– Pomożesz mi, Edwardzie? A może wciąż jeszcze uczysz się na nowo oddychania?
Edward podszedł, by stanąć obok mnie. Jego twarz prawie odzyskała już normalny kolor. Ujął wieko, a ja uniosłam strzelbę do strzału.
Podniósł wieko, a ono ze zgrzytem obsunęło się w dół. Nie miało zawiasów.
– O cholera! – jęknęłam.
Trumna była pusta.
– Mnie szukacie? – Od wejścia dobiegł nas wysoki, melodyjny głos. – Nawet nie drgnijcie: tak to się chyba mówi. Mamy was na muszce.
– Nie radzę sięgać po broń – rzekł Burchard.
Spojrzałam na Edwarda i zauważyłam, że sięgnął po pistolet maszynowy, ale nie był dość szybki. Jego twarz pozostawała nieodgadniona, spokojna, zwyczajna. Zupełnie jakby był na niedzielnej przejażdżce. Przepełniało mnie przerażenie. W ustach poczułam smak żółci. Wymieniłam z Edwardem spojrzenia, po czym oboje unieśliśmy ręce w górę.
– Odwróćcie się powoli – rozkazał Burchard.
Zrobiliśmy to.
Był uzbrojony w jakąś półautomatyczną strzelbę. Nie mam tak jak Edward bzika na punkcie broni palnej, więc nie rozpoznałam marki ani modelu, ale wiedziałam, że musi robić naprawdę wielkie dziury. Poza tym Burchard miał przewieszony przez plecy miecz. Prawdziwy wielki miecz. Coś takiego. Nie wierzyłam własnym oczom.
Zachary stał obok niego uzbrojony w pistolet. Trzymał broń oburącz, ramiona miał wyprostowane, łokcie sztywne. Nie wyglądał na zadowolonego.
Burchard trzymał strzelbę tak, jakby się z nią urodził.
– Proszę, rzućcie broń i złączcie dłonie na czubku głowy.
Zrobiliśmy, o co prosił. Edward upuścił pistolet maszynowy, a ja straciłam strzelbę. Mieliśmy jeszcze całą masę broni.
Nikolaos stanęła z boku. Jej lodowate oblicze przepełniała wściekłość. Głos, gdy się wreszcie odezwała, wypełnił całe pomieszczenie.
– Jestem starsza, aniżeli moglibyście sobie nawet wyobrazić. Czy sądzicie, że promienie słońca mogą być dla mnie groźne? Że mogę być jego więźniem? Po tysiącu lat? – Weszła do pomieszczenia, uważając, aby nie przejść przed Burchardem ani Zacharym. Spojrzała na leżące w trumnach szczątki. – Zapłacisz za to, animatorko. – I uśmiechnęła się; nigdy jeszcze nie widziałam takiego ogromu zła zawartego w jednym drobnym grymasie.
– Burchard, odbierz im pozostałą broń, a potem damy naszej animatorce lekcję, na jaką zasłużyła.
Stanęli przed nami, lecz w stosownej odległości.
– Pod ścianę, animatorko – rzucił Burchard. – Zachary, jeśli ten facet choćby drgnie, zastrzel go.
Burchard pchnął mnie na ścianę i bardzo staranie obszukał. Nie zajrzał mi do ust ani do majtek, ale poza tym okazał się wyjątkowo skrupulatny. Znalazł wszystko, co miałam przy sobie. Nawet derringera. Włożył mój krzyżyk do kieszeni. Może powinnam zrobić sobie tatuaż? Krzyżyk na ramieniu. Nie, to i tak pewnie nic by nie dało. Tatuaż to nie to samo co poświęcona relikwia.
Stanęłam naprzeciw Zachary’ego, a moje miejsce pod ścianą zajął Edward.
– Czy ona wie? – spytałam.
– Zamknij się!
Uśmiechnęłam się.
– Nie wie o niczym, prawda?
– Zamknij się!
Wrócił Edward i stanęliśmy obok siebie, bezbronni, z dłońmi złączonymi na czubku głowy. To nie był miły widok.
Adrenalina buzowała jak wstrząśnięty szampan, serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Bałam się Nikolaos. Co ona z nami zrobi? Z nami, ze mną? Gdybym mogła wybierać, sprowokowałabym ich, aby mnie zastrzelili. To lepszy los niż ten, który zamierzała zgotować nam perfidna i zła do szpiku kości Nikolaos.
– Zostali rozbrojeni, o pani – oznajmił Burchard.
– To dobrze – mruknęła. – Czy wiesz, co robiliśmy, podczas gdy ty i twój przyjaciel unicestwialiście moich poddanych?
Chyba nie oczekiwała odpowiedzi, więc nie odezwałam się ani słowem.
– Przygotowywaliśmy pewną bardzo bliską ci osobę, animatorko.
Coś ścisnęło mnie w żołądku. W pierwszej chwili pomyślałam o Catherine, ale ona przecież wyjechała z miasta. Mój Boże, Ronnie. Czy mieli Ronnie?
Chyba moja twarz musiała zdradzać targające mną emocje, bo Nikolaos wybuchnęła wysokim, piskliwym, diabolicznym chichotem.
– Naprawdę nie znoszę tego śmiechu – wtrąciłam.
– Milcz – warknął Burchard.
– Och, Anito, rozbawiasz mnie do łez. Z przyjemnością uczynię cię jedną z mych poddanych. – Jej głos znów stał się wysoki jak głosik dziecka, ale ostatnie zdanie Nikolaos wycedziła takim tonem, że poczułam na plecach lodowate ciarki.
Po chwili donośnym głosem zakomunikowała:
– Możesz już wejść.
Usłyszałam ciche szuranie, a potem do pomieszczenia wszedł Phillip. Upiorna rana na jego szyi zabliźniła się. Phillip rozejrzał się po pomieszczeniu niewidzącym wzrokiem.
– Boże – wyszeptałam ze zgrozą. Ożywili Phillipa. Przywołali go z grobu.
Nikolaos tańczyła wokół niego. Spódniczka jej pastelowo różowej sukienki wirowała wokół niej. Duża różowa wstążka we włosach kołysała się, gdy Nikolaos kręciła piruety z szeroko rozłożonymi rękoma. Pod spódniczką nosiła białe legginsy. Poza tym miała także białe buciki z różowymi kokardkami.
Zatrzymała się zdyszana i roześmiana. Jej policzki zaróżowiły się, oczy błyszczały. Jak ona to robiła?
– Wygląda jak żywy, nieprawdaż? – Krążyła wokół niego, muskając dłonią jego ramię. Odsunął się od niej trwożliwie, śledząc każdy jej ruch. Przypomniał ją sobie, i Boże, dopomóż nam. Przypomniał ją sobie.
– Chcesz go zobaczyć w akcji? – spytała.
Miałam nadzieję, że zrozumiałam ją opacznie. Zachowałam pokerową twarz. Chyba z powodzeniem, bo podeszła do mnie zachmurzona, z dłońmi opartymi na biodrach.
– No to jak… – spytała. – Chcesz zobaczyć występ swojego kochanka?
Przełknęłam ślinę. Z trudem. Zbierało mi się na mdłości. Może powinnam po prostu na nią zwymiotować. To byłaby dla niej dobra nauczka.
– Z tobą? – spytałam.
Podeszła jeszcze bliżej, trzymając ręce za plecami.
– Możesz to być ty. Wybór należy do ciebie.
Jej twarz prawie dotykała mojej. Oczy miała tak rozszerzone i niewinne, że zakrawało to wręcz na świętokradztwo.
– Ani jedno, ani drugie jakoś niezbyt mnie rajcuje – odparłam.
– Szkoda. – Podbiegła z powrotem do Phillipa. Był nagi, a jego opalone ciało wciąż wyglądało atrakcyjnie. Cóż znaczyło tych kilka kolejnych blizn?
– Nie wiedziałaś, że się tu zjawię, czemu więc ożywiłaś Phillipa? – spytałam.
Odwróciła się błyskawicznie.
– Przywołaliśmy go do życia, aby spróbował zabić Aubreya. Ofiary morderstw są takie zabawne, gdy starają się unicestwić swoich zabójców. Uznaliśmy, że damy mu szansę, gdy Aubrey będzie pogrążony we śnie. Aubrey jest w stanie poruszać się i reagować, gdy czuje się zagrożony. – Spojrzała na Edwarda. – Ale ty już to wiesz.
– Chciałaś doprowadzić do tego, aby Aubrey zabił go ponownie – stwierdziłam.
Skinęła głową.
– Aha.
– Ty suko – wycedziłam przez zęby.
Burchard wyrżnął mnie w brzuch kolbą strzelby i osunęłam się na kolana. Zaczęłam gorączkowo łapać powietrze, przez chwilę nie mogłam oddychać.
Edward nie odrywał wzroku od Zachary’ego, który mierzył w jego pierś z pistoletu. Z takiej odległości nie musiałeś być dobrym strzelcem ani nawet liczyć na łut szczęścia. Wystarczy nacisnąć spust, a na pewno kogoś zabijesz. Pif-paf i już.
– Mogę cię zmusić, abyś zrobiła to, co zechcę – rzekła Nikolaos.
Читать дальше