Na korytarzu przed własnymi drzwiami profesor przez dłuższą chwilę przetrząsał torbę pełną kartek papieru i podniszczonych notatników, aż wreszcie znalazł klucze. Weszli do małego, skromnie urządzonego mieszkania. Każdy skrawek wnętrza był zawalony stosami książek, dokumentów i gazet. Gabriel się uśmiechnął. Trafił we właściwe miejsce.
Jacobi zamknął drzwi i powiesił torbę na klamce.
– A zatem chciałby pan porozmawiać o morderstwie Augustusa Rolfego? Tak się składa, że dość uważnie śledzę tę sprawę.
– Tak właśnie przypuszczałem. Przyszło mi do głowy, że moglibyśmy się wymienić spostrzeżeniami.
– Czy pan także jest historykiem, panie Allon?
– Właściwie zajmuję się konserwacją dzieł sztuki, lecz w tej sprawie pracuję dla rządu Izraela.
– No, no… Czeka nas niezwykle interesujący wieczór. Proszę zdjąć rzeczy z tego krzesła i się rozgościć. Ja w tym czasie zaparzę kawę.
Profesor Jacobi spędził kilka minut na przeszukiwaniu stert papierów, aby w końcu wydobyć z nich rozczarowująco cienką teczkę Augustusa Rolfego.
– Herr Rolfe był bankierem i pracował na własny rachunek… obawiam się, że pod każdym względem. To, co mogę panu przekazać, to jedynie pogłoski i domysły.
– Niejednokrotnie przekonywałem się, że w plotkach krążących na temat danej osoby było wiele prawdy.
– Kiedy w grę wchodzi szwajcarski finansista, zwłaszcza z sektora prywatnego, jak Augustus Rolfe, pogłoski to niekiedy najlepsze źródło informacji, na jakie można liczyć. – Profesor zsunął okulary na koniec nosa i otworzył teczkę. – W Zurychu funkcjonują zarówno bardzo małe, jak i ogromne prywatne banki. Giganty typu Union Bank of Switzerland czy Credit Suisse mają oddziały wyspecjalizowane w prywatnej bankowości, przeznaczonej wyłącznie dla najbogatszej klienteli.
– Jak bardzo bogatej?
– Minimalny depozyt to zwykle pięć milionów dolarów. Powiada się, że agencje wywiadowcze z pana ojczyzny korzystają z usług prywatnej bankowości Credit Suisse. – Profesor zerknął na Gabriela znad papierów. – No, ale z pewnością panu nic na ten temat nie wiadomo.
Gabriel zbył milczeniem tę uwagę.
– Z tego co wiem, Augustus Rolfe podpadał pod tę pierwszą kategorię.
– Zgadza się. Bank Rolfego był mały: oprócz właściciela pracowało w nim może ze sześć osób. Jeśli ktoś chciał ukryć pieniądze i cenne przedmioty w Szwajcarii, Augustus Rolfe służył pomocą. Należał do najdyskretniejszych i najbardziej wpływowych bankierów w Zurychu. Miał wysoko postawionych przyjaciół. Właśnie dlatego to morderstwo tak bardzo mnie zastanawia.
– Co jeszcze pan o nim wie?
– Kontrolę nad rodzinną firmą przejął po ojcu na początku lat trzydziestych, w niezbyt sprzyjającym momencie dla szwajcarskich banków. Na świecie szalał kryzys, Niemcy ogarnęło szaleństwo, a skutki kryzysu monetarnego w Austrii dawały się odczuć w Zurychu. Szwajcarskie banki padały jeden po drugim jak kostki domina. Wiele prywatnych banków nie miało wyboru: trzeba się było przyłączyć do silniejszych rywali, aby przetrwać. Rolfe również stał na krawędzi bankructwa, ale, co prawda z wielkim trudem, przetrwał najgorsze lata.
Jacobi poślinił czubek palca i przewrócił stronę.
– Potem w Niemczech doszedł do władzy Hitler i zaczął utrudniać Żydom życie. Żydowskie pieniądze i kosztowności przepłynęły do prywatnych banków w Zurychu, także do Rolfego.
– Czy to jest fakt historyczny?
– Jak najbardziej. Augustus Rolfe otworzył ponad dwieście rachunków osobistych dla niemieckich Żydów.
Jacobi przerzucił jeszcze kilka kartek.
– I w tym miejscu kończą się rzetelne informacje, a zaczynają plotki. Pod koniec lat trzydziestych w Zurychu pojawili się agenci gestapo, szukający żydowskich pieniędzy, które wywieziono z Niemiec i zdeponowano w szwajcarskich bankach. Krążą pogłoski, że Rolfe współpracował z gestapo, łamiąc szwajcarskie prawa bankowe i ujawniając rachunki żydowskie swojego banku.
– Czemu tak postąpił?
– Podzielić się z panem moją teorią?
– Jasne.
– Bo dobrze wiedział, że pieniądze pozostawione przez Żydów to drobiazg w porównaniu z bogactwem, jakie na niego spłynie, jeśli podejmie współpracę z nazistowskimi Niemcami.
– Czy istnieją dowody świadczące o tym, że nawiązał taką współpracę?
– Owszem – potwierdził Jacobi, unosząc brwi. – Faktem jest, że Augustus Rolfe przez całą wojnę często jeździł do Niemiec.
– Z kim się tam spotykał?
– Nie wiadomo, ale jego wyprawy okazały się tak podejrzane, że po wojnie wszczęto śledztwo w jego sprawie.
– Na czym ono stanęło?
– Na niczym. Rolfe ponownie wtopił się w świat zuryskiej finansjery i dość szybko o nim zapomniano: aż do wydarzenia sprzed tygodnia, rzecz jasna, kiedy ktoś złożył mu wizytę w jego willi na Zurichbergu i wpakował kulkę w łeb.
Jacobi zamknął teczkę i wbił wzrok w Gabriela.
– Czy teraz pan zechciałby podjąć opowieść, panie Allon?
Gdy Gabriel skończył, profesor Jacobi przez dłuższy czas czyścił okulary za pomocą krawata. Potem nasunął je na czoło i dolał sobie kawy.
– Mam wrażenie, że otacza pana silna zmowa milczenia.
– Co pan ma na myśli?
– Za każdym razem, kiedy ma pan do czynienia ze Szwajcarią, musi pan pamiętać o jednym: to nie jest prawdziwy kraj. To jeden wielki interes i kieruje się nim tak jak firmą. Ponadto ten interes cały czas używa taktyki obronnej. Szwajcaria funkcjonuje tak od siedmiuset lat.
– Jaki to ma związek ze sprawą morderstwa Rolfego?
– W Szwajcarii są ludzie, którzy mogą bardzo wiele stracić, jeśli wyjdą na jaw ich grzechy z przeszłości, a kanały ściekowe Bahnhofstrasse zostaną należycie przepłukane. Ci ludzie są niczym niewidzialny rząd i nie należy ich lekceważyć. Właśnie dlatego mieszkam tutaj, a nie w Lozannie. Jeśli zdecyduje się pan na tropienie tej sprawy, musi pan bardzo zadbać o własne bezpieczeństwo.
Dziesięć minut później Gabriel schodził po schodach, ze swoim egzemplarzem Mitu pod pachą. Przed wyjściem na ulicę przystanął i otworzył książkę – na stronie tytułowej profesor zapisał tylko kilka słów:
“Niech pan się strzeże zuryskich gnomów. Emil Jacobi”.
Właśnie takie ujęcie Gabriela pojawiło się na fotografii, zrobionej cyfrowym aparatem z teleobiektywem przez mężczyznę stojącego w oknie jednego z mieszkań w bloku po drugiej stronie ulicy. Ten sam człowiek godzinę wcześniej sfotografował Gabriela wchodzącego do budynku. Fotografie nie były konieczne, mężczyzna robił je wyłącznie z nawyku zawodowego. Cała rozmowa Allona z Emilem Jacobim została wychwycona przez dwa czułe nadajniki, które pół roku wcześniej ten sam mężczyzna zainstalował w mieszkaniu profesora. Gdy Allon odchodził, artysta inwigilacji pstryknął jeszcze kilka zdjęć. Potem usiadł przed magnetofonem i odsłuchał nagranie. Po półgodzinnej, intensywnej pracy sporządził pełny zapis rozmowy. Następnych dziesięć minut poświęcił na sprawdzanie dokładności sprawozdania. Wreszcie zaszyfrował je i wysłał bezpiecznym maiłem do Zurychu wraz ze zdjęciami Allona.
Pół minuty później informacje ukazały się na monitorze komputera Gerhardta Petersona, który natychmiast podniósł słuchawkę telefonu, aby zażądać pilnego spotkania z Herr Gesslerem. Gerhardt Peterson nie przepadał za Emilem Jacobim, podobnie jak Herr Gessler. Jednoosobowa krucjata Jacobiego przeciwko finansowym oligarchom Szwajcarii stała się zbyt męcząca i kosztowna. Obydwaj mężczyźni zgodnie stwierdzili, że nadeszła pora, by rozprawić się z kłopotliwym profesorkiem.
Читать дальше