– Ale mój samochód! – jęknęła Eve. – Nie… nie… nie…
Ten w pomarańczowej czapeczce wylał benzynę na siedzenia samochodu i wrzucił do środka zapałkę.
Auto Eve stanęło w płomieniach, zupełnie jak ognisko na zakończenie roku szkolnego. Eve znów wrzasnęła i spróbowała ominąć Shane'a. Cofnął się, by zagrodzić drzwi i zrobił unik, żeby nie oberwać od Eve.
– Claire! Pomożesz? – krzyknął, kiedy Eve w końcu go dosięgła. Claire złapała przyjaciółkę za ręce i odciągnęła ją do tyłu. Nie było to łatwe. Eve była od niej większa, silniejsza i w tym momencie kompletnie oszalała.
– Puszczaj! – wrzasnęła.
– Nie! Uspokój się. Już za późno. Już nic nie poradzisz!
– Skopię im tyłki!
Michael doszedł już do tego samego wniosku, co Shane, i kiedy Eve wyrwała się Claire, zastąpił jej drogę i objął ją, zmuszając do zatrzymania się.
– Nie – powiedział. – Nie, nie możesz.
Miał czerwone ze złości oczy, zamrugał i wziął kilka głębokich oddechów, nim się uspokoił i stał z powrotem niebieskookim i opanowanym Michaelem.
Na parkingu trzech facetów wrzeszczało i podskakiwało, patrząc na płonący samochód Eve. Gdy otworzyły się drzwi od recepcji motelu, wsiedli do swojego olbrzymiego pikapa.
W wejściu stała babcia Linda. Wyglądała jak sam Gniew Boży w fartuchu. W ręku trzymała śrutówkę, którą wycelowała w niebo i wystrzeliła. Huk był przerażająco głośny.
– Wynocha, kretyni! – krzyknęła za uciekającymi facetami. – Następnym razem, jak was zobaczę, skończycie ze śrutem w zadzie.
Wystrzeliła jeszcze raz, ale nie musiała przeładowywać broni. Pikap już odjeżdżał, sypiąc żwirem spod opon. Wyjechał szybko z parkingu, z trudem zawrócił i pognał z powrotem w stronę Durram.
Babcia Linda wsadziła śrutówkę pod pachę, zmarszczyła brwi, patrząc na płonący samochód, i wróciła do biura. Po chwili wyszła z gaśnicą i szybko zagasiła pożar kilkoma uderzeniami białej piany.
Shane otworzył drzwi i natychmiast Eve go wyminęła. Tuż za nią Michael. Shane i Claire szybko podążyli za nimi. Claire zrobiło się niedobrze. Samochód był kompletnie zniszczony. Po ugaszeniu ognia widać było potłuczone okna, pogniecioną i poskręcaną karoserię, zniszczone światła i sflaczałe opony. W niektórych miejscach ogień pozostawił z siedzeń tylko sprężyny.
Samochody na złomowiskach były w lepszym stanie.
– Ta trójka nie ma nawet tyle rozumu, co bakteria… – powiedziała Linda. – Zadzwonię po szeryfa i powiem mu, żeby tu przyjechał. Przykro mi, kochanie.
Eve płakała, cała się trzęsła, patrząc na wrak swojego ukochanego samochodu. Claire objęła ją, a Eve odwróciła się i wtuliła twarz w jej ramię.
– Dlaczego? – załkała wściekła i zdezorientowana. – Dlaczego nas śledzili? Czemu to zrobili?
– Przestraszyliśmy ich – odezwał się Michael. – A przestraszeni ludzie robią różne głupie rzeczy. Pijane i przestraszone zbiry robią nawet głupsze.
Linda skinęła głową.
– Masz racje, chłopcze. Ale to straszna szkoda. To okropne, żeby takie coś przydarzyło się takim miłym, niewadzącym nikomu dzieciakom. Tacy ludzie po prostu muszą na kimś się wyżyć, a wszyscy wokół mają już ich dość.
Najwyraźniej uznali, że będziecie ich nową zabawką.
– No to się pomylili – wycedził Michael i przez moment oczy znów zalśniły mu czerwienią. – Ale mamy problem. Co zrobimy z samochodem?
– Ciesz się, że wyjęliśmy nasze rzeczy – odezwał się Shane, a Michael, rozumiejąc, co przyjaciel miał na myśli, wyglądał przez chwilę, jakby zrobiło mu się niedobrze, po czym skinął głową. – Wybiorę się jutro z Eve na zakupy.
Zobaczymy, co w tym mieście można dostać.
Eve pociągnęła głośno nosem i otarła oczy, rozmazując sobie tusz po twarzy.
– Nie mam pieniędzy na nowy samochód.
– Coś wymyślimy – powiedział Shane takim tonem, jakby to miało sens i przydarzało mu się całkiem często. A Claire pomyślała, że znając jego przeszłość, nie było to wcale tak mało prawdopodobne. – Chodźcie, mazanie się nic nam nie da. Możemy równie dobrze iść spać. I tak nigdzie nie pojedziemy. Linda westchnęła.
– To okropne – powtórzyła. – Cholerni idioci. Poczekajcie tu chwilkę.
Odniosła gaśnicę do biura i wróciła z miseczką pełną…
– Ciasteczka! – krzyknął Shane i wziął je od niej. – Dzięki Lindo.
– Przynajmniej tyle mogę zrobić. – Kopnęła jakiś kamień i, marszcząc brwi, potrząsnęła głową. – Cholerni idioci. Będę czuwać przez resztę nocy i dopilnuję, żeby już tu nie wrócili.
Claire jakoś nie wierzyła, żeby się odważyli. Linda wyglądała naprawdę groźnie z tą strzelbą.
Przeszła im ochota na filmy, ale ciasteczka okazały się ciepłe i przepyszne. Eve obeschły łzy, a ich miejsce zajęła wściekłość. Aby nad nią zapanować, wzięła długi prysznic i kiedy wyszła w obłoku pary z łazienki, pozbawiona swojego gotyckiego wizerunku, wyglądała na małą i bezbronną.
Claire przytuliła ją i dała ciasteczko. Eve zjadła je i opatuliła się swoim czarnym jedwabnym kimonem, po czym weszła do łóżka.
– Chłopcy sobie poszli? – zapytała.
– Tak – odpowiedziała Claire. – Będziesz miała coś przeciwko, jeśli…
– Nie, leć. Ja tu posiedzę i popatrzę na zgliszcza mojego samochodu. – Eve spojrzała ponuro w stronę okna, które na szczęście było zasłonięte.
Claire pokręciła głową, wzięła swoje kosmetyki i poszła wziąć prysznic. To była ekspresowa kąpiel, bo Claire obawiała się, że podczas jej nieobecności Eve znajdzie jakiś sposób, żeby znów wpakować się w kłopoty. Ale kiedy wyszła z łazienki zaróżowiona od gorącej wody i z mokrymi włosami, zastała przyjaciółkę tam, gdzie ją zostawiła, zmieniającą programy w telewizorze.
– To najgorsza wyprawa, na jakiej byłam – stwierdziła Eve. – I przegapiłam koniec filmu.
– Przecież wiesz, że piła zawsze zwycięża.
Dało się słyszeć jakiś hałas za drzwiami do pokoju. Tak jakby drapanie, a potem uderzenie. Eve wyprostowała się gwałtownie.
– Co to było? Bo ja podejrzewam, że seryjny morderca!
– To Shane próbuje cię wystraszyć. Albo wrócili ci faceci – odpowiedziała Claire. – Cii.
Podeszła do okna i ostrożnie wyjrzała zza zasłony. Za drzwiami było dość ciemno, ale ujrzała jakąś sylwetkę opartą o ścianę. Samotną.
– Tylko jeden facet. Nie widzę go dokładnie.
– Czyli pomysł z seryjnym mordercą jest nadal aktualny? Nowa zasada: tych drzwi się nie otwiera.
Obie podskoczyły, gdy ktoś uderzył pięścią w drzwi.
– Wpuśćcie mnie! – usłyszały głos Olivera. – Już.
– Och. W takim razie nowa zasada – powiedziała Eve. – Poza tym w zasadzie on jest seryjnym mordercą, prawda?
Claire nie chciała się specjalnie nad tym zastanawiać, bo obawiała się, że Eve może mieć w tym względzie rację.
Odsunęła zamki i otworzyła drzwi. Oliver wszedł do środka, zrobił dwa kroki i osunął się na ziemię.
– Nie dotykaj go! – krzyknęła Claire, gdy Eve wstała z łóżka, by do niego podejść. Był pokiereszowany i zakrwawiony. – Idź po Michaela, szybko!
Nie było potrzeby. Michael i Shane już otwierali swoje drzwi. Cała czwórka stanęła nad Oliverem, który przekręcił się na bok, a potem na plecy i wpatrywał się w przestrzeń.
Źle wyglądał. Był blady, a na twarzy i rękach miał otwarte rany. Ubranie też miał podarte i przesiąknięte krwią. Nie odzywał się. Michael skoczył z powrotem do pokoju i wrócił z przenośną lodówką. Ukląkł przy Oliverze, po czym spojrzał przez ramię na pozostałych.
Читать дальше