– Ciekawe – odezwał się Fortosis w zamyśleniu. – Dlaczego tak bardzo gnębi cię to, czy ją spotkałaś w przeszłości?
Przyglądałam się smużce dymu unoszącej się z papierosa.
– Nie jestem pewna… może przez to jej śmierć jest dla mnie jeszcze bardziej realistyczna?
– Gdybyś mogła się cofnąć do tamtego dnia, zrobiłabyś to?
– Tak.
– Po co?
– Żeby ją jakoś ostrzec – powiedziałam. – Żeby jakoś odkręcić to, co on jej zrobił.
– Co zrobił morderca?
– Tak.
– A co o nim myślisz?
– Wcale nie chcę o nim myśleć. Chcę tylko zrobić wszystko, co w mojej mocy, by został schwytany.
– I ukarany?
– Nie ma kary odpowiedniej dla zbrodni, które popełnił. Żadna kara nie będzie dla niego wystarczająca.
– A czy jeżeli skażą go na śmierć, nie będzie to dostateczna kara?
– Umrzeć może tylko jeden raz.
– Więc chcesz, by cierpiał. – Cały czas patrzył mi w oczy.
– Tak – odparłam.
– W jaki sposób? Masz na myśli ból fizyczny?
– Strach – powiedziałam. – Chcę, by był równie przerażony jak one, gdy zrozumiały, że umrą.
Nie mam pojęcia, jak długo mówiłam, lecz gdy wreszcie skończyłam, w pokoju było znacznie ciemniej.
– Zdaje się, że ta sprawa zalazła mi za skórę znacznie bardziej niż jakakolwiek inna – przyznałam.
– To jest tak jak ze snami. – Odchylił się do tyłu na fotelu i splótł palce. – Ludzie często mówią, że nic im się nie śni, gdy tak na prawdę tylko nie pamiętają swoich snów. Wszystkie te sprawy dają ci się w kość, Kay, ale najczęściej odcinasz się od męczących cię uczuć.
– Najwyraźniej w tym wypadku mi się to nie udaje, Spiro.
– Dlaczego?
Podejrzewam, że doskonale wiedział dlaczego, lecz chciał, bym to powiedziała.
– Może dlatego, że Lori Petersen była lekarzem. Potrafię wczuć się w jej sytuację… w końcu kiedyś byłam w jej wieku. Byłam taka jak ona.
– W pewnym sensie kiedyś byłaś nią.
– W pewnym sensie.
– A to, co się z nią stało… równie dobrze mogło przytrafić się tobie, tak?
– Nie wiem, czy pociągnęłabym to aż tak daleko.
– A mnie się zdaje, że już pociągnęłaś. – Uśmiechnął się smutno. – Odnoszę wrażenie, że zbyt wiele spraw zaszło za daleko. Co jeszcze cię dręczy?
Amburgey. Co też Fortosis mu powiedział?
– Znajduję się pod ciągłą presją.
– Jaką?
– Polityczną. – W końcu to wykrztusiłam.
– Ach, tak. – Delikatnie stukał o siebie opuszkami palców. – Zawsze jest polityka…
– Chodzi mi o przecieki informacji do prasy. Amburgey martwi się, że mogą pochodzić z mego biura. – Zawahałam się, usiłując wyczytać z jego miny, czy wie już coś na ten temat. – Jego zdaniem artykuły w gazetach sprawiają, iż morderca czuje coraz większą potrzebę szybkiego rozładowywania napięcia, co owocuje coraz częstszymi zabójstwami. Jeszcze trochę i powie mi, że to pośrednio spowodowało śmierć Lori Petersen i Henny Yarborough.
– Czy jest możliwe, by przecieki faktycznie pochodziły z twojego biura?
– Ktoś… z zewnątrz… włamał się do mojej komputerowej bazy danych. Czyli jest to prawdopodobne i jednocześnie stawia mnie w koszmarnej sytuacji, gdzie nie bardzo mam jak się bronić.
– Chyba że dowiesz się, kto włamał się do twego komputera – odparł spokojnie.
– Nie mam zielonego pojęcia, jak się do tego zabrać – odrzekłam. – Rozmawiałeś z Amburgeyem, prawda? – nalegałam.
Spojrzał mi w oczy.
– Tak. Ale on stanowczo przesadza z interpretacją moich słów, Kay. Nigdy nie posunąłbym się tak daleko, by twierdzić, że przecieki informacji z twojego biura były przyczyną dwóch ostatnich morderstw. Innymi słowy, że te dwie kobiety żyłyby do dnia dzisiejszego, gdyby nie ukazały się pełne szczegółów artykuły w gazetach. Tego nie wiem i nie powiedziałem.
Ulga, którą poczułam, była tak wielka, że z pewnością odzwierciedlała się na mojej twarzy.
– Jednak jeżeli Amburgey albo ktokolwiek inny chce rozdmuchać sprawę tych rzekomych przecieków, które mogą pochodzić z twojej bazy danych, obawiam się, że niewiele mogę na to poradzić. Szczerze mówiąc, jestem przekonany, że istnieje powiązanie pomiędzy artykułami a działaniem zabójcy. Jeżeli dzięki ściśle tajnym informacjom przedostającym się do prasy artykuły faktycznie są bardziej szczegółowe, a nagłówki większe, to Amburgey – czy ktokolwiek inny – może zacytować moje słowa i użyć ich przeciwko tobie. – Przyglądał mi się przez długą chwilę. – Rozumiesz, co mówię?
– Mówisz, że nie możesz rozbroić bomby – odparłam załamana.
Pochylając się nieco, Fortosis odparł poważnie:
– Mówię, że nie potrafię rozbroić bomby, której nie widzę. Jakiej bomby? Chcesz powiedzieć, że ktoś cię wrabia, Kay?
– Nie wiem – odrzekłam ostrożnie. – Wiem tylko, że władze miasta z Departamentem Policji na czele będą pływać po uszy w gównie, jeżeli ludzie dowiedzą się, że Lori Petersen zadzwoniła na policję w chwilę przed tym, zanim została zamordowana, a gliniarze nawet palcem nie kiwnęli. Pewnie czytałeś o tym.
Skinął głową, a w jego oczach pojawiło się zainteresowanie.
– Amburgey wezwał mnie do siebie i powiedział o tym na długo przed ukazaniem się tego artykułu; byli tam także Tanner i Boltz. Powiedzieli, że może wybuchnąć skandal, że rodzina Lori Petersen może pozwać policję do sądu. Wtedy też Amburgey kazał mi przysyłać wszystkich dziennikarzy do siebie i nie udzielać im żadnych informacji. Powiedział, że według ciebie te historie w prasie powodują eskalację zachowań mordercy. Dość długo przesłuchiwał mnie w sprawie możliwości przeciekania informacji z mojego biura; musiałam przyznać, że ktoś włamał się do bazy danych.
– Rozumiem.
– W miarę rozwoju wypadków – ciągnęłam – zaczęłam mieć takie niepokojące podejrzenie, że jeżeli wybuchnie jakiś skandal, to będzie on dotyczył czegoś, co rzekomo dzieje się w moim biurze. Wniosek: to ja zaszkodziłam śledztwu, być może pośrednio przeze mnie zginęły dwie kobiety… – Urwałam. Złapałam się na tym, że bezwiednie unoszę głos. – Innymi słowy, miewam wizje, w których wszyscy ignorują zaniedbania policji, bo są zbyt wściekli na biuro koronera, czyli na mnie. – Fortosis nie skomentował; dokończyłam więc kulawo: – Ale możliwe, że robię z igły widły.
– A może nie.
To nie to chciałam od niego usłyszeć.
– Teoretycznie – wyjaśnił – wszystko może dziać się dokładnie tak, jak przed chwilą opisałaś. Jeżeli pewne wysoko postawione osoby chcą ratować własne tyłki, mogą sobie szukać kozła ofiarnego, a koroner jest idealny do tego celu. Ogólnie rzecz biorąc, ludzie nie mają pojęcia, na czym polega twoja praca, i wyobrażają sobie jak najkoszmarniejsze scenariusze. Zazwyczaj nie podoba im się pomysł, że ktoś może rozcinać ciała ich ukochanych, uważają to za ostateczne zbezczeszczenie…
– Proszę! – przerwałam mu trochę zbyt gwałtownie.
– Ale rozumiesz, o co mi chodzi – odrzekł spokojnie.
– Aż za dobrze.
– To włamanie do twojego komputera nie mogło się zdarzyć w gorszym momencie.
– Boże… żałuję, że postęp techniczny w ogóle się zdarzył i że nadal nie używamy maszyn do pisania.
Fortosis odwrócił się do okna.
– Mówiąc językiem prawniczym, Kay, sugeruję, żebyś była bardzo ostrożna. – Znowu obrócił się ku mnie, miał ponurą minę. – Jednak stanowczo odradzam ci zbyt mocne zaangażowanie w tę sprawę; niech to nie odciąga cię od dochodzenia. Brudna polityka lub obawa przed nią może być tak rozpraszająca, że człowiek zaczyna popełniać błędy… tym samym zaoszczędzając przeciwnikowi kłopotu z preparowaniem dowodów winy.
Читать дальше