– Pyta pan, czy miała chłopaka?
– Tak.
– Nie, nie sądzę. Spędzała czas z grupą rówieśników, przeważnie koleżanek i kolegów Tami. Ale nie umawiała się z nikim na randki. Wiedziałabym o tym. Byłyśmy ze sobą bardzo blisko.
Mimo obietnicy, że będę walił prosto z mostu, zadałem to pytanie z nadzieją, że Satoshi potwierdzi moje domysły. Próba się nie powiodła. Postanowiłem więc przypuścić bezpośredni atak.
– Słyszałem, ale nie miałem możliwości potwierdzenia tego, że Mariko była związana z pewnym… starszym mężczyzną. Z kimś mieszkającym w mieście. Wie pani coś o tym?
– Żartuje pan.
– Nie, nie żartuję.
– A z kim?
– Nie wiem.
– Ale podejrzewa pan konkretną osobę, prawda? Wyczuwam w pana głosie, że… jak by to powiedzieć… że wie pan, kogo chce pan złowić.
– Nie podejrzewam nikogo konkretnego. Ale podobno niektóre osoby przypuszczały, że znajomość pani siostry z Raymondem Welle mogła mieć charakter… nie całkiem oficjalny. A nawet… niewłaściwy.
– Co takiego? Z Raymodem Welle? Z doktorem Welle? Podejrzewa pan, że moją siostrę łączyły intymne stosunki z doktorem Welle?
– Być może.
– W żadnym razie. – Głos Satoshi zabrzmiał twardo i ostro. Znikły z niego resztki melodyjności. – Ona go ubóstwiała.
Ten argument nie trafił mi do przekonania.
– Skoro miała o nim aż tak dobre wyobrażenie, czemu odrzuca pani możliwość jakiegoś bardziej…
– To wykluczone. I nie mam nic więcej do powiedzenia na temat.
– Satoshi, proszę mi pomóc. Dlaczego uważa pani, że to wykluczone?
– Bo gdyby Welle zachowywał się wobec niej niewłaściwie, Mariko nie zabrałaby mnie na wizytę u niego.
– Chodziła pani do doktora Wellego?
– Nie wiedział pan o tym? Byłam pewna, że rozmawiał pan już z doktorem Welle. Ojciec mówił mi, że podpisał panu upoważnienie. Przypuszczałam, że doktor powiedział panu, że byłam u niego.
– Ale nie przypuszczała pani, że mógł mi powiedzieć o tym gwałcie?
– Nie. Nie miałby prawa tego zrobić. Przecież to byłoby zdradzenie tajemnicy zawodowej.
– Tak, nie zrobiłby tego. Ale faktem jest, że nie wiedziałem, iż korzystała pani z jego porad. Pani ojciec nie wspomniał mi o tym. Doktor Welle także.
– Mój ojciec o tym nie wiedział. Byłam u doktora Wellego tylko raz. To był pomysł Mariko. Gdy opowiedziałam jej o… tej przygodzie z Joeyem, pomyślała, że Welle będzie mógł mi pomóc, tak jak pomógł jej.
– O ile pamiętam, powiedziała pani, że nikt oprócz Mariko nie dowiedział się o tym, co zrobił Joey – przypomniałem.
Przepraszam. Byłam pewna, że pan wiedział o mojej wizycie u doktora Wellego.
– Była pani u Wellego na dzień czy dwa przed zniknięciem pani siostry i Tami?
– Byłam u niego tego dnia, kiedy zginęły. Poszłam tam po lekcjach z Mariko. To ona mnie do niego zaprowadziła.
– Do jego gabinetu?
– Nie. Byłyśmy na jego ranczu.
– Dlaczego spotkałyście się z nim na ranczu?
– Ponieważ zaprowadziła mnie tam Mariko. Nie pytałam jej, dlaczego właśnie tam.
– Czy ta wizyta okazała się pomocna? Satoshi zawahała się.
– Był bardzo miły. Wysłuchał mnie. Ale powiedział, że nie będzie mógł udzielać mi dalszych porad bez zgody rodziców. A ja oczywiście nie mogłam poprosić ich o pozwolenie. Zapytaliby, dlaczego potrzebuję jego pomocy. Nie mogłam podać im powodu. A potem Mariko zaginęła i…
– I więcej go pani nie widziała?
– Nie. Może raz czy dwa spotkałam go na mieście, ale nie poszłam już do niego. Czy to wystarczy? Naprawdę muszę już iść.
– Jeszcze jedna sprawa. Czy Welle skierował panią na leczenie do kogoś innego? Do któregoś ze swoich kolegów psychologów?
– Nie.
– Czy dał pani skierowanie do lekarza na badanie po zgwałceniu?
– Nie.
– Czy zachęcił panią, żeby złożyła pani doniesienie na policji?
– Nie.
– A czy sugerował, by powiedziała pani o gwałcie rodzicom?
– Nie, nie kazał mi zrobić ani tego, ani żadnej z pozostałych rzeczy. Okazał mi… współczucie. To wszystko. Naprawdę muszę już iść.
Podziękowałem jej za rozmowę.
Pożegnała się ze mną krótkim: „Do widzenia”.
To, że Welle odmówił udzielenia Satoshi dalszych porad, przemawiało na jego korzyść. Leczenie dwóch rodzonych sióstr to przedsięwzięcie ryzykowne w każdych okolicznościach. Podjęcie decyzji o odmowie leczenia kogoś, kto przeżywa psychiczny kryzys, jest niełatwe, ale tak właśnie powinien był postąpić wobec trzynastoletniej pacjentki nie mającej zgody rodziców na takie leczenie. Dlaczego jednak nie poczynił odpowiednich kroków, aby Satoshi została zbadana przez lekarza? I dlaczego nie poprosił innego miejscowego psychologa o konsultację w sprawie oceny jej psychicznego zdrowia i ewentualne podjęcie leczenia? Nie mogłem tego zrozumieć.
Być może, pamięć Satoshi uległa pewnemu zatarciu z powodu doznanego wstrząsu.
Jej stwierdzenie, że Mariko nie zabrałaby młodszej siostry na wizytę u psychologa, z którym miała romans, było logicznie niepoprawne. Gdyby bowiem Mariko w takim stopniu poddała się wpływowi Wellego, że sama obdarzyła go uczuciem, nie przeszkodziłoby jej to w skontaktowaniu z nim siostry.
Zastanawiający był też sam fakt, iż Mariko wiedziała, gdzie Welle mieszka.
Dlaczego Welle nie powiedział mi, że przyjął Satoshi? Ta zagadka nie była zbyt tak trudna do rozwiązania. Szybko uświadomiłem sobie, że istniało wiele powodów.
Po pierwsze, nie pytałem go o to.
Po drugie, nikt go nie upoważnił, aby opowiadał o wizycie Satoshi mnie czy komukolwiek innemu.
Po trzecie, w gruncie rzeczy w ogóle nie miał prawa przyjmować Satoshi. Miała trzynaście lat, a osobom w tym wieku prawo stanu Kolorado nie zezwala samodzielnie decydować o poddaniu się takiemu leczeniu.
Po czwarte, przyjął ją na ranczu przy Silky Road, nie w swoim gabinecie. Z pewnością była to decyzja co najmniej kontrowersyjna.
Doszedłem do wniosku, że gdybym był na miejscu Wellego, prawdopodobnie także zatrzymałbym informację o przyjęciu Satoshi dla siebie.
Jednak fakt, że dowiedziałem się o wizycie Satoshi na ranczu przy Silky Road, pozwolił mi inaczej spojrzeć na Raymonda Wellego. Miałem teraz świadomość, iż Welle wiedział o tym, że Joey Franklin jest gwałcicielem, a przy tym nie zdawał sobie sprawy, że ja o tym wiem.
Od startu aż do podejścia do lądowania pisałem jak szalony. Miałem wrażenie, że im więcej wiem o okolicznościach śmierci dwóch dziewcząt, tym bardziej wydłuża się lista zadań, jakie pozostały mi do wykonania.
Na samej górze znalazł się punkt: porozmawiać z Joeyem Franklinem. Spotkanie z młodym mistrzem golfa nie było już możliwością. Stało się niezbędne.
Po powrocie do domu przefaksowałem sprawozdanie A. J., po czym wraz z Lauren spędziłem kilka godzin na analizowaniu nowych informacji. Ustalanie ich rzeczywistego znaczenia sprawiało mojej żonie tyle samo trudności, co i mnie.
Przyjmijmy, że wszystko to jest prawdziwe, zgoda? – powiedziała. – Raymond Welle miałby zatem dwa powody, żeby zabić te dziewczynki, albo przynajmniej przyczynić się do ich śmierci. Pierwszy to chęć zatajenia swoich seksualnych kontaktów z Mariko, zgadza się? – Kiwnąłem głową. – Ale mógł być zamieszany w sprawę także dlatego, że chciał utrzymać w tajemnicy to, co Joey Franklin zrobił Satoshi.
Analizowałem tę możliwość już wcześniej.
– Przepraszam cię, ale coś mi się tu nie zgadza. Czemu miałby zatajać to, co zrobił Joey? Uważasz, że zabił Tami, żeby go kryć? Dlaczego? To bez sensu.
Читать дальше