Gdyby był parę lat starszy, po takiej historii zadzwoniłby na policję, na gorącą linię pomocy krzywdzonym dzieciom, gdziekolwiek. Lecz miał tylko dziewiętnaście lat, dorośli wciąż byli dla niego jak rządzący się obcy, którzy nic nie rozumieją, którym nic nie wolno mówić, bo się wmieszają i wszystko zepsują. Pewnie nawet nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby poprosić o pomoc.
– Powiedziała nawet… – Damien odwrócił wzrok. Znów się rozklejał. Pomyślałem mściwie, że będzie miał niezłe kłopoty w więzieniu, jeśli ma zamiar płakać na zawołanie. – Powiedziała mi, że być może nigdy nie będzie się mogła ze mną kochać. Z powodu złych wspomnień. Nie wiedziała, czy uda jej się jeszcze komuś zaufać. Tak mówiła, a jeśli ja będę chciał z nią zerwać i znaleźć sobie normalną dziewczynę… tak powiedziała, normalną… to ona zrozumie. Poprosiła mnie tylko o jedno, że jeśli zamierzam odejść, bym zrobił to od razu, zanim zacznie jej na mnie za bardzo zależeć…
– Ale tego nie chciałeś – rzekła Cassie.
– Oczywiście, że nie. Kocham ją. – Na jego twarzy malował się wyraz zuchwałej i nieposkromionej czystości, której mu, wierzcie lub nie, zazdrościłem.
Sam podał mu kolejną chusteczkę i rzekł:
– Jednego tylko nie rozumiem. Chciałeś chronić Rosalind, dobrze, jasne, każdy by tego chciał. Ale po co pozbywać się Katy? Czemu nie Jonathana? Sam bym się na niego rzucił.
– Też tak twierdziłem – odparł Damien i umilkł z otwartymi ustami, jakby właśnie powiedział coś obciążającego. Cassie i Sam patrzyli na niego i czekali. – Chodzi o to – odezwał się po chwili – że kiedyś Rosalind bolał brzuch i w końcu z niej to wyciągnąłem. Nie chciała mi powiedzieć, ale on… uderzył ją w brzuch. Ze cztery razy. Tylko dlatego, że Katy mu powiedziała, że Rosalind nie pozwoliła jej obejrzeć baletu w telewizji, a to nawet nie była prawda, na pewno by zmieniła kanał, gdyby tylko Katy poprosiła… Ja… ja już nie mogłem tego znieść. Całymi nocami o tym myślałem, o tym, przez co przechodzi, nie mogłem spać… nie mogłem na to pozwolić!
Odetchnął głęboko. Cassie i Sam ze zrozumieniem kiwali głowami.
– Powiedziałem, powiedziałem, że go zabiję. Rosalind… nie mogła uwierzyć, że naprawdę mógłbym to dla niej zrobić. Wtedy pewnie byłem poważny, ale tak naprawdę to nawet nie pomyślałem, żeby coś takiego zrobić. Ale kiedy zobaczyłem, ile to dla niej znaczy, to, że w ogóle to powiedziałem… nigdy wcześniej nikt nawet nie próbował jej chronić… Prawie się popłakała, a to nie jest dziewczyna, która płacze, naprawdę jest silna.
– Tego jestem pewna – powiedziała Cassie. – Więc czemu nie zająłeś się Jonathanem Devlinem, skoro już przyszedł ci do głowy taki pomysł?
– Bo gdyby zmarł – Damien pochylił się do przodu i wyciągnął przed siebie dłonie – ich mama nie zdołałaby utrzymać rodziny, poza tym jest chyba trochę nienormalna. Wysłaliby je do domów zastępczych i rozdzielili, Rosalind nie mogłaby opiekować się Jessicą, a Jessica jej potrzebuje, nie potrafi nic zrobić sama, Rosalind musi odrabiać jej zadania domowe i w ogóle. A Katy… to znaczy Katy na pewno znów by zrobiła to samo, tylko komuś innemu. Gdyby tylko Katy zniknęła, sytuacja by się poprawiła! Ich ojciec robił takie rzeczy tylko przez Katy. Rosalind tak powiedziała i poczuła się źle, że tak mówi… Jezu, ona poczuła się źle!… że też Katy w ogóle się urodziła…
– A tobie przyszedł do głowy pewien pomysł – spokojnie powiedziała Cassie. Po zaciśniętych szczękach widziałem, że jest tak wściekła, że ledwie mówi. – Zaproponowałeś, żeby zamiast tego zabić Katy.
– Tak, to był mój pomysł – szybko rzucił Damien. – Rosalind nie miała z tym nic wspólnego. Ona nawet nie… najpierw się nie zgadzała. Nie chciała, żebym dla niej ryzykował. Powiedziała, że od wielu lat sobie radzi, więc może przeżyć jeszcze sześć, aż Jessica będzie wystarczająco duża, żeby się wyprowadzić. Ale nie mogłem pozwolić, żeby tam została! Kiedy rozbił jej głowę, spędziła w szpitalu dwa miesiące. Mogła umrzeć.
Nagle i ja się wściekłem, ale nie na Rosalind, tylko na Damiena, za to, że jest takim cholernym kretynem, frajerem, który się urwał z choinki i grzecznie wypełnia wszystkie polecenia. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że istnieje psychologiczne wyjaśnienie takiej reakcji, lecz w tamtej chwili miałem tylko ochotę trzasnąć drzwiami i rzucić Damienowi karty pacjentów w twarz: Widzisz, debilu? Widzisz tu gdzieś rozbitą głowę? Nie przyszło ci do głowy poprosić ją, żeby ci pokazała bliznę, zanim zamordujesz to dziecko?
– Czyli ty nalegałeś – drążyła Cassie – a Rosalind się w końcu zgodziła.
Tym razem się zawahał.
– To wszystko z powodu Jessiki! Rosalind nie dbała o to, co stanie się z nią, niepokoiła się o Jessicę, martwiła się, że siostra przejdzie załamanie nerwowe. Uważała, że nie wytrzyma jeszcze sześciu lat!
– Ale Katy i tak by nie było w domu – rzekł Sam. – Przecież miała pójść do szkoły baletowej w Londynie. Do tego czasu już by jej nie było. Nie wiedziałeś o tym?
Damien prawie zawył.
– Nie! Też to mówiłem, spytałem… nie rozumiecie… Nie miała zamiaru zostawać tancerką. Chciała tylko, żeby wszyscy się nią zachwycali. W tej szkole już by nie była wyjątkowa, pewnie by zrezygnowała przed Bożym Narodzeniem i wróciła do domu!
Ze wszystkich rzeczy, które jej zrobili, ta zszokowała mnie najbardziej. Upiorne przeświadczenie, zimna precyzja, z jaką uderzyli, zaanektowali jedyną rzecz, która się dla Katy liczyła. Przypomniał mi się niski, cichy głos Simone odbijający się echem w sali tanecznej: S érieuse. Przez wszystkie lata pracy nie czułem tak mocno obecności zła jak wtedy, był to silny słodko-zjełczały zapach w powietrzu, kłębiący się w okolicy nóg stołowych, wciskający się z ohydną lekkością za rękawy i do gardeł. Włosy stanęły mi dęba.
– Więc to była samoobrona – powiedziała Cassie po długiej chwili milczenia, w którego trakcie Damien niespokojnie się wiercił, a ona i Sam na niego nie patrzyli.
Damien uchwycił się tego.
– Tak. Właśnie. Nawet byśmy o tym nie pomyśleli, gdyby istniało inne wyjście.
– Rozumiem. I wiesz co, Damien, takie rzeczy już się zdarzały, na przykład żony zabijały agresywnych mężów. Sędziowie także to rozumieją.
– Tak? – Spojrzał na nich z nadzieją.
– Oczywiście. Jak tylko się dowiedzą, przez co musiała przejść Rosalind… Ja bym się o nią za bardzo nie martwiła.
– Ja tylko nie chcę, żeby miała kłopoty.
– W takim razie dobrze robisz, mówiąc nam o wszystkim. Okay?
Damien wydał z siebie westchnienie ulgi.
– Okay.
– Doskonale. W takim razie kontynuujmy. Kiedy podjęliście decyzję?
– W lipcu. W połowie lipca.
– A kiedy ustaliliście datę?
– Kilka dni przed tym wszystkim. Powiedziałem Rosalind, żeby postarała się o, alibi. Bo wiedzieliśmy, że policja na pewno będzie sprawdzać rodzinę, Rosalind przeczytała gdzieś, że rodzina jest zawsze podejrzana. Więc kiedyś w nocy… chyba to był piątek… spotkaliśmy się, a ona mi powiedziała, że tak to urządziła, że pójdą spać z Jessicą do kuzynek w poniedziałek za tydzień, i będą rozmawiać gdzieś do drugiej, więc to by była doskonała pora. Ja miałem się tylko postarać, żeby to zrobić przed drugą, policja na pewno zdoła stwierdzić…
Głos mu drżał.
– A ty co powiedziałeś? – spytała Cassie.
– Ja… ja chyba spanikowałem. Do tamtej pory wszystko nie wydawało się realne. Chyba nie myślałem, że naprawdę to zrobimy. Na razie tylko o tym rozmawialiśmy. To było coś takiego jak z Seanem Callaghanem, tym z wykopalisk. Kiedyś był w zespole, ale kapela się rozpadła, a on zawsze powtarzał, że kiedy się znów zejdą, kiedy już staną się sławni… Doskonale wie, że nigdy tego nie zrobią, ale jak o tym mówi, to się lepiej czuje.
Читать дальше