Zadzwonił jego telefon komórkowy. Mike odebrał, nie patrząc na numer dzwoniącego.
– Halo?
– Jakieś wieści?
To był Mo.
– Nie.
– Zaraz przyjdę.
– Jedź na mecz.
– Nie.
– Mo…
– Oddam bilety innemu przyjacielowi.
– Ty nie masz innego przyjaciela.
– No cóż, to prawda – rzekł Mo.
– Słuchaj, dajmy mu jeszcze pół godziny. Zostaw bilety w biurze obsługi.
Mo nic nie powiedział.
– Mo?
– Jak bardzo chcesz go znaleźć?
– Jak mam to rozumieć?
– Pamiętasz, jak cię poprosiłem, żebyś pokazał mi swój telefon?
– Tak.
– Twój model ma GPS.
– Chyba nie nadążam.
– GPS. Skrót od Global Positioning System.
– Wiem, co to jest, Mo. O co ci chodzi z tym moim telefonem?
– Wiele nowych telefonów ma wbudowane kości GPS.
– To tak jak z triangulacją telewizorów dzięki przekaźnikom?
– Nie. To telewizja. A ponadto stara technologia. Ta zaczęła się zaledwie kilka lat temu, od czegoś, co nazywano osobistym lokalizatorem SIDSA. Głównie używano go u pacjentów z alzheimerem. Wkładało się do kieszeni pacjenta urządzenie wielkości karty do gry i jeśli gdzieś się zagubił, można go było znaleźć. Potem uFindKid zaczęło robić to samo z telefonami dla dzieci. Teraz ten układ jest wbudowany w niemal każdy telefon komórkowy.
– W telefonie Adama jest GPS?
– Iw twoim także, owszem. Mogę podać ci stronę internetową. Łączysz się i płacisz kartą kredytową. Klikniesz i zobaczysz taką samą mapę jak w każdym lokalizatorze GPS – jak na Mapquest – z nazwami ulic i wszystkim. Dowiesz się, gdzie dokładnie jest telefon.
Mike nic nie powiedział.
– Słyszałeś, co mówiłem?
– Tak.
– I co?
– Wchodzę w to.
Mike się rozłączył. Zalogował się do sieci i wywołał adres sieciowy swojego operatora. Wprowadził numer telefonu i podał hasło. Znalazł program GPS, kliknął hiperłącze i pojawił się wykaz opcji. Można było wziąć miesiąc usługi GPS za 49,99 dolarów, sześć miesięcy za 129,99 dolarów albo cały rok za 199,99 dolarów. Mike tak zgłupiał, że zaczął rozważać możliwości, odruchowo obliczając, która byłaby najkorzystniejsza, po czym pokręcił głową i wybrał miesięczną. Nawet nie chciał myśleć, że miałby to robić przez cały rok, choćby na znacznie lepszych warunkach.
Po kilku minutach został zaakceptowany i zobaczył następną listę. Kliknął mapę. Pojawiły się całe Stany Zjednoczone z kropką w stanie New Jersey. O rany, też mi pomoc. Wybrał ikonę ZOOM – szkło powiększające. Powoli mapa zaczęła się powiększać, najpierw pokazywała region, potem stan, następnie miasto i w końcu ulicę.
Lokalizator GPS umieścił dużą czerwoną kropkę na ulicy niedaleko miejsca, gdzie Mike był teraz. Obok znajdowało się okienko z napisem: „Najbliższy adres”. Mike najechał na nie kursorem, ale właściwie nie musiał. Już wiedział, czyj to adres.
Adam siedział u Huffów.
Dziewiąta wieczór. Dom Huffów spowiła ciemność.
Mike zaparkował przy krawężniku po drugiej stronie ulicy. W domu paliły się światła. Na podjeździe stały dwa samochody. Zastanawiał się, jak to rozegrać. Został w samochodzie i ponownie spróbował zadzwonić do Adama. Brak odpowiedzi. Huffowie mieli zastrzeżony numer telefonu, zapewne dlatego, że Daniel Huff był policjantem. Mike nie miał numeru komórki DJ – a, syna Huffa.
Tak więc nie miał wyboru.
Próbował wymyślić jakiś powód swojej obecności tutaj, tak by nie powiedzieć za dużo. Nic nie przychodziło mu do głowy.
I co teraz?
Rozważał powrót do domu. Chłopiec był nieletni. Nie powinien pić alkoholu, ale czy Mike nie robił tego w jego wieku? Było piwo w lesie. Były zakrapiane prywatki w domu Greenhallów. On i jego przyjaciele prawie nie używali narkotyków, ale często bywał w domu swojego kumpla zwanego Zioło, kiedy jego rodziców nie było w mieście. Tu uwaga dla rodziców: jeśli twojego dzieciaka nazywają Zioło, to zapewne nie ma to nic wspólnego z ogrodnictwem.
Mike odnalazł właściwą drogę. Czy byłby lepiej przystosowany, gdyby jego rodzice interweniowali w taki sposób?
Spojrzał na drzwi. Może po prostu powinien poczekać. Zostać tutaj i pozwolić mu pić, bawić się i w ogóle, a kiedy Adam wyjdzie, obserwować go i upewnić się, że nic mu nie jest. W ten sposób nie zawstydziłby syna i nie utracił jego zaufania.
Jakiego zaufania?
Adam zostawił siostrę samą. Nie odpowiadał na telefony. I jeszcze gorzej – był szpiegowany na każdym kroku. Jego rodzice monitorowali jego aktywność w sieci. Podsłuchiwali w najgorszy możliwy sposób.
Przypomniał sobie piosenkę Bena Foldsa. „Jeśli nie ufasz, nie można ufać tobie”.
Wciąż rozmyślał, jak to rozegrać, gdy otworzyły się frontowe drzwi Huffów. Mike zaczął się kulić w fotelu, czuł się głupio. Jednak z domu nie wyszedł żaden dzieciak, lecz kapitan Daniel Huff z policji Ridgewood.
Ojciec, którego miało nie być w domu.
Mike nie wiedział, co robić. Chociaż nie miało to większego znaczenia. Daniel Huff szedł zdecydowanym krokiem. Zmierzał prosto do Mike'a. Nie wahał się. Miał wytyczony cel.
Samochód Mike'a.
Mike się wyprostował. Napotkał spojrzenie Daniela Huffa. Ten nie pomachał do niego i nie uśmiechnął się, ale także nie zmarszczył brwi i nie wyglądał na zaniepokojonego. Może było tak dlatego, że Mike wiedział, gdzie pracuje Huff, ale wyglądał jak policjant, który zatrzymuje cię z pokerową miną, żebyś przyznał się do przekroczenia prędkości lub przewożenia worka narkotyków w bagażniku.
Kiedy Huff podszedł dostatecznie blisko, Michel opuścił szybę i zdołał się uśmiechnąć.
– Cześć, Dan – powiedział.
– Mike.
– Jechałem za szybko, panie oficerze?
Huff uśmiechnął się krzywo na ten kiepski żart. Podszedł do samochodu.
– Prawo jazdy i kartę rejestracyjną proszę.
Obaj zachichotali, niespecjalnie rozbawieni tym żartem. Huff podparł się pod boki. Mike chciał coś powiedzieć, bo wiedział, że Huff czeka na wyjaśnienie, ale nie był pewien, czy chce mu je podać.
Kiedy wymuszony śmiech ucichł i minęło kilka sekund niezręcznego milczenia, Daniel Huff przeszedł do sedna sprawy.
– Widziałem, jak zaparkowałeś tutaj, Mike.
Umilkł.
– Hm – mruknął Mike.
– Wszystko w porządku?
– Jasne.
Mike starał się nie wpaść w gniew. Jesteś gliniarzem, wielkie rzeczy. Kto tak zaczepia ludzi na ulicy, jak nie nadęty ważniak? Chociaż istotnie może się to wydać dziwne, kiedy znajomy facet zaczyna obserwować twój dom.
– Chcesz wejść?
– Szukam Adama.
– Dlatego tu zaparkowałeś?
– Tak.
– To dlaczego po prostu nie zapukałeś do drzwi?
Istny Columbo.
– Chciałem najpierw zatelefonować.
– Nie widziałem, żebyś rozmawiał przez telefon komórkowy.
– Jak długo mnie obserwowałeś, Dan?
– Kilka minut.
– W tym samochodzie jest zestaw głośnomówiący. No wiesz. Żeby mieć wolne ręce. Tak nakazują przepisy, prawda?
– Nie w zaparkowanym samochodzie. Kiedy jest zaparkowany, możesz przyłożyć telefon do ucha.
Mike'a zaczęło męczyć ta wymiana zdań.
– Czy Adam jest u DJ – a? – zapytał.
– Nie.
– Jesteś pewien?
Huff zmarszczył brwi. Mike poszedł za ciosem.
– Myślałem, że chłopcy mają się tu spotkać dziś wieczorem – powiedział Mike.
– Dlaczego tak myślałeś?
– Chyba z powodu wiadomości, którą otrzymałem. Podobno ty i Marge mieliście wyjechać, a oni zamierzali spotkać się tutaj.
Читать дальше