– Jesteśmy w hangarze na poziomie drugim. Kierujemy się do windy osobowej na spotkanie w głównym hangarze. Zgłaszam sześciu zabitych.
– Tu dowódca Bravo. Jesteśmy w głównym hangarze, pilnujemy Piłki. Wszyscy ludzie obecni i sprawni. Bez ofiar.
– Tu dowódca Chanie. Poruszamy się z Echo przez pomieszczenie socjalne na poziomie trzecim. Mamy jednego zabitego i dwóch rannych od tego gówna z AWACS-em. Rozumiem, że cele widziano ostatnio na poziomie czwartym. Przygotowujemy się do wspólnego ataku przez luki sufitowo-podłogowe między poziomami czwartym i trzecim. Proszę powiedzieć…
– Charlie, Echo – tu dowództwo. Straciliśmy wszelki kontakt wzrokowy w strefie laboratoriów na poziomie czwartym…
– Charlie i Echo, atakujcie według swego uznania – wtrącił Cezar Russell. – Zmuszajcie ich do poruszania się. Nie mogą wiecznie uciekać.
– Tu Delta. Jesteśmy na poziomie piątym. Bez ofiar. Kiedy pokonaliśmy drzwi na ten poziom, cele przeszły na poziom czwarty. Uwaga – w strefie zamkniętej poziomu piątego jest poważne zalanie. Oczekujemy instrukcji…
– Delta, tu Cezar: wracajcie na poziom szósty. Osłaniajcie wyjścia torów X.
– Zrozumiałem, sir…
Dwudziestu ubranych na czarno komandosów pobiegło korytarzem na poziomie 3 – oddziały Charlie i Echo. Ich buty załomotały o podłogę.
Dotarli do przykrytej dywanem klapy w podłodze. Wpisano odpowiedni kod i okrągły luk otworzył się z sykiem, otwierając przestrzeń na tyle dużą, że dało się nią przepełznąć między poziomami 3 a 4.
Jeden z komandosów wsunął się w otwór.
– Dowództwo, tu oddział Charlie – powiedział do mikrofonu Pyton Willis. – Jesteśmy w otworze prowadzącym do laboratorium obserwacyjnego na poziomie czwartym. Przygotowujemy się do szturmu od góry.
– Do roboty! – odpowiedział mu Cezar Russell.
Pyton skinął głową swojemu człowiekowi stojącemu w wąskim otworze.
Komandos zwolnił hydrauliczny zamek i klapa z łoskotem opadła na znajdującą się trzy metry niżej podłogę. Zeskoczył na dół, a za nim podążyło trzech kolejnych komandosów. Broń trzymali gotową do strzału.
Nikogo tu jednak nie było.
Laboratorium było puste.
Skądś, jakby z wnętrza ściany, doleciało głośne, mechaniczne dudnienie.
Komandosi odwrócili się jednocześnie.
Natychmiast rozpoznali odgłos poruszającej się platformy do podnoszenia samolotów.
Pobiegli w górę krótkiej pochylni, prowadzącej z poziomu laboratorium do szybu centralnego.
Kiedy tam dotarli, zdążyli ujrzeć jedynie spód gigantycznej platformy, jadącej w górę, do hangaru głównego.
Pyton Willis przystawił usta do mikrofonu.
– Dowództwo, tu oddział Charlie. Idą po Piłkę.
Potężna platforma unosiła się z głośnym łoskotem.
Jechała powoli – musiała unieść wrak boeinga AWACS.
Samolot leżał przekrzywiony na bok i wyglądał jak zraniony ptak z szeroko rozłożonymi skrzydłami i połamanym dziobem. Obrotowa antena – wciąż sprawna – wznosiła się wysoko nad kupą złomu.
Wielka platforma sunęła w górę pokrytych smarem betonowych ścian.
Kiedy mijała otwarte wrota na poziomie 1, zeskoczyły z niej szybko trzy maleńkie postacie i podążyły do podziemnego hangaru.
Byli to Matka i Mózgowiec oraz ciężko dyszący Herbie Franklin.
Ich celem było dotarcie do centralnej skrzynki przełącznikowej, umieszczonej według Franklina w hangarze na poziomie 1, i zniszczenie systemu kamer obserwacyjnych.
W hangarze nikogo teraz nie było, komandosi 7. Szwadronu dawno sobie stąd poszli. Ogromną przestrzeń wypełniały jedynie oba „niewidoczne” bombowce i samotny SR-71 Blackbird – ciche i nieruchome niczym śpiący wartownicy.
Matka – sunąca pod lewą ścianą – spojrzała na zegarek.
8.20
Dziesięć minut na doprowadzenie prezydenta do Piłki.
Przed sobą, na końcu ściany, dostrzegła wielki sześcian. Jego trzymetrowe drzwi były poskręcane i pogięte.
– No proszę… – mruknęła.
– Co jest? – spytał zza jej pleców Herbie Franklin.
– Ślady po naszym wcześniejszym spotkaniu z Siódmym Szwadronem – wyjaśniła. – Wystrzelili dwa stingery… jeden walnął w ten schowek, a drugi przebił zbiorniki z wodą w ścianie przy windzie osobowej.
– O! – zawołał Herbie.
– Zobaczmy, co zostało.
Wielka platforma jechała dalej w kierunku głównego hangaru.
Najpierw na górze pojawiły się resztki boeinga.
Pierwszy nad krawędź wyjechał oderwany ogon…
…potem antena…
…połamane skrzydła…
Powoli ukazała się reszta poobijanego samolotu, po czym – z głośnym BUBUMMM – platforma dotarła na poziom podłogi i znieruchomiała.
Na długie sekundy zapadła cisza.
Hangar nosił liczne ślady potyczki, która odbyła się tu niemal półtorej godziny wcześniej.
Marine One – ciągle połączony liną z ciągnikiem holowniczym – stał przy zachodniej krawędzi platformy, podczas gdy bliźniaczy helikopter – Nighthawk Dwa i jego karaluch stały przy krawędzi pomocnej, przy windzie osobowej.
Po wschodniej stronie boeinga AWACS było dziesięciu komandosów 7. Szwadronu, z oddziału Bravo, ukrywających się za półkolistą barykadą ze skrzyń i waliz między platformą i piętrowym budynkiem.
Pośrodku tego półkola stała na krześle stalowa walizka – teraz otwarta, ukazująca czerwone i zielone światełka, klawiaturę oraz płaski szklany analizator linii papilarnych.
Piłka.
Kapitan Bruno „Boa” McConnell – szarooki dowódca oddziału Bravo – podejrzliwie obserwował zmasakrowanego boeinga.
Zniszczony samolot stał bez ruchu pośrodku wielkiego hangaru – był teraz wielką stertą złomu. Nic nie przerywało ciszy.
– Jak u was, Matka? – zapytał głos Schofielda w słuchawce Newman, pożyczonej od jednego z zabitych agentów Secret Service.
Na poziomie 1 Matka oglądała zniszczoną skrzynkę przełącznikową. Uderzenie stingera zniszczyło połowę z niej, druga połowa stanowiła bezładną plątaninę przewodów – niektóre połączenia były jednak sprawne. Herbie Franklin stukał w klawisze komputera, który jakimś cudem przetrwał uderzenie.
– Jeszcze sekundę – powiedziała Matka do mikrofonu na nadgarstku. – Co jest, Poindexter*?
* [Chodzi o admirała Johna Poindextera, doradcę, prezydenta Reagana do spraw bezpieczeństwa narodowego, skazanego za zawiązanie spisku, okłamywanie Kongresu, oszukiwanie rządu i niszczenie dowodów dotyczących afery Iran-Contras (przyp. tłum.).]
Herbie Franklin zmarszczył czoło.
– To nielogiczne… ktoś już tu był, mniej więcej dwadzieścia minut temu, o ósmej. Odciął główne zasilanie. Cała baza pracuje na zasilaniu awaryjnym.
– Możesz odciąć kamery?
– Nie muszę. Zostały odcięte wraz z przerwaniem zasilania. – Herbie popatrzył na Matkę. – Już są odłączone.
W hangarze głównym otworzyły się drzwi windy osobowej.
Z kabiny wysiadł Kurt Logan i trójka komandosów, pozostałych z oddziału Alfa. Podeszli do Boa McConnella i żołnierzy oddziału Bravo.
– Co się dzieje? – spytał Logan.
– Nic… – odparł Boa. – Na razie.
– Dowództwo, tu oddział Chanie – rozległ się w głośnikach głos Pytona Willisa. – Na poziomie czwartym nie ma nikogo.
– Rozumiem. Wjedź ze swoimi ludźmi windą na poziom zero. Echo, wy zostańcie na dole. Cezar chce, żebyście przeczesali niższe poziomy. Straciliśmy obraz ze wszystkich kamer i potrzebujemy na dole kilku par oczu…
Na poziomie 1 Matka włączyła mikrofon na nadgarstku.
– Strachu na Wróble, tu Matka. Kamery wyłączone. Powtarzam: kamery wyłączone. Idziemy do szybu centralnego.
Читать дальше