Zdecydował, że zadzwoni do Anny. Zaprosi ją na wystawną kolację i wyzna wszystko. Opowie o kopercie i tajemniczej notatce. A potem się zobaczy.
Czwartek, 18 stycznia, godz. 19.50
Po wyjściu z „Café du Monde“ Anna poszła na mszę do katedry. Drzwi do budynku były otwarte i dzwoniły dzwony, więc pod wpływem nieodpartego impulsu wśliznęła się do zacisznego wnętrza. Niezmienny od wieków rytuał religijny podziałał na nią kojąco i pozwolił dojść do siebie. Wychodząc, poczuła się pewniej. Była rozgrzana i gotowa stawić czoło przeciwnościom losu.
Jakoś pogodzi się z Jaye. Znajdzie sobie nowego agenta. Program na Kanale E! spowoduje, że stanie się bardziej niezależna. Nic więcej.
Mimo chłodu Anna wybrała okrężną drogę do domu. Szła przez ulice ze sklepami, skręcając co jakiś czas w willowe zaułki. Znała je wszystkie jak własną kieszeń. Wiedziała, że gdy dotrze do domu, będzie musiała zająć się kolacją i przejrzeć korespondencję. Teraz mogła podumać.
W ciągu ostatniej godziny jej myśli krążyły wokół Bena i ich spotkania. Naprawdę bardzo go polubiła. Odpowiadał jej jego sposób bycia, fascynowała praca i to, co o niej mówił.
Raz jeszcze dotknęła policzka w miejscu, gdzie ją pocałował. To było odważne zachowanie, ale jednocześnie romantyczne. Taki gest stanowił przypieczętowanie przyjaźni, a nawet czegoś więcej…
Musiała przyznać, że ten pocałunek na nią podziałał. Poczuła ciepło rozchodzące się po całym ciele i radosne oczekiwanie. Tylko co dalej? Bo zarazem trochę ją zdeprymował. Być może dlatego, że takie zachowanie zupełnie nie pasowało do mężczyzny pokroju Bena Walkera.
Anna zmarszczyła czoło. Do licha, przecież widziała go drugi raz w życiu i rozmawiali niecałą godzinę. Mogła się tylko domyślać, jaki jest i co sobą reprezentuje, a jednocześnie miała dziwne uczucie, jakby znała go od bardzo dawna.
Zadrżała i postawiła kołnierz kurtki. Zrobiło się już ciemno, a temperatura spadła do jakichś czterech stopni. Wydawać by się mogło, że to jeszcze nie mróz, ale powietrze było przesiąknięte obrzydliwą wilgocią, która wdzierała się dosłownie wszędzie, również pod ubranie.
Dosyć tego włóczenia się, pomyślała, drżąc z zimna. Najwyższy czas wracać do domu.
Dotarcie do budynku zajęło jej niecałe dziesięć minut. Anna szybko otworzyła drzwi, rzuciła pocztę na stolik w przedpokoju i powiesiła kurtkę. Zmarznięta pospieszyła do kuchni, chcąc jak najszybciej zrobić sobie herbaty. Zatrzymała się tylko przy termostacie, żeby zwiększyć temperaturę. Czekając na wrzątek, włączyła odsłuchiwanie automatycznej sekretarki. Pierwsza dzwoniła matka. Znalazła wizytówkę szefa ekipy filmowej i od razu przypomniała sobie, że nazywał się zupełnie idiotycznie, czyli Peter Peters. Potem odezwał się Dalton, zaciekawiony tym, jak poszło jej spotkanie z Benem. Dzwoniła też recepcjonistka dentysty, żeby przypomnieć o jutrzejszej wizycie.
Ostatnia informacja pochodziła od przybranej matki Jaye. Fran prosiła, żeby zadzwoniła do nich jak najszybciej.
Czajnik już się wyłączył, ale Anna nie zwróciła na to uwagi. Wybrała numer. Matka Jaye podniosła słuchawkę po drugim dzwonku.
– Fran? Tu Anna North. O co chodzi?
– Czy nie ma u ciebie Jaye? – zmęczonym głosem spytała Fran Clausen.
– Nie, w ogóle się z nią nie widziałam. – Anna zmarszczyła brwi. – Wróciła ze szkoły?
– Nie. Najpierw się nie przejmowałam, bo czasami zagląda do koleżanek albo do czytelni. Ale zna zasady i wie, że bez uzgodnienia pod żadnym pozorem nie może być poza domem dłużej niż do pół do szóstej. Wtedy jemy obiad.
Anna spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma, a na dworze było zupełnie ciemno.
– Pewnie wstąpiła do jakiejś koleżanki i zapomniała o czasie – dodała Fran. – Ale jako jej prawny opiekun powinnam wiedzieć, gdzie się znajduje.
Prawny opiekun. Nie matka. Nie bliska osoba, pomyślała gorzko Anna. Potrząsnęła głową, chcąc przepędzić te myśli. Clausenowie naprawdę dobrze opiekowali się jej „młodszą siostrą“.
– Nie wiesz, do kogo mogła pójść? – ciągnęła Fran. – Dzwoniłam pod wszystkie możliwe adresy i nic więcej nie mogę zrobić.
– Wiesz co, spróbuję się sama dowiedzieć – zaproponowała Anna. – Zaraz do was oddzwonię.
Dziesięć minut później musiała wyeliminować wszystkie możliwości. Skontaktowała się z Jennifer, Tiffany, Carol i Sarah, czyli najlepszymi przyjaciółkami Jaye. Żadna nie widziała jej ani w szkole, ani poza nią, co bardzo zaniepokoiło Annę. Przypomniała sobie zboczeńca, o którym wspominała jej Jaye.
Ze ściśniętym sercem raz jeszcze wybrała numer Clausenów. Miała nadzieję, że być może Jaye już wróciła do domu. Kiedy okazało się to nieprawdą, powiedziała Fran, że przejedzie się po mieście i sprawdzi wszystkie ulubione miejsca Jaye.
– Czy wspominała wam, że parę dni temu jakiś mężczyzna ją śledził?
Kobieta milczała przez chwilę.
– Nie – odparła w końcu. – Pierwsze słyszę.
– Jaye specjalnie się tym nie przejęła, ale teraz…
– Zaczekajmy z ostatecznymi wnioskami, Anno. Myślę, że lada chwila powinna się pojawić w domu.
Anna mogła mieć tylko taką nadzieję. Kiedy odłożyła słuchawkę, natychmiast sięgnęła po torebkę i kluczyki od samochodu.
Poddała się dopiero o wpół do jedenastej. Nie ze zmęczenia, ale dlatego, że zabrakło jej pomysłów. Sprawdziła pod arkadami, „Rock’n Bowl“, dwie kawiarnie „CC“, a nawet czytelnię, czyli wszystkie miejsca, w których Jaye bywała sama lub z koleżankami. Nikt nie widział jej przez cały dzień. Czternaście godzin! Trochę za długo jak na piętnastoletnią dziewczynę. Zbyt wiele złych rzeczy mogło się wydarzyć w tym czasie.
Zrozpaczona Anna skręciła w lewo z Carrollton Avenue i pojechała do Clausenów. Jaye musiała dotrzeć już do domu i teraz pewnie wścieka się, ponieważ Fran zrobiła jej awanturę i wyznaczyła karę. Słusznie, skoro dziewczyna zdecydowała się pójść na wagary. Być może jej przyjaciółki nawet o tym wiedziały, tylko nie chciały ujawniać prawdy dorosłym.
Co prawda Jaye od dawna nie zachowywała się tak nieodpowiedzialnie, ale mogła wrócić do starych nawyków. W końcu była nastolatką!
Fran Clausen otworzyła drzwi, zanim zdążyła zapukać. Mina gospodyni zrzedła, kiedy zobaczyła, że Anna jest sama.
– Nie znalazłaś jej, prawda?
Anna potrząsnęła głową.
– Miałam nadzieję, że zastanę ją w domu.
– Nie wróciła. – Bob Clausen stanął w drzwiach po jej lewej stronie. – I pewnie już nie wróci – dodał ponuro.
Anna obróciła się w jego stronę. To był wielki mężczyzna, miał pewnie ponad metr osiemdziesiąt. I surową, zaciętą minę.
– Słucham?
– Na pewno znowu uciekła.
Anna westchnęła głośno i spojrzała na Fran.
– Czy… czy coś się stało?
Fran otworzyła usta, ale jej mąż był szybszy:
– Chyba nie jesteś zaskoczona? Przecież robiła to już wcześniej.
– Jest teraz znacznie dojrzalsza. Przemyślała całe swoje postępowanie i już wie, że niczego w ten sposób nie osiągnie.
Anna znowu uniosła głowę.
– Czy Fran mówiła ci, że parę dni temu jakiś mężczyzna śledził Jaye w drodze do szkoły?
Bob wywrócił oczami.
– Bzdura! Gdyby to była prawda, na pewno by nam o tym powiedziała.
– Ja też na początku nie chciałam uwierzyć, że uciekła – wtrąciła Fran. – Ale potem dowiedzieliśmy się, że nie było jej w szkole.
Читать дальше