– Tak.
Susan spuściła wzrok. Wstydliwie – to słowo Ilene znała, ale dotychczas nie w pełni rozumiała. Teraz miała przed sobą jego żywą ilustrację. Ilu mężczyzn powaliłoby – ilu powaliło – takie zachowanie?
Nie powinna traktować tego osobiście. Ilene nabrała tchu i próbowała zapomnieć o swojej sytuacji – swoim wstręcie do niewierności, obawach o przyszłość bez mężczyzny, z którym chciała spędzić życie, lęku o praktykę zawodową i pytaniach zadawanych przez tych agentów.
– Naprawdę nie wiem, dlaczego on musi się dowiedzieć – rzekła Ilene.
Teraz Susan spojrzała na nią i na jej twarzy pojawił się cień nadziei.
– Moglibyśmy dyskretnie załatwić to z biologicznym ojcem chłopca – powiedziała Ilene. – Poprosić go, żeby poddał się badaniu krwi.
Nadzieja prysła.
– Nie można tego zrobić.
– Dlaczego?
– Po prostu nie można.
– No cóż, Susan, to wasza jedyna szansa – ostro rzuciła Ilene. – Próbuję ci pomóc, ale tak czy inaczej nie przyszłam tu słuchać opowieści o Dantem, cudownym mężu i ojcu. Moja troska o całość waszej rodziny ma pewne granice. Jestem lekarzem waszego syna, nie psychoterapeutą czy pastorem. Jeśli szukasz zrozumienia czy rozgrzeszenia, to nie do mnie z tym. Kto jest ojcem chłopca?
Susan zamknęła oczy.
– Pani nie rozumie.
– Jeśli nie podasz mi jego nazwiska, powiem twojemu mężowi.
Ilene nie zamierzała powiedzieć tych słów, ale poniósł ją gniew.
– Przedkładasz własne dobro nad zdrowie swojego dziecka. To żałosne. Nie pozwolę na to.
– Proszę.
– Kto jest ojcem, Susan?
Susan Loriman odwróciła oczy i przygryzła dolną wargę.
– Kto jest ojcem.
I Ilene w końcu usłyszała odpowiedź.
– Nie wiem.
Ilene Goldfarb zamrugała. Zatem odpowiedź miała cały czas przed sobą, otchłań, której nie umiała zgłębić.
– Rozumiem.
– Nie, pani nie rozumie.
– Miałaś więcej niż jednego kochanka. Wiem, że to kłopotliwe i w ogóle. Jednak sprawdzimy wszystkich.
– Nie miałam więcej niż jednego kochanka. Nie miałam żadnego kochanka.
Ilene czekała, nie wiedząc, do czego to zmierza.
– Zostałam zgwałcona.
Mike siedział w pokoju przesłuchań i starał się zachować spokój. Na ścianie przed nim wisiało duże prostokątne lustro. Domyślał się, że weneckie. Pozostałe ściany były pomalowane na zielono, w odcieniu szkolnej toalety. Na podłodze leżało szare linoleum.
W pomieszczeniu oprócz Mike'a byli jeszcze dwaj mężczyźni. Jeden siedział w kącie jak skarcone dziecko. Miał długopis i notes, trzymał głowę spuszczoną. Drugi – agent, który przed klubem Jaguar wymachiwał odznaką i bronią – był czarnoskóry, z diamentowym kolczykiem w uchu. Przechadzał się po pokoju, trzymając w dłoni niezapalonego papierosa.
– Jestem agent specjalny Darryl LeCrue – powiedział. – Tam siedzi Scott Duncan, łącznik DEA i biura prokuratora generalnego. Odczytano panu prawa?
– Tak.
LeCrue skinął głową.
– I chce pan z nami porozmawiać?
– Chcę.
– Proszę podpisać oświadczenie leżące na stole.
Mike zrobił to. W innych okolicznościach nie podpisałby. Wiedział, że nie powinien. Mo zadzwoni do Tii. Ona przyjedzie tutaj jako jego adwokat albo sprowadzi mu jakiegoś. Do tej pory powinien trzymać język za zębami. Jednak w tym momencie nie przejmował się swoimi prawami. LeCrue nadal przechadzał się po pokoju.
– Czy pan wie, o co chodzi? – zapytał.
– Nie – odparł Mike.
– I nie domyśla się pan?
– Nie.
– Co robił pan dziś w klubie Jaguar?
– Dlaczego mnie śledziliście?
– Doktorze Baye?
– Tak?
– Jestem palaczem. Wie pan?
To pytanie zaskoczyło Mike'a.
– Widzę papierosa.
– Czy jest zapalony?
– Nie.
– Myśli pan, że to sprawia mi przyjemność?
– Nie mam pojęcia.
– No właśnie. Kiedyś paliłem w tym pomieszczeniu. Nie dlatego, żeby zastraszać podejrzanych lub dmuchać im dymem w twarz, chociaż czasem tak robiłem. Nie, paliłem tutaj, ponieważ to lubiłem. To mnie odprężało. Teraz, kiedy ustanowiono te wszystkie nowe prawa, nie wolno mi tu zapalić. Słyszy mnie pan?
– Taak.
– Innymi słowy, prawo nie pozwala człowiekowi się odprężyć. To mnie irytuje. Potrzebuję dymka. Dlatego, kiedy tu jestem, robię się zgryźliwy. Mam papierosa i marzę o tym, żeby go zapalić. Jednak nie mogę. To jak zaprowadzić konia do wodopoju i nie pozwolić mu pić. Nie mówię o tym, żeby wzbudzić pańskie współczucie, ale chcę, żeby pan wiedział, jak jest, ponieważ już mnie pan wkurza. – Rąbnął dłonią w stół, ale nie podniósł głosu. – Nie zamierzam odpowiadać na pańskie pytania. Pan ma odpowiadać na moje. Nadajemy na tej samej fali?
– Może powinienem poczekać na mojego adwokata.
– Fajnie. – Odwrócił się do siedzącego w kącie Duncana. – Scott, mamy wystarczające podstawy, żeby go aresztować?
– Tak.
– Super. Zróbmy to. Przetrzymajmy go przez weekend. Jak myślisz, kiedy będzie przesłuchanie w sprawie kaucji?
Duncan wzruszył ramionami.
– Za kilka godzin. Może nawet trzeba będzie zaczekać do rana.
Mike starał się nie okazać przerażenia.
– Pod jakim zarzutem?
LeCrue wzruszył ramionami.
– Coś tam wymyślimy, no nie, Scott?
– Jasne.
– Zatem wszystko zależy od pana, doktorze Baye. Wcześniej spieszyło się panu stąd wyjść. Zatem zacznijmy jeszcze raz i zobaczmy, co będzie. Co pan robił w klubie Jaguar?
Mógł się dalej spierać, ale uznał, że byłby to błąd. Tak więc nie czekał na Tię. Chciał stąd wyjść. Musiał znaleźć Adama.
– Szukałem mojego syna.
Spodziewał się, że LeCrue zacznie go o to wypytywać, ale agent tylko kiwnął głową.
– Za chwilę wdałby się pan tam w bójkę, prawda?
– Tak.
– I to miało panu pomóc w odnalezieniu syna?
– Taką miałem nadzieję.
– Zechce pan to wyjaśnić.
– Zeszłej nocy byłem w tamtej okolicy – zaczął Mike.
– Tak, wiemy.
Mike spojrzał na LeCrue.
– Wtedy też mnie śledziliście?
LeCrue uśmiechnął się, pokazał mu papierosa jako przypomnienie i uniósł brwi.
– Niech nam pan opowie o swoim synu.
To był sygnał ostrzegawczy. Mike'owi nie spodobało się to pytanie. Nie podobały mu się groźby i to, że go śledzono, oraz w ogóle to wszystko, ale najbardziej nie spodobał mu się sposób, w jaki LeCrue zapytał go o syna. Tylko co właściwie mógł mu powiedzieć?
– On zaginął. Myślałem, że może być w klubie Jaguar.
– I dlatego poszedł pan tam wczoraj wieczorem?
– Tak.
– Sądził pan, że on może tam być?
– Tak.
Mike powiedział im prawie wszystko. Nie miał powodu, by tego nie robić – to samo powiedział policji w szpitalu i na posterunku.
– Dlaczego tak się pan o niego niepokoił?
– Mieliśmy pójść wczoraj wieczorem na mecz Rangersów.
– Hokejowy?
– Tak.
– Przegrali, wie pan?
– Nie wiedziałem.
– Jednak mecz był dobry. Zacięta walka. – LeCrue znów się uśmiechnął. – Jestem jednym z nielicznych czarnych braci, którzy oglądają hokej. Kiedyś lubiłem koszykówkę, ale teraz NBA mnie nudzi. Zbyt wiele fauli, wie pan, o czym mówię?
Mike pomyślał, że agent celowo usiłuje wytrącić go z równowagi.
– Uhm – mruknął.
– Zatem gdy syn się nie pojawił, pojechał pan szukać go w Bronksie?
– Tak.
Читать дальше