Schofield zrezygnował z udawania spokoju.
Ruszył biegiem i w tym samym momencie komandosi z dwóch znajdujących się bliżej niego grup – tych, które narysował „na dwunastej” i „na dziesiątej” – unieśli broń i powietrze zaroiło się od pocisków.
Minęło pięć minut i nikt się nie zjawiał. Prezydent nie był przyzwyczajony do czekania.
Stał wraz ze swoją ochroną w pomieszczeniu socjalnym na poziomie 3, rozglądali się w milczeniu i czekali.
– Frank, sprawdź co się dzieje – powiedział w końcu prezydent do szefa ochrony.
Nagle włączył się telewizor.
– Co się, kurwa, dzieje… – zaklął ktoś.
Na ekranie pojawiła się jasnożółta tablica Awaryjnego Systemu Nadawczego – specjalnej stacji telewizyjnej, nadającej na wszystkich pasmach i mogącej w przypadku zagrożenia narodowego przerwać nadawanie wszystkich innych programów.
Po chwili tablica zniknęła i zastąpiła ją twarz.
– Co to ma… – zaczął prezydent. Na ekranie widać było twarz trupa.
Twarz generała piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych, Charlesa Samsona Russella, kryptonim Cezar.
Z każdego telewizora w Strefie 7 – i chyba z każdego telewizora w Stanach Zjednoczonych – zaczął płynąć głos Charlesa Russella.
– „Panie prezydencie, obywatele Ameryki! Witam w Strefie Siedem. Nazywam się Charles Russell i jestem generałem sił powietrznych. Zbyt długo musiałem się przyglądać, jak ten kraj sam się zjada, i nie zamierzam tego dłużej robić. – Mówił spokojnym głosem, nie starając się ukrywać swojego akcentu z Luizjany. – Nasi przedstawiciele – zarówno na szczeblu federalnym, jak i stanowym – nie nadają się na prawdziwych przywódców. Nasza wolna prasa nie jest już narzędziem kontroli rządu, co miało być jej głównym zadaniem. Dla każdego, kto walczył o ten kraj i przelewał za niego krew, taki stan rzeczy jest hańbą. Nie wolno pozwolić, aby dłużej trwał”.
Prezydent w milczeniu gapił się w ekran.
– „Rzucam więc wyzwanie, panie prezydencie – zarówno panu, jak i systemowi, który pan reprezentuje. W pańskie serce został wszczepiony nadajnik radiowy – umieszczono go tam cztery lata temu, podczas operacji lewego płuca”.
Frank Cutler gwałtownie odwrócił się do prezydenta. Na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia.
– „Zaktywizuję teraz ten sygnał”. – Cezar wcisnął jakieś guziki na małym czerwonym urządzeniu, które trzymał w ręku. Wystawała z niego czarna antenka.
Frank Cutler wyjął z kieszeni płaszcza detektor podsłuchu – analizator pasma radiowego, pozwalający na wykrycie każdego sygnału – i zaczął nim wodzić po ciele prezydenta.
Stopy i nogi… nic.
Talia i brzuch… nic.
Klatka piersiowa…
Urządzenie oszalało.
– „Moje wyzwanie jest proste, panie prezydencie. Jak pan z pewnością wie, na każdym ważniejszym lotnisku cywilnym w Stanach Zjednoczonych znajdują się przynajmniej trzy hangary przeznaczone dla bombowców, myśliwców oraz personelu sił powietrznych Stanów Zjednoczonych. W czternastu z nich znajdują się w tej chwili plazmowe głowice bojowe typu dwieście czterdzieści. Wśród tych lotnisk są nowojorskie Johna Kennedy’ego, Newark i La Guardia, waszyngtońskie Dulles, O’Hare w Chicago, LAX w Los Angeles oraz lotniska w San Francisco, San Diego, Seattle, Bostonie, Filadelfii i Detroit.
Każda głowica – o czym z pewnością pan wie – ma promień rażenia dwadzieścia pięć kilometrów i moc dziewięćdziesięciu megaton. Wszystkie są uzbrojone”.
W pomieszczeniu socjalnym na poziomie 3 nikt się nie odzywał.
– „Jedyne, co może powstrzymać detonację tych głowic, panie prezydencie – powiedział z uśmiechem Charles Russell – jest bicie pańskiego serca”.
Po chwili przerwy mówił dalej:
– „Wszystkie głowice są skoordynowane z satelitą geostacjonarnym, unoszącym się nad tą bazą. Satelita emituje silny sygnał mikrofalowy, odbierany i odbijany przez przekaźnik w pańskim sercu. Przekaźnik ten jest zasilany kinetycznie, tak więc jeśli pańskie serce przestanie bić, przekaźnik przestanie pracować i sygnał satelitarny przestanie być odbijany w kierunku satelity, w efekcie czego satelita zaktywizuje bomby. Panie prezydencie – jeżeli pańskie serce przestanie bić, Ameryka, jaką znamy, zginie. Jeżeli pańskie serce będzie biło – Ameryka będzie żyć. Jest pan symbolem zbankrutowanej kultury: politykiem, pragnącym władzy dla samej władzy, który – podobnie jak ludzie, których pan reprezentuje – żyje w błogiej świadomości, że nigdy nie zostanie wyzwany do walki o przetrwanie systemu, dającego panu tę władzę. Żył pan długo w spokoju, panie prezydencie, teraz jednak nadszedł czas rozliczenia. Został pan wyzwany do boju. Ja jestem żołnierzem i przelewałem za ten kraj krew. A ile własnej krwi pan przelał? Co pan poświęcił? Nic. Jest pan tchórzem! Jako prawdziwy patriota, dam panu i systemowi, który pan reprezentuje, ostatnią szansę udowodnienia, czy jest pan coś wart. Obywatele tego kraju potrzebują takiego dowodu. Muszą zobaczyć, jak się pan miota i jak pan ich sprzedaje, by ratować własną skórę. Wybrali pana, aby pan ich reprezentował, i teraz będzie miał pan ku temu okazję – tym razem dosłownie. Jeśli pan zginie – oni zginą razem z Panem. Strefa Siedem została całkowicie zamknięta. Jej konstrukcja przewiduje wytrzymanie ataku jądrowego, nie ma więc możliwości się stąd wydostać. W środku znajduje się pięćdziesięcioosobowy oddział bojowy, najlepszy w tym kraju – Siódmy Szwadron Operacji Specjalnych. Należący do niego ludzie mają rozkaz pana zabić, panie prezydencie. Wraz ze swoją ochroną z Secret Service będzie musiał pan stanąć z nimi twarzą w twarz do walki na śmierć i życie. Kto wygra, dostanie kraj. Kto przegra – umrze. Mieszkańcy Ameryki powinni być oczywiście informowani o przebiegu walki, więc co godzina będę za pośrednictwem Awaryjnego Systemu Nadawczego powiadamiał ich o sytuacji”. Prezydent spojrzał w najbliższą kamerę nadzorczą.
– To szaleństwo! Nie mógł pan…
– „Jeremiah K. Woolf, panie prezydencie” – dodał Cezar Russell. Prezydent natychmiast zamilkł.
Nikt się nie odzywał.
– „Pańskie milczenie mówi mi, że widział pan akta FBI…”. Oczywiście prezydent je widział – wymagały tego tajemnicze okoliczności śmierci byłego senatora.
W chwili gdy Jeremiah Woolf zginął na Alasce, eksplodował jego dom w Waszyngtonie. W obu przypadkach nie ustalono winnych. Zbieżność wydarzeń była zbyt niepokojąca, by ją zignorować, ale z braku jakichkolwiek przesłanek dla środków masowego przekazu pozostała to jedynie dziwna zbieżność wydarzeń.
Jedna z okoliczności śmierci byłego senatora nie została nigdy upubliczniona, ale prezydent ją znał: podwyższony poziom czerwonych krwinek oraz bardzo niskie ciśnienie fosfatów w krwi tętniczej i tętniczkowej. Objawy te wskazywały na to, że tuż przed śmiercią senator przez dłuższy czas hiperwentylował – musiał więc być w sytuacji, którą określa się jako „walcz lub uciekaj”.
Innymi słowami, zanim go zastrzelono, Jeremiah Woolf biegł. Był ścigany.
Wszystko układało się w logiczną całość.
Woolf miał wszczepiony przekaźnik…
Ścigano go na Alasce i zastrzelono, a kiedy jego serce przestało bić, dom na drugim końcu Ameryki eksplodował.
Rozmyślania prezydenta przerwał głos Cezara Russella:
– „Nieoczekiwane odejście byłego senatora z rządu sprawiło, że uzyskałem dodatkowy przekaźnik. Senator został w ten sposób królikiem doświadczalnym. Obiektem testowym przed dzisiejszym dniem”.
Читать дальше