Uśmiechnęła się ciepło do Sama. Najwyraźniej zdążyła go już polubić.
Sam nie tracił czasu. Odwrócił się do mnie i zapytał:
– O co chodzi?
– Dowiedziałem się właśnie – odparłem – że Joey Franklin przeszedł kurację u Wellego. Nie wiem, kiedy zakończyło się to leczenie, ale został na nie skierowany kilka miesięcy przed gwałtem.
Spojrzałem na Satoshi. Wyglądała, jakbym zadał jej cios w żołądek.
– Dlaczego Welle go leczył? – spytała.
– Joey został przyłapany na podglądaniu dziewcząt w toalecie.
– Więc doktor Welle wiedział o jego skłonnościach? Zdawał sobie sprawą… do czego… jest zdolny?
– Prawdopodobnie tak.
Opowiedziałem o rozmowie z Ellen Leff. Satoshi słuchała w napięciu, ale jej spojrzenie błąkało się po różnych przedmiotach. Widać było, że intensywnie analizuje przedstawione przeze mnie informacje.
– To nie wystarcza – stwierdziła. – Nie wyjaśnia, dlaczego ktoś miałby mi grozić. Nie mogę udowodnić Joeyowi jego postępku. Jeśli on zaprzeczy, a zwłaszcza jeśli doktor Welle zaprzeczy, że o tym wiedział, moje oskarżenia będą nic niewarte. – Nie wiedziała, że Joey powiedział, iż w ogóle jej nie pamięta, i nie brała pod uwagę, że Welle mógłby odmówić skomentowania sprawy, zasłaniając się tajemnicą lekarską a jednak doszła do identycznej konkluzji co ja.
– Ma pani rację – powiedziałem. – Dlatego przypuszczam, że musi pani wiedzieć o czymś jeszcze. Może to być coś, co wtedy zupełnie się nie liczyło, ale w tej chwili ma dla kogoś kluczowe znaczenie. Coś, co wystawia kogoś na tak poważne ryzyko, że postanowił zmusić panią do milczenia.
Satoshi uniosła brwi.
– Co to może być? – zastanawiała się. Sam pokiwał głową.
– Spróbujmy się domyślić – powiedział i pochylił się ku Satoshi. – Chciałbym, żebyśmy jeszcze dziś wieczorem porozmawiali o tych kilku dniach sprzed wielu lat. Może przypomni sobie pani o czymś, o czym pani zapomniała, albo zwróci uwagę na coś, co jest istotne, a do tej pory wydawało się bez znaczenia. Zadam pani wiele pytań, bardzo szczegółowych. Jest pani gotowa?
– Tak, jestem gotowa. Sam odwrócił się do mnie.
– Alan, przynieś nam po kawie. Obawiam się, że to trochę potrwa. Jestem pewien, że znajdziesz na Pearl Street jakiś otwarty barek. Weź też dla mnie butelkę piwa. Lubię to z niedźwiedzimi pazurami.
– Wolałabym herbatę – odezwała się Satoshi. – I rogalik, jeśli można prosić.
Wyszedłem z kwiaciarni i zanurzyłem się w Pearl Street. Wieczór był ciepły, a chodnik mokry od deszczu, który spadł w czasie, gdy siedzieliśmy w środku. Pewnie zaplątała się tu jakaś mała chmurka zwiastująca burzę.
Minąłem kawiarnię Peaberry’ego drugą stronę ulicy do Tridenta. Lubiłem ten barek i często tu wpadałem. Mieli dobrą kawę oraz duży wybór ciast i deserów.
Dla Sama kupiłem piwo z niedźwiedzim pazurem, a dla Satoshi rogalik z makiem i herbatę darjeelinga.
Miałem wrażenie, że oglądam taneczne pas de deux słonia i młodej łani. W ciągu wielu lat naszej znajomości Sam nieraz zadziwiał mnie swoją sprawnością fizyczną. Choć potężny i zwalisty, potrafił się poruszać lekko i zwinnie jak kot. Ale rzadko zdarzało mi się podziwiać wrażliwość i subtelność, jakie zademonstrował, rozmawiając z Satoshi.
Podstawowa różnica między psychologiem i policjantem w trakcie przeprowadzania wywiadu polega na tym, że policjant przywiązuje większą wagę do faktów. Dla psychologa fakty są jak gładkie głazy, na których może postawić stopę, krocząc za swym pacjentem w poprzek łożyska rzeki. Są śladami stóp, po których wspina się za nim po schodach prowadzących do celu. Psycholog nie powinien dopuścić, aby fakty zasłoniły prawdę. Prawda bowiem rzadko jest sumą faktów, które zachowały się w pamięci pacjenta. Dla policjanta zaś fakty są wszystkim. Tylko one go interesują.
Przysłuchując się rozmowie Sama z Satohi, wychwyciłem kilkanaście momentów, w których ja obrałbym inną ścieżkę niż on. Widząc grymas gniewu na twarzy dziewczyny, zboczyłbym na chwilę z drogi i zbadał powód irytacji. Widząc, że zaciska palce na udzie, zapytałbym łagodnie: „Skąd to zdenerwowanie?” Sama nie interesowały emocje Satoshi. Skupiał się wyłącznie na konkretach.
Gdy skończyli rozmowę – a trwała prawie do wpół do trzeciej – byłem pewien, że Sam poznał zupełnie inną historię niż ta, która roztoczyłaby się przede mną, gdybym to ja prowadził przesłuchanie.
Przebieg zgwałcenia opisała w zasadzie identycznie.
Ale Sam chciał usłyszeć o wiele więcej niż ja o okolicznościach zdarzenia. Pytał Satoshi o coraz to nowe szczegóły. W jakiej odległości były najbliższe domy? Jak Joey był ubrany tego popołudnia? Czy zdjął jakąś część garderoby? Jakiego była koloru? Co Satoshi zrobiła po powrocie do domu? Kiedy wzięła prysznic? Co zrobiła z własnym ubraniem? W pewnym momencie Sam zapytał, czy zauważyła, że u Joeya nastąpił wytrysk spermy. Satshi zacisnęła wargi i kiwnęła głową, a potem odwróciła się w moją stronę. Dostrzegłem w jej oczach błaganie, tak jakby szukała u mnie wybawienia od tego przykrego przesłuchania. Współczułem jej i chętnie bym ją wyratował z rąk Sama, nie zrobiłem tego jednak.
W chwilę potem spojrzała znów na Sama i powiedziała:
– Kiedy nasienie zaczęło ściekać po moich udach, nie wiedziałam, co to takiego. Była też krew. Mariko wyjaśniła mi potem wszystko.
Nie sądziłem, aby te wstydliwe szczegóły były Samowi rzeczywiście potrzebne. Przypuszczałem, że chciał pobudzić pamięć Satoshi. Chciał, aby dotarła do wspomnień, które zatarły się pod wpływem czasu i mechanizmów obronnych jej psychiki. Chciał wreszcie przygotować ją na to, co miało dopiero nastąpić.
A co nastąpiło? Sam poprosił, żeby szczegółowo odtworzyła rozmowę z siostrą. Pamiętała, że opowiadała Mariko o tym, co zrobił jej Joey, nie dłużej niż trwało samo zgwałcenie, czyli przez kilka minut. Teraz odtworzenie tamtej rozmowy zajęło prawie godzinę. Co Mariko zamierzała zrobić, kiedy dowiedziała się o gwałcie? Czy chciała powiedzieć o tym komuś? Czy mogła podzielić się tym, czego się dowiedziała, z rodzicami? A może zamierzała porozmawiać bezpośrednio z Joeyem?
Satoshi z podziwu godną cierpliwością odpowiadała na kolejne pytania. Niektóre szczegóły uleciały jej z pamięci, inne jednak pamiętała doskonale.
Kilkakrotnie Sam zgodził się, by przeskoczyła na inny temat. Jedna z tych dygresji szczególnie mnie poruszyła. Satoshi zaproponowała, że opowie o przyjaźni Tami i Miko.
– Ona, to znaczy Tami, była pierwszą amerykańską przyjaciółką Mariko. Przed przyjazdem do Stanów mieszkaliśmy przez dwa lata w Szwajcarii. A przedtem, oczywiście, w Japonii. Tami była dla nas kimś nowym. Dla nas obu. Pamiętam, że byłam o nią zazdrosna. Tami czekała na Mariko i razem chodziły gdzieś po lekcjach. A wieczorem, po powrocie do domu, godzinami rozmawiały przez telefon. Czułam się, jakbym przestała być siostrą Mariko. Jakby Tami była dla niej ważniejsza niż ja. Próbowałam zbliżyć się do nich. Chciałam być razem z nimi. Chodzić z nimi po mieście. Chciałam mieć przyjaciółkę taką jak Tami. Ale chciałam też odzyskać siostrę.
Sam słuchał bardzo uważnie i od czasu do czasu prosił o jakieś wyjaśnienia. Potem znowu zapytał o rozmowę Satoshi z siostrą w dniu, kiedy została zgwałcona.
– Omówmy to jeszcze raz – wyjaśnił – ale tym razem pod trochę innym kątem.
Читать дальше