Philip Pullman - Magiczny Nóż
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Magiczny Nóż» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Magiczny Nóż
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Magiczny Nóż: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magiczny Nóż»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Magiczny Nóż — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magiczny Nóż», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
W końcu jeden z aniołów rozłożył szeroko skrzydła. Inne, stojąc blisko siebie, poszły za jego przykładem, a wówczas ich skrzydła przenikały się jak światło. Śpiące na trawie dzieci otoczył promienny krąg.
Potem istoty kolejno wzbiły się w powietrze. Niczym płomienie wzniosły się w niebo, a następnie każdy anioł przybrał pozycję pionową, ogromniejąc nad głowami czarownic. W chwilę później były już daleko, wyglądały jak mknące ku północy gwiazdy.
Serafina i Ruta Skadi wskoczyły na sosnowe gałęzie i podążyły za nimi w górę, lecz wkrótce zostały daleko w tyle.
– Czy podobnie wyglądały stworzenia, z którymi leciałaś, Ruto Skadi? – spytała Serafina, kiedy zatrzymały się w pół drogi i już tylko obserwowały świetliste płomienie, które znikały na horyzoncie.
– Te były chyba większe, lecz z pewnością należały do tego samego rodzaju. Zauważyłaś, że nie mają ciał? Całe składają się ze światła. Ich zmysły zapewne również bardzo się różnią od naszych… Serafino Pekkala, opuszczę cię teraz, zamierzam bowiem zwołać zgromadzenie wszystkich czarownic z naszej północy. Kiedy znowu się spotkamy, będzie wojna. Bądź zdrowa, moja droga…
Objęły się w powietrzu, potem Ruta Skadi odwróciła się i pospiesznie ruszyła na południe.
Serafina przez chwilę obserwowała jej lot, po czym jeszcze raz spojrzała na ostatniego widocznego anioła. Czuła dla tych wielkich istot jedynie współczucie. Jakże wielka tęsknota musiała przenikać ich serca! Przecież nigdy nie czuły ziemi pod stopami, wiatru we włosach ani dotyku światła gwiazd na gołej skórze! Z tą myślą królowa klanu czarownic oderwała maleńką gałązkę od gałęzi sosnowej, na której leciała, i z zachłanną przyjemnością wciągnęła w nozdrza ostry, żywiczny zapach. Następnie powoli zaczęła opadać ku trawie, aby się przyłączyć do śpiących czarownic i dzieci.
Wąwóz Alamo
Lee Scoresby spoglądał w dół na spokojny ocean leżący po lewej stronie i zielony brzeg po prawej. Przysłonił oczy, szukając śladu ludzkich istot. Minął już dzień i noc, odkąd opuścili krainę nad Jenisejem.
– Czy to jest już nowy świat? – spytał.
– Nowy dla tych, którzy się w nim nie urodzili – odparł Stanislaus Grumman – lecz w sensie obiektywnym równie stary jak mój czy pański. To, co zrobił Asriel, wstrząsnęło nimi wszystkimi, panie Scoresby, wstrząsnęło nimi tak mocno, jak nigdy. Te drzwi i okna, o których panu wspominałem, otwierają się obecnie w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Wprawdzie trudno się steruje, lecz wiatr jest pomyślny.
– Nowy czy stary, to dziwny świat – zauważył Lee.
– Tak – przyznał Stanislaus Grumman. – Rzeczywiście, choć równocześnie trochę mi przypomina mój własny.
– Wygląda na opustoszały – mruknął Lee.
– Nie. Za tym przylądkiem leży miasto, które było kiedyś wielkie i bogate. Ciągle mieszkają w nim potomkowie twórców jego świetności – kupców i szlachetnie urodzonych panów, chociaż trzysta lat temu zaczęło podupadać…
Balon unosił się dalej. Po paru minutach Lee zobaczył latarnię, potem łuk kamiennego falochronu, wreszcie wieże, kopuły i czerwonobrązowe dachy pięknego miasta zbudowanego wokół portu. Był tam też wielki, przypominający operę budynek wśród bujnych ogrodów, szerokie bulwary z eleganckimi hotelami i małe uliczki, gdzie ciężkie od kwiecia gałęzie drzew zwisały nad zacienionymi balkonami.
Grumman miał rację – rzeczywiście mieszkały tu żywe istoty. Kiedy jednak lecieli nad miastem, Lee zaskoczony dostrzegł same dzieci. W polu widzenia nie było żadnego dorosłego. Dzieci bawiły się na plaży, wbiegały lub wybiegały z kawiarni, jadły, piły albo wynosiły z domów i sklepów torby pełne towarów. Kilku chłopców biło się, rudowłosa dziewczynka zagrzewała ich do walki, a mały chłopczyk rzucał kamieniami, starając się wybić wszystkie okna w sąsiednim budynku. Całość wyglądała jak plac zabaw wielkości miasta; nie było widać żadnego nauczyciela. Dziecięcy świat.
Lee zauważył, że poza dziećmi był w mieście „ktoś” jeszcze, chociaż musiał przetrzeć oczy, by wykluczyć halucynacje. Nie miał jednak wątpliwości: dostrzegł kolumny mgły lub czegoś rzadszego niż mgła… Jakieś zagęszczenie powietrza… Czymkolwiek były te „istoty”, mnóstwo ich unosiło się nad bulwarami, wpływało do domów, gromadziło się na placach i dziedzińcach. Dzieci najwyraźniej ich nie widziały.
Lee obserwował zachowanie stworów i zauważył, że interesują się niektórymi dziećmi i podążają za nimi, zwłaszcza za starszymi, które (o ile Lee dobrze widział przez teleskop) zbliżały się do wieku dojrzewania. Pewnego chłopca, wysokiego, szczupłego młodzieńca z burzą czarnych włosów przezroczyste istoty otaczały tak ściśle, że jego sylwetka wydawała się migotać w powietrzu. Krążyły jak muchy wokół mięsa. A chłopiec nie miał o niczym pojęcia, chociaż od czasu do czasu przecierał oczy lub potrząsał głową, jak gdyby pragnął widzieć wyraźniej.
– Do diabła, cóż to za potwory? – spytał Lee.
– Ludzie nazywają je upiorami.
– Czym właściwie są?
– Słyszałeś o wampirach?
– Och, to tylko opowieści.
– Wampiry karmią się krwią, natomiast pożywienie upiorów stanowi ludzka uwaga, świadomość i zainteresowanie otaczającym światem. Nie pociągają ich niedojrzałe dzieci.
– Są zatem przeciwieństwem tych diabłów z Bolvangaru.
– Myli się pan. Zarówno Radę Oblacyjna, jak i Upiory Obojętności fascynuje niewinność przeciwstawna doświadczeniu. Przedstawiciele Rady Oblacyjnej boją się i nienawidzą Pyłu, a upiory żywią się nim, ale jedni i drudzy są opętani.
– Gromadzą się wokół tamtego chłopca…
– Ten młody człowiek dorasta. Wkrótce go zaatakują, a wówczas stanie się znieruchomiałym, obojętnym nieszczęśnikiem. Jest skazany.
– Na świętego Piotra! Nie możemy go uratować?
– Nie. Upiory natychmiast by się nami zajęły. Tu na górze nie mogą nas dosięgnąć. Możemy tylko obserwować i lecieć dalej.
– Ale gdzie są dorośli? Nie powie mi pan, że cały ten świat zamieszkują jedynie dzieci?
– Te dzieci to społeczne sieroty. Dorośli uciekli, a one łączą się w grupy i włóczą po tym świecie. Starają się przeżyć. Miasto jest pełne wszelakiego dobra, w każdym razie nie głodują. Prawdopodobnie bardzo wiele upiorów zaatakowało miasto, więc dorośli odeszli w bezpieczniejsze miejsca. Zauważył pan, jak niewiele łodzi stoi w porcie? Dzieciom na razie nic nie grozi.
– Starszym dzieciom jednak tak. Na przykład temu biednemu chłopcu…
– Panie Scoresby, tak się dzieje w tym świecie. Jeśli chce pan położyć kres okrucieństwu i niesprawiedliwości, musimy lecieć dalej. Mam do wykonania zadanie.
– Wydaje mi się… – zaczął Lee, szukając słów. – Wydaje mi się, że z okrucieństwem należy walczyć tam, gdzie się je dostrzeże. Tam jesteśmy potrzebni. Czy się mylę, doktorze Grumman? Jestem tylko niewykształconym aeronauta. Na wielu sprawach się nie znam. Ktoś mi na przykład kiedyś powiedział, że szamani posiadają dar latania. Uwierzyłem mu, a teraz mam przed sobą szamana, który nie lata.
– Och, ależ potrafię latać.
– W jaki sposób pan to robi?
Teren stawał się wyższy, toteż balon unosił się teraz niżej nad powierzchnią ziemi. Bezpośrednio pod lecącymi pojawiła się kwadratowa, kamienna wieża. Lee niemal nie zwrócił na nią uwagi.
– Gdy uznałem – stwierdził Grumman – że muszę odbyć podróż powietrzną, wezwałem pana. No i teraz lecę.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Magiczny Nóż»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magiczny Nóż» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Magiczny Nóż» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.