– Dzięki, Matka.
– Doskonale, wracamy do gry – powiedział Schofield, zwracając się do prezydenta, Booka II i Juliet. Popatrzył na zegarek:
8.25:59
8.26:00
Będzie ciasno…
– Lis, Elvis, Maszyna Miłości – szykować się! Na mój znak. Na trzy…
W głównym hangarze panowała cisza.
– Dwa…
Marine One stał mniej więcej dziesięć metrów od wraku AWACS-a, połyskując w sztucznym świetle.
– Jeden…
Żołnierze oddziału Bravo wpatrywali się uważnie w samolot, trzymając uniesioną, gotową do strzału broń, ich palce mocno naciskały spusty.
– …teraz!
Schofield nacisnął guzik na niewielkim urządzeniu, które trzymał w ręku – zdalnym detonatorze granatu RDX, który znaleźli przy jednym z komandosów 7. Szwadronu w pomieszczeniu dekompresyjnym. RDX ma ładunek znacznie mocniejszy od C4 – wybucha z wielką siłą i na bardzo dużą odległość. Jest to tak zwany ładunek superwybuchowy.
Ledwie Schofield wcisnął guzik, ładunek RDX, który umieścił w kokpicie zniszczonego boeinga, eksplodował – zasypując hangar deszczem szkła i szrapneli.
W tym momencie zaczęło dziać się bardzo wiele rzeczy naraz.
Żołnierze oddziału Bravo skoczyli za osłony, próbując ratować się przed skutkami eksplozji.
Nad ich głowami przemknęła fala rozżarzonych kawałków metalu, wbijając się w drewno niczym strzałki w korek.
Kiedy zaczęli się podnosić, dostrzegli jakiś ruch i po chwili ujrzeli trzy cienie, wypełzające z szybu wentylacyjnego pod Marine One.
– Tam! – krzyknął Boa.
Jeden z cieni wybiegł spod prezydenckiego helikoptera, podczas gdy dwa pozostałe zaczęły wślizgiwać się do środka przez klapę w podłodze kadłuba.
Chwilę później silniki Marine One zaryczały.
Ogon rozłożył się z pozycji przeznaczonej do parkowania, tak samo rozłożyły się łopaty wirnika i zaraz potem zaczęły się obracać – choć helikopter w dalszym ciągu był połączony liną z ciągnikiem holowniczym.
Kiedy samotny Marine, który wybiegł spod helikoptera – Maszyna Miłości – odpiął przywiązanego do ogona Marine One karalucha i wpełzł do maleńkiej kabiny kierowcy, komandosi 7. Szwadronu zaczęli strzelać.
– Co się, kurwa… – wymamrotał Kurt Logan, kiedy ciągnik – zarzucając na boki – wyjechał zza Marine One, zakręcił szerokim łukiem i skierował się prosto na komandosów, strzegących Piłki. – Otworzyć ogień! – wrzasnął. – Natychmiast otworzyć ogień!
Rozkaz został wykonany.
O przednią szybę załomotała salwa ciężkich pocisków z P-90, natychmiast rozbijając ją na kawałeczki.
Maszyna Miłości kulił się za deską rozdzielczą. Pociski szarpały oparcie fotela za jego plecami, rozrzucając na boki kłaczki gąbki.
Karaluch pędził naprzód, dziko zarzucając.
Nagle tuż za nim w powietrze uniósł się Marine One – wewnątrz hangaru. Klekot łopat wirnika odbijał się od ścian, zagłuszając wszelkie inne dźwięki.
Siedząca w kokpicie Gant obsługiwała przyrządy pokładowe, a Elvis błyskawicznie naciskał kolejne klawisze komputera.
– Elvis! Daj mi rakiety! I nie traf w Piłkę! – zawołała. Elvis wcisnął klawisz odpalania.
WZZZIUMMM!
Z wyrzutni, zamontowanej na boku kadłuba prezydenckiego helikoptera, wystrzeliła rakieta Hellfire i ciągnąc za sobą smugę dymu, pomknęła w kierunku budynku pod wschodnią ścianą hangaru.
Trafiła dokładnie w jego środek – przelatując nad pilnującymi Piłki komandosami oddziału Bravo – i eksplodowała wewnątrz.
Budynek wybuchł od środka, wyrzucając potężną chmurę szkła i tynku. Część oszklonego piętra zapadła się tuż za komandosami 7. Szwadronu.
Odskoczyli od spadającego gruzu, zaraz jednak musieli uciekać w przeciwnym kierunku, by uniknąć innego niebezpieczeństwa – nadjeżdżającego karalucha z Maszyną Miłości za kierownicą.
Zapanowało kompletne szaleństwo.
Hangar zamienił się w dom wariatów.
Dokładnie tak, jak Schofield sobie wymarzył.
Obserwował całe to zamieszanie ze zniszczonego samolotu. Na jego zegarku przeskakiwały cyferki:
8.27:50
8.27:51
Zostały jeszcze dwie minuty.
– Book, ruszamy! – Odwrócił się do prezydenta i Juliet. – Zostaniecie tutaj, dopóki nie wrócimy. Jeżeli się da, przyniesiemy tu Piłkę. Jeżeli nie, będzie musiał pan wyjść.
Powiedziawszy to, wyskoczyli we dwóch z dziury, ziejącej w ogonie AWACS-a, i pobiegli przez otwartą przestrzeń hangaru.
Dokładnie w tym samym momencie z kadłuba, pod nosem Marine One, wysunęło się sześciolufowe minidziałko Vulcan i zaczęło wypluwać swoją niszczycielską zawartość.
Komandosi 7. Szwadronu – już i tak mocno rozproszeni – rozproszyli się jeszcze bardziej. Niektórzy schowali się za barykadę ze skrzynek, inni ukryli się między fragmentami wraka boeinga i zaczęli strzelać do prezydenckiego helikoptera.
Gant siedziała za jego sterami i choć pociski wroga drapały leksanową szybę, nie musiała się za bardzo bać, bo kadłub wytrzymywał uderzenie rakiety, więc broń ręczna niewiele mogła mu zaszkodzić.
Elvis pokrzykiwał JUHHUU! – i dawał wycisk komandosom 7. Szwadronu.
Schofield i Book II biegli na wschód, szybko zbliżając się do strażników Piłki.
Byli doskonale zgrani – równocześnie podnosili broń i strzelali, ale celowali w karalucha Maszyny Miłości i Marine One. Nie mogli inaczej, bo ich przebranie na nic by się nie przydało – mieli na sobie czarne kombinezony, czarne opancerzenia i czarne maski gazowe 7. Szwadronu, które zabrali zabitym komandosom w komorze dekompresyjnej na poziomie 4.
Odbili w bok, kierując się ku barykadzie przed Piłką, ale choć strzelali aż do rozgrzania się luf, nikogo nie trafiali.
W końcu dotarli do barykady i walizki na krześle.
Schofield przyjrzał się jej.
– Cholera! – zaklął.
Prezydencka walizka była przykuta do tkwiącego w betonie bolca za pomocą grubej liny. Prawdopodobnie z tytanu.
Zegarek!
8.28:59
8.29:00
– Janson! – powiedział do mikrofonu na nadgarstku. – Piłka jest przykuta do podłogi! Nie ruszymy jej. Musisz wyjść z prezydentem na zewnątrz!
Odpowiedź była krótka:
– Dobrze.
– Lis! Maszyna Miłości! Potrzebuję jeszcze pół minuty tego chaosu! Potem wiecie, co robić!
– Cokolwiek sobie życzysz, Strachu na Wróble – odpowiedział mu głos Gant.
– Jasne, szefie! – dodał Maszyna Miłości.
W tym momencie Janson i prezydent wyskoczyli z ogona boeinga – również ubrani w mundury 7. Szwadronu – i z pistoletami w rękach, z których natychmiast otworzyli ogień do karalucha.
Janson strzelała ze swojego sig-sauera, trzymając go oburącz, ale prezydent nie potrafił tak dobrze posługiwać się swoją bronią, choć jak na kogoś, kto nigdy nie służył w wojsku, radził sobie doskonale.
Marine One zataczał szerokie koło i mimo że złapał ogień, łopaty jego wirnika wciąż pracowały, ogłuszająco dudniąc w zamkniętej przestrzeni.
Ciągnik holowniczy Maszyny Miłości minął osłaniającą Piłkę barykadę, skręcił w lewo i ruszył na północ. Po chwili przemknął przez szczątki AWACS-a i zniknął za nimi.
Cezar Russel obserwował chaos na dole ze znajdującego się w budynku w hangarze pomieszczenia kontrolnego.
Widział, jak prezydencki helikopter krąży po hangarze, siejąc śmierć i zniszczenie. Patrzył na pędzącego karalucha, taranującego resztki zniszczonego samolotu.
Widział, jak jego ludzie – rozproszeni i zdezorientowani – strzelają bezładnie do obu obiektów, jakby nie umieli sobie poradzić z czymś tak szaleńczym.
Читать дальше