Lauren wstawiła opłukane talerze do zmywarki i zabrała się za szklanki.
– Ale co myślisz o tym z punktu widzenia klinicznego? Mnie się wydaje, że zupełnie straciła odporność. Boję się o nią.
Alan mył stół.
– Zgadzam się z tobą. Ledwo się trzyma.
– Powinna zostać sama w domu?
– Pytasz, czy byłoby lepiej, gdybym ją zabrał do szpitala? Może. Ale na razie nie mam prawa. Emma mówi, że popełni samobójstwo, jeżeli coś się wydarzy. Prawo nie uznaje tego za bezpośrednie zagrożenie życia. Sama dobrowolnie nigdy by nie poszła do szpitala. Wieść natychmiast by się rozniosła, a tego nie zniesie. Spróbuję ją namówić, żeby jutro rano spotkała się z jakimś terapeutą. Do tego czasu albo ty musisz tu zostać na noc, albo ona pojedzie do nas.
– A co z Dianę? Mogłaby się nią zająć.
– Lepiej nie, bo Raoul pracuje u Ethana.
– Możesz w to uwierzyć? – Lauren zamyśliła się. – To jak… jak koszmar. To znaczy, czy potrafisz sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby ten dysk został rozpowszechniony, i co by to znaczyło dla Emmy?
– To coś w rodzaju cyfrowego gwałtu – powiedział Alan.
– Nie, to jest gwałt. Zbiorowy. Razy tysiące albo nawet miliony. To gwałt na zamówienie.
Alan instynktownie wiedział, że jego żona, jeśli chodzi o gwałt, ma znacznie bardziej radykalne poglądy. On będzie musiał jeszcze to wszystko przemyśleć.
– A co myślisz o Kevinie Quirku? – spytał.
Dotknął czułego miejsca. Lauren zatrzasnęła drzwiczki zmywarki.
– Co myślę o przyjacielu Emmy, Kevinie? – Obejrzała się, żeby sprawdzić, czy Kevin nie słucha. – Wiesz co? Prawda jest taka, że mu nie wierzę. Obawiam się, że jeżeli to nagranie kiedykolwiek wyjdzie na światło dzienne, on będzie pierwszym mężczyzną, który zechce z niego skorzystać. Właśnie to myślę o Kevinie Quirku. Że to on śledził wczoraj Emmę i to on ukradł ten cholerny dysk.
Zanim Kevin zdążył przedstawić swoją propozycję, Lauren szybko oświadczyła, że zostaje u Emmy na noc.
Alanowi wydało się, że Kevin poczuł się jak w pułapce. Wymruczał coś o tym, że i tak musi zostać w Boulder jeszcze jeden dzień, żeby prowadzić śledztwo w sprawie zaginionego dysku, i najlepiej będzie, jeżeli prześpi się w salonie Emmy.
Widząc gwałtowną niechęć na twarzy żony, Alan zaprosił go do domu. Będzie mógł przespać się w gościnnym pokoju, a nie kulić się na niewygodnej kanapie.
Jednak noc w obcym domu, osiem kilometrów od Emmy, nie była tym, co Kevin sobie zaplanował.
– Właściwie mogę wynająć pokój w motelu – powiedział i zapytał o adres Holiday Inn.
Gdy wreszcie uściskał Emmę i wyszedł, była już jedenasta. Lauren pomyślała, że jednak wolałby zostać. Bezskutecznie próbowała przekonać samą siebie, że było to podyktowane jedynie troską o Emmę. Nie mogła się pozbyć myśli, że Kevin jest nią zainteresowany. Przecież mnóstwo sławnych osób związało się ze swoimi ochroniarzami: Patty Hearst, jedno z dzieci Geralda Forda, córka księżnej Grace…
Alan usiadł koło Emmy i zaczekał, aż na niego spojrzy.
– Emma – powiedział. – Wydaje mi się, że potrzebujesz wizyty u terapeuty. Jak najszybciej. Jutro rano.
– Wiem. Też o tym myślałam. Czy to możesz być ty?
– Byłoby cudownie, bo już jesteśmy przyjaciółmi, ale to niemożliwe. Jednak znam kilka odpowiednich osób. Zadzwonię i spytam, czy ktoś mógłby cię jutro przyjąć.
– Jutro jestem bardzo zajęta. Wykłady i inne rzeczy.
– Emma, to ważne.
Popatrzyła na Lauren, która zachęcająco kiwała głową.
– Dobrze – zgodziła się.
– Dajesz słowo?
– Tak.
Alan wiedział, że jej zgoda jest wynikiem kapitulacji. Znał jednak Emmę na tyle, by wiedzieć, że jeśli dała słowo, dotrzyma go. Na tym etapie nie wymagał entuzjazmu, wystarczy mu współpraca.
Mimo to bał się o Emmę. Instynkt zawodowy mówił mu, że jej psychika doznała czegoś w rodzaju udaru i nie wytrzyma już długo.
Lauren namówiła Emmę, żeby się położyła.
Sypialnia, którą po przyjeździe do Boulder Emma sobie wybrała, należała kiedyś do jej dziadków. Teraz miejsce małżeńskiego łoża zajęło zwykłe metalowe łóżko z materacem. Obok niego niby strażnik stała wysoka szafka z drzewa sosnowego. Jaśniejsze miejsce na ścianie za łóżkiem wskazywało, że przez wiele lat wisiało tu jakieś dzieło sztuki.
Emma niczym tej plamy nie przykryła. W ogóle ściany sypialni były nagie. Okna zasłaniały szerokie okiennice, wypłowiałe do brzydkiej bieli.
Pod jedną ścianą stała metalowa etażerka ze szklanymi półkami, zastawiona od góry do dołu oprawionymi w ramki zdjęciami Emmy, jej matki, ojca i dziadków.
Lauren pomyślała, że ten pokój wygląda jak klasztorna cela. Albo może jak bezpieczna kryjówka. W każdym razie nie jak sypialnia we własnym domu. Emma musiała się tu wprowadzić, zanim była gotowa się usamodzielnić.
W rajstopach i podkoszulku z tytułem któregoś filmu jej byłego narzeczonego Emma podciągnęła kołdrę pod brodę i odwróciła się do ściany, pokazując Lauren plecy. Lauren usiadła na brzegu łóżka.
– Emma, na pewno nie jest aż tak źle, jak ci się wydaje.
Przez chwilę Lauren miała nadzieję, że wyczerpanie i lęk odebrały Emmie siły do tego stopnia, że zasnęła. Ona jednak odchrząknęła, odgarnęła włosy z twarzy i powiedziała:
– Już się nauczyłam, że w moim życiu wszystko układa się tak źle, jak na to wygląda. Jest jeszcze coś, czego ci nie powiedziałam.
Lauren poczuła przypływ paniki, ale łagodnie pogłaskała Emmę po włosach.
– Co takiego? – spytała.
– Coś okropnego.
Lauren nie potrafiła sobie wyobrazić nic gorszego niż to, co już się stało.
– Powiedz mi – poprosiła, chociaż nie chciała nic więcej usłyszeć. Chciała uciec z tego pokoju, wskoczyć do samochodu, przywitać się ze swoim psem, i być we własnym domu, we własnym łóżku, z własnym mężem.
– Chodzi o Ethana.
– No, tak – mruknęła Lauren. Wcale jej to nie zdziwiło.
– Podejrzewam, że Ethan… należy do jakiegoś stowarzyszenia obrońców życia poczętego.
Lauren już chciała zapytać „No i co z tego?”, ale zaraz jej zmęczony umysł przypomniał sobie o powiązaniach Nelsona Newella, mordercy ojca Emmy, z organizacjami radykalnych przeciwników aborcji.
– O Boże – szepnęła.
– Właśnie. O Boże.
– Myślisz, że celowo się z tobą poznał, umawiał i zrobił to nagranie?
Lauren położyła rękę na ramieniu przyjaciółki. Emma jeszcze bardziej się skuliła.
– Nie chcę myśleć w ten sposób o kimś, z kim… dopiero co spałam, ale muszę to wziąć pod uwagę. Muszę. Ethan wydawał się taki szczery. Może jednak źle go oceniłam. Lauren… ci ludzie z rozkoszą by mnie zranili. Nic nie sprawiłoby im większej radości niż obrzucenie mnie błotem nad grobem mojego ojca.
Czy Ethan właśnie dlatego zalecał się do Emmy? Czy chciał sprowokować wielki skandal, żeby zniszczyć jej wizerunek? Lauren wydawało się, że to zbyt skomplikowana i niezręczna intryga. Uważała raczej, że jeżeli domysły Emmy są słuszne i Ethana rzeczywiście łączy coś z obrońcami życia poczętego, motywem była po prostu zemsta. Po prostu nadarzyła się okazja.
– Jesteś pewna? – spytała Lauren. – Tego, że Ethan należy do jakiejś organizacji przeciwników aborcji?
– Nie. Widziałam tylko pewien list.
– Przeczytałaś go?
– Nie. Koperta była zaklejona. Ale list był od nich.
– Może to tylko prośba o pieniądze. Pewnie wysyłają ich mnóstwo.
Читать дальше