– Kiedy zaczął się u nas regularnie stołować, zaproponowałem mu otwarcie rachunku. – Kierownik zajrzał do skrzynki wypełnionej starannie zapisanymi kartami i zanotował na kartce adres. Janssen zerknął na nazwę i numer ulicy.
– Dwie przecznice stąd, panie inspektorze.
– Wie pan o nim coś jeszcze?
– Obawiam się, że niewiele. Był dość tajemniczy. Rzadko rozmawialiśmy. Nie chodziło o język. Ale zazwyczaj był zajęty. Czytał gazetę, książkę albo jakieś służbowe dokumenty i nie miał ochoty na pogawędkę.- Co pan ma na myśli, mówiąc „nie chodziło o język”?
– Och, był Amerykaninem.
Kohl uniósł brew, spoglądając na Janssena.
– Doprawdy?
– Tak, panie inspektorze – odparł Klemp, jeszcze raz zerkając na zdjęcie martwego mężczyzny.
– Jak się nazywał?
– Reginald Morgan.
– Kim pan jest?
W odpowiedzi na pytanie Reinharda Ernsta, Robert Taggert uniósł ostrzegawczo palec, po czym ostrożnie wyjrzał przez okno, przed którym pułkownik stał przed chwilą, zanim Taggert nie zwalił go z nóg, aby Ernst zniknął z pola widzenia Paula Schumanna ukrywającego się w magazynie.
Taggert zatrzymał wzrok na czarnych drzwiach magazynu i zdawało mu się, że dojrzał lufę mauzera poruszającą się nieznacznie w przód i w tył.
– Niech nikt nie wychodzi! – zawołał do robotników. – Nie podchodzić do okien ani drzwi!
Ernst usiadł na pudle z puszkami farb. Kilku robotników pomogło mu się wcześniej podnieść z podłogi.
Taggert spóźnił się na stadion. Musiał objechać białą furgonetką budowlę od północy i zachodu, aby Schumann nie zobaczył samochodu. Potem pokazał wartownikom legitymację i popędził schodami do loży prasowej, gdy nagle ujrzał Ernsta stojącego przed oknem. W korytarzu panował taki hałas, że pułkownik nie usłyszał jego wołania przez warkot pił. Amerykanin rzucił się więc sprintem w jego stronę, mijając kilkunastu zdumionych robotników, i odepchnął Ernsta od okna.
Pułkownik rozcierał sobie głowę, którą uderzył o zasłoniętą brezentem posadzkę. Nie widział krwi i chyba nie odniósł poważnych obrażeń, choć szarża Taggerta mocno go zaskoczyła i na chwilę pozbawiła tchu.
Odpowiadając na pytanie Ernsta, Taggert rzekł:
– Pracuję w amerykańskiej służbie dyplomatycznej w Waszyngtonie. – Podał mu dokumenty: legitymację rządową i autentyczny paszport amerykański wystawiony na jego własne nazwisko, nie fałszywkę z nazwiskiem Reginalda Morgana – agenta Biura Wywiadu Marynarki Wojennej, którego zastrzelił w Dresden Allee na oczach Paula Schumanna i za którego od wczoraj się podawał. – Przyszedłem ostrzec pana o spisku na pańskie życie. Pod stadionem jest zamachowiec.
– Ale Krupp… czy jest w to zamieszany baron von Bohlen?
– Krupp? – udał zdziwienie Taggert. Ernst opowiedział mu o telefonie.
– Nie, to pewnie dzwonił inny konspirator, chcąc pana wywabić. – Wskazał drzwi. – Zabójca zaczaił się w jednym z magazynów od południowej strony stadionu. To podobno Rosjanin przebrany w mundur SS.
– Rosjanin? Tak, tak, mieliśmy alarm w sprawie takiego człowieka.
W rzeczywistości Ernstowi nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Mógł spokojnie wystawać pod oknami i wyjść na zewnątrz. Schumann miał ten sam karabin, który wczoraj wypróbowywał przy placu Listopada 1923, ale wieczorem Taggert zaczopował broń ołowiem i gdyby Schumann nawet strzelił, kula w ogóle nie opuściłaby lufy. Gangster mógłby się jednak zorientować, że wpadł w zasadzkę i uciec, nawet gdyby został ranny przy eksplozji karabinu.
– Naszemu Fuhrerowi może grozić niebezpieczeństwo!
– Nie – odrzekł Taggert. – Zamachowcowi chodzi tylko o pana.
– O mnie? – Ernst raptownie podniósł wzrok. – Mój wnuk! – Zerwał się z miejsca. – Tu jest mój wnuk. On też może być celem.
– Musimy wszystkim powiedzieć, żeby nie zbliżali się do okien – powiedział Taggert. – I ewakuować cały stadion.
Obaj ruszyli biegiem w głąb korytarza.
– Czy w loży prasowej jest Hitler? – zapytał Taggert.
– Kilka minut temu jeszcze był.
Och, było lepiej, niż mógł się spodziewać. Kiedy w pensjonacie Schumann powiedział, że zgromadzi się tu prawie całe dowództwo razem z Hitlerem, Taggert wpadł w zachwyt, choć oczywiście nie dał tego po sobie poznać.
– Muszę mu powiedzieć, czego się dowiedzieliśmy. Trzeba działać szybko, zanim zamachowiec zdąży uciec.
Weszli do loży prasowej. Amerykanin osłupiał na widok najpotężniejszych ludzi w Niemczech, którzy jak jeden mąż odwrócili się, spoglądając na niego ciekawie. Taggert nie wzbudził żadnego zainteresowania jedynie w dwóch rozbrykanych owczarkach niemieckich i uroczym chłopczyku w wieku sześciu albo siedmiu lat.
Adolf Hitler spojrzał na Ernsta, który wciąż trzymał się za głowę, zauważył plamy z farby i gipsu na jego garniturze.- Reinhardzie, jesteś ranny? – spytał zaniepokojony.
– Opa! – Chłopiec podbiegł do dziadka.
Ernst objął wnuka i szybko odciągnął go na środek sali, z dala od okien i drzwi.
– Wszystko w porządku, Rudi. Po prostu się przewróciłem… Niech nikt nie podchodzi do okien! – Dał znak funkcjonariuszowi SS. – Proszę zabrać mojego wnuka na korytarz. I zostać tam z nim.
– Tak jest. – Mężczyzna w czarnym mundurze spełnił polecenie.
– Co się stało? – spytał podniesionym głosem Hitler.
– Ten człowiek jest amerykańskim dyplomatą – powiedział Ernst. – Mówi, że na zewnątrz jest jakiś Rosjanin z karabinem. W jednym z magazynów na południe od stadionu.
Himmler skinął głową jednemu z esesmanów.
– Wezwij ludzi! Zbierz oddział na dole.
– Tak jest.
Ernst opowiedział o ostrzeżeniu, jakie przyniósł mu Taggert. Niemiecki przywódca podszedł do Amerykanina, któremu z wrażenia odjęło mowę. Hitler był niewysoki, prawie tego samego wzrostu co Taggert, lecz miał masywniej szą sylwetkę i grubsze rysy twarzy. Jego blade oblicze przybrało surowy wyraz, kiedy z uwagą oglądał papiery Amerykanina. Dyktator Niemiec miał worki pod oczami i lekko opadające powieki, ale jego wzrok był dokładnie tak przenikliwy, jak opowiadano. Ten człowiek mógł zahipnotyzować każdego, pomyślał Taggert, czując, że sam ulega jego mocy.
– Fiihrerze, mogę spojrzeć? – zapytał Himmler. Hitler podał mu dokumenty. Szef policji przejrzał je i spytał:
– Mówi pan po niemiecku?
– Tak.
– Z całym szacunkiem, czy jest pan uzbrojony?
– Jestem – odrzekł Taggert.
– Z uwagi na obecność Fiihrera i innych osób, odbiorę panu broń, dopóki nie ustalimy, o co chodzi w tej sprawie.
– Oczywiście. – Taggert uniósł marynarkę, pozwalając jednemu z esesmanów zabrać pistolet. Spodziewał się tego. Himmler był przecież dowódcą SS, którego najważniejszym zadaniem była ochrona Hitlera i dygnitarzy rządowych.
Himmler rozkazał innemu funkcjonariuszowi obserwować magazyny i meldować, gdyby zauważył zamachowca.
– Pospiesz się.
– Tak jest.
Kiedy wychodził z loży prasowej, do sali wkroczyło kilkunastu uzbrojonych esesmanów i ustawiło się wokół zgromadzonych. Taggert odwrócił się do Hitlera i z szacunkiem skłonił głowę.
– Panie kanclerzu, kilka dni temu dowiedzieliśmy się o prawdopodobnym spisku przygotowywanym przez Rosjan.
Himmler pokiwał głową.
– Dostaliśmy na ten temat sygnał z Hamburga – o Rosjaninie, który zamierzał wyrządzić jakieś „szkody”.
Hitler uciszył go gestem i dał znak Taggertowi, by mówił dalej.
Читать дальше