Z samochodu wysiadł chudy, wysoki gliniarz o wyglądzie kowboja i podszedł do Bella. Pokazali sobie nawzajem legitymacje, po czym Bell wyjaśnił mu, gdzie ich zdaniem może znajdować się bomba.
– Czyli – rzekł gliniarz z Denver – nie jesteście pewni, że bomba jest na pokładzie.
– Nie. Nie na sto procent.
Jednak gdy Percey spojrzała na „Foxtrota Bravo” – na jego piękne srebrne poszycie, zbryzgane teraz pianą i lśniące w blasku reflektorów – rozległ się ogłuszający huk. Wszyscy poza Percey i Bellem padli na ziemię w momencie, gdy tylna połowa samolotu rozpadła się, a w niebo wzbił się potężny słup płomieni i kawałków metalu.
– Och – powiedziała bez tchu Percey, zakrywając dłonią usta.
W zbiornikach oczywiście nie było paliwa, lecz wnętrze samolotu – siedzenia, przewody, wykładzinę, plastykowe elementy i cenny ładunek – trawił wielki ogień. Strażacy zaczekali na dogodniejszą chwilę, po czym ruszyli naprzód, bezsensownie zalewając metalowe szczątki strumieniami śnieżnej piany.
DANSE MACABRE
Spoglądając w górę, dostrzegłem spadającą kropkę, która zbliżając się, przybierała kształt odwróconego serca – nurkującego ptaka. Spadał przez pół mili w przezroczystym jesiennym powietrzu, a jego wrzask zmieszany z gwizdem wiatru przerodził się w dźwięk, jakiego nie wydaje żadne ziemskie stworzenie. W ostatniej chwili ptak zrównał swój lot z torem lotu przepiórki i rzucił się na nią. Towarzyszyło temu głośne „plask”, jak gdyby pocisk dużego kalibru rozerwał ciało.
„Sokoły moja pasja”
Stephen Bodio
Rozdział trzydziesty piąty
45 godzin – godzina czterdziesta druga
Rhyme zauważył, że minęła już trzecia nad ranem. Percey Clay leciała z powrotem na Wschodnie Wybrzeże odrzutowcem FBI i za parę godzin miała się stawić przed sądem przysięgłych.
A Rhyme nadal nie miał pojęcia, gdzie może być Tańczący Trumniarz, co planuje, za kogo teraz się przebierze.
Zadzwonił telefon Sellitta. Detektyw słuchał wiadomości ze zmarszczonym czołem.
– Jezu. Trumniarz sprzątnął następną osobę. Znaleźli ciało w stanie uniemożliwiającym identyfikację, w tunelu w Central Parku. Niedaleko Piątej Alei.
– W ogóle nie da się ustalić tożsamości?
– Zdaje się, że wyczyścił go zupełnie. Odciął ręce, usunął zęby, szczękę, zdjął ubranie. Wiadomo tylko, że to był biały mężczyzna. Młody, w okolicach trzydziestki. – Detektyw zamilkł, słuchając dalej. – Nie był włóczęgą – zameldował. – Czysty, w dobrej formie. Nieźle zbudowany. Haumann uważa, że to jakiś yuppie z East Side.
– No dobra – powiedział Rhyme. – Niech go tu przywiozą. Sam chcę mu się przyjrzeć.
– Ciału?
– Zgadza się.
– Dobrze.
– A więc Trumniarz ma nową tożsamość – rzekł ze złością Rhyme i zamyślił się. – O co tym razem, do cholery, chodzi? Co planuje?
Westchnął, spoglądając za okno. Po chwili powiedział do Dellraya:
– Fred, w którym domu teraz ich umieścicie?
– Zastanawiałem się nad tym – odrzekł agent. – I wydaje mi się…
– W naszym – odezwał się nowy głos.
Wszyscy spojrzeli na stojącego w drzwiach krępego mężczyznę.
– W naszym bezpiecznym domu – powiedział Reggie Eliopolos. – Przejmujemy świadka.
– Ale jeżeli nie macie… – zaczął Rhyme.
Prokurator pomachał papierkiem, zbyt szybko, by Rhyme mógł przeczytać, lecz wszyscy już wiedzieli, że ma oficjalny rozkaz o areszcie prewencyjnym.
– To niedobry pomysł – powiedział Rhyme.
– Lepszy niż pańskie pomysły, przez które ostatni świadek kilka razy otarł się o śmierć.
Sachs z gniewem postąpiła krok naprzód, ale Rhyme pokręcił głową.
– Proszę mi wierzyć – rzekł – że Trumniarz wszystkiego się domyśli. Może nawet już się domyślił, że ich przejmujecie. Właściwie – dodał złowrogo – może właśnie na to liczy.
– Musiałby czytać w myślach.
Rhyme przechylił głowę na bok.
– Nareszcie pan coś chwyta.
Eliopolos parsknął pogardliwie. Rozejrzał się i spostrzegł Jodiego.
– Jesteś Joseph D’Oforio?
Człowieczek wlepił w niego zdziwione oczy.
– Ja… tak.
– Ciebie też zabieramy.
– Chwileczkę, powiedzieli mi, że jak tylko dostanę moje pieniądze, mogę…
– To nie ma nic wspólnego z żadnymi nagrodami. Jeżeli masz prawo do nagrody, dostaniesz ją. Chcemy tylko, żebyś był bezpieczny do posiedzenia sądu przysięgłych.
– Sądu! Nikt nic nie mówił o zeznaniach przed sądem!
– Cóż – rzekł Eliopolos. – Jesteś ważnym świadkiem. – Ruchem głowy wskazał Rhyme’a. – On być może chce tylko zabić płatnego mordercę. My stawiamy zarzuty człowiekowi, który go wynajął. Tak zresztą postępuje większość stróżów prawa.
– Nie będę zeznawał.
– Wobec tego odsiedzisz wyrok za niezastosowanie się do wyroku sądu. W normalnym więzieniu. Sam pewnie wiesz, jak tam bezpiecznie.
Drobny człowiek próbował się rozzłościć, lecz był zbyt przerażony. Krew odpłynęła mu z twarzy.
– O Jezu.
– Nie będziecie w stanie zapewnić im pełnego bezpieczeństwa – powiedział do Eliopolosa Rhyme. – Znamy już Trumniarza. Pozwólcie nam nadal ich chronić.
– Rhyme? – Eliopolos zwrócił ku niemu twarz. – Przez ten incydent z samolotem oskarżę cię o przeszkadzanie w śledztwie.
– Kurwa, nie zrobisz tego – powiedział Sellitto.
– Kurwa, zrobię – odrzekł ostro pulchny człowiek. – Pozwalając jej lecieć, mógł rozwalić nam całą sprawę. Jeszcze w poniedziałek będę miał nakaz. I sam dopilnuję jego wykonania. To przez niego…
– On tu był – rzekł cicho Rhyme.
Zastępca prokuratora przestał mówić. Po chwili spytał:
– Kto?
Chociaż doskonale wiedział kto.
– Niecałą godzinę temu był za tym oknem i celował do tego pokoju z karabinu snajperskiego załadowanego pociskami rozpryskowymi. – Rhyme wbił spojrzenie w podłogę. – Prawdopodobnie dokładnie w to miejsce.
Eliopolos odruchowo chciał się cofnąć, ale wytrzymał. Tylko jego oczy prześliznęły się po oknie, sprawdzając, czy rolety są opuszczone.
– Dlaczego…?
– Nie strzelił? – dokończył pytanie Rhyme. – Bo wpadł na lepszy pomysł.
– Jaki?
– Ach, odpowiedź na to pytanie warta jest milion dolarów – odparł Rhyme. – Wiemy tylko tyle, że kogoś zabił – jakiegoś młodego człowieka w Central Parku – i zdarł ze zwłok ubranie. Uniemożliwił też identyfikację ciała i przybrał tożsamość nieboszczyka. Moim zdaniem na sto procent wie, że bomba nie zabiła Percey, więc chce skończyć zadanie. A z pana zrobić współsprawcę.
– Przecież nawet nie wie, że ja istnieję.
– Jezu, Reggie, chłopcze – powiedział Dellray. – Zrozum w końcu!
– Nie mów tak do mnie.
– Nie domyśla się pan? – włączyła się Sachs. – Nigdy nie miał pan do czynienia kimś takim.
Patrząc na nią, Eliopolos rzekł do Sellitta:
– Chyba powinniście zrobić porządek w policji miejskiej. U federalnych każdy zna swoje miejsce.
– Nie można go traktować jak gangstera albo byłego mafiosa – ostrym tonem wtrącił Rhyme. – Nikt nie umie się przed nim ukryć. Jedyny sposób to powstrzymać go na dobre.
– Tak, Rhyme, znam twoje hasło. Nie zamierzamy jednak więcej poświęcać życia ludzi tylko dlatego, że staje ci na myśl o facecie, który pięć lat temu zabił twoich dwóch techników. O ile oczywiście w ogóle ci staje…
Читать дальше