John Grisham - Wspólnik
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Wspólnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wspólnik
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wspólnik: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wspólnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wspólnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wspólnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Podczas rozmowy telefonicznej szeryf Sweeney potraktował go dość obcesowo. Rzekł wprost, że jest bardzo zajęty, a rozmowy z prawnikami to najczęściej zwykła strata czasu. Zgodził się jednak poświęcić mu parę minut o wpół do dziesiątej. Sandy przyjechał nieco wcześniej, toteż poczęstował się kawą z wielkiego ekspresu stojącego obok lodówki. Wokół niego krzątali się funkcjonariusze biura szeryfa, z aresztu na tyłach budynku dobiegały różne hałasy. Sweeney wpadł na niego w korytarzu i poprowadził szybko do swego gabinetu, spartańskiego pokoiku umeblowanego podniszczonymi, najtańszymi sprzętami, z szeregiem wyblakłych fotografii polityków na ścianie.
– Proszę usiąść – rzucił, wskazując mu rozchwierutane krzesło.
Sandy ostrożnie przysiadł na brzeżku. Sweeney zajął miejsce za biurkiem.
– Pozwoli pan, że będę nagrywał? – Nie czekając na odpowiedź, włączył wielki szpulowy magnetofon stojący pośrodku biurka. – Rejestruję wszystkie rozmowy.
– Proszę bardzo – mruknął Sandy, gdyż nie miał wyboru. – Dziękuję, że znalazł pan dla mnie czas.
– Nie ma za co.
Nawet się nie uśmiechnął. Zarówno każdy jego gest, jak i mina świadczyły dobitnie, że jest bezgranicznie znudzony. Przypalił papierosa i pociągnął łyk parującej kawy z plastikowego kubeczka.
– Przejdę od razu do rzeczy – zaczął Sandy, jakby chciał dać do zrozumienia, że mógłby podjąć dyskusję o pogodzie. – Dostałem anonimową wiadomość, iż życie Patricka jest prawdopodobnie zagrożone.
Brzydził się kłamstwem, lecz w tych okolicznościach musiał realizować plan ułożony przez jego klienta.
– A komu by zależało na informowaniu pana o tym, co może grozić pańskiemu klientowi?
– Korzystam z pomocy prywatnych detektywów przy zbieraniu materiałów. Pochodzą stąd, znają więc mnóstwo ludzi. I jeden z nich przekazał mi plotki, jakie wpadły mu w ucho. Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego.
Sweeney przyjął wyjaśnienie z kamienną twarzą. W zamyśleniu palił papierosa. W ciągu ubiegłego tygodnia on sam słyszał dziesiątki przeróżnych plotek na temat wyczynów Lanigana, w końcu ostatnio ludzie prawie nie mówili o niczym innym. A wiele z tych plotek dotyczyło także ewentualnego zamachu na życie Patricka. Szeryf doszedł jednak do wniosku, iż znacznie lepiej zna miejscowe środowiska przestępcze od adwokata, zwłaszcza że ten pochodził z Nowego Orleanu. Postanowił więc oddać mu inicjatywę.
– Padło jakieś nazwisko?
– Tak. Człowiek nazywa się Lance Maxa. Zapewne zna go pan.
– Owszem.
– Zajął miejsce Patricka u boku Trudy zaraz po pogrzebie.
– Można by powiedzieć, że to Patrick na krótko zajął miejsce Lance’a – wtrącił Sweeney, uśmiechając się wreszcie.
W jego przekonaniu Sandy rzeczywiście niewiele wiedział, na pewno mniej od niego.
– Domyślam się, że zna pan historię związku Trudy i Lance’a – odparł nieco ośmielony McDermott.
– Zgadza się. Jest ona znana chyba wszystkim tutejszym mieszkańcom.
– Tak myślałem. Zatem wie pan również, że Lance to nieciekawy typek, a według plotek szuka obecnie płatnego zabójcy.
– Za ile? – rzucił sceptycznie szeryf.
– Tego nie wiem, w każdym razie ma pieniądze, podobnie jak doskonały motyw.
– Do mnie też dotarły podobne wieści.
– To świetnie. I co pan zamierza?
– W jakiej sprawie?
– Zapewnienia memu klientowi bezpieczeństwa.
Sweeney westchnął głośno, jakby z trudem się pohamował od wybuchu złości.
– Przecież Lanigan przebywa na terenie bazy wojskowej, jest pod ochroną dwóch moich ludzi oraz agentów FBI. Nie sądzę, aby potrzebne były ostrzejsze środki bezpieczeństwa.
– Wcale nie zamierzałem dyktować, jak powinien pan wykonywać swoje obowiązki, szeryfie.
– Naprawdę?
– Oczywiście. Proszę jednak zrozumieć, że mój klient jest bezgranicznie przerażony. Tylko dlatego zgodziłem się z panem rozmawiać w jego imieniu. Ukrywał się przez cztery i pół roku, aż w końcu został schwytany. Teraz dręczą go głosy prześladowców, widzi ich niemal na każdym kroku. Jest przekonany, że nastąpi próba zamachu na jego życie, toteż zwrócił się do mnie z prośbą o zapewnienie mu bezpieczeństwa.
– Nic mu nie grozi.
– Na razie. Mógłby pan jednak porozmawiać z Lance’em, powiedzieć mu o krążących plotkach i trochę go nastraszyć. Gdyby zyskał podejrzenia, że jest obserwowany, może zrezygnowałby ze swych idiotycznych planów.
– Lekkomyślność to jego przyrodzona cecha.
– Być może, ale Trudy jest chyba rozsądniejsza. Gdyby poczuła, że może zostać pociągnięta do odpowiedzialności, zapewne szybko przywołałaby Lance’a do porządku.
– To fakt, dość skutecznie trzyma go na smyczy.
– Właśnie to miałem na myśli. Przecież ona nie jest aż tak lekkomyślna.
Sweeney przypalił następnego papierosa i spojrzał na zegarek.
– To wszystko? – zapytał, chcąc najwidoczniej pozbyć się gościa. Dawał do zrozumienia, że obowiązków szeryfa nie można porównywać ze zwykłą pracą biurową.
– Jeszcze jedna sprawa. Znów proszę nie zrozumieć, że próbuję pana pouczać. Patrick żywi wobec pana głęboki respekt. Ma jednak tę świadomość, że byłby znacznie bezpieczniejszy tam, gdzie się obecnie znajduje.
– Też mi nowina.
– W więzieniu nie da się uniknąć licznych zagrożeń.
– No cóż, mógł o tym pomyśleć, zanim dopuścił się zbrodni.
Sandy puścił tę uwagę mimo uszu.
– Poza tym w szpitalu łatwiej jest mieć go na oku.
– Czy był pan kiedykolwiek w moim więzieniu?
– Nie.
– Więc proszę mi nie wmawiać, że jest tam niebezpiecznie. Zajmuję to stanowisko od dość dawna, jasne?
– Niczego nie chcę panu wmawiać.
– Właśnie słyszę. Zostało panu pięć minut. Coś jeszcze?
– Nie.
– Doskonale.
Sweeney poderwał się z miejsca i ruszył w stronę drzwi.
Sędzia Karl Huskey wjechał na teren bazy lotniczej Keeslera późnym popołudniem i bez większego pośpiechu zaczął załatwiać formalności ze służbami ochrony szpitala. Był w trakcie nużącej rozprawy o przemyt narkotyków i odczuwał silne zmęczenie. Mimo to, kiedy Patrick zadzwonił, zgodził się odwiedzić go po zakończeniu posiedzenia w sądzie.
Przed czterema laty Huskey niósł trumnę Lanigana, w czasie pogrzebu siedział obok Sandy’ego McDermotta. Wcześniej bardzo się zaprzyjaźnił z Patrickiem. Poznali się już podczas pierwszej sprawy cywilnej, w której tamten występował po przeniesieniu się do Biloxi. Szybko nawiązali bliższą znajomość, do czego w znacznym stopniu przyczyniły się częste spotkania na gruncie zawodowym. Zazwyczaj ucinali sobie długie pogawędki podczas comiesięcznych zebrań członków miejscowej palestry, a raz spili się na umór na którejś zabawie świątecznej. Dwa razy do roku grywali wspólnie w golfa.
Przez trzy lata pobytu Lanigana w Biloxi obaj kultywowali tę bliską i zażyłą znajomość. Ale dopiero w ostatnich miesiącach przed zniknięciem Patricka wywiązała się prawdziwa przyjaźń. Teraz zaś, z perspektywy czasu, można było ocenić powody, dla których tamten postanowił zacieśnić stosunki z sędzią okręgowym.
W pierwszych miesiącach po wypadku przedstawiciele lokalnego światka prawniczego – a zwłaszcza ci, którzy bliżej znali Lanigana, w tym także Karl – lubili w piątkowe popołudnia spotykać się przy piwie w sali barowej restauracji Mary Mahoney i podejmować nieskończone próby wyjaśnienia zagadki Patricka.
Sporą część winy zrzucano na jego żonę, chociaż zdaniem Huskeya głównym powodem było to, że Trudy stanowiła najłatwiejszy cel. W końcu, przynajmniej z pozoru, w małżeństwie Laniganów nie działo się aż tak źle. Na pewno Patrick nie zwierzał się ze swych kłopotów, w każdym razie nie mówił o nich nikomu spośród osób, które zaglądały do baru Mary Mahoney. W dodatku poczynania Trudy, a więc zakup wyzywająco czerwonego rollsa, sprowadzenie do domu dawnego kochanka, a przede wszystkim głęboka pogarda, z jaką zaczęła się do wszystkich odnosić, budziły powszechny niesmak, uniemożliwiając jednocześnie obiektywną ocenę zdarzeń. Nikt nie miał pewności co do tego, z iloma mężczyznami sypiała w czasie trwania małżeństwa. Ale trafiały się i przeciwne opinie. Buster Gillespie, kierownik kancelarii sądu, jawnie wyrażał swój podziw dla Trudy. Jego żona przed laty zaprzyjaźniła się z nią podczas jakiegoś balu na cele dobroczynne i od tamtej pory Gillespie nie przepuścił okazji, aby nie zmącić atmosfery zgorszenia głośnym wychwalaniem Trudy. Był jednak w mniejszości. A ponieważ Trudy stanowiła temat licznych plotek, łatwo było ją publicznie krytykować.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wspólnik»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wspólnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wspólnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.