Philip Pullman - Magiczny Nóż
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Magiczny Nóż» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Magiczny Nóż
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Magiczny Nóż: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magiczny Nóż»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Magiczny Nóż — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magiczny Nóż», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
W chwilę później pod chmurami pojawiła się ciemnozielona ściana deszczu. Burza ścigała zeppeliny, tak jak one balon Lee. Deszcz nadciągał znad morza, szybko przesuwając się ku sterowcom. Słońce zniknęło, pojawiła się ogromna błyskawica, a po kilku sekundach usłyszeli tak głośny huk, że zatrząsł czaszą balonu i przez długi czas odbijał się echem od gór.
Później zobaczyli kolejny błysk pioruna, który tym razem uderzył w jeden z zeppelinów. Gaz maszyny zapalił się: jaskrawy kwiat płomienia rozkwitł na tle sinociemnych chmur i maszyna, świecąc niczym morska latarnia, zaczęła powoli opadać, aż spoczęła na wodzie, nie gasnąc.
Lee wypuścił z płuc wstrzymywane przez długą chwilę powietrze. Grumman stał obok niego, jedną ręką przytrzymując się pierścienia zawieszenia. Jego twarz żłobiły głębokie zmarszczki sugerujące wielkie znużenie.
– Czy to pan sprowadził tę burzę? – spytał Lee.
Szaman skinął głową.
Niebo zabarwiło się teraz niczym tygrys: pasy złota przeplatały obszary głębokiej brązowawej czerni, następnie w krótkim czasie złotą barwę pochłonęła brązowawa czerń. Morze również zmieniło się w wielobarwną mieszaninę czarnej wody i połyskującej piany; płonący zeppelin zatonął i wraz z nim zniknęły ostatnie jaskrawe błyski ognia.
Niestety, pozostałe trzy maszyny leciały naprzód i mimo silnych podmuchów wichury utrzymywały kurs, pioruny błyskały wokół nich. Burza zbliżała się i Lee zaczął się bać o gaz w czaszy własnego balonu; wystarczyłoby jedno uderzenie pioruna i podróżnicy spadną na ziemię w płomieniach. Aeronauta obawiał się, że szaman nie potrafi tak kontrolować burzy, by ich ominęła.
– Doktorze Grumman – odezwał się – zamierzam zignorować sterówce i całkowicie się skoncentrować na locie w stronę gór, a później na bezpiecznym lądowaniu. Chciałbym, żeby siedział pan w bezruchu, trzymając się krawędzi kosza. Proszę się przygotować do skoku na mój znak. W odpowiednim momencie dam sygnał i postaram się osiąść na powierzchni jak najłagodniej, ale w tych warunkach lądowanie zależy nie tylko od mojej zręczności, lecz także od szczęścia.
– Ufam panu, panie Scoresby – oświadczył szaman.
Usiadł wyprostowany w narożniku kosza; jego dajmona usadowiła się na pierścieniu zawieszenia i wbiła pazury głęboko w skórzaną osłonę.
Wiatr silnie dmuchał w balon. Wielka czasza chwiała się i falowała. Liny skrzypiały i naprężały się, lecz Lee był pewny, że wytrzymają. Wyrzucił kolejną partię balastu i z uwagą obserwował wysokościomierz. Wiedział, że podczas burzy spada ciśnienie powietrza i trzeba skompensować różnicę wysokości, bardzo często obliczając ją „na oko”. Aeronauta spojrzał na cyfry, dwukrotnie je sprawdził, a następnie zrzucił pozostałe worki z piaskiem, pozbywając się balastu. Teraz jedynym regulatorem wysokości pozostał zawór gazu. Balon nie mógł już wznieść się wyżej, należało lądować.
Lee wpatrzył się uważnie w burzowe chmury i w wielką masę gór, czarną na tle ciemniejących niebios. Z dołu dobiegł go gwałtowny szum przypominający huk przybrzeżnej fali uderzającej w kamienistą plażę, aeronauta wiedział jednak, że to tylko wiatr szarpie liśćmi drzew. Więc burza już tu dotarła! Poruszała się niezwykle szybko! Lee wiedział, że nie może się zbyt długo wahać. Był człowiekiem zbyt opanowanym, aby się złościć na swój los. Wszystkie zdarzenia witał zwykle zaledwie sceptycznym uniesieniem brwi; tym razem jednak poczuł rozpacz, ponieważ zdał sobie sprawę, że jeśli postąpi tak jak powinien – czyli pozwoli się ponieść burzy – zostanie zestrzelony przez wroga.
Podniósł Hester i wsunął ją sobie za pazuchę, po czym szczelnie zapiął płócienny płaszcz, aby dajmona nie wypadła. Grumman trwał w bezruchu, poważny i spokojny. Jego smagana wiatrem dajmona wbiła się mocno pazurami w obrzeże kosza; porywy wichury podnosiły jej wszystkie pióra.
– Opadamy, doktorze Grumman! – aeronauta starał się przekrzyczeć burzę. – Proszę wstać i przygotować się do skoku. Niech pan się chwyci pierścienia. Kiedy zawołam, wyskoczy pan.
Grumman nie sprzeciwiał się. Lee spojrzał w dół, potem przed siebie, znowu w dół i ponownie przed siebie, wypatrując najmniejszego choćby światełka. Co jakiś czas ścierał z twarzy strugi deszczu; nagły szkwał przyniósł krople ciężkie jak garście żwiru i ich klekotanie połączyło się z wyciem wiatru oraz szumem liści, powodując straszliwy zgiełk, w którym aeronauta niemal nie słyszał grzmotów.
– Ależ ulewa! – krzyknął. – Niezłą burzę pan nam zgotował, szamanie.
Lee szarpnął linę zaworu gazu i okręcił ją wokół klina, dzięki czemu zawór pozostał otwarty. Gdy niewidoczny gaz zaczął się z sykiem wydostawać, czasza balonu – jeszcze przed minutą wypukła – zaczęła zmieniać kształt.
Miotany wiatrem kosz gwałtownie przechylał się na boki. Istniało niebezpieczeństwo, że wichura rzuci balon w niebo. Na szczęście, po mniej więcej minucie aeronauta poczuł nagłe szarpnięcie i wiedział, że kotwica zaczepiła się o gałąź. Niestety, zatrzymali się tylko na chwilę, ponieważ gałąź się złamała. Dzięki temu zdarzeniu Lee ocenił wysokość lecącego balonu.
– Jesteśmy sto pięćdziesiąt metrów ponad drzewami! – krzyknął.
Szaman skinął głową.
Balonem szarpnęło ponownie, tym razem gwałtowniej. Pęd powietrza z ogromną siłą rzucił obu mężczyzn ku obrzeżu kosza. Aeronauta był do tego przyzwyczajony, więc natychmiast odzyskał równowagę, natomiast zaskoczony Grumman nie zdążył odpowiednio zareagować. Na szczęście, udało mu się nie wypuścić z rąk pierścienia utrzymującego zawieszenie. Lee zobaczył, że szamanowi nic się nie stało, był nawet gotów do skoku.
W chwilę później balonem szarpnęło niezwykle gwałtownie, lecz po raz ostatni, kotwica zaczepiła bowiem wreszcie mocno o gałąź. Kosz od razu się przechylił i po sekundzie wpadł między wierzchołki drzew, między chłostające, wilgotne liście, trzaskające gałązki i skrzypiące, nadwerężone ciągłym szarpaniem konary.
– Jest pan tam, doktorze Grumman?! – zawołał Lee, ponieważ wokół panowała ciemność.
– Tak, panie Scoresby.
– Proszę się nie ruszać, póki balon się nie zatrzyma – polecił Lee, ponieważ kosz kołysał się szaleńczo na wietrze, a obaj podróżnicy wraz z nim.
Czaszą ciągle gwałtownie szarpało na boki; była już prawie pusta i reagowała na wiatr podobnie jak żagiel. Lee przemknęło przez myśl, aby ją odciąć, wiedział jednak, że gdyby nie udało mu się całkowicie przeciąć liny, materiał zawisłby nad wierzchołkami drzew niczym transparent, zdradzając ich pozycję sterowcom; aeronauta doszedł więc do wniosku, że lepiej spróbować ją zwinąć.
Rozjarzyła się kolejna błyskawica, a po sekundzie rozległ się grzmot. Burza szalała już prawie nad głowami podróżników. W błysku światła Lee dostrzegł pień dębu z wielką, białą raną po częściowo odłamanej gałęzi. Na niej opierał się kosz.
– Wyrzucę linę i spuszczę się po niej! – krzyknął.- Gdy staniemy na ziemi, zastanowimy się, co robić dalej.
– Podążę za panem, Scoresby – oświadczył Grumman. – Moja dajmona twierdzi, że grunt znajduje się dwanaście metrów pod nami.
W tym momencie Lee usłyszał odgłos uderzających skrzydeł. Rybołów, dajmona Grummana, usadowiła się ponownie na obrzeżu kosza.
– Potrafi się tak bardzo oddalić? – spytał zaskoczony, lecz po chwili zapomniał o tym zdarzeniu i zaczął zabezpieczać linę: najpierw mocował ją do pierścienia zawieszenia, potem do gałęzi; nawet jeśli kosz by się osunął, nie spadłby na ziemię.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Magiczny Nóż»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magiczny Nóż» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Magiczny Nóż» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.