Jeff Lindsay - Dekalog dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Dekalog dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dekalog dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dekalog dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter, przystojny i czarujący potwór, wciąż trzyma się swojej zasady: morduje tylko innych morderców. Nikt nie podejrzewa, że wzorowy pracownik policyjnego laboratorium nocami staje się katem twórczym wirtuozem zbrodni. Nikt, poza jednym wścibskim policjantem. Ciekawski sierżant to pierwszy problem naszego bohatera. Drugi to utalentowany rywal, przy którym metody pracy Dextera wydają się dziecinną zabawą…

Dekalog dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dekalog dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— W porządku — powiedział, gdy wreszcie spojrzał znowu na mnie. Teraz pomarańczowe światło zapłonęło mu w oku. — Do dzieła.

22

Sierżant Doakes podwiózł mnie z powrotem na komendę. Siedzenie tak blisko niego było przeżyciem dziwnym i niepokojącym, a niewiele mieliśmy sobie do powiedzenia. Złapałem się na tym, że kątem oka studiuję jego profil. Co działo się pod jego czaszką? Jak mógł być tym, o którym wiedziałem, kim jest, niczego z tym nie robiąc? Wstrzymywał mnie przed kolejną moją randką, czym szalenie mnie irytował, a jednak sam nie miał tego typu problemów. Możliwe, że całkowicie zaspokoił swoje apetyty w Salwadorze. Czy odczuwa się to inaczej, kiedy ma się oficjalne błogosławieństwo rządu? A może to jest po prostu łatwiejsze, bo nie musisz się martwić, że cię złapią?

Nie mogłem tego wiedzieć i oczywiście nie byłem nawet w stanie sobie wyobrazić, że go o to zapytam. Aby podkreślić pointę, zatrzymał się na czerwonym świetle i przekręcił się w bok, żeby popatrzeć na mnie. Udawałem, że nie widzę, gapiąc się na wprost, przez przednią szybę, a on wyprostował się, kiedy światło zmieniło się na zielone.

Pojechaliśmy prosto na parking i Doakes usadził mnie na przednim fotelu innego forda taurusa.

— Daj mi piętnaście minut — powiedział, wskazując radiostację. — Potem zadzwoń. Nie marnując więcej słów, wrócił do swojego wozu i odjechał.

Pozostawiony własnej przemyślności, zadumałem się nad ostatnimi, pełnymi niespodzianek, godzinami. Deborah w szpitalu, ja w jednej lidze z Doakesem — i moje odkrycie dotyczące Cody’ego w trakcie niemal śmiertelnego doświadczenia. Oczywiście, mogłem całkowicie mylić się co do tego chłopca. Mogło istnieć jakieś inne wyjaśnienie jego zachowania, gdy padły słowa o zaginionym psie, a gorliwość, z jaką wbijał nóż w rybę, mogła wynikać z całkowicie normalnego, dziecięcego okrucieństwa. Ale o dziwo, pomyślałem, że chcę, aby to była prawda. Chciałem żeby wyrósł na kogoś takiego jak ja — głównie dlatego, że chciałem ukształtować go i naprowadzić jego małe nóżki na Ścieżkę Harry’ego.

Czy było to podobną do ludzkiego popędu rozrodczego bezsensowną i potężną żądzą replikowania cudownego, niezastąpionego mnie, mimo że ten ja jest potworem, który doprawdy nie miał prawa egzystować między ludźmi? To z pewnością wyjaśniałoby, dlaczego dzień w dzień spotykam tak wielu monumentalnie nieprzyjemnych kretynów. W przeciwieństwie do nich miałem jednak całkowitą pewność, że świat beze mnie okazałby się znacznie lepszym miejscem — po prostu ważniejsze było dla mnie moje zdanie w tej materii niż to, co powiedzą ludzie. Ale oto chciałem się gorliwie mnożyć, jak Drakula tworzący nowego wampira, by stanął obok niego w mroku. Wiedziałem, że to niewłaściwe — ale jakież byłoby to zabawne!

I jakim okazałem się skończonym cymbałem! Czy interwał na sofie Rity rzeczywiście przekształcił mój potężny niegdyś intelekt w trzęsącą się kupkę sentymentalnych śmieci? Jak mogłem myśleć o takich absurdach? Dlaczego nie obmyśliłem planu, jak by tu uniknąć małżeństwa? Nic dziwnego, że nie potrafiłem wyrwać się spod przesłodzonej obserwacji Doakesa — wszystkie komórki mózgowe już wykorzystałem i teraz jechałem na pustym baku.

Spojrzałem na zegarek. Czternaście minut zmarnowanych na absurdalne umysłowe ględzenie. Zbliżał się termin: podniosłem mikrofon i wezwałem Doakesa.

— Sierżancie Doakes, jakie jest pańskie dwadzieścia?

— Pauza, a potem trzaski.

— Hm, wolałbym teraz nie mówić.

— Proszę powtórzyć, sierżancie.

— Śledziłem sprawcę i obawiam się, że zrobił mnie w konia.

— Jakiego rodzaju sprawcę?

Znów pauza, jakby Doakes spodziewał się, że odwalę całą robotę za niego, i nie wymyślił, co ma powiedzieć.

— Faceta z czasów, kiedy służyłem w wojsku. Złapali go w Salwadorze i może teraz myśleć, że to moja wina. — Pauza. — Jest niebezpieczny.

— Potrzebne panu wsparcie?

— Jeszcze nie. Spróbuję go wymanewrować.

— Dziesięć — cztery — rzekłem, czując lekkie podniecenie, że wreszcie udało mi się to powiedzieć.

Wymieniliśmy kilkakrotnie parę słów, żeby się upewnić, że dotrą do doktora Danco i za każdym razem musiałem mówić „dziesięć — cztery”. Była pierwsza w nocy, a ja czułem się spełniony i rozradowany. Może jutro wypróbuję, jak działa „przyjąłem”, a nawet „odbiór”. W końcu mam coś, na co warto czekać.

Znalazłem radiowóz jadący na południe i namówiłem gliniarza, żeby podrzucił mnie do Rity. Na miejscu zakradłem się na paluszkach do swojego samochodu, wsiadłem i pojechałem do domu.

Kiedy podszedłem do mojej maleńkiej pryczy i zobaczyłem, jak koszmarnie jest rozkopana, przypomniałem sobie, że powinna na niej leżeć Debs, ale trafiła do szpitala. Jutro pojadę ją odwiedzić. Miałem godny zapamiętania, ale wyczerpujący dzień; seryjny golarz kończyn wpędził mnie do stawu, przeżyłem wypadek drogowy tylko po to, żeby prawie się utopić, straciłem doskonały but, a do tego wszystkiego, jakby tamto nie było wystarczającym koszmarem, zmuszono mnie do zakolegowania się z sierżantem Doakesem. Biedny Wypruty Dexter. Nic dziwnego, że czułem się taki zmęczony. Padłem na łóżko i natychmiast zasnąłem.

Rankiem następnego dnia Doakes zatrzymał swój samochód na służbowym parkingu tuż obok mojego. Wysiadł, trzymając w ręku nylonową torbę sportową, którą postawił na masce mojego wozu.

— Przyniosłeś pranie? — zapytałem uprzejmie. Mój beztroski dobry nastrój znów go ścisnął za gardło.

— Jeśli to zadziała, to albo on mnie dopadnie, albo ja jego — odparł. Otworzył zamek błyskawiczny torby. — Jeśli to ja jego, sprawa jest skończona. Jeśli on mnie… — Wyjął odbiornik GPS i położył go na masce. — Jeśli on mnie, ty jesteś moim wsparciem. — Pokazał mi swoje olśniewające zęby. — Pomyśl, jak dobrze się z tym czuję. — Wyjął telefon komórkowy i położył go obok zestawu GPS. — To moje zabezpieczenie.

Popatrzyłem na dwa małe przedmioty leżące na masce wozu. Nie wyglądały bardzo groźnie, ale może mógłbym rzucić jednym, a drugim uderzyć kogoś w głowę.

— Nie masz bazooki? — zapytałem.

— Nie potrzebuję. Tylko to — powiedział. Sięgnął do torby po raz kolejny. — I to — rzekł, wyjmując mały notesik do stenografii otwarty na pierwszej stronie. Widniał na niej rządek jakichś cyfr i liter, a w spiralkę spinającą kartki wsunięty był tani długopis.

— Pióro jest silniejsze od miecza — powiedziałem.

— To tak — rzekł. — Górna linia to numer telefonu. Niżej kod dostępu.

— Czego dostępuję?

— Nie musisz wiedzieć — odparł. — Po prostu dzwonisz, wybijasz kod i dajesz im mój numer telefonu. Oni podają ci namiary GPS mojej komórki. Przyjeżdżasz po mnie.

— Brzmi prosto — stwierdziłem, zastanawiając się, czy rzeczywiście tak jest w istocie.

— Nawet dla ciebie.

— Z kim będę rozmawiał?

Doakes tylko pokręcił głową.

— Ktoś jest mi winien przysługę — wyjaśnił i wyciągnął z torby ręczną radiostację policyjną. — Teraz łatwiejsza część — powiedział. Wręczył mi radiostację i wsiadł do swojego samochodu.

Skoro już zarzuciliśmy haczyk na doktora Danco, należało zrobić drugi krok i sprowadzić go w określone miejsce we właściwym czasie, a szczęśliwy zbieg okoliczności z przyjęciem u Vince’a Masuoki był zbyt doskonały, żeby go zignorować. Przez następnych kilka godzin jeździliśmy po mieście, każdy w swoim samochodzie i dla pewności przekazywaliśmy sobie kilkakrotnie tę samą informację z lekkimi wariacjami. Zamustrowaliśmy też parę załóg radiowozów, o których Doakes powiedział, że być może nie spieprzą sprawy. Uznałem, że to objaw jego niedocenianego poczucia humoru, ale gliniarze, o których mowa, zdaje się nie zrozumieli dowcipu i chociaż nie dostali drżączki, to trochę przesadnie i nerwowo zaczęli zapewniać sierżanta Doakesa, że w istocie jej nie spieprzą. Cudowne było pracować z człowiekiem, który potrafił wzbudzać taką lojalność.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dekalog dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dekalog dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dekalog dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Dekalog dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x