– W jaki sposób Niemcom udało się zlokalizować tę kolekcję?
– Ojciec popełnił błąd, informując pewnego francuskiego marszanda o przeniesieniu obrazów. Człowiek ten przekazał stosowną wiadomość ERR w zamian za nagrodę w postaci pięciu procent wartości zbioru ojca. C’est la vie.
Gabriel dobrze wiedział, co się wydarzyło później, i nie miał zamiaru żądać od Isherwooda, aby ponownie mu o tym opowiadał. Kiedy pod koniec 1942 roku Niemcy wkroczyli do strefy nieokupowanej, esesmani i ich sprzymierzeńcy z rządu Vichy przystąpili do wyłapywania Żydów, internowania ich i wywożenia do obozów zagłady. Ojciec Isherwooda zapłacił dwóm baskijskim przemytnikom za przetransportowanie małego Juliana przez Pireneje, do bezpiecznej Hiszpanii. Jego rodzice nie opuścili Francji. W 1943 roku oboje aresztowano i wysłano do Sobiboru, gdzie zostali natychmiast uśmierceni.
Isherwoodem wstrząsnął gwałtowny dreszcz.
– Myślę, że nadeszła pora na drinka. Wstawaj, Gabriel. Świeże powietrze dobrze nam zrobi.
Winiarnia mieściła się za rogiem, przy Jermyn Street. Usiedli tuż obok kominka gazowego. Isherwood zamówił kieliszek medoca. Oczy marszanda płonęły, myślami wciąż był we Francji czasów wojny. Gabriel obudził wspomnienia…
– Co się stało z obrazami po tym, jak Niemcy je przechwycili?
– ERR zajął Musee Jeu de Paume i wykorzystał je jako magazyn i sortownię. Potężny sztab ludzi pracował na okrągło przy katalogowaniu i wycenie ogromnej liczby dzieł sztuki rekwirowanych przez Niemców. Część uznawano za odpowiednie do prywatnej kolekcji Fuhrera, część wysyłano do Linzu lub innych muzeów. Taki los spotkał głównie obrazy starych mistrzów.
– A pozostałe? Impresjonistów i malarzy współczesnych?
– Naziści uznali je za przejaw degeneracji, lecz nie mieli zamiaru wypuszczać ich z rąk bez uzyskania czegoś w zamian. Większość dziewiętnaste- i dwudziestowiecznych prac sprzedano, aby natychmiast uzyskać gotówkę, lub zabezpieczono w celu wykorzystania do wymiany.
– Jakiej znowu wymiany?
– Weźmy takiego Hermanna Goringa. Był właścicielem wielkiego domu myśliwskiego pod Berlinem. Nazwał go Carinhall na cześć swojej zmarłej żony, szwedzkiej arystokratki Carin von Fock. W domu znajdowała się jedna z największych prywatnych kolekcji w Europie, a Goring wykorzystał swe niesłychane wpływy i możliwości, by znacznie ją powiększyć podczas wojny. Magazyny Jeu de Paume traktował tak, jakby to było jego prywatne muzeum.
Isherwood opróżnił kieliszek i zamówił następny.
– Goring był chciwym sukinsynem. Ukradł ponad sześćset obrazów tylko z Jeu de Paume, lecz dołożył wszelkich starań, aby z dokumentów wynikało, że wszystkie dzieła zakupił, a nie zagrabił. Jeśli Goring zapragnął jakiegoś płótna, zlecał wykonanie odpowiedniej wyceny i kupował prace po żałośnie niskich cenach, ustalonych przez starannie dobranego fonctionnaire* [Fonctionnaire (fr.) – urzędnik.]. Potem natychmiast je zagarniał, obiecując przesłać pieniądze na specjalny rachunek ERR. W rzeczywistości wcale nie płacił za obrazy wywiezione z Paryża.
– Czy trafiły w końcu do Carinhall?
– Część, nie wszystkie. Goring podzielał pogardę Hitlera dla sztuki współczesnej i impresjonistów, ale wiedział, że takie dzieła można sprzedać lub wymienić na coś bliższego jego upodobaniom. Jedną z transakcji agenci Goringa przeprowadzili we Włoszech. W zamian za siedmiu włoskich starych mistrzów i parę innych objets d’art* [Objets d’art (fr.) – dzieła sztuki.] Goring oddał dziewięć obrazów skradzionych z Jeu de Paume, pośród nich van Gogha, Degasa, Cezanne’a, Renoira i Moneta. Zrabowano je z żydowskich galerii i kolekcji. Goring dokonał kilku podobnych wymian z marszandami szwajcarskimi.
– Opowiedz mi o wątku szwajcarskim.
– Dzięki neutralności państwa marszandzi i kolekcjonerzy ze Szwajcarii zyskali niezwykłą możliwość zbicia majątku na grabieży Paryża. Szwajcarzy mogli przemieszczać się niemal po całej Europie, a frank szwajcarski był jedyną walutą akceptowaną przez wszystkie kraje na świecie. Poza tym należy pamiętać o tym, że miasta takie jak Zurych potężnie się wzbogaciły na kolaboracji z Hitlerem. W Paryżu kupowano zrabowane arcydzieła, lecz potem kierowano je do Zurychu, Lucerny i Genewy.
– Między innymi po to, aby je ukryć?
– Rzecz jasna. Prawo tajemnicy bankowej sprawiło, że Szwajcaria stała się naturalnym miejscem zwózki skradzionych dzieł sztuki. Sprzyjały temu również prawa dotyczące przejmowania przedmiotów pochodzących z rabunku.
– Możesz mi przybliżyć te prawa?
– To prawdziwy majstersztyk, przesiąknięty szwajcarską hipokryzją. Przykładowo: jeśli ktoś w dobrej wierze wejdzie w posiadanie jakiegoś przedmiotu, a ten będzie pochodził z kradzieży, wówczas po pięciu latach od chwili nabycia przedmiot staje się prawowitą własnością nabywcy.
– Niesłychanie wygodne prawo.
– Zaraz, to nie koniec. Jeśli marszand nabędzie kradzione dzieło sztuki, na prawowitym właścicielu ciąży obowiązek wypłacenia marszandowi rekompensaty w wysokości równej cenie dzieła, o ile właściciel zamierza domagać się zwrócenia mu jego własnego obrazu.
– A zatem szwajcarscy marszandzi i kolekcjonerzy mogli kupować kradzione prace bez obawy, że naruszają prawo lub że grozi im utrata pieniędzy?
– Właśnie tak.
– A co się stało po wojnie?
– Alianci skierowali do Szwajcarii eksperta w dziedzinie dzieł sztuki, Douglasa Coopera, który miał ustalić prawdę o skali kradzieży. Cooper dowiódł, że podczas wojny setki, jeśli nie tysiące zrabowanych arcydzieł trafiło w ręce szwajcarskie. Twierdził, że wiele z nich ukryto w skarbcach banków i strzeżonych magazynach. Paul Rosenberg pojechał do Szwajcarii, aby na miejscu osobiście zapoznać się z sytuacją. W jednej z galerii w Zurychu zaproponowano mu kupno Matisse’a skradzionego z jego własnej kolekcji.
– Interesujące – przyznał Gabriel. – A co na to władze Szwajcarii?
– Aliantów zapewniono, że rząd nawiąże z nimi współpracę w trakcie czynności dochodzeniowych. Ponadto Szwajcarzy obiecali, że zamrożą wszystkie aktywa niemieckie, które pojawiły się w ich kraju podczas wojny, a dodatkowo przeprowadzą ogólnopaństwowy spis wszystkich takich aktywów. Żadnego z tych zobowiązań nie dotrzymano. Douglas Cooper zaproponował, żeby cofać licencje marszandom handlującym zrabowanymi dziełami sztuki. Władze Szwajcarii odrzuciły jego sugestię. Niedługo potem Szwajcarska Federacja Handlu Dziełami Sztuki nakazała swoim członkom, by nie współpracowali z Cooperem. Krótko mówiąc, szwajcarski rząd zrobił to, co zawsze. Ukrył swoje firmy i obywateli przed oczyma cudzoziemców.
– Czy marszandzi, tacy jak na przykład Paul Rosenberg, podejmowali próby odzyskania swojej własności na drodze sądowej?
– Kilku skierowało sprawy do sądu, lecz spotkali się z ogromnymi trudnościami proceduralnymi. Szwajcarzy znacznie opóźniają tego typu rozprawy, dodatkowo żądając od cudzoziemców sporych pieniędzy za ich prowadzenie. W ten sposób chronią własnych obywateli. W ostateczności zwykle ustalano, że obywatele szwajcarscy nabywali określone dzieła sztuki w dobrej wierze. Poza tym musisz pamiętać, że najwięcej prac naziści ukradli w 1940 roku. A w roku 1945, zgodnie z zasadą przejęcia praw do kradzionego przedmiotu po pięciu latach od wejścia w jego posiadanie, prawowici właściciele nie mogli już się domagać przekazania im ich własności. W rezultacie większość powodów opuszczała sądy z pustymi rękami.
– Jak myślisz, czy jakieś zrabowane dzieła sztuki wciąż znajdują się w Szwajcarii?
Читать дальше