Sidney Sheldon - Operacja „Sąd Ostateczny”

Здесь есть возможность читать онлайн «Sidney Sheldon - Operacja „Sąd Ostateczny”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Operacja „Sąd Ostateczny”: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Operacja „Sąd Ostateczny”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Robert Bellamy, oficer wywiadu amerykańskiej marynarki wojennej, weteran wojny w Wietnamie, z trudem wraca do równowagi zaburzonej rozpadem małżeństwa. Otrzymuje ściśle tajne zadanie w operacji pod kryptonimem „Sąd Ostateczny”. Ma odnaleźć i zmusić do milczenia świadków pewnego wypadku. Ale ktoś go uprzedza i ucisza ich na zawsze. Wkrótce Bellamy przekonuje się, że jest nie tylko tropicielem, ale i tropionym…

Operacja „Sąd Ostateczny” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Operacja „Sąd Ostateczny”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Robert odniósł wrażenie, że jest skrępowana, że coś jest nie w porządku. A może to tylko zdenerwowanie?

Wyglądała cudownie i poczuł się rozczarowany. Czego, u diabła, się spodziewał? Że będzie blada i nieszczęśliwa?

– Chciałbym, żebyś wiedział, jak ci jestem wdzięczny – zwrócił się do Montego.

Monte wzruszył ramionami.

– Cieszę się, że ci mogłem pomóc. Ten człowiek to anioł.

– Jakie są twoje dalsze plany?

– Chciałbym, byście zawrócili na zachód, w stronę Marsylii. Wysadzicie mnie na brzegu i…

Na pokładzie pojawił się jakiś mężczyzna w białym uniformie. Miał koło pięćdziesiątki, był przysadzisty i wyróżniał się schludnie przystrzyżoną brodą.

– To kapitan Simpson. A to… – Monte Banks spojrzał wyczekująco na Roberta.

– Smith. Tom Smith.

– Popłyniemy do Marsylii, kapitanie – powiedział Monte.

– To nie zawijamy już na Elbę?

– Nie.

– Rozumiem – powiedział kapitan Simpson nieco zdziwionym tonem.

Robert uważnie zmierzył wzrokiem horyzont. Nie dostrzegł niczego niepokojącego.

– Proponuję, byśmy zeszli na dół – odezwał się Monte Banks.

Kiedy już siedzieli we trójkę w barze, Monte zapytał:

– Nie uważasz, że winien nam jesteś jakieś wyjaśnienie?

– Masz rację – powiedział Robert – ale nic wam nie powiem. Im mniej będziecie wiedzieli o całej tej sprawie, tym lepiej. Mogę was jedynie zapewnić, że jestem niewinny. Zostałem wplątany w pewną aferę polityczną. Polują na mnie, bo za dużo wiem. Jeśli mnie dopadną, zabiją mnie.

Susan i Monte wymienili spojrzenia.

– Nie mają podstaw, by łączyć mnie z „Zimorodkiem” – ciągnął Robert. – Wierz mi, Monte, że gdybym miał jakąś inną możliwość ucieczki, nie zwracałbym się do was.

Robert pomyślał o tych wszystkich ludziach, którzy zginęli, ponieważ ich odszukał. Nie darowałby sobie, gdyby przez niego cokolwiek przytrafiło się Susan. Starał się, by ton jego głosu brzmiał swobodnie.

– Z uwagi na wasze bezpieczeństwo chciałbym, byście nikomu nie wspominali, że gościłem na pokładzie tego jachtu.

– Jasne – powiedział Monte.

Jacht wolno zatoczył koło i skierował się na zachód.

– Wybaczcie mi, muszę zamienić słówko z kapitanem.

Atmosfera podczas kolacji była nieznośna. Coś wisiało w powietrzu, coś, czego zupełnie nie rozumiał, a napięcie było niemal namacalne. Czy to ze względu na jego obecność? Czy też powodem było coś innego? Może coś między nimi dwojgiem? Im szybciej się stąd wyniosę, tym lepiej - pomyślał Robert.

Siedzieli w barze, popijając po kolacji, kiedy pojawił się kapitan Simpson.

– Kiedy dotrzemy do Marsylii? – spytał Robert.

– Jeśli utrzyma się pogoda, powinniśmy tam być jutro po południu, panie Smith.

W zachowaniu kapitana Simpsona było coś, co irytowało Roberta. Kapitan był gburowaty, niemal niegrzeczny. Musi być dobry - pomyślał Robert – bo inaczej Monte by go nie zatrudnił. Susan zasługuje na taki jacht. Susan zasługuje na wszystko, co najlepsze.

O jedenastej Monte spojrzał na zegarek i powiedział do Susan:

– Myślę, że pora iść spać, kochanie. Susan spojrzała na Roberta.

Chyba tak. Wstali.

– W kabinie znajdziesz ubranie dla siebie – powiedział Monte. – Jesteśmy prawie takiej samej postury.

– Dziękuję.

– Dobranoc, Robercie.

– Dobranoc, Susan.

Robert stał obserwując, jak kobieta, którą kochał, szła do łóżka z jego rywalem. Rywalem? Kogo, u diabla, próbuję oszukiwać? On zwyciężył. Ja przegrałem.

Robert nie mógł usnąć, sen uciekał od niego, niczym nieuchwytny cień. Leżał w łóżku i myślał, że po drugiej stronie ściany, zaledwie parę metrów dalej, znajdowała się kobieta, którą kochał jak nikogo na świecie. Wyobraził sobie nagą Susan – nigdy nie nosiła koszuli nocnej - i poczuł narastające podniecenie. Czy właśnie w tej chwili Monte kocha się z nią, czy też jest sama…? i myśli o nim, wspomina te cudowne czasy, gdy byli razem? Prawdopodobnie nie. Cóż, wkrótce znów zniknie z jej życia. I pewnie już nigdy więcej się nie zobaczą.

Świtało, gdy wreszcie zmorzył go sen.

W sali łączności SIFAR radar śledził kurs „Zimorodka”. Pułkownik Cesar odwrócił się do pułkownika Johnsona i powiedział:

– Bardzo źle, że nie schwytaliśmy go na Elbie, ale teraz już nam się nie wymknie. Krążownik jest w pełnej gotowości. Czekamy tylko na sygnał z „Zimorodka”, by wkroczyć do akcji.

DZIEŃ DWUDZIESTY PIERWSZY

Wczesnym rankiem Robert wyszedł na pokład. Obserwował spokojne morze, kiedy podszedł do niego kapitan Simpson.

– Dzień dobry. Wygląda na to, że pogoda się utrzyma, panie Smith.

– Tak.

– Będziemy w Marsylii o trzeciej. Na długo się tam zatrzymamy?

– Nie wiem – odpowiedział uprzejmie Robert. – Zobaczymy.

– Rozumiem.

Robert patrzył na oddalającego się Simpsona. Cóż takiego było w tym człowieku, co wywoływało niepokój?

Robert wrócił na rufę i uważnie zlustrował horyzont. Niczego nie dojrzał, ale jednak… W przeszłości instynkt już nieraz uratował mu życie. Dawno nauczył się na nim polegać. Coś było nie w porządku.

Za horyzontem krążownik włoskiej Marynarki Wojennej „Stromboli” wziął kurs na „Zimorodka”.

Susan zeszła na śniadanie blada i mizerna.

– Dobrze spałaś, kochanie? – zapytał Monte.

– Świetnie – odpowiedziała Susan.

A więc nie zajmują wspólnej kabiny! Robert poczuł niczym nie uzasadnioną satysfakcję. Kiedy byli małżeństwem, zawsze spali w jednym łóżku. Susan tuliła swe nagie, dojrzałe ciało do niego. Jezu, muszę przestać o tym myśleć.

Przed „Zimorodkiem” po jego prawej burcie pojawiła się powracająca z połowu łódź rybacka z Marsylii.

– Macie ochotę na świeże ryby na obiad? – spytała Susan. Obaj mężczyźni skinęli głowami.

– Oczywiście.

Byli niemal w jednej linii z kutrem.

– Kiedy dotrzemy do Marsylii? – zagadnął Robert mijającego ich właśnie kapitana Simpsona.

– Za dwie godziny, panie Smith. Marsylia to interesujący port. Był pan tam już kiedyś?

– To rzeczywiście interesujący port – przyznał Robert.

W sali łączności SIFAR obaj pułkownicy odczytywali depeszę, która dopiero co nadeszła z „Zimorodka”. Zawierała tylko jedno słowo: „Teraz”.

– Gdzie jest obecnie „Zimorodek?” – spytał pułkownik Cesar.

– Są dwie godziny drogi od Marsylii i płyną w kierunku portu.

– Rozkazać, by „Stromboli” dogonił jacht i by wkroczyli na jego pokład.

Trzydzieści minut później krążownik włoskiej Marynarki Wojennej „Stromboli” znalazł się w pobliżu „Zimorodka”. Susan i Monte stali na mostku, obserwując nadpływający okręt.

Z krążownika dobiegło ich wołanie.

– Ahoj, „Zimorodek”. Wchodzimy na pokład.

Susan i Monte wymienili spojrzenia. Kapitan Simpson podszedł do nich.

– Panie Banks…

– Słyszałem. Proszę zatrzymać silniki.

– Tak jest.

Minutę później silniki zamilkły i jacht znieruchomiał na wodzie. Susan razem z mężem obserwowali uzbrojonych marynarzy z krążownika spuszczających szalupę.

Nie minęło dziesięć minut, a kilkunastu mężczyzn już wspinało się po drabince na pokład „Zimorodka”.

Prowadzący akcję podporucznik marynarki powiedział:

– Przykro mi, że pana niepokoję, panie Banks. Jednak władze Włoch mają podstawy, by podejrzewać, że ukrywacie państwo poszukiwanego przez Interpol człowieka. Mamy rozkaz przeszukać jacht.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Operacja „Sąd Ostateczny”»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Operacja „Sąd Ostateczny”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Operacja „Sąd Ostateczny”»

Обсуждение, отзывы о книге «Operacja „Sąd Ostateczny”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x