– A Piłka?
– Nie jest z prezydentem. Jeden z moich chłopców przysięga, że widział tego cholernego Schofielda, jak wsiada z nią do pociągu…
– Dziękuję, dowódca Bravo. Przyprowadź rannych do głównego hangaru. Każemy oddziałowi Echo przeczesać dolne poziomy w poszukiwaniu prezydenta…
– Gunther Botha był pułkownikiem w batalionie medycznym Afryki Południowej – zaczął Herbie.
Pociąg X gnał w kierunku pustynnego jeziora.
– Medycy… – mruknął z obrzydzeniem Schofield.
– Słyszał pan o nich?
– Słyszałem. Niezbyt miła banda. Ofensywna jednostka biomedyczna, wyspecjalizowany pododdział Reccondos. Elitarna jednostka, stosująca broń biologiczną na polu bitwy.
– Zgadza się. Przed nadejściem Mandeli Południowoafrykańczycy byli światowymi liderami w zakresie broni biologicznej. A jak ich kochaliśmy… Zastanawiał się pan kiedyś nad tym, dlaczego nie musieliśmy zbyt się wysilać, aby obronić apartheid? Wie pan, kto dostarczył nam sowiecki zarazek powodujący martwicze zapalenie powięzi? Południowoafrykańczycy. Choć byli tacy dobrzy, nie wszystko im się udało. Przez lata próbowali stworzyć wirusa, który by zabijał czarnych, a nie szkodził białym, nie potrafili jednak. Botha był jednym z ich najlepszych ludzi i chyba był blisko dokonania przełomowego odkrycia… ale wtedy obalono apartheid. Okazało się jednak, że jego badania można wykorzystać w programie prowadzonym przez rząd amerykański – mającym za zadanie stworzenie szczepionki przeciw sinowirusowi, działającemu wybiórczo na rasy.
– Więc go sprowadziliśmy.
– Zgadza się.
– A teraz odkryliśmy, że nie bardzo można temu człowiekowi ufać.
– Na to wygląda. Schofield milczał przez chwilę.
– Nie działa sam – powiedział w końcu.
– Skąd pan wie?
– Świadczą o tym zabici komandosi Siódmego Szwadronu, których widzieliśmy na poziomie szóstym. Nigdy nie miałem do czynienia z Guntherem Bothą, ale jestem niemal pewien, że sam nie byłby w stanie zlikwidować całego oddziału komandosów… Otworzył troje drzwi – dwie pary w systemie kolei X i Awaryjny Szyb Ewakuacyjny, wychodzące na poziom szósty. Wpuścił tamtędy oddział, którego członkowie pozabijali ludzi z Siódmego Szwadronu. Sądząc po strzałach w plecy i poderżniętych gardłach, przyjaciele Bothy zaatakowali ich od tyłu. – Schofield przygryzł wargę. – Ale w dalszym ciągu nie mówi mi to tego, co chciałbym wiedzieć.
– Czyli?
– Jeżeli Botha nas sprzedaje, to chciałbym wiedzieć, komu.
– Od początku było to ryzykowne, ale bez niego nie poradzilibyśmy sobie – oświadczył prezydent.
Siedzieli w laboratorium obserwacyjnym nad zniszczonym szklanym sześcianem na poziomie 4 i odpoczywali.
Kiedy przybyli tu kilka chwil wcześniej, znaleźli na podłodze laboratorium gruby stalowy krąg – była to klapa przejścia między poziomami, która spadła z sufitu.
A więc przechodził tędy 7. Szwadron.
Dawało to nadzieję, że szybko nie wróci. Przez jakiś czas będą mogli się tu ukrywać.
Libby Gant stała na skraju punktu obserwacyjnego i przyglądała się zniszczonemu sześcianowi. Od ostatniego komunikatu Cezara podziemny kompleks dziwnie ucichł – jakby komandosi 7. Szwadronu przestali po nim krążyć i ścigać prezydenta.
Gant wcale się to nie podobało.
Miała przeczucie, że coś się szykuje.
Właśnie dlatego spytała prezydenta o Gunthera Bothę, człowieka, który zabrał Kevina.
– Botha wiedział więcej o rasowo wybiórczych wirusach niż wszyscy nasi naukowcy razem wzięci – powiedział prezydent. – Miał jednak nie najlepszą przeszłość.
– Z czasów apartheidu?
– Tak, ale nie tylko. Najbardziej baliśmy się jego kontaktów z grupą o nazwie Die Organisasie, czyli Organizacja. To podziemna siatka, utworzona przez byłych ministrów rządu apartheidowego, bogatych południowoafrykańskich posiadaczy ziemskich, byłych członków elitarnych jednostek armii Afryki Południowej oraz usuniętych z armii dowódców, którzy uciekli z kraju po rozpadzie apartheidu, bo bali się, że nowy rząd zażąda ich głów za dokonane w przeszłości przestępstwa. Większość wywiadów uważa, że Die Organisasie chce jedynie odzyskać Afrykę Południową, ale my nie jesteśmy tego do końca pewni.
– To znaczy? Prezydent westchnął.
– Musi pani zrozumieć, o jaką stawkę toczy się ta gra. Selektywna etnicznie broń biologiczna, taka jak sinowirus, nie da się porównać z jakąkolwiek inną bronią w historii ludzkości, jest to argument negocjacyjny, na który nie ma odpowiedzi, może bowiem skazać określoną populację na śmierć – przy równoczesnym całkowitym oszczędzeniu innej. Nasze obawy co do Die Organisasie nie wynikają jedynie z tego, co mogłaby zrobić w Afryce Południowej – przeraża nas to, co mogłaby zrobić w całej Afryce.
– To znaczy…
– Mówiąc krótko i jasno, Organisasie to organizacja rasistowska. Jej członkowie uważają, że biała rasa ma genetyczną przewagą nad czarną i czarni ludzie powinni być niewolnikami białych. Nienawidzą nie tylko Murzynów południowoafrykańskich, ale wszystkich Murzynów. Przejmując sinowirusa oraz szczepionkę, Die Organisasie mogłaby rozprzestrzenić wirusa w całej Afryce, a szczepionkę dać tylko tym, którzy ich popierają. Czarna Afryka by wymarła, a reszta świata nic nie mogłaby zrobić, bo nie miałaby szczepionki. Pamięta pani, jak w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym roku Kadafi mówił o jednoczeniu się Afryki? Mówił o stworzeniu „Stanów Zjednoczonych Afryki”, ale nikt nie potraktował tego poważnie. Sam Kadafi nigdy nie byłby w stanie do czegoś takiego doprowadzić, ponieważ istnieje zbyt wiele nieporozumień plemiennych, aby dało się zjednoczyć różne afrykańskie narody, ale… organizacja, będąca w posiadaniu sinowirusa oraz leku przeciw niemu, mogłaby rządzić Afryką żelazną ręką. Mogłaby zamienić Afrykę – bogatą w surowce, zamieszkaną przez miliardową armię czarnych niewolników – w prywatne imperium.
Poobijany pociąg X Schofielda wciąż pędził podziemnym Minęło dziesięć minut od wyruszenia i Schofield zaczynał się niepokoić. Niedługo dotrą do doku załadunkowego, a nie miał pojęcia, czego mogli się tam spodziewać.
Zastanawiała go też jeszcze jedna sprawa związana ze Strefą 7.
– Herbie, w jaki sposób siły powietrzne zdobyły sinowirusa?
– Dobre pytanie. Trochę czasu to zajęło, ale w końcu udało nam się przekabacić dwóch chińskich pracowników laboratorium w Changchun. W zamian za bilet w jedną stronę do USA i dwadzieścia milionów dolarów na głowę zgodzili się wywieźć z Chin kilka ampułek wirusa.
– Faceci z komory dekompresyjnej… – mruknął Schofield, przypominając sobie azjatyckie twarze, które widział jakiś czas temu w komorze dekompresyjnej na poziomie 4.
– Zgadza się.
– Ale w komorze było czterech ludzi.
– Owszem. Jak pan się z pewnością domyśla, pracownicy tajnych laboratoriów rządowych nie mogą ot, tak sobie wyjeżdżać z kraju. Musieliśmy ich przemycić. Pozostali dwaj ludzie w komorze kwarantanny to komandosi Siódmego Szwadronu, którzy wywieźli naszych ludzi z Chin – oficerowie Robert Wu i Chet Li. Byli członkami oddziału Echo, dlatego wybrano właśnie ich…
Nagle Schofield uniósł dłoń i podszedł do przedniej szyby.
– Przepraszam, doktorze Franklin, ale obawiam się, że to mi na razie musi wystarczyć. Mam wrażenie, że chyba powinniśmy bardzo uważać…
Skinął głową w kierunku tunelu przed nimi.
Na jego końcu, za przemykającymi ścianami, widać było maleńką plamkę jasnego światła, która z każdą chwilą rosła. Był to znajomy blask jarzeniowego światła.
Читать дальше