– Po kilka razy analizowałem wszystkie zeznania. Zrobiłem sobie rozkład zajęć i listę alibi wszystkich osób, zupełnie jak w programie telewizyjnym o przestępcach – mówił z wygodnie wyciągniętymi przed siebie nogami i z palcami zaplecionymi na brzuchu.
Przyniósł sobie fotel do mojej sypialni.
– Dość długo moim głównym podejrzanym był Marcus – kontynuował. – Tylko że po prostu nie mógł tak sobie wyjść z pracy. Miał zbyt wielu świadków. Tak samo Deedra. Nie było jej w pracy może przez pół godziny, a kiedy do parku podrzucono ciało Pardona, była na randce. Kiedy mi wreszcie o tym powiedziałaś – tu posłał mi pełne wyrzutu, lecz łagodnie spojrzenie – mogłem ją wyeliminować. Marie Hofstettler jest zbyt stara i słaba. Nie mogłem wykluczyć Norvela ani Toma O'Hagena. Ale w chwili zabójstwa Tom był zajęty, a Jenny pracowała przy dekoracjach do wiosennego balu w klubie za miastem. Tłumy świadków, więc ona też nie mogła zabić Pardona. Po kilku dniach wykluczyłem również ciebie.
– Dlaczego?
Tabletki przeciwbólowe najwyraźniej zaczynały działać, więc jego odpowiedź umiarkowanie mnie interesowała.
– Chyba dlatego, że zabiłabyś tylko po to, żeby twój sekret nie wyszedł na jaw. A kiedy wypsnęło mi się, że wiem o wydarzeniach w Memphis, nie próbowałaś mnie zabić.
Trochę mnie tym rozbawił. Uciekłam wzrokiem w kąt pokoju.
– Został jeszcze Norvel – powiedziałam cicho.
– Chyba że Yorkowie wcześniej wrócili do domu.
– Ja obstawiałam Norvela.
– Jednak on trochę mi nie pasował. Miałem wrażenie, że do czegoś takiego trzeba więcej sprytu. Chociaż z drugiej strony wszystko wskazywało na niego. Pijany Norvel nie mógł się zdecydować, gdzie ukryć ciało, więc przenosił je z miejsca na miejsce. Przepatrzyliśmy wszystkie mieszkania w budynku.
Nie miałam zamiaru zadawać więcej pytań.
– Nigdzie nie było śladów ciała. Pardon trochę krwawił z ust. Nie było żadnych włosów, a jedyne włókna znalezione na jego ciele pochodziły z bawełnianej tkaniny w kolorach ciemnoczerwonym, jasnym odcieniu złota i błękitnym.
– Zasłony z mieszkania Alvy – mruknęłam.
– Nie miałem pojęcia o zasłonach – odparł Claude. – Ale w żadnym mieszkaniu nie zauważyłem niczego, co pasowałoby do nitek.
Przypomniałam sobie, jak rozglądał się po moim domu, gdy znalazł się w nim po raz pierwszy. Szukał czegoś kojarzącego się ze śladami.
– Przeszukaliśmy garaże, żeby sprawdzić, w którym mogło być ciało. Bez rezultatu. Tego samego dnia zauważyłem, że tam zaglądasz, i zastanawiałem się, co knujesz.
– Skąd mnie zauważyłeś?
– Z mieszkania Pardona. Siedziałem w nim przez kilka dni i co noc. Obserwowałam ludzi, czym się zajmują, i próbowałem wpaść na pomysł, co z tym wszystkim zrobić.
Zdecydowanie czułam się coraz bardziej senna.
– W dniu, w którym znaleziono ciało Pardona, przeszukaliśmy kosze na śmieci.
Uśmiechnęłam się do siebie.
– Zaglądaliśmy do każdego mieszkania. Przez dzień albo dwa śledziliśmy wszystkich, a potem tylko Norvela i Yorków.
– Z Norvelem jakoś wam nie wyszło.
– Cholera, Lily, facet wychodzi na spacer i skąd mamy widzieć, że trzyma w kieszeni kominiarkę? Kij od miotły musiał schować wcześniej gdzieś przy ogrodzeniu. Nigdy go nie widziałem z czymś takim.
– A jak to się stało, że tak szybko znalazłeś się na dole? Nie spałeś czy umyślnie ściągnąłeś koszulę?
– Tak – przyznał, wyglądając na zakłopotanego. – Pomyślałem, że lepiej będzie, jeżeli wszyscy pomyślą sobie, że zbudziły mnie krzyki Norvela.
– Więc obserwowałeś i jego, i Yorków.
– Wiedziałem, że Deedra wspominała o kamperze, chociaż z drugiej strony mogło jej się coś pomylić. Codziennie po kilka razy przyjeżdża i wyjeżdża. Ale tym razem miałem wrażenie, że wie, co mówi. Nie mogłem za bardzo się dopytywać, bo nawet ona zorientowałaby się, co w trawie piszczy, ale im dłużej o tym myślałem, tym bardziej wydawało mi się możliwe, że Yorkowie wrócili wcześniej. Zatelefonowałem do sądu w hrabstwie Creek. Rozprawa Harleya Dona Murrella skończyła się na tyle wcześnie, że mogli zdążyć wrócić do domu. Wspomniałem o tym mimochodem, kiedy rozmawiałem z ich córką, a ona mi powiedziała, że wyjechali o pierwszej, zaraz po lunchu, zbyt poruszeni, żeby zostać choćby chwilę dłużej. Alva i T. L. mówili, że zatrzymali się przy pchlim targu w Hillside i trochę pospacerowali, żeby rozprostować nogi, ale jeżeli to nie była prawda, mogli tutaj dotrzeć już przed trzecią.
– Dotarli. Alva zdążyła podlać kwiaty w kuchni. Ziemia była wilgotna, kiedy zajrzałam do nich o trzeciej – wtrąciłam. – Rolety w jej sypialni były zwinięte. To były pierwsze rzeczy, które zrobiła po przyjeździe do domu. A zasłony w ich salonie były ściągnięte. Nie zauważyłam tego w poniedziałek, dopiero we środę. Myślałam, że Alva zaczęła wiosenne porządki, ale jak widać T. L. owinął nimi ciało.
Tego wszystkiego domyśliłam się sama.
Claude założył długie ręce za głowę i wrócił do poprzedniej pozycji.
– Alva powiedziała mi dzisiaj, że kiedy wrócili do Shakespeare, weszła do mieszkania ze swoją walizką i zostawiła TL., który rozpakowywał resztę rzeczy. Podlała kwiaty i zwinęła rolety. – Zasalutował, wyrażając uznanie dla mojej przenikliwości. – Na zewnątrz usłyszała głosy. Drzwi do ich mieszkania były otwarte, podobnie jak do mieszkania Pardona. T. L. zajrzał do niego, żeby mu zapłacić. Albee dowiedział się o procesie i wyroku od kolegi w hrabstwie Creek, ale zamiast pocieszyć Yorków, wolał zacytować to, co żona Murrella mówiła o wnuczce Yorków. Po najgorszym dniu swojego życia T. L. nie mógł tego znieść. Doszło do kłótni, po czym T. L. uderzył Pardona w twarz. Pardon wpadł na tapczan, a T. L. rzucił się na niego. Chciał go trafić w szczękę, ale Pardon w ostatniej chwili poślizgnął się, więc z całej siły trafił go w szyję. Cios zmiażdżył gardło Pardona.
– A ciało przenieśli do kampera – dopowiedziałam.
– Tak. T. L. wpadł do mieszkania, minął Alvę, nie pytając jej o zdanie, zdarł zasłony i pobiegł z powrotem do mieszkania Pardona. Alva poszła za nim. Owinięte zasłoną ciało ukryli w kamperze. Właśnie wtedy wypadły mu klucze. Trochę pojeździli z ciałem dookoła. Zupełnie stracili głowę. Nie mogli się zdecydować, co dalej robić. Yorkowie nigdy w życiu nie złamali prawa. Mieli zamiar podrzucić ciało przy jakiejś bocznej drodze, żeby nikomu nie przyszło na myśl, że zamordował go któryś z mieszkańców bloku. Ale gdy się zorientowali, że skoro nikt nie widział ich powrotu, będą mogli sobie stworzyć lepsze alibi, jeżeli ciało zostanie znalezione bliżej bloku. Kiedy jeździli z ciałem, Tom poszedł do mieszkania Pardona, żeby zapłacić czynsz. Drzwi otwarte, nie ma właściciela. Potem Yorkowie wrócili, podjechali pod tylne wejście, otworzyli drzwi kampera i wnieśli ciało Pardona z powrotem do jego mieszkania.
– Dlaczego nie słyszeli, jak Deedra pukała do jego drzwi? – zapytałam.
– Alva dostała mdłości – wyjaśnił Claude, przyglądając się swoim dłoniom. – Musiała pobiec do siebie do toalety, a T. L. poszedł razem z nią. W tym samym czasie Deedra wyjechała do pracy. Nie wiedzieli, że zauważyła ich kampera. Miała dużo szczęścia. Gdy Alva lepiej się poczuła, znów wyjechali. Nie pomyśleli o tym, jak pozbyć się zasłon, w które zawinięty był Pardon. Kiedy wpychali go do auta, nie pomyśleli o nitkach z zerwanej kieszeni. Nie pomyśleli o ludziach płacących czynsz, którzy dziwili się nieobecności właściciela bloku. Nie mogli zatrzasnąć drzwi do mieszkania Pardona, bo musieli dostać się do niego z powrotem, a kluczy nie mogli znaleźć. Wygląda na to, że mieli straszny mętlik w głowie. Wrócili do domu mniej więcej o tej porze, o której planowali – między siódmą i ósmą wieczorem. Wypakowali resztę bagaży i przenieśli je do mieszkania. Po naradzie postanowili, że ciało podrzucą gdzieś w pobliżu bloku, w miejscu, do którego Pardon mógł pójść na piechotę – żeby zasugerować, że właśnie tam natknął się na bandytę. Uznali, że najlepsze do tego celu będzie arboretum. To pewnie jedyna rozsądna decyzja, jaką wtedy podjęli. T. L. pamiętał o twoim wózku z pojemnikami na śmieci. Widział, jak stawiasz go przy krawężniku w dniach, w których wywożono śmieci. Wpadł mu w oko. Czekał więc, nie sądząc, by ktokolwiek w Shakespeare tak długo nie kładł się spać. I prawie miał rację.
Читать дальше