Bob Clausen skrzywił się z niesmakiem.
– Niektórzy ludzie nigdy się nie zmieniają. Jaye pozostała egoistycznym, zapatrzonym w swoje problemy bachorem.
Anna gwałtownie się wyprostowała, czując, jak płoną jej policzki.
– Jaye nie jest egoistką! – zaprotestowała. – To nieprawda!
– Bob wcale nie chciał tego powiedzieć. – Fran nerwowo ścisnęła dłonie. – Ale nie poznałaś jej tak dobrze jak my. Była bardzo zdecydowana, wręcz buntownicza. Kiedy czegoś chciała, szła prosto do celu, nie zważając na konsekwencje.
Anna z trudem panowała nad sobą.
– Gdyby była inna, nie przetrwałaby tego, co zafundował jej ojciec. Tylko dzięki tym cechom wyszła z tego prawie bez szwanku!
Clausenowie spojrzeli po sobie. Bob zaczerpnął powietrza, żeby jej odpowiedzieć, ale tylko sapnął gniewnie. Obrócił się na pięcie i poszedł oglądać jakiś program w telewizji.
Fran patrzyła za nim, a potem rzekła do Anny:
– Zadzwonimy do ciebie, jeśli wróci. Albo… czegoś się dowiemy…
To znaczy, że mam się od nich odwalić, pomyślała. Jednak zdecydowała, że najpierw sama poszuka Jaye. Coś jej tutaj nie pasowało, po prostu ta ucieczka nie miała najmniejszego sensu.
– Czy mogłabym zajrzeć do pokoju Jaye? – spytała, tknięta nagłym przeczuciem.
– Do jej pokoju? – Fran szybko zerknęła w stronę telewizora. Anna nie wiedziała, czy szukała wsparcia męża, czy tylko chciała sprawdzić, czy słyszy ich rozmowę. – Po co?
– Chciałabym tylko zobaczyć, co Jaye z sobą wzięła, gdy rano wychodziła z domu. – Zniżyła głos: – Proszę, bardzo mi na tym zależy.
Fran wahała się przez dłuższą chwilę, ale potem skinęła głową.
– Dobrze, w końcu nic się nie stanie.
Poprowadziła ją do pokoju Jaye, a sama stanęła w drzwiach. Podobnie jak wiele innych sypialni, w których mieszkają nastolatki, pomieszczenie wyglądało tak, jakby przeszło przez nie tornado. Anna stanęła na środku, a jej serce gwałtownie załomotało. Poczuła zapach Jaye, woń jej lekkich perfum. Na krześle leżał sweterek, w którym widziała ją po raz ostatni, a na nocnej szafce stały trzy puste puszki po coli light, plastikowe opakowanie po krakersach i stojaki z kompaktami. Anna podeszła do nich i ze ściśniętym gardłem zaczęła przeglądać płyty. Niektóre z nich Jaye po prostu uwielbiała. Dlaczego więc je zostawiła, skoro planowała ucieczkę? Miała przecież discmana, z którym prawie się nie rozstawała. Lecz nie mogła go zabierać do szkoły. Zabroniono tego od razu na początku semestru, by uczniowie nie słuchali muzyki na lekcjach. Jaye wpadła wtedy we wściekłość i napisała list protestacyjny do dyrekcji.
Anna spojrzała na podłogę przy łóżku. Zobaczyła tam książkę z biblioteki, trzy kolorowe gumki do włosów, papierek po batonie i kupione za własne pieniądze martensy. Jaye uwielbiała te buty. Musiała oszczędzać na nie cztery miesiące. Odmawiała sobie wszystkich przyjemności. Nie piła nawet mochasippi, bez której, jak utrzymywała, nie mogła żyć.
Anna z trudem przełknęła ślinę i zaczęła rozglądać się dookoła, szukając czegoś, co wskazywałoby na to, że jej „młodsza siostra“ jednak uciekła. Albo czegoś, co wskazywałoby na to, że stało jej się coś złego. W końcu znalazła to pod materacem. Płaskie, blaszane pudełko, pełne pamiątek. Była tam obrączka matki Jaye i jej fotografia, a także zdjęcie kobiety trzymającej malutką dziewczynkę na rękach. Poza tym znalazła świadectwo urodzenia Jaye i dwa wiersze, które wydrukowano jej w szkolnym magazynie literackim. A także zdjęcie, na którym stały razem, zaróżowione i objęte.
Anna wzięła je do ręki, czując, że ma oczy pełne łez. Pamiętała dzień, kiedy je zrobiono. To było na krótko po tym, jak zostały prawdziwymi przyjaciółkami. Po tym, jak runął ostatni, dzielący je mur.
Zaczęła się wiosna i dzień był naprawdę piękny i rześki. Pojechały do zoo i cały dzień się włóczyły, obserwując zwierzęta, jedząc same niezdrowe rzeczy i ciesząc się swoim towarzystwem.
Anna odłożyła zdjęcie na miejsce, czując gwałtowny ból w piersiach. Jaye nigdy nie zostawiłaby tych pamiątek z własnej woli. Nie miała nic cenniejszego, bo te rzeczy łączyły ją z przeszłością, a raczej tą jej częścią, o której chciała pamiętać.
Zastygła przerażona, czując macki chłodu na całym ciele, chociaż tak naprawdę w pokoju było bardzo ciepło. Skoro Jaye nie uciekła ze szkoły, co się z nią mogło stać?!
Zamknęła pudełko i podeszła do drzwi. Fran czekała na zewnątrz, oparta plecami o ścianę.
– Widziałaś to? – Pobladła i drżąca, wyciągnęła pudełko w jej stronę.
– To? – powtórzyła z niepewną miną Fran. – A co to takiego?
– Pamięć Jaye – odparła Anna, pokazując opiekunce jego zawartość. – Znalazłam to pod jej materacem. Nie wzięła tego.
Fran poruszyła się nerwowo.
– I co z tego?
– Jestem pewna, że nigdzie by się bez tego nie ruszyła. Te rzeczy są dla niej bardzo cenne. Więcej, są najcenniejsze. Musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Jaye nie uciekła z domu.
Twarz Fran nabrała koloru ściany, przy której stała.
– Tru… trudno mi w to uwierzyć.
– Czy wzięła ze sobą jakiś plecak?
– Nie, po prostu torbę z książkami, ale…
– Właśnie. Nie widziałam w jej pokoju żadnych podręczników. Po co miałaby brać je ze sobą? Gdyby planowała ucieczkę, wzięłaby trochę ubrań, swoje martensy, przybory toaletowe i na pewno to. – Potrząsnęła pudełkiem. – Zastanów się, Fran! Nie uciekałaby ze szkolnymi książkami!
– Na miłość boską! Daj spokój mojej żonie! – Bob Clausen pojawił się w przedpokoju.
Anna stanęła przed nim twarzą w twarz.
– Chcę po prostu, żeby zrozumiała…
– Jaye uciekła od nas i koniec!
– Rozmawialiście z Paulą? – Chodziło jej o Paulę Perez, kuratorkę Jaye. – Myślę, że powinna wiedzieć, co się…
– Już do niej dzwoniłem – przerwał jej Bob. – Ona też uważa, że Jaye uciekła. Zresztą pierwsza na to wpadła. Jeśli Jaye nie pojawi się do północy, ma to zgłosić na policję.
– Ale ona nie wiedziała o tym. – Wyciągnęła w ich stronę blaszane pudełko. – Nawet wy nie mieliście o tym pojęcia.
– Sama jej o tym powiedz, jeśli uważasz, że to takie ważne. Mnie wszystko jedno.
– Dobrze – powiedziała spokojnie, zerkając w stronę drzwi wyjściowych. – Właśnie widzę, że wam jest wszystko jedno.
Bob zamarł na chwilę, a potem z groźną miną zrobił krok w jej stronę.
– Co powiedziałaś?
Anna uniosła podbródek, nie chcąc, żeby dostrzegł, jak bardzo się boi. Bob Clausen był od niej o głowę wyższy i zbudowany jak atleta. W dodatku w tej chwili wyglądał tak, jakby chciał ją udusić.
– Przecież jesteście zastępczą rodziną Jaye. To… dziwne, że się nią nie interesujecie.
Na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy.
– Jak śmiesz nas pouczać?! Jak śmiesz sugerować, że się nie…
– Daj spokój, Bob – jęknęła jego żona.
Machnął na nią ręką i zrobił jeszcze jeden krok w kierunku Anny.
– Nie rozumiesz, że to zdarzyło się nie pierwszy raz?! Że już przez to przechodziliśmy?! Dziewczyny takie jak Jaye uciekają, kiedy coś zaczyna iść nie po ich myśli. I nawet się nie obejrzą na ludzi, którzy się nimi zajmowali! – Zbliżył się do niej jeszcze trochę i Anna odruchowo się cofnęła. – Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Anna spojrzała błagalnie na Fran.
– Proszę… Dobrze znam Jaye i… i wiem, że nigdy by tego nie zrobiła.
Читать дальше