– Niepotrzebnie – rzekł Cope. – Jesteś jego przełożoną, ale to nie oznacza, że masz go niańczyć, prawda? Ja jestem twoim przełożonym, a czy ja cię niańczę?
Muse gotowała się z wściekłości.
– Inspektor Tremont pracuje tu od dawna. Ma przyjaciół i cieszy się szacunkiem. Dlatego daję mu okazję do wyłożenia swoich racji. Chce zwrócić się z tym do prasy. Złożyć formalną skargę. Poprosiłem go, żeby wziął udział w tym zebraniu. Żeby był rozsądny. Pozwoliłem mu zaprosić pana Gaughana, żeby ten mógł zobaczyć, że jesteśmy otwarci, a nie wrogo nastawieni.
Wszyscy patrzyli na nią.
– Teraz zapytam ponownie – powiedział do niej Cope. Napotkał jej spojrzenie. – Czy masz jakieś uwagi na temat tego, co przed chwilą powiedział inspektor Tremont?
Zobaczyła uśmiech na jego twarzy. Nie szeroki. Zaledwie lekko uniesione kąciki ust. I nagle zrozumiała.
– Mam – powiedziała.
– Oddaję ci głos.
Cope usiadł i splótł dłonie za głową.
– Zacznijmy od tego, że nie sądzę, aby ofiara była prostytutką.
Cope uniósł brwi, jakby to było najbardziej niezwykłe zdanie, jakie usłyszał w swoim życiu.
– Nie?
– Nie.
– Przecież widziałem jej ubranie – rzekł Cope. – A teraz słyszałem raport Franka. No i miejsce znalezienia zwłok – wszyscy wiedzą, że tam jest pełno dziwek.
– Zabójca też o tym wie – odparła Muse. – To dlatego podrzucił tam ciało.
Frank Tremont parsknął śmiechem.
– Muse, pieprzysz głupoty. Potrzebujesz dowodów, słodziutka, nie tylko przeczuć.
– Chcesz dowodów, Frank?
– Jasne, posłuchajmy. Nic nie masz.
– Może kolor jej skóry.
– Co miałby oznaczać?
– To, że ofiara jest biała.
– Och, to ci dopiero. – Tremont rozłożył race. – Och, to lubię. – Spojrzał na Gaughana. – Notuj wszystko, Tom, bo to po prostu bezcenne. Sugeruje, że może, tylko może, sprawa zabójstwa tej prostytutki nie jest priorytetowa i jestem bigoteryjnym neandertalczykiem. Jednak kiedy ona twierdzi, że nasza ofiara nie mogła być kurwą, ponieważ jest biała, no cóż, to jest solidna policyjna robota.
Pogroził jej palcem.
– Muse, musisz trochę więcej pochodzić po ulicach.
– Mówiłeś, że zamordowano jeszcze siedem innych prostytutek.
– Tak i co z tego?
– Czy wiesz, że wszystkie siedem to były Afroamerykanki?
– To gówno znaczy. Może tamte były – sam nie wiem – wysokie, a ta jedna niska. To oznacza, że nie była dziwką?
Muse podeszła do tablicy ogłoszeń wiszącej na ścianie gabinetu. Wyjęła z koperty zdjęcie i przypięła je do niej.
– To zdjęcie zostało zrobione na miejscu zbrodni.
Wszyscy popatrzyli.
– To tłum stojący za taśmą policyjną – rzekł Tremont.
– Bardzo dobrze, Frank. Jednak następnym razem podnieś rękę i zaczekaj, aż cię wywołam.
Tremont założył ręce na piersi.
– Na co mamy patrzeć?
– A co tutaj widzisz? – spytała.
– Dziwki – odparł Tremont.
– Właśnie. Ile?
– Nie wiem. Chcesz, żebym policzył?
– Podaj szacunkową liczbę.
– Około dwudziestu.
– Dwadzieścia trzy. Dobrze, Frank.
– Czego chcesz dowieść?
– Policz, ile z nich to białe.
Nikt nie musiał długo patrzeć, żeby znaleźć odpowiedź: zero.
– Chcesz mi teraz powiedzieć, Muse, że nie ma białych dziwek?
– Są. Ale nie w tym rejonie. Sprawdziłam trzy ostatnie miesiące. Według listy aresztowań przez cały ten czas żadna biała kobieta nie została zgarnięta za nagabywanie w promieniu trzech przecznic od miejsca znalezienia ciała. I jak sam mówiłeś, jej odcisków palców nie ma w bazie. O ilu miejscowych prostytutkach można to powiedzieć?
– O wielu – rzekł Tremont. – Przyjeżdżają z całego stanu, zatrzymują się na jakiś czas, umierają albo przenoszą się do Atlantic City. – Tremont rozłożył ręce. – Och, Muse, jesteś wielka. Mogę już odejść.
Zachichotał. Muse nie.
Wyjęła następne fotografie i zawiesiła je.
– Przyjrzyj się rękom ofiary.
– No i co?
– Nie ma śladów po igle, ani jednego. Wstępna analiza toksykologiczna nie wykazała nielegalnych substancji w jej organizmie. Tak więc ponownie pytam cię, Frank, ile białych dziwek w Piątej Dzielnicy nie ćpa.
To go uciszyło.
– Jest dobrze odżywiona – ciągnęła Muse – co ma jakieś znaczenie, ale dziś niewiele mówi. Mnóstwo dziwek dobrze się odżywia. Brak wcześniejszych sińców i złamań, co również jest niezwykłe u prostytutki pracującej w tym rejonie. Niewiele możemy powiedzieć o jej uzębieniu, ponieważ większość zębów została wybita – lecz te, które zostały, są zadbane. Jednak spójrzcie na to.
Przypięła do tablicy następną dużą fotografię.
– Buty? – zdziwił się Tremont.
– Złota Gwiazda, Frank.
Spojrzenie Cope'a powiedziało jej, żeby stonowała te sarkastyczne uwagi.
– To buty dziwki – ciągnął Tremont. – Szpilki, typowe obuwie na podryw. Spójrz na te paskudne trepy, jakie ty masz na nogach, Muse. Nosisz czasem takie szpilki?
– Nie, Frank. A ty?
Wszyscy obecni w pokoju zachichotali. Cope pokręcił głową.
– O co ci chodzi? – zapytał Tremont. – Są prosto z katalogu dla dziwek.
– Popatrz na podeszwy. Wskazała je długopisem.
– Co niby mam zobaczyć?
– Nic. O to chodzi. Żadnych otarć. Ani jednego.
– Są nowe.
– Zbyt nowe. Kazałam zrobić duże powiększenie. – Przypięła następną fotografię. – Ani jednej rysy. Nikt w nich nie chodził. Ani razu.
W pokoju zrobiło się cicho.
– I co?
– Dobrze powiedziane, Frank.
– Wypchaj się, Muse, to nie oznacza…
– Nawiasem mówiąc, nie znaleziono w niej nasienia.
– Co z tego? Może to był jej pierwszy klient tamtej nocy.
– Może. Ma również opaleniznę, której powinieneś się przyjrzeć.
– Co takiego?
– Opaleniznę.
Próbował zrobić zaskoczoną minę, ale tracił grunt pod nogami.
– Te dziewczyny, Muse, są nazywane ulicznicami nie bez powodu. Ulice, jak wiesz, są pod gołym niebem. Te dziewczyny pracują na powietrzu. Długo.
– Pomijając fakt, że ostatnio nie mieliśmy dużo słońca, ślady opalenizny się nie zgadzają. Urywają się tutaj – wskazała na ręce – a nie ma ich na brzuchu, który jest zupełnie blady. Krótko mówiąc, ta kobieta nosiła bluzki, a nie kuse topy. No i ta chusta, którą znaleziono zaciśniętą w jej dłoni.
– Zerwana sprawcy, który ją zaatakował.
– Nie, nie zerwana. Z pewnością podrzucona. Zwłoki zostały przemieszczone, Frank. Mamy uwierzyć, że zerwała mu ją z głowy, kiedy się broniła, a sprawca zostawił chustę, pozbywając się ciała? Czy to brzmi wiarygodnie?
– Może gang chciał zostawić wiadomość.
– Może. Jednak jest jeszcze kwestia samych obrażeń.
– Co z nimi?
– Są zbyt poważne. Nikt nie bije tak precyzyjnie.
– Masz jakąś teorię?
– Nasuwa się sama. Ktoś nie chciał, żebyśmy ją rozpoznali. I jeszcze coś. Zwróć uwagę, gdzie porzucono ciało.
– W miejscu, gdzie, jak powszechnie wiadomo, roi się od dziwek.
– Właśnie. Wiemy, że tam nie została zamordowana. Tam porzucono jej ciało. Dlaczego tam? Po co zostawiać ciało dziwki w miejscu znanym powszechnie jako królestwo dziwek? Powiem ci po co. Po to, żeby zabitą wzięto za dziwkę i jakiś leniwy spasiony inspektor, który weźmie tę sprawę, poszedł po linii najmniejszego oporu i…
– Kogo nazywasz spasionym?
Frank Tremont wstał.
Читать дальше