Obróciła się na krześle i spojrzała zamyślona na portret Samuela. Z jego postawy biła niezwykła pewność siebie. Wiedziała jednak, ile trosk i problemów przyniosło mu życie, mimo to wszystkie przezwyciężył.
Ona też musi odnieść sukces. Jest przecież jego wnuczką. Zauważyła, że portret przesunął się nieco na bok. Zapewne w wyniku wstrząsu, jaki wywołała spadająca winda.
Wstała, aby poprawić obraz. Kiedy go dotknęła, oderwał się od ściany i spadł z hukiem na podłogę. W samym środku ciemnego prostokąta tkwił umocowany do ściany mały mikrofon.
Była czwarta rano, a mimo to Emil Joeppli nadal przebywał w laboratorium. Zamierzał ukończyć badania tak szybko, jak tylko było to możliwe. Choć Elżbieta Roffe nie ponaglała go, wiedział, jak bardzo zależy jej na “eliksirze młodości”. Pragnął też pomóc korporacji, której zarząd potrafił docenić jego zasługi. Mógł sam podejmować decyzje, a za swoją dobrą pracę otrzymywał królewskie honoraria.
Siedział wsparty o biurko i badał pod mikroskopem wyniki jednego z ostatnich eksperymentów. Okazały się lepsze, niż się spodziewał.
Był tak zajęty pracą, że nie czuł ani smrodu rozchodzącego się od klatek ze zwierzętami, ani tego, że w pomieszczeniu panowała duchota.
Drzwi laboratorium otworzyły się i stanął w nich strażnik pełniący służbę, Sepp Nolan.
Nolan nienawidził nocnej zmiany. Puste laboratorium napawało go grozą. Zwierzęcy odór dopełniał reszty. Zastanawiał się, czy dusze tych cierpiących zwierząt nie powracają tu, aby straszyć swoich prześladowców.
“Wszyscy poszli już do domu prócz tego cholernego maniaka, Joeppli” – pomyślał.
– Jeszcze pan zostaje? – zapytał.
. Krwawa linia
– Słucham? – powiedział naukowiec, odzyskując poczucie rzeczywistości.
– Idę do stołówki coś przekąsić. Przynieść panu kanapkę?
– Dziękuję, ale chętnie napiję się kawy – odparł Joeppli i ponownie skupił uwagę na rozmazie, który właśnie badał.
– Zamknę za sobą drzwi na klucz, proszę pana, ale proszę się nie niepokoić, zaraz wrócę.
Dziesięć minut później drzwi do laboratorium znowu się otworzyły i do środka wszedł mężczyzna, którego Joeppli dobrze znał.
– Pracujesz do późna, Emilu?
– Tak, proszę pana – odpowiedział Joeppli, wstając z miejsca. Był zaskoczony tymi odwiedzinami.
– Jak tam postępują prace nad “eliksirem młodości”? Nieźle, co?
Emil zawahał się. Elżbieta Roffe nakazała mu przecież zachować tajemnicę. Jednak sądził, że dla tego mężczyzny może zrobić wyjątek. Dzięki niemu przecież otrzymał pracę w korporacji.
– Tak, proszę pana. Lada dzień będą gotowe wszystkie wyniki. Są zdumiewające.
– Wiem, wiem – odparł mężczyzna i zbliżył się do jednej z klatek. Kiedy się odwrócił, strącił niechcący talerzyk.
– Ja to podniosę, proszę pana – Joeppli obszedł biurko i pochylił się, sięgając po talerzyk.
W tym momencie poczuł silne uderzenie w głowę i stracił przytomność.
Elżbietę obudził telefon. Usiadła i przecierając oczy spojrzała na zegar. Była piąta rano. W słuchawce usłyszała histeryczny krzyk strażnika.
– Panno Roffe, przepraszam, że budzę panią o tak wczesnej porze, ale w jednym z naszych laboratoriów miała miejsce eksplozja!
Ta wiadomość podziałała na Elżbietę paraliżująco.
– Czy ktoś jest ranny?
– Tak, proszę pani. Jeden z naukowców spłonął żywcem.
Detektyw Max Hornung siedział pogrążony w myślach. Jego umysł doskonale odizolowany od hałasu pracujących maszyn do pisania, dzwoniących telefonów i głośnych rozmów, pracował niczym któryś z ostatniej generacji komputerów IBM. Jego szare komórki rozgryzały właśnie problem kilku przykazań, które stary Samuel, założyciel “Roffe & Sons”, pozostawił swoim potomkom. Pierwsze z nich dotyczyło członka rodziny sprawującego absolutną władzę w firmie. Drugie nie dopuszczało do rządów obcych. Ostatnie wydarzenia dowiodły, że ścisłe ich przestrzeganie mogło być zabójcze.
Przypominało mu to do złudzenia inne wydarzenie sprzed lat. Otóż w 1695 roku włoski bankier Lorenzo Tonti wymyślił rentę dożywotnią; wszyscy członkowie jego rodziny otrzymywali dożywotnie pensje. W przypadku śmierci pensja miała być dzielona pomiędzy żyjącą rodzinę. Taka sytuacja była doskonałą zachętą do morderstwa.
Podobnie rzecz się miała w przypadku “Roffe & Sons”. Członkowie rodziny dziedziczą akcje warte miliony dolarów, lecz nie mogą nimi dysponować bez zgody prezesa. Sam Roffe nie wyraził takiej zgody i stracił życie. Jego córka postąpiła podobnie i już dwa razy o włos uniknęła najgorszego. Detektyw Hornung nie wierzył w nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
Postanowił swoimi wnioskami podzielić się z nadinspektorem Schmiedem.
Schmied przez kilka minut słuchał cierpliwie wyjaśnień Hornunga w sprawie śmierci Sama Roffe'a. W końcu jednak nie wytrzymał i powiedział:
– To, że jakiś przewodnik górski zniknął bez śladu, nie oznacza zaraz, że zostało popełnione morderstwo, detektywie Hornung. Nawet dobra wróżka nie uwierzy w pana bajkę.
– Korporacja ma poważne kłopoty. Zabicie Sama Roffe'a mogło położyć im kres. – Detektyw upierał się przy swoim.
Schmied przyjrzał się uważnie Hornungowi.
“Ta kreatura nie zajdzie daleko tym tropem – pomyślał. – Ale gdybym tak zlecił mu przeprowadzenie śledztwa, miałbym go przez jakiś czas z głowy. Może też przy okazji swoim nierozważnym postępowaniem narazi się tej potężnej rodzinie i w ten oto sposób nieuchronnie wyląduje na zielonej trawce”.
Nadinspektor Schmied postanowił zaryzykować.
– Hornung, nakazuję ci przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie – oznajmił zaskoczonemu detektywowi. – I niech się pan śpieszy.
– Dziękuję, panie nadinspektorze – odparł, prężąc się jak harcerz na porannym apelu.
Kilka minut później, gdy Hornung, promieniejąc ze szczęścia, szedł długim korytarzem, prowadzącym do wyjścia z komisariatu, zaczepił go koroner, mówiąc:
– Hornung, jesteś mi potrzebny.
– Do czego, proszę pana?
– Patrol rzeczny wyłowił przed chwilą z rzeki ciało dziewczyny. Mógłbyś rzucić na nią okiem?
Max przełknął głośno ślinę. Nie lubił oglądać nieboszczyków. Nie miał jednak wyboru.
W kostnicy panował przenikliwy chłód. Ciało leżało w potężnej metalowej szufladzie. Dziewczyna miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Pozlepiane włosy zakrywały opuchniętą twarz. Zresztą cała była opuchnięta od długiego leżenia w wodzie. Na szyi miała czerwoną kokardkę i była naga.
– Przed śmiercią odbyła stosunek płciowy, po którym uduszono ją i wrzucono do rzeki – powiedział koroner i dodał jeszcze: – W płucach nie ma wody. Nie możemy też zdjąć odcisków palców. Czy widziałeś ją przedtem?
Hornung popatrzył obojętnie na twarz dziewczyny i powiedział:
– Przykro mi, ale widzę ją po raz pierwszy.
Po wylądowaniu w Costa Smeralda na Sardynii Hornung wynajął najtańszy wóz, fiata 500, i pojechał do Olbi.
Po godzinie żółwiej jazdy dotarł do budynku z napisem: “Questura di Sassari Commissariato di Polizia Olbia”. Kwadrans później siedział w biurze szefa policji Luigiego Ferraro.
– Czy mogę prosić o pana legitymację służbową? – poprosił Ferraro.
– Oczywiście – Hornung wyjął dokument i podał go szefowi policji.
Ferraro obejrzał dokładnie legitymację i zwrócił ją właścicielowi. “W Szwajcarii z pewnością bardzo źle płacą policji – pomyślał – skoro mają takich nędznych oficerów śledczych”.
Читать дальше