Detektyw spojrzał ze złością. Nienawidził Manny'ego, tak jak nie znosił Jacka.
– Tak – rzekł gorzko – mam do niego pretensje, do niego i do Gossa, do obu. Według mnie niczym się nie różnią.
Manny milczał. Chciał, żeby odpowiedź zabrzmiała wyraźnie i żeby wszyscy ją zapamiętali. Po sali poniósł się szmer.
– Ale to nie daje Swyteckowi prawa do zabijania! – wybuchnął Stafford. Czuł już, że jest w opałach.
– Właśnie, porozmawiajmy o tym. Zastanówmy się, kto mógł zabić Eddy'ego Gossa. Goss zginął około czwartej, prawda?
– Tak.
– A o której zjawił się pan w komisariacie tego dnia?
– O piątej piętnaście, jak zawsze – brzmiała odpowiedź.
– Czy ktoś może zaświadczyć, co pan robił wcześniej?
– Nie, mieszkam sam.
Manny pokiwał głową, jakby chciał podkreślić odpowiedź świadka oskarżenia.
– Zaraz po przybyciu pana na służbę w komendzie odebrano anonimowy telefon, prawda?
– Nie wiem, o czym pan mówi – detektyw udał, że nie rozumie – dostajemy tysiące telefonów.
– Nie interesują mnie tysiące telefonów – naciskał obrońca – mam na myśli anonimowego rozmówcę, który doniósł, że w krytycznym czasie z mieszkania Gossa wychodził ktoś w policyjnym mundurze.
– Owszem – potwierdził policjant – otrzymaliśmy taką informację.
– Pan był kiedyś zwykłym posterunkowym?
– Przez dwadzieścia osiem lat, zanim zostałem detektywem.
– Założę się, że zachował pan swój stary mundur.
Stafford milczał.
– Tak – odparł po chwili cichym głosem.
– Tak też myślałem – rzekł Manny. – Idźmy dalej. Goss otrzymał dwa strzały w głowę, z bliskiej odległości, prawda?
– Prawda.
– Kaliber trzydzieści osiem?
– Zgadza się.
– Pan też ma pistolet kaliber trzydzieści osiem?
– Jak większość policjantów, osiemdziesiąt procent funkcjonariuszy – odpalił Stafford.
– Łącznie z panem!
– Tak – przyznał niechętnie detektyw.
Adwokat znów odczekał chwilę, aby ziarno wątpliwości, jakie właśnie zasiał, zapadło głęboko w pamięć przysięgłych.
– Po zabójstwie, a podkreślmy, że Goss dostał dwa strzały, przesłuchał pan wszystkich jego sąsiadów, prawda?
– Tak było.
– I żaden z nich nie słyszał strzałów?
Świadek oskarżenia znów milczał przez moment.
– Nie – odezwał się po chwili – nikt nie słyszał strzałów.
– I z tego pan wnosi, że zabójca użył tłumika?
– Tak – odparł Stafford i pośpieszył z komentarzem – tłumik znaleźliśmy w samochodzie pańskiego klienta!
– Co za szczęśliwy traf – rzekł Manny sarkastycznie, unosząc znacząco brwi – ale przyjrzyjmy się bliżej temu niebywałemu zbiegowi okoliczności, bo jest to zaiste niebywałe. Mamy przecież do czynienia z człowiekiem, który skończył Yale z najwyższymi wyróżnieniami, a więc chyba mądrym, a zarazem na tyle głupim, że chowa tłumik pod siedzeniem we własnym samochodzie!
– Sprzeciw! – zawołał McCue.
– Uznaję.
– To nie pan odnalazł ów tłumik? – ciągnął obrońca, jak w transie.
– Nie, nie ja.
– Przekazała go panu pewna policjantka…?
– Tak jest.
– … która z kolei otrzymała ów przedmiot od właściciela Kaiser Auto Repair – warsztatu, gdzie naprawiano składany dach w wozie pana Swytecka?
– Tak jest.
– A ów właściciel otrzymał tłumik od jednego ze swoich mechaników?
– Tak – detektyw zmrużył oczy, wietrząc niebezpieczeństwo.
– Chyba nikogo nie pominąłem, prawda?
– Nikogo – burknął policjant ze złością.
– Jest pan pewien? – spytał adwokat ostrym tonem. – Czy mam rozumieć, że wystawił pan posterunek przy aucie oskarżonego w czasie, gdy dokonywano naprawy w warsztacie?
– Nie, nie wystawiłem.
– Co oznacza – konkludował Manny, przechadzając się przed ławą przysięgłych – że w tym czasie dziesiątki obcych ludzi miało dostęp do jego samochodu.
– Tego nie wiem.
– Otóż to, nie wie pan! – podkreślił Manny, jakby spodziewał się takiej właśnie odpowiedzi – czyli ma pan podstawy do uzasadnionych wątpliwości.
– Sprzeciw! – wykrzyknął McCue.
– Oddalam – oznajmiła pani sędzia.
– Mówię tylko, że nie wiem, kto miał dostęp do samochodu – warknął Stafford.
– A czy może pan wykluczyć, detektywie, że ów tłumik mógł zostać przez kogoś podrzucony, na przykład przez mechanika lub przypadkowego klienta?
– Sprzeciw! – zawołał McCue. – Obrona dopuszcza się spekulacji!
– Sformułuję to inaczej – rzekł adwokat nie zrażony. Podszedł bliżej do policjanta, jakby szykował się do zadania śmiertelnego ciosu. – Dysponuje pan zapewne tłumikiem do swojego pistoletu kaliber trzydzieści osiem?
– Sprzeciw! – znów wykrzyknął McCue. – Wysoki Sądzie, obrońca obraża świadka. Jak można sugerować, że detektyw Stafford…
– Oddalam sprzeciw – nieraz w swojej karierze pani Tate widywała, jak zręczny obrońca magluje gliniarza – niech świadek odpowie na pytanie. – W sali zaległa cisza, wszyscy w napięciu czekali na odpowiedź.
– Tak, mam tłumik.
Manny pokiwał znacząco głową i znów odczekał chwilę, aby przysięgli dobrze zapamiętali odpowiedź. Udał, że wraca na swoje miejsce, ale zatrzymał się w połowie drogi. Uniósł znacząco palec.
– Jeszcze jedno pytanie, jeśli pan pozwoli. – Zbliżył się do świadka. – Kiedy pytałem, kogo wini pan za swoją publiczną klęskę, wskazał pan dwie osoby, Jacka Swytecka i Eddy'ego Gossa, prawda?
– Sprzeciw! – poderwał się McCue. – Świadek już odpowiadał na to pytanie.
– Wycofuję kwestię – rzekł Manny, zerkając porozumiewawczo na przysięgłych. – Rzeczywiście słyszeliśmy już odpowiedź. Nie mam więcej pytań. Dziękuję.
– Świadek jest wolny – oznajmiła sędzia.
Policjant nie ruszał się z miejsca, jakby go wmurowało. Siedział z niewyraźną miną. Szykował się na ten dzień, pieścił w sobie marzenie o zemście, o tym, jak wreszcie odpłaci Jackowi Swyteckowi – adwokatowi, który go poniżył. On, Stafford, miał być tym, co się śmieje ostatni, a znów wyszedł na głupca i znów za sprawą prawnika, a co gorsza – nie tylko przedstawiono go jako glinę, który fuszeruje śledztwo, ale jeszcze jako nieudacznika, który usiłuje naginać fakty. Tego już za wiele! Nie może tego tak zostawić.
– To nic nie znaczy! – wrzasnął do Manny'ego, jakby nikogo więcej nie było w sali.
– Świadek jest wolny – powtórzyła sędzia z naciskiem.
– To nie mój tłumik był na broni, z której zabito Gossa – dokończył ze złością.
– Sąd ostrzega świadka – próbowała opanować sytuację pani Tate, ale policjant był głuchy na wszystko.
– Na broni był tłumik, który znaleźliśmy w samochodzie Swytecka.
– Spokój! – sędzia uderzyła młotkiem w pulpit.
– To był tłumik Swytecka! – wołał Stafford. – To on zabił Gossa i Ginę Terisi też!
– Wysoki Sądzie – Manny poderwał się z miejsca – Wysoki Sądzie, pragnę złożyć istotny wniosek.
Pani Tate podniosła rękę na znak, że nie udziela obrońcy głosu. Doskonale wiedziała, czego może dotyczyć nagły wniosek. Adwokat zwietrzył okazję, aby domagać się unieważnienia procesu. Gdyby dowody i poszlaki przeciwko Swyteckowi nie były tak ewidentne, pani Tate zapewne zgodziłaby się, ale w tym stanie rzeczy nie zamierzała jednak przekreślać wysiłków oskarżenia tylko dlatego, że jeden ze świadków stracił kontrolę nad sobą i powiedział coś, czego nie powinien mówić.
Читать дальше