– Idźcie do drugiego pokoju. Już. Szybko.
Shane złapał dziewczyny i wyprowadził z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Claire próbowała się odwrócić.
– Nie! – rzucił Shane i zaprowadził je do swojego pokoju. – Doskonale o tym wiesz. Jeśli potrzebuje krwi, to niech ją sobie weźmie z lodówki, a nie z kranu.
– Co mu się stało? – Eve zadała przerażające, logiczne pytanie, które Claire cały czas próbowała od siebie odepchnąć. – To Oliver. Chodzący drań. I ktoś mu to zrobił.
Jak? Czemu?
– Myślę, że będziemy musieli mu to pytanie zadać – stwierdził Shane. – O ile nie ma właśnie ogromnej ochoty na nocną przekąskę.
– Cholera – zauważyła Eve. – Skoro o tym mówisz…
zostawiłam tam ciasteczka. A nie zaszkodziłoby mi jeszcze jedno. A tak w ogóle, to jak bardzo mamy przechlapane?
– Biorąc pod uwagę samochód i to, w co się wpakował Oliver? Bardzo. Ale to w końcu norma, prawda?
– Chwilowo wolałabym, żeby to nie była norma.
Grali w pokera, dopóki nie wrócił Michael, a wraz z nim Oliver. Znów mógł chodzić, ale wyglądał tak, jakby wrzucił ubrania do niszczarki.
I nie wyglądał na zadowolonego. Nie żeby kiedykolwiek sprawiał takie wrażenie, jeśli akurat nie udawał hipisa, ale tym razem zdawał się naprawdę niezadowolony.
– Musimy się stąd wynosić. Szybko.
– Z tym będzie pewien problem – odezwał się Shane. – Biorąc pod uwagę, że nasz samochód nie ma już przyciemnionych szyb, nawet gdyby nie przeszkadzały nam spalone siedzenia. Nawet bagażnik nie nadaje się do użytku po ciosie młotem. A za dwie godziny wzejdzie słońce. Nijak nie da rady.
– Oliverze, nadeszła pora, żebyś nam wyjaśnił, dlaczego tu w ogóle przyjechaliśmy. I co ci się stało – powiedział Michael.
– Nie wasza sprawa.
– Przepraszam, ale skoro ściągnąłeś nas tutaj, to powie¬ działbym, że jest to też nasza sprawa.
– A to moja sprawa zniszczyła wasz samochód? Nie, to wasz brak myślenia. Powtarzam, wy nie musicie wiedzieć, a ja nie muszę wam nic mówić. Daruj sobie. – Mówił prawie jak dawny Oliver, ale jednak przygaszony, i przysiad} na łóżku, jakby stanie go męczyło, a to nie było w jego stylu.
– Wszystko w porządku? – zapytała Claire.
Podniósł głowę i ich spojrzenia spotkały się na moment. Claire zobaczyła w nich coś zadziwiającego – strach. Wszechogarniający, zmęczony, przedwieczny strach. Zszokowało ją to. Nie sądziła, że Oliver może się bać czegokolwiek.
– Tak, w porządku. Rany się goją. Ale to, co się stanie, jeśli pozostaniemy tutaj, nie. Nie możemy czekać na ratunek z Morganville. Musimy się stąd wydostać, nim znów zapadnie zmrok.
– Albo? – zapytała Claire.
– Albo będzie gorzej. Z nami wszystkimi. – Był znękany i bardzo zmęczony. – Muszę odpocząć. Znajdźcie jakiś samochód.
– Ehm… Wiesz, nie tarzamy się w gotówce.
Oliver bez słowa wyjął z kieszeni spodni portfel, skrzywił się, widząc, jak bardzo był zniszczony i go otworzył. W środku znajdował się plik zielonych banknotów.
Setki.
Oddał im wszystko.
– Mam więcej – dodał. – Weźcie to. Powinno starczyć na w miarę porządny wóz. I upewnijcie się, że ma dość miejsca w bagażniku.
Po krótkim wahaniu Eve wzięła pieniądze.
– Oliver, serio, na pewno wszystko w porządku?
– Będzie – rzucił. – Michael, myślisz, że dałoby się załatwić jeszcze jeden pokój, gdzie mógłbym posiedzieć do naszego odjazdu?
– Zajmę się tym. – Michael wyszedł w kierunku recepcji. Oliver zamknął oczy i oparł się o podgłówek. Wyglądał tak nędznie, że Claire, odruchowo, wyciągnęła rękę i z dobrego serca położyła mu dłoń na ramieniu.
– Claire – nie otwierając oczu, wyszeptał Oliver. – Czy pozwoliłem ci się dotykać? Szybko zabrała rękę.
– Po prostu… zostawcie mnie samego. Chwilowo nie jestem sobą.
Według Claire zachowywał się prawie tak samo jak zawsze, ale nie ciągnęła tematu.
Eve przeliczała pieniądze. A w miarę obliczeń jej oczy robiły się coraz większe.
– Boże – szepnęła. – Za taką kasę mogłabym kupić wypasiony jacht. Nieźle. Nie sądziłam, że można tyle zarobić na kawiarni.
– Nie można – sprostował Shane. – Najprawdopodobniej ma w domu materace wypchane pieniędzmi. Miał mnóstwo czasu, żeby się wzbogacić, Eve.
– I wystarczająco dużo, żeby raz czy dwa wszystko stracić – dodał Oliver. – Jak już przy tym jesteśmy: byłem bogaty.
Teraz… nie jestem tak biedny jak kiedyś. Ale też nie tak dobrze sytuowany. Efekt wojen i polityki. Trudno jest utrzymać to, co się miało, szczególnie jeśli jest się wyrzutkiem.
Claire nigdy wcześniej nie zastanawiała się, skąd wampiry brały pieniądze. Podejrzewała, że nie było to wcale takie łatwe. Przed oczami stanęły jej wszystkie te wiadomości o ludziach, którzy uciekali z całym dobytkiem z terenów objętych wojną.
Swego czasu tak samo mógł uciekać Oliver. I Amelie i Myrnin. Pewnie nieraz tak było. Ale jakoś udało im się to przetrwać.
Ocaleli.
– Co tam się stało? – zapytała, nie oczekując, że odpowie.
Jak się spodziewała, Oliver nie odpowiedział.
Kiedy Oliver dostał własny pokój, z numerem 3, Claire, Eve i Shane zajęli się zabezpieczeniem przed słońcem pokojów obu wampirów. Nie wymagało to specjalnych na – kładów pracy – zasłony spełniały swoje zadanie, a po oklejeniu ich taśmą po brzegach było pewne, że w pokoju będzie ciemno, no i oczywiście powiesili na drzwiach plakietkę z napisem „Nie przeszkadzać".
– Zasuwka i łańcuch. – Shane poinstruował Michaela, kiedy opuszczali jego pokój. Na wschodzie niebo zaczynało się różowić. – Zadzwonię do ciebie na komórkę, jak będziemy pod drzwiami. Nie otwieraj nikomu innemu.
– Powiedziałeś to Oliverowi?
– A wyglądam na głupka? Niech sam się o siebie martwi.
Michael pokręcił głową.
– Bądźcie ostrożni. Nie podoba mi się, że wysyłam was samych.
– Linda będzie miała na wszystko oko, jej śrutówka też – odezwała się Eve. – I to dosłownie! Bierze ze sobą broń.
– Podwiezie nas. Powiedzieliśmy, że postawimy jej śniadanie i pomożemy nosić zakupy. Całkiem niezły układ, zwłaszcza że chyba wszyscy ją lubią. Nikt nie będzie chciał nam zrobić krzywdy, jak będzie z nami Linda.
Mogły to być pobożne życzenia, ale Michael słysząc to, trochę się odprężył. Przybili z Shane'em piątkę i zamknął drzwi. Usłyszeli jeszcze, jak zasuwa zamki.
– Oto i początek pięknego dnia – stwierdziła Eve – w którym nie zmrużyłam oka, spalono mi samochód i nawet nie mogę zrobić sobie makijażu. Po prostu świetnie.
To Shane wpadł na to, żeby nie robiła makijażu i Claire musiała mu przyznać, że pomysł był dobry. Eve była najbardziej rozpoznawalna z ich grupy, ale bez ryżowego pudru, czarnej kredki do oczu i ostrej szminki wyglądała, jak kłoś zupełnie inny. Claire pożyczyła jej trochę mniej gotycka koszulkę, chociaż Eve uparła się, że ma być fioletowa. Ale w niebieskich dżinsach wyglądała prawie… normalnie. Nawet związała włosy w kucyk.
Ani jednej czaszki w polu widzenia, aczkolwiek jej buty nadal robiły wrażenie.
– Pomyśl o tym, jak o tajnej akcji – rzucił Shane. – Na terenie wroga.
– Łatwo ci mówić. Ty musiałeś tylko włożyć koszulkę moro i bejsbolówkę. Brakuje ci tylko tytoniu do żucia.
– Ja się nie przebrałam – wtrąciła Claire.
Eve prychnęła.
Читать дальше