Jak można było oczekiwać, prawnicy firmy przystąpili do negocjacji z urzędnikami Departamentu Sprawiedliwości, ale rozmowy nie były łatwe. Po roku przepychanek zarząd spółki postanowił zwrócić sześćset milionów dolarów i obiecał solennie poprawę. A ponieważ dwa okręty podwodne znajdowały się już na ukończeniu, Pentagon zgodził się nie wycofywać z kontraktu. Ostatecznie firma Platt & Rockland została zobligowana do realizacji zamówienia o pierwotnej wartości dwunastu miliardów dolarów, tyle że wskutek inflacji oraz powtórnego skalkulowania kosztów cena czterech okrętów wzrosła do dwudziestu miliardów.
Po zawarciu ugody Benny Aricia zaczął planować, jak spożytkuje swoją fortunę. Dokładnie tym samym zaprzątali sobie głowy adwokaci. Tymczasem Patrick zniknął, zgarniając im sprzed nosa całą sumę.
Pepper Scarboro posługiwał się prostym jednostrzałowym karabinkiem Remingtona kalibru 12, który kupił w sklepie ze starzyzną w Lucedale, kiedy miał szesnaście lat, a więc był za młody na to, aby zdobyć legalnie broń. Zapłacił za karabin dwieście dolarów i według zeznań matki, Neldene, traktował go jak największy skarb. Sweeney, który tydzień po śmierci Patricka przeszukiwał domek myśliwski w obecności szeryfa okręgu Greene, Tatuma, odnalazł pod łóżkiem broń wraz z mocno zniszczonym śpiworem i maleńkim jednoosobowym namiotem. Owa rewizja nie była do końca zgodna z prawem, bo choć Trudy udzieliła na nią zgody, to jednak nie dysponowała żadnym prawem własności domku pod lasem. A co za tym idzie, nie dało się wprost zaliczyć tych rzeczy do materiału dowodowego w sprawie domniemanego morderstwa popełnionego przez Lanigana, ponieważ odnaleziono je w trakcie przeszukania prowadzonego bez nakazu rewizji. Istniała jedynie wątła szansa argumentowania przed sądem, iż przedmioty te zostały znalezione przypadkiem, podczas rutynowej kontroli, jako że w tamtym okresie na Patricku nie ciążyło jeszcze podejrzenie o jakąkolwiek zbrodnię. Szeryf zamierzał jedynie zebrać rzeczy osobiste zmarłego tragicznie adwokata i przekazać je najbliższej rodzinie.
Trudy jednak nie chciała namiotu i śpiwora. Twierdziła stanowczo, że nie są to rzeczy jej męża. Nigdy wcześniej ich nie widziała. A Patrick z pewnością nie używałby takich starych, zniszczonych sprzętów, zresztą nie musiał obozować w lesie, miał przecież domek myśliwski. Dlatego też Sweeney spisał protokół i umieścił znalezisko w magazynie rzeczy znalezionych. Zamierzał przetrzymać je tam ze dwa lata, po czym wystawić na dorocznej wyprzedaży organizowanej przez biuro szeryfa. Ale sześć tygodni później musiał długo uspokajać rozhisteryzowaną Neldene Crouch, która od razu rozpoznała sprzęt obozowy syna.
Karabinek Remingtona spotkał nieco odmienny los. Sweeneya bardzo zaskoczył fakt znalezienia broni pod łóżkiem Lanigana w domku myśliwskim. Dało się to jedynie wytłumaczyć pośpiechem właściciela. Zarazem zrodziły się pierwsze podejrzenia. Szeryf sam był zapalonym myśliwym, wiedział zatem doskonale, że nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł zostawić karabinu w opuszczonym budynku wystawionym na łup złodziei. Właściciele podobnych domków letniskowych nigdy nie zostawiali w środku żadnych wartościowych rzeczy, zwłaszcza na takim odludziu, na obrzeżu wielkiego kompleksu leśnego. Dlatego też Sweeney poddał broń szczegółowym oględzinom i szybko odkrył, że numery fabryczne zostały przebite. Należało stąd wnioskować, że karabin pochodził z kradzieży.
Po krótkiej dyskusji z szeryfem Tatumem uzgodnił, że warto zbadać odciski palców na broni. Nie sądzili, żeby wyniki analizy cokolwiek im dały, lecz jako doświadczeni stróże prawa woleli trzymać się ustalonych procedur.
Dopiero znacznie później, po uzyskaniu pisemnej obietnicy nieścigania go za złamanie przepisów, właściciel sklepu ze starzyzną w Lucedale przyznał się, że sprzedał ten karabin Pepperowi.
Sweeney i Ted Grimshaw, główny oficer dochodzeniowy okręgu Harrison, delikatnie zapukali do drzwi szpitalnej izolatki i otworzyli je dopiero wówczas, kiedy zostali zaproszeni do wejścia. W dodatku szeryf wcześniej zapowiedział telefonicznie swą wizytę, uprzedzając zarazem więźnia o jej celu. Chodziło ponoć o sprawy proceduralne, uzupełnienie danych w kartotece.
Sfotografowali go na krześle, w białej koszulce z krótkimi rękawami i spodenkach gimnastycznych. Siedział sztywno, z potarganymi włosami i posępną miną. Trzymał na piersiach tabliczkę z numerem identyfikacyjnym, którą przynieśli ze sobą. Następnie zdjęli jego odciski palców, przy czym Sweeney próbował wciągnąć oskarżonego do rozmowy. Patrick nie chciał nawet usiąść, kazał Grimshawowi zdejmować odciski na stojąco.
Kiedy zaś szeryf jął zadawać pytania dotyczące Peppera Scarboro, Lanigan natychmiast sobie przypomniał, że ma adwokata, który powinien być obecny podczas przesłuchania. Poza tym i tak nie miał nic do powiedzenia w sprawie zaginionego chłopaka.
Podziękowali mu i wyszli pospiesznie. W pokoju Lanigana czekał już na te odciski palców Cutter wraz z daktyloskopistą FBI ściągniętym z Jackson. Przed laty Grimshaw znalazł na kolbie karabinu kilkanaście doskonale zachowanych, czytelnych odcisków, toteż zdjął je starannie i dołączył do protokołu. Obecnie stare fiszki zostały rozłożone na stole. Karabin znalazł się na półce obok namiotu i zniszczonego śpiwora, samotnego buta marki Nike i kilku drobiazgów, które miały być użyte podczas rozprawy przeciwko Patrickowi.
Popijając kawę z plastikowych kubeczków, zaczęli cicho rozmawiać na temat wędkarstwa, podczas gdy daktyloskopista przystąpił do porównywania odcisków palców przez dużą lupę. Nie trwało to długo.
– Niektóre odciski zgadzają się idealnie – oznajmił, nie podnosząc głowy. – Na kolbie broni z całą pewnością znajdowały się odciski palców Lanigana.
To była świetna wiadomość. Teraz trzeba było obmyślić plan dalszego dochodzenia.
Patrick poprosił o udostępnienie mu innego pokoju do narad z adwokatem i doktor Hayani szybko wydał odpowiednie dyspozycje. Zażądał również fotela na kółkach, żeby móc się łatwiej poruszać między piętrami szpitalnego budynku. Pielęgniarka powiozła go korytarzem do windy. Zostawili dwóch strażników siedzących przed drzwiami izolatki, jak również agenta specjalnego Brenta Myersa. Na parter zjechał z nimi tylko jeden funkcjonariusz z biura szeryfa.
Udostępniony mu pokój miał służyć pierwotnie jako sala zebrań personelu, ale w tak maleńkim szpitaliku wojskowym był wykorzystywany niezmiernie rzadko. Sandy złożył zamówienie na opisane przez Patricka urządzenie antypodsłuchowe, ale miał je dostać dopiero za kilka dni.
– Pogoń dostawcę – skwitował tę wiadomość Lanigan.
– Nie przesadzaj, Patricku. Chyba naprawdę nie podejrzewasz, że ktoś mógł założyć podsłuch w tym pokoju. Przecież decyzja o tym, że będziemy się tu spotykać, zapadła najwyżej godzinę temu.
– Ostrożności nigdy za wiele.
Lanigan szybko wstał z fotela i energicznym krokiem obszedł dookoła stół konferencyjny. McDermott spostrzegł z pewnym zdumieniem, że jego klient wcale nie utyka.
– Moim zdaniem powinieneś odpoczywać i przede wszystkim zachować spokój. Zdaję sobie sprawę, że przez cztery lata wiodłeś żywot zbiega, kierował tobą ustawiczny strach, wciąż panicznie oglądałeś się za siebie. Ale te dni już minęły. Teraz jesteś bezpieczny. Uspokój się.
– Nie rozumiesz, że te zbiry ciągle krążą gdzieś w pobliżu? To prawda, złapali mnie, ale nie odzyskali jeszcze pieniędzy. Forsa jest dla nich najważniejsza. Nie zapominaj o tym, Sandy. Możesz być pewien, że nie spoczną, dopóki jej nie odnajdą.
Читать дальше