Przez jej twarz przemknął cień zniechęcenia.
– Nie wiem, dlaczego. Mamy za mało informacji, aby na to odpowiedzieć. Ale każda ścieżka, na jaką wchodzimy, zdaje się prowadzić do Raymonda Wellego.
– I na ranczo przy Siłky Road.
– I na ranczo przy Silky Road.
– A zniknięcie Dorothy Levin? Czy ono także może mieć związek z Raymondem Welle?
– Miałeś jakieś nowe wiadomości w tej sprawie? Pokręciłem przecząco głową.
– Niestety, nie. Nie wiadomo też nic nowego o strzelaninie pod halą tenisową. Poza tym zdaje się, że policja z Waszyngtonu nadal nie może znaleźć jej męża.
– Jej zniknięcie z pewnością można łączyć z osobą Wellego – odrzekła Lauren. – Oskarżała go przecież o wyborcze szwindle. Tam, pod halą, była na linii strzałów, a zniknęła w trakcie rozmów ze świadkami w jego rodzinnym mieście. Wszystkie te okoliczności wiążą ją z Rayem Welle.
– Załóżmy, że wszystkie te wątki mają jakiś związek. Ale co je łączy? Zadałem to pytanie w chwili, gdy Lauren szła do łazienki, żeby umyć zęby. Po chwili wychyliła stamtąd głowę, trzymając jeszcze w ręku szczoteczkę.
– Musi istnieć jakiś związek między zaginięciem Dorothy a śmiercią Tami i Miko. Ktoś, z kim rozmawiała, zbierając materiały do artykułu, musi być w jakiś sposób zamieszany w zamordowanie Tami i Miko.
– Sugerujesz kogoś innego niż Welle?
– Albo kogoś innego, albo też kogoś jeszcze oprócz Wellego. Musiałby to być ktoś zamieszany we wszystkie szwindle związane z kampanią wyborczą, które Dorothy opisała w „Washington Post”. A zarazem ktoś, kto ma coś wspólnego z zamordowaniem dziewcząt.
– Takich ludzi nie powinno być wielu. W artykule Dorothy podane są nazwiska, prawda?
– Ale nie ma tam nazwisk jej informatorów. Zastanawiam się, czy redaktor naczelny „Posta” nie pomógłby nam skompletować pełnej listy.
– Naczelny nie poda nam nazwisk informatorów.
Nadeszła moja kolej do mycia zębów i przebrania się do snu. Kiedy wyszedłem z łazienki, Lauren siedziała w łóżku i czytała faks z kopią ostatniego artykułu Dorothy, wypisując wszystkie wymienione w nim nazwiska.
– Nie wspominałem ci o tym, ale w dniu, w którym Dorothy została porwana, w Steamboat był Joey Franklin. Widziałem transparenty powitalne na jego cześć.
Lauren przerwała pisanie i obrzuciła mnie krótkim spojrzeniem.
– Był tam?
– Tak, grał tego ranka w golfa z Raymondem Welle. Welle przyjechał na ranczo prosto z pola golfowego.
– To jeszcze jedna okoliczność, która mi się nie podoba – powiedziała Lauren. Do łóżka przydreptała Emily i położyła głowę na jej kolanach. Lauren podrapała psa za uchem. – Czy Joey nadal jest w Steamboat? – zapytała.
– Nie wiem. A czemu pytasz?
– Moglibyśmy tam pojechać i porozmawiać z nim.
– Tak po prostu? Nie uzgadniałem tego z A. J.
– Myślisz, że miałaby coś przeciwko temu?
– Chyba nie. Prawdę mówiąc, przypuszczam, że chętnie by to zaakceptowała. Ale o co mielibyśmy go pytać? Czy pamięta, jak gwałcił Satoshi Hamamoto? Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że by zaprzeczył.
– Zapytamy go o sprawy, którym nie będzie miał powodu zaprzeczać, i zobaczymy, jak zareaguje. Na przykład, czy znał kolegów i koleżanki Tami i Mariko. Ile wpłaca na fundusz wyborczy Wellego? A przy okazji także o to, czy znał Satoshi.
– Naprawdę chcesz to zrobić?
– Oboje mamy jutro wolne. A tu u nas jest strasznie gorąco. W Steamboat będzie o wiele chłodniej. Naprawdę chciałabym usłyszeć, co Joey ma do powiedzenia w tych sprawach.
– Nie musi z nami rozmawiać.
– Nie musi. Ale dlaczego miałby odmówić nam rozmowy?
– Może dlatego, że jest gwałcicielem?
– Mam tę listą – powiedziała Lauren, unosząc notes. – Niestety, żadne z tych nazwisk z niczym mi się nie kojarzy. Treść artykułu sprowadza się do tego, że podczas kampanii do Izby Reprezentantów w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym i w dziewięćdziesiątym drugim na konto Wellego płynęły japońskie pieniądze za pośrednictwem firm skupionych wokół ośrodka narciarskiego. Większość wymienionych osób to zamieszani w sprawę Japończycy.
– Ale nie ma wśród nich Taro Hamamoto?
– Nie.
Próbowałem przypomnieć sobie szczegóły politycznej kariery Raya Wellego.
– Welle przegrał wybory w dziewięćdziesiątym, prawda? – spytałem.
– Tak, a do dziewięćdziesiątego drugiego nie miał nawet nominacji z ramienia swojej partii. Wygrał dopiero w dziewięćdziesiątym czwartym.
– Wspomniałaś jego pierwszą nominację. Otrzymał ją niedługo po zamordowaniu żony?
– Tak. Gloria zginęła w trakcie drugiej kampanii.
– Pełno trupów wokół tego człowieka – powiedziałem, wchodząc do łóżka. – Ponad wszelką miarę.
Postanowiliśmy wyruszyć do Steamboat wcześnie rano i złożyć Joeyowi Franklinowi niezapowiedzianą wizytę. Albo zgodzi się porozmawiać, albo nie.
Kiedy wychodziliśmy z domu, niebo nad naszymi głowami było jeszcze ciemne. Słońce wyjrzało zza horyzontu za równinami na wschodzie, gdy jechaliśmy szosą I-70 na Floyd Hill. Obserwowałem ten widok we wstecznym lusterku, ale Lauren obróciła się na siedzeniu, aby patrzeć, jak niebo po wschodniej stronie się rozjaśnia, przechodząc od barwy porannej kawy z mlekiem do odcienia cukrowej waty.
Resztę drogi do Steamboat przegadaliśmy o imionach, jakie chcielibyśmy nadać naszemu dziecku. Aż dotąd nie znaleźliśmy w tym względzie wspólnego języka i nasze wysiłki przypominały mi ciuciubabkę. Lauren porównała je do błąkania się w ciemnościach. Twierdziła, że zachowujemy się tak, jakbyśmy byli przekonani, że możemy licytować się w nieskończoność. Ale w pewnym momencie okaże się, powiedziała, że nie mamy już czasu, i wtedy dopiero zaczniemy kłócić się na dobre.
Zatrzymaliśmy się dwa razy, żeby Lauren mogła skorzystać z toalety w przydrożnych restauracjach. Przy tej okazji palnęła mówkę na temat kobiet w ciąży i braku urządzeń sanitarnych na stacjach benzynowych.
Miłośnicy golfa w Steamboat mogą wybierać pomiędzy nowym polem golfowym Haymaker, popularnym klubem golfowym i zaprojektowanym przez Roberta Trent Jonesa polem w hotelu Sheraton. Tamtego ranka, gdy ja czekałem na ranczu Silky Road, Joey i kongresman Welle grali w uroczej Yampa River Valley, na polu należącym do Sheratona. Zdecydowaliśmy z Lauren, że spróbujemy najpierw tam.
Dojechaliśmy na miejsce parę minut po dziewiątej. W biurze koło pola golfowego siedział mężczyzna po pięćdziesiątce, zajęty wpisywaniem nazwisk graczy na formularzu wyników. Zapytałem go, czy wie, gdzie moglibyśmy znaleźć Joeya Franklina. Odpowiedział bez wahania, że czwórka Joeya wybije pierwszą piłkę przed dziesiątą. Przypuszczał, że teraz Joey je śniadanie na górnym tarasie i zasugerował, byśmy rozejrzeli się za nim właśnie tam.
– W czyim może być towarzystwie? – spytałem.
– Sądziłem, że jest umówiony z państwem – mężczyzna wreszcie podniósł wzrok znad formularza. Przyjrzał mi się podejrzliwie i uśmiechnął do Lauren.
– Och… tak, ale trochę późnej – odparła, nie zawracając sobie głowy wyjaśnianiem, że Joey jeszcze o tym nie wie.
Mężczyzna pochylił się nad biurkiem, a jego spojrzenie prześliznęło się przez całą długość nóg Lauren i zatrzymało na jej stopach. Miała na nich sandały bez nosków, a paznokcie u nóg pomalowała tego dnia na kolor świeżej trawy.
– Chyba nie zamierza pani grać w tych sandałkach? – zapytał. Lauren pokręciła przecząco głową.
Читать дальше