– A jeśli mój klient zlekceważy nakaz? Równie dobrze może zniszczyć dowody bądź ukryć je gdziekolwiek. Co mu zrobicie? Aresztujecie go? Wystąpicie z kolejnym oskarżeniem? Przecież to jasne, że on się nie boi żadnych oficjalnych nakazów.
– Pana to nie dotyczy – odparł Jaynes. – Jeśli natomiast to pan ma te dowody, możemy zaskarżyć również pana.
– To nic nie da. Dobrze wiecie, panowie, że wszystko, czego się dowiaduję od klienta, jest objęte tajemnicą zawodową. A ja wiele rzeczy mogę zaliczyć do kategorii materiałów związanych z prowadzoną sprawą. Proszę też nie zapominać, że Aricia zaskarżył mojego klienta, więc dokumenty mogą być również powiązane z drugą sprawą. Zatem w żadnych okolicznościach nie mógłbym nikomu udostępnić poufnych materiałów mojego klienta bez jego zgody.
– Nawet na mocy wyroku sądowego? – wtrącił Sprawling.
– Gdyby takowy zapadł, natychmiast bym się od niego odwołał. Zresztą nie sądzę, aby zdołali panowie wygrać tego typu sprawę przed sądem.
Zapadło milczenie. Nikt nawet nie okazał zdziwienia wobec takiego ultimatum, wszyscy zgromadzeni byli prawnikami i doskonale znali stosowne przepisy.
– Ile osób jest wplątanych w tę aferę? – zapytał w końcu Jaynes.
– Czterej wspólnicy z kancelarii adwokackiej i Aricia.
Znów nastała cisza. Wszyscy widocznie się spodziewali, że zostanie ujawnione nazwisko senatora, lecz z jakichś powodów McDermott pominął je milczeniem. Zajrzał do swoich notatek i po chwili mówił dalej:
– Proponowana ugoda jest trywialnie prosta. Przekażemy wam obciążające dokumenty i nagrania, a Patrick zwróci pieniądze, całą kwotę. W zamian panowie wycofają wszystkie oskarżenia instytucji federalnych, żebyśmy mogli się skupić na sprawie kryminalnej. Wnosimy ponadto o zaniechanie postępowania skarbowego wobec Patricka Lanigana oraz natychmiastowe uwolnienie z aresztu Evy Mirandy.
Sandy wyrecytował te warunki niemal jednym tchem, chcąc wykorzystać chwilę skupienia swoich gości. Sprawling pospiesznie sporządzał notatki. Jaynes siedział z kamienną twarzą i wzrokiem utkwionym w podłodze. Pozostali udawali obojętność, ale z pewnością chcieli usłyszeć odpowiedzi na dziesiątki pytań.
– Co najważniejsze, decyzje muszą zapaść już dzisiaj – dodał. – Proszę potraktować tę sprawą jako nadzwyczaj pilną.
– Dlaczego? – zdziwił się Jaynes.
– Ponieważ Eva Miranda jest przerażona pobytem w areszcie, a w tym gronie mogą panowie od razu podjąć stosowne postanowienia. Poza tym mój klient wyznaczył ostateczny termin zawarcia ugody na godzinę siedemnastą. Jeśli nie dojdziemy do porozumienia, on zatrzyma pieniądze, zniszczy dowody i zda się na łaskę przysięgłych, mając głęboką nadzieję, że pewnego dnia odzyska wolność.
Po Patricku można się było wszystkiego spodziewać. Jeszcze nikt do tej pory nie oczekiwał na rozprawę kryminalną w luksusowych warunkach szpitalnej izolatki, z pielęgniarkami gotowymi w lot spełnić każdą prośbę pacjenta.
– W takim razie pomówmy o senatorze – odezwał się Sprawling.
– Doskonały pomysł – podchwycił McDermott.
Uchylił drzwi sąsiedniego pokoju i rzucił aplikantowi krótkie polecenie. Tamten wtoczył do salonu barowy stolik na kółkach, na którym stał duży magnetofon kasetowy z kolumnami, ustawił go na środku pomieszczenia i zaraz się wycofał. Sandy zamknął za nim drzwi, zajrzał do notatek i oznajmił:
– Oto fragmenty nagrania z czternastego stycznia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku, czyli na trzy miesiące przed zniknięciem Lanigana. Rozmowa odbyła się w biurze kancelarii, na parterze, w pomieszczeniu służącym do organizowania niewielkich spotkań, z racji swoich rozmiarów nazywanym powszechnie „klozetem”. Pierwszy głos, jaki panowie usłyszą, należy do Charliego Bogana, drugi do Benny’ego Aricii, trzeci do Douga Vitrano. Aricia przyjechał wówczas do kancelarii bez zapowiedzi i, jak się panowie przekonają, nie był w najlepszym nastroju.
Sandy podszedł do stolika i zaczął się przyglądać magnetofonowi, gdyż nie znał tego typu sprzętu. Wszyscy czekali w skupieniu, wychyliwszy się do przodu.
McDermott zlokalizował odpowiednie klawisze i powtórzył:
– Najpierw Bogan, potem Aricia, wreszcie Vitrano.
Włączył odtwarzanie. Przez kilka sekund z głośników wydobywał się jedynie szum, w końcu rozbrzmiały ostre, podniecone głosy.
BOGAN: Uzgodniliśmy przecież, że nasze honorarium, jak zwykle, wyniesie trzydzieści trzy procent. Podpisałeś umowę. Od półtora roku wiedziałeś, ile weźmiemy za swe usługi.
ARICIA: Nie zasłużyliście na trzydzieści milionów.
VITRANO: Podobnie jak ty nie zasłużyłeś na sześćdziesiąt.
ARICIA: Chcę wiedzieć, jak podzielicie te pieniądze.
BOGAN: Zgodnie z umową. Dwie trzecie dla ciebie, jedna trzecia dla nas.
ARICIA: Nie o to mi chodzi. Jak podzielicie między sobą trzydzieści milionów?
VITRANO: To już nie twój interes.
ARICIA: A to ciekawe! Bierzecie honorarium z moich pieniędzy, więc chyba mam prawo się dowiedzieć, kto ile dostanie.
BOGAN: Nie. Nie masz takiego prawa.
ARICIA: Ile chcecie zapłacić senatorowi?
BOGAN: To także nie twój interes.
ARICIA: (krzyczy) A właśnie że mój! Ten facet przez ostatni rok tylko ściskał w Waszyngtonie ręce i poklepywał po plecach kolesiów z marynarki wojennej, Pentagonu i Departamentu Sprawiedliwości! Do cholery, na pewno więcej czasu poświęcił mojej sprawie niż swoim obowiązkom w Senacie.
VITRANO: Tylko nie wrzeszcz, Benny, dobrze?
ARICIA: Muszę wiedzieć, ile dostanie ten śliski, zakłamany krętacz! Mam do tego prawo, ponieważ wpakujecie mu w kieszeń moje pieniądze!
VITRANO: Wszystko zostanie załatwione po cichu.
ARICIA: Ile?!
BOGAN: Nie martw się, Benny, odpowiednio wynagrodzimy jego wysiłki. Dlaczego tak się przyczepiłeś do tej sprawy? Przecież od dawna znasz szczegóły.
VITRANO: Sądziłem, że specjalnie wybrałeś naszą firmę z uwagi na prywatne powiązania z politykami.
ARICIA: Ile? Pięć milionów? Dziesięć? Jak drogie są takie usługi?
BOGAN: Nigdy się tego nie dowiesz.
ARICIA: Jeszcze zobaczymy. Zadzwonię do tego sukinsyna i zapytam go wprost.
BOGAN: Proszę bardzo.
VITRANO: Co cię ugryzło, Benny? Za parę dni wzbogacisz się o sześćdziesiąt milionów. Doszedłeś nagle do wniosku, że to za mało?
ARICIA: Tylko mnie nie pouczaj, zwłaszcza w kwestii chciwości. Kiedy się do was zgłosiłem, wszyscy pracowaliście pilnie po dwieście dolarów za godzinę. A teraz wszelkimi sposobami próbujecie mnie przekonać, iż należy się wam trzydziestomilionowe honorarium. Rozpoczęliście kosztowny remont, kupujecie sobie nowe samochody. Następne będą pełnomorskie jachty, odrzutowce i cała reszta nowoczesnych zabawek bogaczy. I wszystko za moje pieniądze.
BOGAN: Twoje pieniądze? O niczym nie zapomniałeś, Benny? Jeśli się nie mylę, bez naszej pomocy twoje wystąpienie byłoby tyle warte co zeszłoroczny śnieg.
ARICIA: To prawda, ale w końcu wygraliśmy. A to ja zastawiłem pułapkę na zarząd spółki Platt & Rockland, nie wy.
BOGAN: Więc po co nas wynająłeś?
ARICIA: Też mi pytanie!
VITRANO: Chyba szwankuje ci pamięć, Benny. Przyszedłeś do nas ze wstępną propozycją. Potrzebna ci była pomoc adwokatów. To my przygotowaliśmy całe wystąpienie od strony prawnej, poświęciliśmy na to cztery tysiące godzin. I to my pociągnęliśmy odpowiednie sznurki w Waszyngtonie. Od początku niczego przed tobą nie ukrywaliśmy.
ARICIA: Wyeliminujmy senatora z gry, zaoszczędzimy w ten sposób dziesięć milionów. A gdybyście zmniejszyli honorarium o dalsze dziesięć, to i tak mielibyście dziesięć milionów dla siebie. Moim zdaniem taki podział byłby bardziej sprawiedliwy.
Читать дальше