John Grisham - Wspólnik
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Wspólnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wspólnik
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wspólnik: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wspólnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wspólnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wspólnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Pamiętasz to tak dobrze, jakby to było twoje własne święto odzyskania niepodległości.
– Raczej całkowitej wolności, Karl. Wyszedłem z lotniska, mając tylko dwie małe torby podróżne. Wsiadłem do taksówki i po prostu zniknąłem w sercu tego dwudziestomilionowego molocha. Był już wieczór, padał deszcz, na ulicach tworzyły się gigantyczne korki, a ja siedziałem na tylnym siedzeniu taksówki i myślałem z radością, że nikt na świecie nie ma pojęcia, gdzie jestem. Sądziłem wówczas, że nikt mnie nigdy nie znajdzie. Prawie się popłakałem ze szczęścia, Karl. Mogłem wreszcie zaznać niczym nie skrępowanej, bezgranicznej wolności. Patrzyłem na twarze ludzi, których mijaliśmy na ulicy, i rozmyślałem, że teraz jestem jednym z nich. Miałem brazylijskie dokumenty na nazwisko Danilo Silvy i powtarzałem sobie w duchu, że już nigdy nie zechcę być nikim innym.
ROZDZIAŁ 29
Sandy przespał trzy godziny na twardym materacu, w jednym z pustych pokoi na piętrze, daleko od sypialni zajmowanej przez Pires, i obudził się wcześnie, kiedy ukośne promienie słońca zaczęły wpadać do środka poprzez szczelinę między zasłonkami. Spojrzał na zegarek, była szósta trzydzieści. Rozstali się o trzeciej w nocy, po siedmiu godzinach spędzonych wspólnie nad dokumentami i przy magnetofonie, z którego głośnika płynęły rozmowy zarejestrowane przez Patricka.
Wziął prysznic, ubrał się i zszedł do jadalni. W dzbanku stała świeżo zaparzona kawa, Leah siedziała właśnie przy śniadaniu. Miała nadzwyczaj poważną minę. Postawiła przed nim talerzyk z paroma tostami z żytniego chleba oraz słoik dżemu. Przyniosła też poranne gazety. Sandy miał ochotę jak najszybciej wrócić do swego biura, by zapoznawać się dalej ze sprawą Aricii w zaciszu własnego gabinetu.
– Masz jakieś wiadomości o ojcu? – zapytał cicho głosem obco brzmiącym w pustych, rozległych pomieszczeniach.
– Nie. Wolałam stąd nie dzwonić. Później wyjdę do sklepu i zatelefonuję z automatu.
– Będę się za niego modlił.
– Dziękuję.
Zapakowali wszystkie materiały sprawy Aricii do bagażnika jego samochodu i pożegnali się przed domem. Sandy obiecał zadzwonić w ciągu dnia. Leah odparła, że nie zamierza zbyt wcześnie wyjeżdżać. Najpilniejsze dla nich obojga było podjęcie błyskawicznych działań w imieniu Patricka.
Zrobiło się chłodno. Ostatecznie w październiku jesień dotarła również na południowe wybrzeże. Eva włożyła kurtkę i wybrała się na spacer wzdłuż plaży. Trzymając w jednej ręce kubeczek z kawą, przechadzała się powoli, boso, wzdłuż granicy fal. Twarz ukryła za ciemnymi okularami, chociaż ich noszenie dokumentnie jej zbrzydło. W dodatku na plaży nie było żywej duszy, nie musiała się więc specjalnie maskować.
Była typową „carioką”, od dziecka spędzała mnóstwo czasu na plaży, co stanowiło nieodłączny element brazylijskiej kultury. Ponadto wychowywała się w Ipanema, tej wspaniale położonej, eleganckiej dzielnicy Rio, z której wszystkie dzieciaki przesiadywały godzinami nad oceanem. Dlatego też czuła się nieswojo na całkiem pustej plaży, kiedy nie musiała lawirować między opalającymi się ludźmi.
Jej ojciec działał w społecznym komitecie ostro sprzeciwiającym się nie kontrolowanej rozbudowie nadmorskiej dzielnicy. Z pogardą mówił o eksplozji demograficznej i gwałtownym rozrastaniu się miasta, niewiele mającym wspólnego z planową gospodarką przestrzenną. Mobilizował sąsiadów do przeciwstawiania się takim zjawiskom i choć było to sprzeczne z „cariokowską” filozofią życiową „żyj i pozwól żyć”, spotkało się z szeroką aprobatą. Stąd też Eva, wychowana w takim właśnie duchu, już po rozpoczęciu pracy zawodowej także poświęcała czas na działalność społeczną w kilku organizacjach, zarówno w Ipanemie, jak i w Leblon.
Wkrótce słońce skryło się za chmurami i wiatr przybrał na sile. Zawróciła więc do domu, obserwując przelatujące nad jej głową mewy. Starannie pozamykała wszystkie drzwi i okna, po czym wybrała się samochodem do odległego o pięć kilometrów supermarketu. Chciała kupić sobie szampon i trochę owoców, lecz przede wszystkim zależało jej na znalezieniu budki telefonicznej.
Nie od razu spostrzegła śledzącego ją mężczyznę, kiedy go jednak zauważyła, odniosła wrażenie, że kręci się wokół niej od dłuższego czasu. Oglądała właśnie jakąś odżywkę do włosów, gdy zwróciła uwagę na ciche siąkanie nosem za jej plecami. Obejrzała się szybko, sądząc, że ujrzy jakiegoś zakatarzonego klienta, lecz napotkała czujny wzrok wywiadowcy, który przeszył ją dreszczem. Szybko odwróciła głowę, pojąwszy, że ten nie ogolony trzydziestoparoletni biały mężczyzna uważnie ją obserwuje. Jego zielonkawe oczy zdawały się błyszczeć niezdrowo na tle mocno opalonej twarzy.
Z trudem zachowując obojętność, poszła dalej między regałami, wreszcie przystanęła w najdalszym kącie sklepu, obok szumiącego klimatyzatora. Pocieszała się myślą, że to jakiś miejscowy włóczęga, niegroźny typek, który lubi się kręcić po sali i straszyć klientów, że wszyscy go tu zapewne znają i lekceważą, gdyż jeszcze nigdy nikomu nie zrobił nic złego.
Po raz drugi ujrzała go kilka minut później przy stoisku z wypiekami, gdy niezbyt skutecznie udawał, że jest pochłonięty zajadaniem pizzy, podczas gdy w rzeczywistości niemal przewiercał ją elektryzującym spojrzeniem, śledząc każdy jej ruch. Dopiero wtedy się zaniepokoiła. Zwróciła też uwagę, że nieznajomy nosi szorty i sandały zapięte na bosych stopach.
Serce podeszło jej do gardła, nogi omal się pod nią nie ugięły. W pierwszej chwili chciała się rzucić do ucieczki, powstrzymała jednak ten odruch i wzięła ze stojaka koszyk na zakupy. Doszła do wniosku, że skoro już została zidentyfikowana, nie zaszkodzi trochę lepiej przyjrzeć się owemu wywiadowcy. Kto wie, w jakich okolicznościach spotkamy się po raz drugi? – pomyślała. Bez pośpiechu minęła dział towarów przemysłowych i zaczęła oglądać gatunki serów w ladzie chłodniczej. Przez dłuższy czas nie widziała tamtego nigdzie w pobliżu. Ale wkrótce znów ją lekko przestraszył, wyłaniając się niespodziewanie zza regału, z butelką mleka w ręce.
Kilka minut później zauważyła go przed sklepem. Szedł w stronę parkingu z głową przechyloną na bok, rozmawiał przez telefon komórkowy. Nie niósł żadnych zakupów. Więc jednak nie kupił mleka! – przemknęło jej przez myśl. Gotowa była wypaść pędem przez zaplecze sklepu, ale zostawiła samochód na tym samym parkingu od frontu. Usiłując zachować spokój, podeszła do kasy i zapłaciła za swoje zakupy, ale ręce wyraźnie jej się trzęsły, kiedy odliczała drobne.
Na parkingu stało około trzydziestu samochodów, szybko zdała sobie sprawę, że nie da rady zajrzeć do wszystkich. Zresztą wcale nie chciała tego robić. Była jednak pewna, że mężczyzna czatuje w którymś z nich. Nie miała też wątpliwości, iż pojedzie za nią. Poszła szybko do samochodu, wyjechała z parkingu i skierowała wóz z powrotem w stronę osiedla przy plaży, chociaż wiedziała już, że nie wolno jej wracać do wynajętego domu. Ujechała mniej więcej kilometr, po czym nagle zawróciła na szerokiej ulicy. Nie pomyliła się, podążał za nią, utrzymując dystans dzielących ich trzech aut. Na krótko pochwyciła jego przenikliwe spojrzenie. To dziwne, że nie używa ciemnych okularów – pomyślała.
Całe otoczenie wydało jej się nagle jak nie z tego świata. Poczuła się osamotniona i zagubiona w obcym samochodzie i obcym kraju, zmuszona do posługiwania się fałszywym paszportem i udawania kogoś, kim nigdy nie chciała być, i konieczności podróży do jakiegoś bliżej nie określonego jeszcze celu. To wszystko było nie tylko dziwne, ale i przerażające. Pragnęła za wszelką cenę stanąć teraz przed Patrickiem i krzyczeć mu prosto w twarz, może nawet obrzucić go wyzwiskami. Zupełnie inaczej miało to wyglądać. W końcu to jego prześladowały koszmary z przeszłości, ona nie popełniła żadnego przestępstwa. Tym bardziej w niczym nie zawinił jej ojciec.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wspólnik»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wspólnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wspólnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.