Philip Pullman - Zorza Północna
Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Pullman - Zorza Północna» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zorza Północna
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zorza Północna: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zorza Północna»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Akcja drugiego tomu dzieje się we wszechświecie, który znamy.
Tom trzeci to podróż między tymi wszechświatami.
Zorza Północna — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zorza Północna», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Wyglądasz na taką – mruknął mężczyzna, przechylając buteleczkę nad własną filiżanką. – Dokąd idziesz tak całkiem sama?
– Do mojego ojca.
– A kim on jest?
– Mordercą.
– Kim?
– Powiedziałam, że jest mordercą. To jego profesja. Ma dziś wieczorem robotę. Niosę mu czyste ubrania, ponieważ zwykle jest cały we krwi, gdy kończy pracę.
– Ach! Żartujesz!
– To nie żarty.
Lemur cicho miauknął i wdrapał się powoli na kark mężczyzny, skąd patrzył na Lyrę, która niespiesznie wypiła kawę i zjadła ostatni kęs kanapki.
– Dobranoc – rzuciła. – Nadchodzi ojciec. Wygląda na trochę rozgniewanego.
Mężczyzna w cylindrze rozejrzał się, a Lyra podążyła ku tłumowi osób wychodzących z teatru. Chciałaby pojechać metrem (pani Coulter powiedziała jej, że nie jest to odpowiedni środek transportu dla ludzi z ich klasy), ale bała się, że się zgubi pod ziemią. Wolała być na otwartej przestrzeni, aby, jeśli zajdzie potrzeba, mieć możliwość ucieczki.
Ruszyła dalej. Ulice stały się ciemniejsze i bardziej puste. Mżyło, ale nawet gdyby nie było chmur, niebo nad miastem zbyt rozjaśniały światła, aby móc zobaczyć gwiazdy. Pantalaimon twierdził, że idą na północ, ale Lyra nie była tego taka pewna.
Mijali niekończące się ulice, zabudowane niewielkimi, identycznymi ceglanymi domami z ogródkami tak małymi, że mieściły się w nich zaledwie kontenery na śmieci, wielkie posępne fabryki za drucianym ogrodzeniem, z jednym anbarycznym światłem jarzącym się smutno wysoko na ścianie i stróżem nocnym drzemiącym przy piecyku koksowym. Od czasu do czasu pojawiały się smętne kaplice, różniące się od magazynów jedynie wiszącym na frontowej ścianie krzyżem. Gdy Lyra spróbowała otworzyć drzwi jednej z nich, usłyszała jęk z ławki stojącej dalej w mroku. Uświadomiła sobie, że kruchta pełna jest śpiących ludzi, i uciekła.
– Gdzie będziemy spać, Pan? – spytała, kiedy zmęczeni szli ulicą pełną zamkniętych i zrujnowanych sklepów.
– Na czyimś progu.
– Nie chcemy przecież, aby ktoś nas zobaczył. Wszyscy są tacy gadatliwi.
– Tam jest kanał…
Pantalaimon patrzył w dół bocznej uliczki po lewej stronie. Rzeczywiście, mroczny, lśniący pas oznaczał wodę, a kiedy ostrożnie tam zeszli, zobaczyli basen kanału. Przy nabrzeżach zacumowano mniej więcej tuzin barek, niektóre były głęboko zanurzone – obciążone towarami dryfowały pod dźwigami podobnymi do szubienic. Z okna jednej z drewnianych nadbudówek docierało niewyraźne światło, a z żelaznego komina snuła się niteczka dymu. Poza tym świeciły się jedynie lampy umieszczone wysoko na ścianach magazynów lub ramionach dźwigów; reszta terenu pozostawała w ciemnościach. Nabrzeża były zastawione stosami beczek ze spirytusem węglowym, stertami wielkich, drewnianych kłód oraz zarzucone zwojami pokrytego kauczukiem kabla.
Lyra na palcach podeszła do barki i zajrzała przez okno nadbudówki. W środku jakiś starzec palił fajkę, czytając historyjkę obrazkową w gazecie; jego dajmona w postaci spaniela spała zwinięta na stole. Kiedy Lyra patrzyła, mężczyzna wstał, podszedł do żelaznego piecyka i wrócił z poczerniałym imbrykiem, z którego wlał trochę gorącej wody do pękniętego kubka, a następnie zabrał się ponownie do czytania.
– Czy powinniśmy go poprosić, aby nas wpuścił, Pan? – szepnęła dziewczynka, ale jej dajmon najwyraźniej nie słuchał. Wydawał się roztargniony i zmieniał postacie – był nietoperzem, sową, znowu żbikiem. Lyra rozejrzała się, szukając przyczyny jego paniki, aż wreszcie odkryła źródło niebezpieczeństwa: z obu stron nadbiegało w jej kierunku dwóch mężczyzn, ten znajdujący się bliżej Lyry trzymał w rękach wielką sieć.
Pantalaimon krzyknął chrapliwie, przybrał postać lamparta, skoczył na dajmonę mężczyzny z siecią – dziką, okrutną lisicę – i odrzucił ją w tył, tak że wpadła pod nogi swego pana. Mężczyzna zaklął i odskoczył na bok, a Lyra przebiegła obok niego ku pustej przestrzeni nabrzeża. Wiedziała, że najgorzej jest być przypartym do muru.
Pantalaimon, teraz jako orzeł, leciał za nią, krzycząc:
– Na lewo! Na lewo!
Dziewczynka skręciła i dostrzegła szczelinę między baryłkami ze spirytusem węglowym a krawędzią zardzewiałej metalowej budy i rzuciła się w tym kierunku szybko niczym pocisk.
Zapomniała jednak o sieci!
Nagle usłyszała w powietrzu szum i coś smagnęło ją po policzku i mocno zapiekło – obrzydliwe nasmołowane sznury cięły ją po twarzy i ramionach, ręce miała skrępowane i przyciśnięte do ciała. Lyra upadła, daremnie krzycząc i szarpiąc się.
– Pan! Pan!
Niestety lisica już kąsała kocią postać Pantalaimona. Dziewczynka poczuła ból we własnym ciele, a kiedy jej dajmon upadł, głośno zaszlochała. Jeden z mężczyzn szybko wiązał ją sznurem, owijając powróz wokół rąk, nóg, szyi, tułowia i głowy, turlając ją przy tym po mokrej ziemi. Lyra była bezradna, niczym mucha schwytana przez pająka. Biedny ranny Pan wlókł się ku niej w towarzystwie lisicy, która stale kąsała mu grzbiet, i nawet nie miał dość siły, by zmienić postać. Natomiast drugi mężczyzna leżał w kałuży krwi, ze strzałą w szyi…
Nagle napastnik krępujący Lyrę również go dostrzegł.
Pantalaimon usiadł i mrugał oczyma, a potem dał się słyszeć głuchy odgłos i mężczyzna z siecią, dławiąc się i z trudem łapiąc powietrze, upadł na Lyrę, która widząc że on krwawi, krzyknęła przerażona.
Później dziewczynka zobaczyła czyjeś biegnące stopy i kogoś, kto odciągnął mężczyznę na bok i pochylił się nad nim. Jakieś ręce podniosły Lyrę, nóż ciął i rozrywał siatkę, aż strzępy odpadły jeden po drugim. Dziewczynka zerwała resztę więzów, po czym rzuciła się, aby przytulić Pantalaimona.
Klęcząc, podniosła głowę, chcąc przyjrzeć się nowo przybyłym. Byli to trzej ciemno ubrani mężczyźni; jeden z nich uzbrojony w łuk, pozostali w noże. Kiedy dziewczynka spoglądała na nich, łucznik zadał pytanie:
– Czy ty nie jesteś przypadkiem Lyra?
Znajomy głos, jednak dziewczynka nie potrafiła go skojarzyć z osobą, póki mężczyzna nie podszedł bliżej. Wtedy światło padło na jego twarz, oświetlając również dajmonę-sokoła na jego ramieniu, i Lyra już wiedziała. To był Cygan! Prawdziwy oksfordzki Cygan!
– Tony Costa – przypomniał jej. – Pamiętasz? Bawiłaś się kiedyś przy łodziach w Jerycho z moim bratem Billym, zanim porwali go Grobale.
– Och, Boże, Pan, jesteśmy bezpieczni! – załkała dziewczynka, jednak nagle zatrwożyła ją pewna myśl: przecież łódź, którą porwała przed rokiem, należała do Costów. Jeśli on o tym pamięta…
– Lepiej chodź z nami – powiedział Tony. – Jesteś sama?
– Tak. Uciekłam…
– W porządku, nie czas teraz na opowieści. Nic nie mów. Jaxerze, przesuń ciała tamtych w cień. Kerimie, rozejrzyj się po okolicy.
Lyra wstała na drżących nogach, trzymając przy piersi Pantalaimona w postaci żbika, który wyciągał szyję starając się coś zobaczyć; poszła za jego przykładem, rozumiejąc, o co mu chodzi, i nagle również tego ciekawa: co się stało z dajmonami zabitych? Zauważyła, że marniały, zanikały i rozpraszały się niczym atomy dymu, przytulając się do martwych ciał swoich właścicieli. Pantalaimon odwrócił łeb, a Lyra ze łzami w oczach ruszyła za Tonym Costą.
– Co tu robicie? – spytała.
– Bądź cicho! Mamy wystarczająco dużo kłopotów bez twoich pytań. Nie trzeba nam ich więcej. Porozmawiamy na łodzi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zorza Północna»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zorza Północna» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zorza Północna» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.