– Weźmiemy na siebie dochodzenie – Jaynes zwrócił się do Masta – a tobie przypadłaby rola oskarżyciela.
Dopiero teraz prokurator pojął, że i on może skorzystać na takim załatwieniu sprawy. Zrozumiał także, iż decyzja o zawarciu ugody z Laniganem zapadła wcześniej w gronie ludzi znacznie bardziej wpływowych niż Sprawling i Jaynes. Ci byli jedynie wykonawcami poleceń, lecz mimo to nie zamierzali go całkowicie wyeliminować. W końcu był prokuratorem federalnym zachodniego dystryktu Missisipi.
Już sama myśl o możliwości sformułowania zarzutów przeciwko senatorowi oraz późniejszym firmowaniu aktu oskarżenia wprawiła Masta w podniecenie. Oczyma wyobraźni ujrzał siebie na zatłoczonej sali sądowej, przed widzami i sędziami przysięgłymi z uwagą wsłuchującymi się w każde słowo zarejestrowanych przez Lanigana rozmów.
– Zatem przyjmujemy warunki umowy? – zapytał, wzruszywszy ramionami, jak gdyby takie wyjście nadal mu nie odpowiadało.
– Tak – odparł Sprawling. – Odrzucenie ich byłoby głupotą. Zwrot skradzionych pieniędzy powinien zjednać nam przychylność opinii publicznej, a Lanigan i tak na dłużej wyląduje za kratkami. Ponadto zyskamy sposobność ujawnienia bulwersującego oszustwa.
– No i postąpimy zgodnie z wolą prezydenta – dodał Mast, uśmiechając się szeroko, chociaż pozostali spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
– Niczego takiego nie powiedziałem – zaprotestował Sprawling. – Nie rozmawiałem w tej sprawie z przedstawicielami gabinetu prezydenta. Wiem tylko, że mój szef kontaktował się z kancelarią Białego Domu. To wszystko.
Jaynes zaprosił Parrisha z powrotem do pokoju, po czym przez godzinę trwało omawianie poszczególnych warunków stawianych przez Patricka. Uwolnienie brazylijskiej prawniczki nie nastręczało żadnych trudności. Zdecydowano jednak, że Lanigan będzie musiał dodatkowo zwrócić jakiś procent od sumy, którą bezprawnie obracał przez cztery lata. Pozostawała jeszcze otwarta kwestia jego pozwu skierowanego przeciwko FBI.
Jaynes sporządził listę spraw, które musieli uzgodnić z McDermottem.
* * *
Tymczasem w Miami Mark Birck osobiście dostarczył Mirandzie radosną wiadomość o uwolnieniu przez porywaczy jej ojca. Dodał pospiesznie, że nic mu się nie stało, był traktowany bardzo dobrze.
Szeptem przekazał również, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, jutro lub pojutrze powinna się znaleźć na wolności.
Cała grupa w poważnych nastrojach, pełna rezerwy, powróciła do „Camille Suite” i zajęła poprzednie miejsca. Większość mężczyzn zostawiła marynarki w pokoju na dole, w poluzowanych krawatach i z podwiniętymi rękawami koszul sprawiali wrażenie, jakby zamierzali przystąpić do ciężkiej pracy. Zgodnie ze wskazaniami zegarka Sandy’ego naradzali się prawie półtorej godziny. Wspólną decyzję miał przedstawić Sprawling.
– Zacznijmy od kwestii pieniędzy – zaczął, dając McDermottowi do zrozumienia, że godzą się na polubowne załatwienie sprawy, chcą jedynie omówić pewne szczegóły ugody. – Ile pański klient jest gotów zwrócić do skarbu państwa?
– Całą kwotę.
– To znaczy?
– Dziewięćdziesiąt milionów dolarów.
– A co z odsetkami?
– Kto będzie sobie zawracał głowę odsetkami?
– My.
– Po co?
– Bo powinno się to załatwić uczciwie.
– Wobec kogo uczciwie?
– No… podatników.
Sandy z ledwością powstrzymał się od śmiechu.
– Dajcie spokój, panowie. Jesteście urzędnikami instytucji federalnych, a od kiedy to służby federalne troszczą się o pieniądze amerykańskich podatników?
– Zawsze dolicza się odsetki w sprawach obejmujących kradzież lub defraudację – wtrącił Mast.
– W jakiej wysokości? Według jakiej stopy?
– Zwykle przyjmuje się dziewięć procent – odparł Sprawling. – Moim zdaniem to byłoby uczciwe.
– Naprawdę? A jakie odsetki płacą urzędy skarbowe, jeśli udowodnię, że naliczono mi zbyt wysoki podatek?
Nikt nie odpowiedział.
– Sześć procent – wyjaśnił McDermott. – Władze zwracają podatnikom zaledwie marne sześć procent.
Sandy miał tę przewagę nad oponentami, że wcześniej wszystko starannie skalkulował. Przewidział tego typu pytania i miał na nie gotowe odpowiedzi. Sprawiało mu więc teraz ogromną radość obserwowanie zdziwionych min, zmarszczonych brwi i przygryzionych warg.
– Zatem proponuje pan sześć procent? – zapytał ostrożnie Sprawling.
– Oczywiście, że nie. To mój klient ma pieniądze i on decyduje, ile jest gotów zwrócić. Według identycznej reguły postępują urzędy państwowe. W dodatku podejrzewamy, że te pieniądze zostaną przeznaczone na zapchanie jakiejś czarnej dziury w Pentagonie.
– Nie mamy prawa decydować o ich przeznaczeniu – wtrącił Jaynes, któremu sprzykrzył się ton tej dyskusji i stanowczość adwokata.
– Już wyjaśniam, jak widzi tę sprawę mój klient. Pieniądze zostały wypłacone przebiegłemu oszustowi i gdyby nie on, Patrick Lanigan, nigdy by nie wróciły do skarbu państwa. To mój klient udaremnił defraudację, zaopiekował się całą kwotą i teraz chce ją zwrócić.
– I utrzymuje, że należy mu się jakaś nagroda? – burknął Jaynes.
– Nic podobnego. Chodzi wyłącznie o waszą rezygnację z odsetek.
– W tej kwestii będzie musiała zapaść decyzja na wyższym szczeblu, w Waszyngtonie – rzekł równie zdegustowany Sprawling. – Proszę nam tylko przedstawić konkretną propozycję.
– Zapłacimy odsetki według połowy stopy procentowej stosowanej przez urzędy skarbowe i ani centa więcej.
– Przekażę tę propozycję prokuratorowi generalnemu. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie w dobrym nastroju.
– Proszę jeszcze dołączyć moje serdeczne pozdrowienia – dorzucił Sandy.
Jaynes uniósł wzrok znad notatnika i spytał:
– Trzy procent. Zgadza się?
– Tak. Cała suma z odsetkami za okres od dwudziestego szóstego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku do pierwszego listopada dziewięćdziesiątego szóstego roku wyniesie w zaokrągleniu sto trzynaście milionów dolarów. Proponuję darować sobie lichwiarskie rozliczenia co do centa i uzgodnić taką właśnie sumę, sto trzynaście milionów.
Wymieniona kwota brzmiała nieźle, powinna się była spodobać urzędnikom z Departamentu Skarbu. Wszyscy uwiecznili zatem stosowną liczbę w notatnikach, stwierdzając, że dziewięciocyfrowy zapis robi jeszcze większe wrażenie. Któż mógł się sprzeciwiać ugodzie, w wyniku której tak niebagatelna suma miała trafić z powrotem do skarbu państwa?
Ale zarazem wysokość tejże propozycji mogła oznaczać tylko jedno: Patrick dobrze zainwestował skradzione pieniądze i przez cztery lata musiał na nich nieźle zarobić. Poprzedniego dnia Sprawling zlecił swoim podwładnym przeprowadzenie wstępnych kalkulacji. Okazało się, że gdyby całą kwotę przeznaczyć na cel przynoszący osiem procent rocznego zysku, do tej pory urosłaby do stu trzydziestu jeden milionów. Gdyby zaś chodziło o inwestycję dającą dziesięć procent zysku, majątek wynosiłby obecnie sto czterdzieści cztery miliony. Co zrozumiałe, dochody z tejże inwestycji były wolne od podatku. Wyglądało więc na to, że Lanigan niewiele wydał na siebie, zatem nadal był bardzo bogaty.
– Niepokoi nas również pozew złożony przeciwko władzom federalnym w imieniu Patricka Lanigana – rzekł Sprawling.
– Oczywiście wycofamy go, ale wcześniej chciałbym poprosić o drobną przysługę pana Jaynesa. Proponuję wrócić do tego później. Naprawdę chodzi o drobiazg.
Читать дальше