– Bardzo dziękuję, panie Jaynes – rzekł McDermott.
– Będę w sąsiednim pokoju, gdyby mnie pan jeszcze potrzebował – oznajmił dyrektor takim tonem, jakby największą radość sprawiało mu dostarczanie tego typu relacji osłupiałym przedstawicielom firm.
Co więcej, jego obecność na spotkaniu miała też złowieszczą wymowę. Bo i czemu sam wicedyrektor miałby się fatygować do Biloxi oraz z tak wielkim zaangażowaniem występować w obronie człowieka czekającego na rozprawę?
– A oto moje propozycje – ciągnął Sandy, kiedy zamknęły się drzwi sypialni. – Obie są proste, klarowne i nie do negocjacji. Zacznę od pana Shenaulta z Northern Case Mutual, którego macierzysta instytucja jako ostatnie posunięcie w tej drobnej wojnie potraktowała wystąpienie z pozwem, mające na celu odzyskanie niesłusznie wypłaconego dwuipółmilionowego odszkodowania od pani Trudy Lanigan. Otóż mój klient chciałby, aby państwo wycofali ten pozew, zapomnieli o pieniądzach i pozwolili Trudy żyć dalej w spokoju. Nie dość, że samotnie wychowuje dziecko, to olbrzymią większość uzyskanego odszkodowania już wydała, byłby więc olbrzymi problem z odzyskaniem pieniędzy. Jeżeli pozew zostanie wycofany, mój klient na piśmie zrzeknie się jakichkolwiek roszczeń wobec towarzystwa za rany odniesione z jego przyczyny.
– Tylko tyle? – zapytał wyraźnie zdumiony Mims.
– Tak. Nie chcemy niczego więcej.
– Załatwione.
– Wolałbym mieć chwilę na zastanowienie – wtrącił Shenault z kamienną twarzą.
– Nic z tego – uciął Mims. – To wspaniałomyślna propozycja, którą powinniśmy natychmiast przyjąć. Dlatego wyrażam zgodę. Koniec, kropka.
Shenault wcale nie był o tym przekonany.
– Chciałbym jednak przeanalizować…
– Nie! – przerwał mu adwokat, obrzucając tamtego piorunującym spojrzeniem. – Przyjmujemy warunki umowy. Jeśli będzie pan chciał, aby od jutra kto inny reprezentował wasze towarzystwo, proszę bardzo. Lecz dopóki ja jestem waszym pełnomocnikiem, podejmuję decyzję o akceptacji ugody. I to już, w tej chwili.
Shenault miał taką minę, jakby został spoliczkowany.
– Przyjmujemy propozycję – powtórzył Mims.
– Co pan na to, panie Shenault? – zagadnął McDermott.
– Ech… Tak, oczywiście. Zgoda.
– Doskonale. W sąsiednim pokoju czeka już przygotowany tekst umowy. Byłbym wdzięczny, gdyby panowie zechcieli się z nim teraz zapoznać i zostawili nas na parę minut samych, gdyż wolałbym porozmawiać z panem Laddem i jego klientem na osobności.
Mims wyprowadził swoją ekipę do drugiego pokoju. Sandy zamknął za nimi drzwi, po czym zwrócił się do Cohena i Ladda:
– Propozycja dla państwa, niestety, jest nieco odmienna. Z Northern Case Mutual poszło tak łatwo, ponieważ toczy się sprawa rozwodowa, dość trudna i skomplikowana, a mój klient mógłby z łatwością wykorzystać pozew przeciwko towarzystwu ubezpieczeniowemu do uzyskania rozwodu. Zatem z przykrością muszę stwierdzić, że panowie znajdują się w trochę gorszej sytuacji. Tamci zapłacili Stephano pół miliona dolarów, wasza firma wyłożyła dwa razy tyle. A więc i wasza odpowiedzialność jest większa, pomijając już fakt, że Monarch-Sierra dysponuje znacznie wyższym kapitałem.
– Jaką sumę ma pan na myśli? – zapytał szybko Cohen.
– Mój klient nie chce dla siebie ani centa. Martwi go jednak sytuacja sześcioletniej córeczki, której beztroska matka szasta pieniędzmi na lewo i prawo. To również jeden z powodów, dla których radca prawny Northern Case Mutual tak szybko przyjął propozycję. Naprawdę bardzo trudno byłoby wywalczyć zwrot odszkodowania od pani Lanigan. Dlatego też Patrick chciałby zapewnić córce skromny fundusz powierniczy, niedostępny dla jej matki.
– Jak duży?
– Ćwierć miliona dolarów. Chciałby również dostać drugie tyle na pokrycie kosztów rozpraw sądowych. W sumie chodzi zatem o pół miliona, w dodatku wyegzekwowane jak najszybciej, aby nikt z zarządu waszej firmy nie znalazł się w kłopotliwej sytuacji po opublikowaniu przedstawionych panom zdjęć.
Sądy południowego wybrzeża wyróżniały się bezprzykładną hojnością w przyznawaniu odszkodowań ludziom występującym w sprawach cywilnych przeciwko różnego rodzaju instytucjom. Przed spotkaniem Ladd wytłumaczył Cohenowi, że gdyby doszło do rozprawy o celowe spowodowanie rozległych obrażeń cielesnych, najpewniej zapadłby wielomilionowy wyrok na niekorzyść Aricii i obu towarzystw ubezpieczeniowych. Cohenowi, który sam był prawnikiem z Kalifornii, nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zresztą jego zwierzchnicy stanowczo wyrazili chęć polubownego załatwienia sprawy.
– Krótko mówiąc, mielibyśmy wyasygnować pół miliona dolarów w zamian za pisemną rezygnację z wszelkich roszczeń wobec firmy? – spytał teraz.
– Zgadza się.
– Przyjmiemy takie warunki.
Sandy pospiesznie sięgnął do aktówki i wyjął plik papierów.
– Dla panów mam również przygotowany wstępny tekst umowy. Proszę się z nim zapoznać.
Wręczył prawnikom dokumenty i wyszedł z salonu.
Psychiatra był bliskim przyjacielem doktora Hayaniego. Jego drugie spotkanie z Laniganem trwało dwie godziny i okazało się równie bezproduktywne jak pierwsze. Dalsze konsultacje były bezcelowe.
Patrick poprosił o skrócenie rozmowy, chciał bowiem wrócić do izolatki i w spokoju zjeść obiad. W rzeczywistości jednak ledwie tknął przyniesioną porcję, oglądając wieczorny dziennik telewizyjny. Ani razu nie padło jego nazwisko. Później wyszedł na korytarz i zaczął gawędzić ze strażnikami. Przez całe popołudnie Sandy informował go telefonicznie o rozwoju wydarzeń, on jednak nie mógł się doczekać na stosowne dokumenty. Obejrzał teleturniej Jeopardy , próbował się też skupić na lekturze nudnej powieści.
Dochodziła już ósma, kiedy z korytarza doleciał głos McDermotta, pytającego strażników, jak się miewa więzień. Można było odnieść wrażenie, iż Sandy z wyraźną satysfakcją używa słowa „więzień”.
Patrick powitał go w drzwiach. Jego adwokat wydawał się skrajnie wycieńczony, był jednak uśmiechnięty.
– Wszystko załatwione – oznajmił, przekazując mu stos papierów.
– A co z dokumentami i nagraniami?
– Przekazałem materiały godzinę temu. Odbierali je w obstawie kilkunastu federalnych tajniaków. A Jaynes oświadczył przy pożegnaniu, że jego ludzie będą mieli co robić przez całą noc.
Patrick usiadł przy swoim prowizorycznym biurku, tuż pod stojącym na wysięgniku telewizorem. Zaczął dokładnie czytać treść umów, jakby delektował się każdym słowem. Sandy przyniósł ze sobą obiad, szarą papierową torbę z hot dogami, toteż jął się posilać oparty o poręcz łóżka, oglądając transmisję jakiegoś meczu rugby z Australii na kanale sportowym.
– Krzywili się na te pół miliona? – zapytał Patrick, nie podnosząc głowy znad papierów.
– Ani trochę. Wszyscy z ochotą przystali na twoje propozycje.
– W takim razie żałuję, iż nie zażądałem więcej.
– Myślę, że i tak masz wystarczająco dużo.
Lanigan podpisał pierwszą umowę i odłożył ją na bok.
– Dobra robota, Sandy. Załatwiłeś to po mistrzowsku.
– To prawda, miałem dobry dzień. Wywalczyłem cofnięcie wszystkich oskarżeń instytucji federalnych i uzgodniłem warunki rezygnacji z pozwów w sprawach cywilnych. Przy okazji zdobyłem fundusz na swoje honorarium i zapewniłem przyszłe finanse Ashley Nicole. Jutro uzyskamy polubowny rozwód z Trudy. Jesteś na fali, Patricku. Można jedynie żałować, że na twojej drodze nadal straszy widmo zwęglonych zwłok.
Читать дальше