– Wykonywałam pracę technika, mamo. Badałam miejsca przestępstw. To najbardziej bezpieczne zajęcie w policji.
– I ciebie specjalnie do tego potrzebowali?! – krzyknęła. – Twój ojciec byłby z ciebie dumny – powtórzyła na koniec rozmowy.
Sachs poszła do sypialni i rzuciła się na łóżko.
Po wyjściu ze szpitala od Pammy odwiedziła dwie inne ofiary przestępcy 823. Monelle Gerger upstrzona bandażami i nafaszerowana szczepionką przeciw wściekliźnie została wypuszczona ze szpitala. Wyjechała już do rodziny we Frankfurcie. „Aby spędzić tam resztę wakacji – powiedziała twardo. – Nie na zawsze”. Wskazała na sprzęt stereo i kompakty, zostawione w zniszczonym mieszkaniu w Niemieckim Domu, w sposób, który wyraźnie mówił, że żaden psychol nie jest w stanie wystraszyć jej z tego miasta.
William Everett wciąż przebywał w szpitalu. Złamany palec nie stanowił oczywiście wielkiego problemu, ale znów pojawiły się kłopoty z sercem. Sachs ogarnęło zdziwienie, gdy dowiedziała się, że przed laty był właścicielem sklepu w Hell’s Kitchen i pomyślała, że może znał jej ojca. „Znałem wszystkich, którzy patrolowali dzielnicę” – powiedział. Z portfela wyjęła zdjęcie mężczyzny w mundurze. „Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że go widywałem” – rzekł wtedy.
Mimo że odwiedziła ofiary w celach towarzyskich, wzięła ze sobą notatnik. Jednak żadna z nich nie umiała powiedzieć nic więcej o przestępcy.
Wyjrzała teraz przez okno w swoim mieszkaniu. Widziała trzęsące się na silnym wietrze liście złotokapów i klonów. Zdjęła mundur i podrapała się pod biustem. Zawsze ją tam swędziało jak diabli, gdy miała na sobie kamizelkę kuloodporną. Włożyła szlafrok.
Przestępca 823 nie przypominał o swoim istnieniu, ale i tak dał im się we znaki. Kryjówka na Van Brevoort została przeszukana bardzo dokładnie. Chociaż – jak powiedział właściciel – przestępca wprowadził się do tego domu dawno, bo w styczniu (pod fałszywym nazwiskiem, co nikogo nie zaskoczyło), to jednak zdołał zabrać ze sobą wszystko, nie wyłączając śladów.
Po tym jak Sachs zbadała miejsce przestępstwa, do domu weszli technicy, którzy sprawdzili każdy centymetr kwadratowy powierzchni. Nic nie znaleźli. Wstępne raporty nie wyglądały zatem zachęcająco.
„Wygląda, że wkładał rękawiczki, nawet gdy szedł do ubikacji” – poinformował ją Banks.
Policja dowiedziała się, co stało się z taksówką i sedanem. Przestępca sprytnie zaparkował je w pobliżu alei D i ulicy Dziewiątej. Sellitto przypuszczał, że miejscowym złodziejom samochodów zajęło siedem do ośmiu minut rozebranie pojazdów na części. Jakiekolwiek ślady, które mogły pozostać w samochodach, rozrzucone były po dziesiątkach warsztatów w całym mieście.
Włączyła telewizor i poszukała wiadomości. Nie było nic o porwaniach. Mówiono wyłącznie o uroczystości otwarcia konferencji pokojowej ONZ.
Gapiła się na Bryanta Gumbela, na sekretarza generalnego ONZ, na ambasadorów z krajów Bliskiego Wschodu. Usiłowała skupić na informacjach całą swoją uwagę. Oglądała nawet reklamy, jakby chciała się ich nauczyć na pamięć.
Robiła to, żeby nie myśleć o umowie z Lincolnem Rhyme’em.
Transakcja była jasna. Teraz gdy Carole i Pammy zostały uwolnione, powinna wywiązać się ze swojej części umowy: Pozwolić mu spędzić godzinę z doktorem Bergerem.
Teraz on, Berger… Nienawidziła spojrzenia doktora. Można było zobaczyć wielkie pieprzone ego w jego przysadzistym, atletycznym ciele. Trzeba było widzieć jego wykrętny wzrok, starannie uczesane włosy, drogie ubranie. Dlaczego Rhyme nie znalazł kogoś porządniejszego? Kogoś, kto przynajmniej wyglądem budziłby większy szacunek.
Zamknęła oczy.
Przestaniesz myśleć o śmierci…
Umowa jest umową. Ale do cholery, Rhyme…
Nie, musi jeszcze raz z nim o tym porozmawiać. Wtedy była zaskoczona, zdenerwowana. Nie przychodziły jej do głowy żadne przekonujące argumenty. W poniedziałek. Ma czas do jutra, by go przekonać, żeby tego nie robił albo przynajmniej odłożył decyzję. Na miesiąc, do diabła, na dzień.
Co mu powie? Powinna zapisać swoje argumenty, napisać krótką mowę.
Otworzyła oczy i wstała z łóżka, by poszukać pióra i czystej kartki.
Teraz mogę…
Zamarła. Powietrze w jej płucach świstało jak wiatr na zewnątrz.
823 stał na środku jej sypialni.
Miał na sobie ciemne ubranie, czarne rękawiczki i maskę na twarzy.
Instynktownie wyciągnęła rękę w kierunku stolika przy łóżku, na którym leżał pistolet i nóż. Ale 823 był przygotowany. Uderzył ją mocno w bok głowy. Żółte światło błysnęło jej przed oczami.
Klęczała na podłodze, gdy kopnął ją w żebra. Upadła na brzuch, usiłowała złapać oddech. Czuła, że z tyłu zapina jej kajdanki. Usta zakleił taśmą izolacyjną. Poruszał się szybko, sprawnie. Odwrócił ją na plecy. Rozpiął się szlafrok.
Kopała wściekle, usiłowała rozerwać kajdanki.
Uderzył ją w żołądek. Zwymiotowała. Chwycił ją pod pachy i zaciągnął przez tylne drzwi do ogródka znajdującego się za domem.
Patrzył wyłącznie na jej twarz, nie spojrzał nawet na piersi, płaski brzuch, wzgórek łonowy pokryty rudymi, kręconymi włoskami. Uznała, że mógłby ją zgwałcić, byleby tylko darował jej życie.
Jednak Rhyme miał rację. To nie żądze seksualne kierowały jego postępowaniem. Coś innego roiło się w jego głowie. Przestępca położył ją na plecach na grządce wilczomlecza. Nikt z sąsiadów nie mógł ich tutaj zobaczyć. Rozejrzał się wokół, ciężko łapał oddech. Potem uniósł łopatę i wbił ją mocno w ziemię.
Amelia Sachs zaczęła płakać.
Potarł tył głowy o poduszkę.
Wewnętrzny przymus – ocenił kiedyś lekarz, obserwując ten nawyk, chociaż Rhyme nie pytał go o zdanie na ten temat. To jest odmiana nawyku, który każe Amelii Sachs wbijać paznokcie w palce.
Wyciągnął szyję, by odwrócić głowę i spojrzeć na charakterystykę przestępcy wiszącą na ścianie. Rhyme wierzył, że cała historia szaleństwa tego człowieka znajduje się przed nim: w czarnych literach i przerwach między nimi. Jednak nie znał zakończenia tej historii, przynajmniej na razie.
Znów spojrzał na wskazówki. Tylko kilka pozostało niewyjaśnionych.
Blizna na palcu.
Węzeł.
Płyn po goleniu.
Blizna była bezużyteczna, dopóki nie zatrzymano przestępcy. Nie poszczęściło się im przy identyfikacji węzła – Banks stwierdził jedynie, że nie jest to węzeł żeglarski. Zakładając, że większość porywaczy nie używa wody kolońskiej przed akcją, dlaczego korzystał z niej 823? Rhyme ponownie doszedł do wniosku, że po to, aby zamaskować inny zapach, który mógłby go zdradzić. Rozważył wszystkie możliwości: żywność, alkohol, chemikalia, tytoń…
Rhyme poczuł na sobie wzrok, obejrzał się w prawo. Puste oczodoły grzechotnika skierowane były na łóżko. Szkielet węża to jedyna wskazówka, która nie miała swojego miejsca. Nic nie mówiła, tylko szydziła z nich.
Coś przyszło mu na myśl. Używając urządzenia do odwracania stron, Rhyme zaczął kartkować „Zbrodnie w starym Nowym Jorku”. Wrócił do rozdziału poświęconego Jamesowi Schneiderowi. Odszukał ustęp, o którym pomyślał.
Bardzo znany lekarz umysłów (lekarz „psychelogii” – nazwa tej nowej dyscypliny dopiero później weszła do powszechnego użycia) zakładał, że zamiarem Jamesa Schneidera nie było krzywdzenie ofiar. Raczej – sugerował uczony lekarz – ten nikczemnik szukał zemsty na tych, którzy uczynili mu coś, co postrzegał jako krzywdę – na policji, jeżeli nie na całym społeczeństwie.
Читать дальше