Philip Pullman - Magiczny Nóż
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Magiczny Nóż» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Magiczny Nóż
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Magiczny Nóż: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magiczny Nóż»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Magiczny Nóż — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magiczny Nóż», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Rybołów wydał z siebie chrapliwy okrzyk i z dołu odpowiedziały mu tysiące ptasich głosów: pohukiwanie sów, alarmujące piski małych wróbli, piękne trele słowika. Sayan Kótor zwoływała ptaki, które odpowiadały na jej zew. Wszystkie ptaki w lesie – niezależnie od tego, czy dany osobnik właśnie polował, bezgłośnie machając skrzydłami, czy też spał – ruszyły z trzepotem w górę; w powietrzu pojawiły się ich tysiące.
Lee poczuł, że część jego natury jest ptasia, i radością zareagował na rozkaz królowej ptaków. Pozostawiając za sobą człowieczą naturę, odczuwał najdziwniejszą z rozkoszy – z zapałem ofiarowywał się w służbę potężniejszemu władcy. Zakołował i zawrócił wraz z resztą wielkiego, złożonego z przedstawicieli stu gatunków, stada, które podążało za rybołowem. Nagle na tle rozjaśnionych srebrnym światłem obłoków Lee dostrzegł nienawistny, ciemny, regularny kształt zeppelina.
Wszystkie ptaki dokładnie wiedziały, co mają robić. Bez wahania ruszyły ku sterowcowi. Pierwsza dotarła tam Sayan Kótór, za nią maleńkie strzyżyki i zięby, szybkie jerzyki, ciche sowy. W minutę później gęsto obsiadły maszynę, ich pazury szurały po śliskim, nieprzemakalnym jedwabiu lub dziurawiły go, szukając punktu zaczepienia.
Ptaki starały się trzymać z dala od silnika, niestety nie wszystkim się to udało – niektóre śruba poszatkowała na kawałki. Większość ptaków po prostu usadowiła się na powierzchni zeppelina, a następne osobniki siadały im na grzbietach, aż pokryły nie tylko całą kopułę sterowca (wodór wydostawał się z niego tysiącami maleńkich otworów wydartych przez szpony), ale też okna kabiny, podpórki i liny – do każdego centymetra kwadratowego przylgnął jeden ptak, dwa, trzy lub jeszcze więcej.
Pilot był bezradny. Pod ciężarem setek ptaków jego powietrzny statek zaczął opadać coraz niżej i nagle w nocnej ciemności dostrzegł przed sobą ostre skarpy, niemal zupełnie niewidoczne dla pasażerów maszyny, którzy wymachiwali karabinami i strzelali na oślep.
W ostatniej chwili Sayan Kótór krzyknęła i ptaki podniosły się do lotu; szum ich skrzydeł zagłuszył nawet ryk silnika. Wszystkie odleciały. Ludzie w kabinie natychmiast z przerażeniem uświadomili sobie swoją sytuację, lecz nie zdążyli już wykonać żadnego ruchu, gdyż po czterech czy pięciu sekundach zeppelin wpadł na skałę i zapalił się.
Ogień, gorąco, płomienie… Lee znowu się obudził, ciało miał tak rozpalone, jak gdyby przez wiele godzin leżał w pustynnym słońcu.
Słychać było odgłosy kropel deszczu skapujących z mokrych liści na brezent namiotu, lecz burza już się skończyła. Jasnoszare światło wdzierało się do środka. Aeronauta podniósł głowę i dostrzegł obok siebie Hester, która mrużyła oczy, oraz owiniętego w koc szamana, który spał tak głębokim snem, że wyglądałby na martwego, gdyby nie obecność Sayan Kótór drzemiącej na gałęzi przed namiotem.
Poza kapaniem słychać było poranne trele leśnych ptaków. Na niebie nie było maszyn, nie docierały też żadne inne podejrzane odgłosy. Lee pomyślał, że mógłby nawet rozpalić ogień, wstał więc i zabrał się do parzenia kawy.
– Co teraz, Hester? – spytał.
– To zależy. Z czterech zeppelinów Grumman zniszczył trzy.
– Myślisz, że wypełniliśmy nasze zadanie?
Zajęczyca poruszyła uszami.
– Nie pamiętam żadnej umowy.
– Nie chodzi o umowę, ale o naszą moralność.
– Został jeszcze jeden sterowiec, a ty się martwisz o moralność, Lee? Na pokładzie tej maszyny siedzi trzydziestu lub czterdziestu facetów z karabinami. Polują na nas. W dodatku, pamiętaj, że to carscy żołnierze. Najpierw przetrwanie, potem moralność.
Dajmona miała oczywiście rację, toteż aeronauta, sącząc gorący napar i paląc cygaro, zastanawiał się, jak sobie poradzą z tym ostatnim zeppelinem. W pełnym świetle dziennym z pewnością wzleci on wystarczająco wysoko, by widzieć las oraz otwarty teren, po czym poczeka w powietrzu, aż Lee i Grumman wyjdą z ukrycia. Rybołów Sayan Kótór obudziła się i rozłożyła wielkie skrzydła nad miejscem, w którym siedział aeronauta. Hester spojrzała w górę i pokiwała łebkiem, obserwując złotymi oczyma potężną dajmonę. Po chwili z namiotu wyszedł szaman.
– To była pracowita noc – zauważył Lee.
– Dopiero następna będzie pracowita. Musimy natychmiast opuścić las, panie Scoresby. Tamci zamierzają go spalić.
Z niedowierzaniem aeronauta przyjrzał się mokrej od deszczu roślinności i spytał:
– W jaki sposób?
– Użyją maszyny rozpylającej naftę zmieszaną z węglanem potasu, który zapala się w zetknięciu z wodą. Marynarka Carska korzystała z tego sposobu w wojnie z Japonią. Gdy las nasyci się tą mieszaniną, prędko zajmie się ogniem.
– Pan widzi przyszłość, prawda?
– Równie wyraźnie, jak wypadki, które przydarzyły się tamtym zeppelinom w nocy. Niech pan pakuje, co trzeba, i chodźmy stąd.
Lee potarł szczękę. Najcenniejszą rzeczą, jaką posiadał, była przenośna aparatura balonowa, wyjął więc ją z kosza, spakował troskliwie do plecaka, po czym sprawdził, czy strzelba jest naładowana i sucha. Zostawił kosz, osprzęt i czaszę – wisiały wśród gałęzi. Wiedział, że od tej pory przestaje być aeronautą, chyba że jakimś cudem uda mu się ujść z tej wyprawy z życiem i zdobędzie wystarczająco dużo pieniędzy, by kupić kolejny balon. Teraz musiał się poruszać jak bezskrzydły owad – po ziemi.
Jeszcze zanim usłyszeli trzask płomieni, poczuli dym, który przywiał wiatr od morza. Kiedy natomiast opuszczali las, słyszeli już wyraźnie huk pożaru.
– Czemu nie zrobili tego ostatniej nocy? – spytał Lee. – Mogli nas upiec we śnie.
– Obawiam się, że chcą nas schwytać żywych – odparł Grumman, odzierając z liści gałąź, której zamierzał użyć jako laski – i tylko czekają, aż wyjdziemy z lasu.
Istotnie, warkot zeppelina zagłuszył wkrótce zarówno huk szalejących płomieni, jak i głośne sapanie zmęczonych podróżników, którzy wspinali się szybko po korzeniach, skałach i powalonych pniach drzew, zatrzymując się jedynie na krótko dla nabrania oddechu. Lecąca wysoko Sayan Kótór opadała ku nim co jakiś czas i informowała, jak długą drogę przeszli i jak bardzo oddalili się od płomieni; niezbyt daleko za sobą dostrzegali dym ponad drzewami, a także języki ognia.
Małe i większe leśne stworzenia – wiewiórki, ptaki, dziki – uciekały wraz z nimi, toteż Lee i Grummanowi towarzyszył chór wszelkich kwików, pisków i trwożliwych krzyków. Podróżnicy starali się dotrzeć do bliskiej już linii drzew. Dobiegli do nich, popędzani falami gorąca, które wydzielały szalejące płomienie, sięgające obecnie piętnastu metrów. Drzewa płonęły jak pochodnie, sok wrzał w każdym z nich, żywica drzew iglastych paliła się niczym nafta, gałązki nagle zakwitały ogniem o wyglądzie strasznych pomarańczowych kwiatów.
Łapiąc powietrze, Lee i Grumman gramolili się na urwiste zbocza skał i piargi. Dolną połowę nieba przysłaniał dym i drgające gorące powietrze, lecz wyżej unosił się ostatni zeppelin – Lee pomyślał z nadzieją, że maszyna jest zbyt daleko, by ktoś mógł z niej dostrzec dwóch uciekinierów, nawet przez lornetkę.
Przed podróżnikami wyrósł nagle stromy stok górski. Nie sposób było na niego wejść. Z pułapki, w której się znaleźli, prowadziła tylko jedna droga: przez wąski wąwóz, gdzie między urwiskami leżało wyschnięte rzeczne koryto. Lee wskazał je, a Grumman oznajmił:
– Pomyślałem właśnie dokładnie o tym samym, panie Scoresby.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Magiczny Nóż»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magiczny Nóż» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Magiczny Nóż» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.