Teraz przewijał na ekranie menu.
Centrum Medyczne Stanford-Packard Pało Rito, Kalifornia
1. Administracja
2. Personel
3. Przyjęcia pacjentów M. Kartoteki pacjentów
5. Oddziały wg specjalności b. Zarząd nieruchomości
7. Komputerowe usługi medyczne
8. Centrum rehabilitacji Tyler-Kresge
9. Pogotowie
10. Oddział intensywnej opieki medycznej
Po namyśle wybrał pozycję nr 6. Rozwinęło się nowe menu.
Komputerowe usługi medyczne
1. Harmonogram operacji
2. Dystrybucja leków i harmonogram podawania
3. Uzupełnianie tlenu
M. Harmonogram chemio – i radioterapii onkologicznej
5. Diety pacjentów i harmonogram żywienia
Wcisnął 2 i ENTER.
Idąc przez parking do samochodu po zestaw do portretów pamięciowych, Frank Bishop wyczuł zagrożenie, zanim jeszcze spojrzał na tego człowieka.
Wiedział, że intruz – stojący w odległości pięćdziesięciu stóp i częściowo ukryty w porannej mgle – jest niebezpieczny, tak jak poznaje się osobę noszącą broń po sposobie, w jaki pokonuje krawężniki. Albo jak jest się przekonanym, że zagrożenie czai się za drzwiami, w głębi alei lub na siedzeniu zatrzymanego samochodu.Bishop zawahał się tylko przez krótką chwilę. Lecz potem ruszył dalej, jak gdyby niczego nie podejrzewał. Nie widział wyraźnie twarzy intruza, ale wiedział, że to Pittman – czyli Shawn. Obserwował ich wczoraj, kiedy widział go Tony Mott, i dziś też ich obserwował.
Jednak teraz detektyw miał przeczucie, że to coś więcej; może Shawn przyszedł zapolować.
I Frank Bishop, weteran frontowy, domyślił się, że jeśli ten człowiek tu jest, to wie, jakim samochodem jeździ detektyw i zatrzyma go w drodze do wozu, a poza tym dokładnie sprawdził teren.
Szedł jednak dalej, klepiąc się po kieszeniach, jakby szukał papierosów, choć rzucił palenie wiele lat temu, i spoglądając w zaciągnięte chmurami niebo ze zmarszczonymi brwiami, jak gdyby chciał sprawdzić, czy nie zanosi się na zmianę pogody.
Nic nie powoduje takiego popłochu u przestępcy i nie zwiększa prawdopodobieństwa ucieczki – albo ataku – jak nagłe i nieprzewidywalne ruchy gliniarza.
Wiedział, że mógłby wrócić biegiem do biura i sprowadzić pomoc, ale wówczas Shawn rozpłynąłby się w powietrzu i nigdy nie powtórzyłaby się podobna szansa. Nie, Bishop nie zamierzał zmarnować okazji złapania wspólnika mordercy.
Tylko iść, cały czas iść.
Wszystko sprowadza się do jednego…
Zobaczył przed sobą ruch, gdy Shawn ukrywający się za dużym wozem kempingowym – chevroletem winnebago – wyjrzał, żeby sprawdzić pozycję Bishopa, a potem się cofnął. Detektyw nie zwalniał kroku, krocząc asfaltem, jakby niczego nie widział.
Kiedy był już obok winnebago, gwałtownie skręcił w prawo, wyciągając równocześnie z kabury wysłużony pistolet, a potem pobiegł co sił w nogach za samochód kempingowy. Uniósł broń.
Ale zaraz się zatrzymał.
Shawna nie było. W ciągu kilku sekund, gdy Bishop okrążał wóz, wspólnik Phate’a zniknął.
Z prawej, po drugiej stronie parkingu, trzasnęły drzwi. Bishop odwrócił się w stronę, skąd dobiegł dźwięk, kucnął i uniósł pistolet. Zobaczył furgonetkę dostawczą. Zwalisty czarny mężczyzna niósł jakąś skrzynkę w stronę niedalekiej fabryki.
Gdzie się podział Shawn?
Zaraz potem uzyskał odpowiedź. Drzwi samochodu kempingowego rozsunęły się i zanim Bishop zdążył się odwrócić, poczuł, jak w szyję wbija mu się lufa pistoletu.
Detektyw dostrzegł przelotnie wąsatą twarz drobnego mężczyzny, gdy Shawn pochylił się, a jego ręka wystrzeliła jak wąż i wyrwała Bishopowi broń z ręki.
Detektyw pomyślał o Brandonie i o Jennie.
Westchnął.
Wszystko sprowadza się do jednego…
Frank Bishop zamknął oczy.
Rozdział 00011110/trzydziwsty
Sygnał komputera CCU był zwykłym standardowym dźwiękiem WAV, ale zespół podskoczył jak na odgłos syreny alarmowej.
Wyatt Gillette podbiegł do terminalu.
– Tak! – szepnął. – Phate obejrzał zdjęcie. Wirus jest już w jego maszynie.
Na ekranie wyświetlił się komunikat:
Plik Config.sys został zmodyfikowany
– Już. Ale nie mamy zbyt wiele czasu – wystarczy, żeby raz sprawdził system i zauważy, że jesteśmy w środku.
Gillette zasiadł przed komputerem. Uniósł dłonie nad klawiaturą, czując nieporównywalne z niczym podniecenie, które zawsze towarzyszyło mu tuż przed wyprawą w nieznany – zakazany – obszar Błękitnej Pustki.
Zaczął stukać.
– Gillette! – krzyknął męski głos od drzwi, które otworzyły się z trzaskiem.
Haker odwrócił się i ujrzał przybysza. Ze zdumienia wstrzymał oddech. Do zagrody dinozaura wkroczył Shawn – człowiek, który podawał się za Charliego Pittmana.
– Jezu! – zawołał zaskoczony Shelton.
Tony Mott szybkim ruchem sięgnął po swój srebrny pistolet. Ale Shawn miał broń w ręce i zanim młody policjant zdążył wyciągnąć swoją, wycelował w jego głowę, odciągając kurek. Mott wolno podniósł ręce.
Shawn dał znak Lindzie Sanchez i Millerowi, aby się cofnęli. Ruszył w kierunku Gillette’a, celując w niego.
Haker wstał i dał krok do tyłu, unosząc ręce.
Nie było dokąd uciec.
Zaraz… co tu się działo?
W drzwiach stanął z ponurą miną Frank Bishop, mając po bokach dwóch wysokich mężczyzn w garniturach. A więc to nie był Shawn. W dłoni mężczyzny błysnęła legitymacja.
– Jestem Arthur Backle z wydziału dochodzeniowego Departamentu Obrony. – Wskazał swoich dwóch towarzyszy. – A to agenci Luis Martinez i Jim Cable.
– Jesteście z dochodzeniówki? Co się tu dzieje? – warknął Shelton.
– Mamy połączenie z maszyną Phate’a – powiedział do Bishopa Gillette. – Ale zostało nam tylko kilka minut. Muszę tam natychmiast wejść!
Bishop zaczął coś mówić, ale w tym momencie Backle rzucił jednemu ze swoich partnerów:
– Skuć go.
Mężczyzna zbliżył się do hakera i zatrzasnął na jego przegubach kajdanki. – Nie!
– Przedstawił mi się pan jako Pittman – powiedział Mott. Backle wzruszył ramionami.
– Konspiracja. Miałem powody podejrzewać, że nie zechce pan współpracować, jeżeli się ujawnię.
– Jasne, kurwa, że nie zechcielibyśmy współpracować – odezwał się Bob Shelton.
– Przyszliśmy odstawić cię z powrotem do zakładu karnego w San Jose – zwrócił się do Gillette’a Backle.
– Nie możecie tego zrobić!
– Rozmawiałem z Pentagonem, Wyatt – rzekł Bishop. – Mają do tego prawo. To już koniec. – Pokręcił głową.
– Przecież dyrektor wydziału wydał zgodę na to zwolnienie – powiedział Mott.
– Dave Chambers już się nie liczy – wyjaśnił detektyw o wąskiej twarzy. – Obowiązki szefa dochodzeniówki pełni Peter Kenyon. Uchylił rozkaz zwolnienia.
Gillette przypomniał sobie, że Kenyon to ten, który nadzorował pracę nad programem szyfrującym Standard 12. Człowiek, który mógłby przeżyć największy wstyd – jeżeli w ogóle nie zostałby zwolniony – gdyby wyszło na jaw, że szyfr został złamany.
– Co się stało z Chambersem?
– Wykroczenia finansowe – poinformował ich teatralnym głosem Backle. – Transakcje przy wykorzystaniu poufnych informacji, spółki rejestrowane za granicą. Nie wiem dokładnie i nic mnie to nie obchodzi. – Backle zwrócił się do Gillette’a: – Dostaliśmy rozkaz sprawdzenia wszystkich plików, do których miałeś dostęp, żeby poszukać dowodów związanych z nielegalnym uzyskaniem przez ciebie dostępu do programu szyfrującego Departamentu Obrony.
Читать дальше