłącznika. Za późno. Zanim zdążył go wcisnąć, w głównej jednostce komputera CCU rozległ się zgrzyt i monitory wszystkich terminali w pomieszczeniu pokazały gładki niebieski obraz – słynny „niebieski ekran śmierci”, który oznaczał uszkodzenie systemu.
Bishop i Shelton odskoczyli, bo z otworu wentylacyjnego komputera trysnęły iskry. Biuro zaczął wypełniać duszący dym o zapachu spalenizny.
– Chryste… – Mott odsunął się od maszyny.
Haker uderzył otwartą dłonią wyłącznik, odcinając dopływ prądu; obudowę komputera wypełnił gaz halonowy, gasząc pożar.
– Co się stało, do cholery? – spytał Shelton.- Właśnie dlatego Phate zaszyfrował dane, ale się nie rozłączył – mruknął wściekle Gillette. – Żeby wysłać nam bombę.
– Co zrobił? – zdumiał się Bishop. Haker wzruszył ramionami.
– Przypuszczam, że wysłał polecenie wyłączające wentylator, a potem skierował głowicę twardego dysku do nieistniejącego sektora. Silnik napędu zablokował się i przegrzał.
Bishop obejrzał tlącą się jeszcze skrzynkę.
– Za pół godziny wszystko ma działać – powiedział do Millera.
– Zajmij się tym, dobrze?
– Nie wiem, jaki sprzęt ma na składzie centrala – odrzekł z powątpiewaniem Miller. – Działają dość wolno. Ostatnim razem na wymianę napędu czekaliśmy kilka dni, a co dopiero mówić o całej maszynie. Chodzi o to…
– Nie – uciął z wściekłością Bishop. – Pół godziny. Niedźwiedziowaty glina spojrzał na podłogę. Wskazał kilka małych komputerów osobistych.
– Moglibyśmy połączyć je w minisieć i załadować kopie zapasowe. Wtedy…
– Więc zróbcie to – rzekł Bishop, wyciągając arkusze z drukarki – to, co zdołali wykraść z komputera Phate’a za pomocą zrzutu ekranu przed zaszyfrowaniem danych. – Zobaczymy, czy coś da się tu znaleźć – powiedział do reszty zespołu.
Od dymu ze spalonego komputera Gillette’a piekły oczy i usta. Haker zauważył, że Bishop, Shelton i Sanchez znieruchomieli na chwilę, spoglądając niespokojnie na dymiącą maszynę i niewątpliwie myśląc o tym samym: to straszne, że coś tak niematerialnego jak kod programu – zwykłe ciągi zer i jedynek – może z taką łatwością zrobić krzywdę, a nawet uśmiercić.
Читать дальше