I ta cała obecna ekspansja seksu, która doprowadzała ją do szału. Chcesz zrobić to jak należy i kontrolujesz dopływ informacji do swoich dzieci, ale to na nic. Włączysz rano radio, a tam ględzą o cyckach, niewierności i orgazmach. Otworzysz jakikolwiek ilustrowany tygodnik lub włączysz jakiś program w telewizji… no cóż, mówienie o nieustannym zalewie golizny jest już niemodne. Jak więc sobie z tym poradzić? Powiedzieć dziecku, że to jest złe? A co dokładnie jest złe?
Nic dziwnego, że ludzie znajdują ulgę w czarno – białych odpowiedziach, takich jak wstrzemięźliwość, ale dajcie spokój, to nic nie da, a poza tym nie zamierzacie chyba przekonać dzieci, że seks jest zły, grzeszny lub zakazany – a mimo to nie chcecie, żeby go uprawiały. Chcecie im powiedzieć, że jest to coś dobrego i zdrowego – a jednak nie należy tego robić. Jak rodzice mają podejść do tych spraw? Dziwne, ale wszyscy chcemy, by nasze dzieci podzielały nasze zapatrywania, jakby były one najlepsze i najzdrowsze pomimo naszych rodzicielskich wpadek. Dlaczego? Czy zostaliśmy tak doskonale wychowani, czy też sami wypracowaliśmy sobie ten stan równowagi? Czy nasze dzieci to powtórzą?
– Cześć, mamo.
Jill stanęła w drzwiach. Ze zdumieniem spojrzała na matkę. Tia domyśliła się, że jest zaskoczona, widząc matkę w pokoju Adama. Zapadła cisza. Trwała nie dłużej niż sekundę, lecz Tię przeszedł zimny dreszcz.
– Cześć, kochanie.
Jill trzymała w ręku blackberry należący do Tii.
– Mogę zagrać w BrickBreakera?
Uwielbiała grać na smartfonie matki. Zwykle Tia skarciłaby ją za to, że bez pozwolenia wzięła jej telefon. Jak większość dzieci, Jill wciąż to robiła. Używała blackberry'ego lub pożyczała iPoda Tii, lub korzystała z komputera w sypialni, ponieważ jej był za słaby. Zostawiała przenośny telefon w swoim pokoju i matka nie mogła go znaleźć.
Teraz jednak nie była to odpowiednia chwila na wygłaszanie standardowego wykładu o odpowiedzialności.
– Jasne. Jeśli jednak zacznie dzwonić, natychmiast mi go oddaj.
– W porządku. – Jill popatrzyła na pokój. – Co tu robisz?
– Rozglądam się.
– Czego szukasz?
– Nie wiem. Może jakiejś wskazówki, dokąd udał się twój brat.
– Nic mu nie będzie, prawda?
– Oczywiście, proszę, nie martw się. – Nagle przypomniała sobie, że świat nie stanął w miejscu i pragnąc odrobiny normalności, Tia zapytała: – Masz coś zadane do domu?
– Już odrobiłam lekcje.
– Dobrze. Jeszcze coś jest w porządku?
Jill wzruszyła ramionami.
– Chcesz o czymś ze mną porozmawiać?
– Nie, nic mi nie jest. Martwię się tylko o Adama.
– Wiem, kochanie. Jak ci poszło w szkole?
Znów wzruszenie ramion. Głupie pytanie. Tia zadawała je swoim dzieciom co najmniej kilka tysięcy razy w ciągu minionych lat i nigdy, ani razu, nie otrzymała innej odpowiedzi niż wzruszenie ramion oraz „świetnie”, „w porządku” albo „w szkole jak to w szkole”.
Tia opuściła pokój syna. Nie było tu czego szukać. Czekał na nią wydruk raportu E – SpyRight. Zamknęła drzwi i przejrzała strony. Clarke i Olivia, przyjaciele Adama, przysłali mu e – maile tego ranka. Jednak o dość zagadkowej zawartości. Oboje chcieli wiedzieć, gdzie on jest, i wspominali, że jego rodzice dzwonili do nich, szukając go.
Nie było żadnej wiadomości od DJ Huffa.
Hm. On i Adam często wymieniali listy. Nagły brak poczty – jakby wiedział, że Adama nie ma w domu, więc mu nie odpowie.
Usłyszała delikatne pukanie do drzwi.
– Mamo?
– Możesz wejść.
Jill przekręciła klamkę.
– Zapomniałam ci powiedzieć. Dzwoniła rejestratorka doktora Forte. Mam wizytę u dentysty we wtorek.
– Dobrze, dziękuję.
– Dlaczego znów muszę iść do dentysty? Dopiero co byłam.
Proza życia. Tia ponownie chętnie się w niej pogrążyła.
– Wkrótce będzie ci potrzebny aparacik.
– Już?
– Tak. Adam w twoim… – Urwała.
– W moim co?
Znów spojrzała na leżący na łóżku raport E – SpyRight, ten ostatni, ale niewiele to pomogło. Potrzebny był jej ten z oryginalnym e – mailem, tym o prywatce w domu Huffów.
– Mamo? Co się dzieje?
Tia i Mike starannie pozbywali się starych raportów, przepuszczając je przez niszczarkę, ale tamten e – mail zachowała, żeby pokazać go Mike'owi. Gdzie się podział? Spojrzała na stolik przy łóżku. Sterty papierów. Zaczęła je przeglądać.
– Mogę ci w czymś pomóc? – spytała Jill.
– Nie, poradzę sobie, kochanie.
Tu tego nie ma. Wstała. Nieważne.
Tia szybko znów się zalogowała. Strona E – SpyRight była zaznaczona jako jedna z ulubionych. Weszła na nią i uruchomiła archiwum. Znalazła właściwą datę i poprosiła o stary raport.
Nie musiała go drukować. Kiedy pojawił się na ekranie, Tia przejrzała go, aż doszła do e – maila z wiadomością o prywatce u Huffów. Nie chodziło jej o treść listu – że Huffowie wyjeżdżają, a młodzież urządzi prywatkę i zabalanguje – ale teraz, kiedy się nad tym zastanowiła, co właściwie się stało? Mike poszedł tam i nie tylko nie było żadnej prywatki, ale Daniel Huff siedział w domu.
Czyżby Huffowie zmienili plany?
Jednak w tym momencie nie o to chodziło. Tia przesunęła kursor, sprawdzając to, co większość ludzi uznałaby za najmniej ważne.
Kolumny czasu i dat.
Raport E – SpyRight podawał nie tylko czas i datę wysłania listu, ale również czas i datę jego otwarcia przez Adama.
– Mamo, co się dzieje?
– Daj mi chwilę, skarbie.
Tia podniosła słuchawkę i zadzwoniła do doktora Forte. Była sobota, ale wiedziała, że ze względu na nawał zajęć pozalekcyjnych okoliczni dentyści często przyjmowali w weekendy. Spojrzała na zegarek, słuchając trzeciego, a potem czwartego sygnału. Przy piątym sygnale już podupadła na duchu, gdy przyszło wybawienie.
– Gabinet doktora Forte.
– Cześć, dzień dobry, tu Tia Baye, matka Adama i Jill…
– Tak, pani Baye, co mogę dla pani zrobić?
Tia usiłowała przypomnieć sobie imię rejestratorki doktora Forte. Ta pracowała tam od lat, znała wszystkich i praktycznie rządziła gabinetem. Była jak Cerber. Tia przypomniała sobie.
– Mówię z Caroline?
– Tak.
– Cześć, Caroline. Posłuchaj, może wyda ci się to dziwne, ale chciałabym cię prosić o przysługę.
– Cóż, spróbuję, ale w tym tygodniu mamy tłok.
– Nie o to chodzi. Adam miał wizytę po szkole, osiemnastego o trzeciej trzydzieści pięć.
Cisza.
– Chciałam spytać, czy był na niej.
– Czy nie opuścił wizyty?
– Tak.
– Och nie, zadzwoniłabym do pani. Adam na pewno tu był.
– Punktualnie?
– Mogę nawet podać dokładny czas, jeśli to pomoże. Jest zapisany na liście pacjentów.
– Tak, to byłoby wspaniale.
Chwila oczekiwania. Tia słyszała stukanie klawiatury komputera. Szelest przewracanych papierów.
– Adam przyszedł trochę wcześniej, wpisał się o trzeciej dwadzieścia.
To ma sens, pomyślała Tia. Zwykle szedł do dentysty prosto ze szkoły.
– I przyjęliśmy go punktualnie, dokładnie o trzeciej czterdzieści pięć. To chciała pani wiedzieć?
Słuchawka o mało nie wypadła Tii z ręki. Coś tu było bardzo nie w porządku. Tia ponownie sprawdziła na ekranie czas i datę.
E – mail z wiadomością o prywatce u Huffów został wysłany o trzeciej trzydzieści dwie. Został przeczytany o trzeciej trzydzieści siedem.
A wtedy Adama nie było w domu.
To nie miało sensu, chyba że…
Читать дальше