Prezydent odwrócił się ponownie do okna.
– A więc to jest szczepionka… – powiedział, patrząc na przezroczysty sześcian.
– Tak jest, sir – odparł Botha.
– Sprawdzona? – Tak.
– W postaci uwodnionej surowicy?
– Tak.
– Na najnowszym szczepie?
– Sprawdzaliśmy ją na dziewięć jeden wczoraj po południu, zaraz po przywiezieniu.
– Panie prezydencie – wtrącił pułkownik Harper. – Jeśli pan sobie życzy, możemy dokonać demonstracji.
Zapadła chwila ciszy.
– Dobrze – odparł w końcu prezydent.
– Dokąd on poszedł? – spytał Schofield, stojący z Gant pośrodku gigantycznego hangaru.
Chorążego Carla Webstera – człowieka sprawującego pieczę nad Piłką – nie było ani w prezydenckim helikopterze, ani w biurach w hangarze. Agenci Secret Service twierdzili też, że nie był na obchodzie bazy z prezydentem.
Był to powód do niepokoju, ponieważ jeśli nie towarzyszył prezydentowi, miał obowiązek pozostawać na pokładzie Marine One.
– Popatrz na ten komitet powitalny – powiedziała Gant, spoglądając na trzy grupy uzbrojonych w P-90 komandosów 7. Szwadronu, rozmieszczonych w różnych miejscach hangaru.
– Wyglądają dość groźnie – stwierdził Schofield.
– Są naszprycowani.
– Co?
– Mają zażółcone gałki oczne.
– Sterydy?
– Aha.
– Nic dziwnego, że są tak spięci – mruknął Schofield.
– Elvis ich nie lubi. Podobno słyszał kiedyś, że „są nieoficjalnie rasistowscy”. Zresztą sam widzisz… w oddziale nie ma ani jednego czarnego.
Była to prawda. Pomijając kilku komandosów azjatyckiego pochodzenia, cały 7. Szwadron był bielusieńki.
– Też o tym słyszałem – przyznał Schofield. Choć oficjalnie o tym nie mówiono, w niektórych amerykańskich oddziałach uprzedzenia wobec osób o czarnym kolorze skóry w dalszym ciągu stanowiły problem. Przy brutalnych metodach selekcyjnych oddziały specjalne – takie właśnie jak 7. Szwadron – mogły bez trudu realizować rasistowską politykę.
Schofield skinął głową dowódcom trzech dziesięcioosobowych oddziałów. W odróżnieniu od swoich podwładnych nie trzymali w rękach P-90, ale mieli ją w specjalnych, mocowanych na plecach pochwach.
– Wiesz, jak na manewrach nazywają pięciu dowódców jednostek tego szwadronu?
– Jak?
– Pięć Węży. Jako dowódca całego szwadronu, Kurt Logan dowodzi także bezpośrednio jedną dziesiątką: oddziałem Alfa. Pozostałe cztery dziesiątki są dowodzone przez kapitanów: McConnella, Willisa, Stone’a i Carneya. Wszyscy są naprawdę dobrzy. Gdy pojawiają się na manewrach międzyjednostkowych w Bragg, zawsze wygrywają. Kiedyś jeden oddział Siódmego Szwadronu załatwił trzy oddziały SEAL – bez Logana.
– Dlaczego nazywa się ich „Pięć Węży”?
– Zaczęło się od dowcipu, wymyślonego z zazdrości przez innych dowódców, a powody są trzy. Po pierwsze, rzeczywiście przypominają węże: uderzają błyskawicznie i bez litości. Po drugie, są zimni jak węże. Nigdy nie nawiązują towarzyskich stosunków z dowódcami innych oddziałów. Trzymają tylko ze sobą.
– A trzeci powód?
– Kryptonim każdego z nich to nazwa groźnego węża.
– Miłe.
Kiedy ruszyli dalej, Gant powiedziała:
– Wiesz, w sobotę bardzo dobrze się bawiłam…
– Naprawdę? – Schofield popatrzył na nią.
– Jasne. A ty?
– Nno… też.
– Zastanawiałam się tylko… no wiesz… ponieważ… rozumiesz…
– Zaczekaj sekundę… coś tu jest nie tak…
– Słucham?
Schofield przyjrzał się ponownie trzem oddziałom komandosów 7. Szwadronu.
Jeden oddział stał przy windzie. Druga grupa obstawiła szyb, w którym poruszała się platforma. Trzeci oddział zajął pozycję w południowo-wschodniej części hangaru, przy wejściu do piętrowego budynku.
Schofield zobaczył znak na drzwiach, przed którymi stała trzecia grupa komandosów.
Wszystko ułożyło mu się w całość.
– Chodź! – rzucił do Gant i ruszył w kierunku biura, z którego przyszli. – Szybko!
– Kody uzbrajające wprowadzone, sir – powiedział Logan. – Piłka jest gotowa. Chorąży Webster był bardzo… pomocny.
Radiooperatorzy kontynuowali wymianę komunikatów:
– Awaryjny system uszczelniający gotowy…
– Niezależny zapas tlenu gotowy…
– Majorze Logan – powiedział jeden z operatorów. – Cały czas odbieram sygnały z detektora ciepła w sektorze zewnętrznym dziewięć, przy ASE.
– Jaka wielkość?
– Taka sama jak przedtem. Między trzydzieści a czterdzieści pięć centymetrów. Mógłbym przysiąc, że od chwili, kiedy ostatni raz sprawdzałem, zbliżyły się do szybu.
Logan popatrzył na obraz satelitarny. Czarno-białe zbliżenie fragmentu pustyni na wschód od głównego kompleksu ukazywało 24 podłużne białe plamki, ułożone szerokim hakiem wokół Awaryjnego Szybu Ewakuacyjnego.
– Trzydzieści do czterdziestu pięciu centymetrów… – Logan uważnie przyjrzał się zdjęciu. – Za małe na ludzi. Prawdopodobnie to sfora szczurów pustynnych. Ale dla pewności zrób jeszcze większy obraz i miej na to oko.
Spowita cieniem postać odwróciła się do Logana.
– Gdzie jest teraz prezydent?
– W laboratorium na poziomie czwartym.
– Skontaktuj się z Harperem. Daj mu zielone światło. Powiedz, że jesteśmy gotowi i akcja się zaczyna.
– Obiekt numer jeden nie został uodporniony szczepionką – powiedział doktor Gunther Botha obojętnym tonem naukowca.
Prezydent znajdował się teraz w niemal zupełnie zaciemnionym pomieszczeniu na poziomie 4 i obserwował dwie jasno oświetlone komory testowe.
W każdej z nich stał nagi człowiek. Obaj mężczyźni – co sprawiało dość perwersyjne wrażenie w zestawieniu z ich nagością – mieli na twarzach maski gazowe i przymocowane do klatek piersiowych elektrody.
– Obiekt numer jeden to biały mężczyzna, wzrost sto siedemdziesiąt centymetrów, waga siedemdziesiąt dwa i pół kilo, wiek trzydzieści sześć lat. Jest wyposażony w standardową maskę gazową. Uwalniam czynnik aktywny.
Rozległ się cichy syk i do komory, w której stał mężczyzna, wpłynęła delikatna mgiełka żółtawego gazu. „Obiekt” był bardzo szczupły, i kiedy do pomieszczenia, w którym stał, dostał się gaz, wyglądał na przestraszonego.
– Skąd macie wirusa? – spytał prezydent.
– Z Changchun. Prezydent skinął głową.
Changchun to miasto w północnej Mandżurii i choć rząd Chin temu zaprzecza, znajduje się tam główny ośrodek badania broni biologicznej armii chińskiej. Krążą pogłoski, że jako obiektów do testowania wirusów i bojowych związków chemicznych używa się tam więźniów politycznych i pojmanych zagranicznych szpiegów.
Nagi mężczyzna w komorze w dalszym ciągu stał i nerwowo się rozglądał.
– Zakażenie następuje poprzez pośrednie wchłanianie otworami skórnymi, takimi jak pory czy otwarte rany – mówił Botha. – Jeśli się nie poda skutecznej szczepionki, śmierć następuje mniej więcej trzydzieści minut po zakażeniu. Jak na pośrednio wchłaniane środki działające na nerwy, to dość szybki współczynnik zabijania. Ale… – Botha pokiwał głową – w porównaniu z bezpośrednim wdychaniem czynnika mało skuteczny.
Nacisnął klawisz interkomu.
– Proszę zdjąć maskę – powiedział do mężczyzny w komorze.
W odpowiedzi mężczyzna uniósł do góry środkowy palec.
Botha westchnął i wcisnął klawisz na znajdującej się przed nim konsolecie. Obiekt numer jeden otrzymał przez umieszczone na klatce piersiowej elektrody silne uderzenie prądem.
Читать дальше