– Niech mnie diabli, Becky. Chyba już znam odpowiedź.
– Powiedz szybko, powiedz – nalegała ze śmiechem.
– Krimakow odbył sześć podróży do Anglii. Ostatnią pięć lat temu.
– A więc?
– Zastanawiałem się zawsze, po co on tyle razy jeździł do Anglii, ale teraz już wiem. Pomyśl tylko, Becky. Dlaczego on tam jeździł? Żeby odwiedzić kolegę, przyjaciela z dawnych, dobrych lat? Chyba nie kobietę. Ożenił się powtórnie, więc to raczej nie wchodziło w grę.
– Kiedy przeniósł się na Kretę – powiedziała Becky w zamyśleniu – był zupełnie sam. Nie miał żadnych krewnych. Nikogo.
– Tak, ale jego najważniejsze akta zostały zniszczone. Przypomnij sobie, nie było nawet wzmianki o jego pierwszej żonie, jakby nigdy nie istniała. Dlaczego KGB usunęło ten ślad?
– Dlatego, że ona też była ważna, dlatego, że… – Nagle oczy jej zalśniły. – Och, Boże, Sherlock ma rację. To nie Krimakow ani żaden z jego przyjaciół, to ktoś o wiele mu bliższy.
– Tak, ktoś bardzo bliski. On za każdym razem przyjeżdżał do Anglii wczesną jesienią lub późną wiosną.
– Na początek lub koniec roku szkolnego – powiedziała Becky. – A potem przestał jeździć, bo już nie było szkoły. -Przypomniała sobie incydent na siłowni w Riptide i wszystkie kawałki łamigłówki zostały dopasowane.
Kiedy wrócili do domu Thomasa, zastali go w towarzystwie Hatcha. Obaj byli tak przygnębieni, że Adam omal nie zaproponował Hatchowi, żeby wyszedł na papierosa.
– Mamy dla was niespodziankę – oświadczył Adam. – Oszalejecie z radości. Teraz Savich musi tylko włączyć swojego MAXA i wysłać go do Anglii. Pochylił się i nie zważając na Thomasa pocałował Becky, a ona dotknęła lekko jego policzka.
– Tak, mamy niespodziankę – potwierdziła.
Na dźwięk dzwonka do drzwi wszyscy się poderwali. To był doktor Breaker.
– Nie uwierzycie, cośmy odkryli – powiedział. Okazało się, że laborant jednak coś wyśledził w krwi Becky.
Doktor Breaker obejrzał ponownie rankę na ramieniu, a potem dotknął jej ręki trochę niżej.
– Ona ma coś pod skórą. Coś bardzo małego i elastycznego.
– Wizyta w Riptide nabiera teraz sensu – powiedział Adam. – Becky, wiesz, co masz w ręce, prawda?
– Tak – odrzekła. – Teraz już wszyscy to wiemy. To chip lokalizujący. – Powstrzymała gestem ojca, który chciał coś powiedzieć. – Nie, nie wyjadę. Już nikt nie będzie umierać za mnie, jak agentka Marlane. Nikt nie będzie służyć za przynętę. Zostaję z tobą. Mam przecież swojego coonana.
Becky nie chciała zasnąć. Musiała być czujna. On był blisko. Chciała go przywitać z pistoletem w ręku i strzelić mu między oczy. Chciała się również dowiedzieć, dlaczego on to wszystko robi. Czy rzeczywiście jest psychopatą? Cholera, niech to szlag, była tak bardzo zmęczona, że oczy same się jej zamykały. Adam był przy niej, kiedy się kładła. Chciała, żeby trochę z nią posiedział, ale wiedziała, że to niemożliwe. Pocałował ją lekko w ucho.
– Śnij o mnie, Becky, okay? Mam pierwszą wartę. Niedługo ją rozpoczynam.
– Uważaj na siebie, Adamie.
– Oczywiście. Wszyscy będziemy ostrożni. Spróbuj zasnąć, kochanie. On zna dom. Wie, w którym pokoju jest Thomas. Twój ojciec jest dobrze strzeżony.
– Pocałował ją znowu i wstał z łóżka. – Prześpij się trochę.
Nie chciała spać, chciała spokojnie przeanalizować całą sytuację, lecz zasnęła po kilku minutach. Miała sen, ale nie było w nim Adama, nie miał też związku z grozą, która się czaiła dokoła.
Była w szpitalu. Wędrowała długimi, pustymi korytarzami. Wszędzie było biało. Szukała matki. Otwierała kolejne drzwi, ale wszystkie łóżka były puste, ciasno obciągnięte białymi prześcieradłami. Jak w wojsku. Gdzie byli pacjenci? Nie było lekarzy, pielęgniarek, nie było nikogo. Zza zamkniętych drzwi dochodziły jęki, chociaż pokoje były puste. Przecież do nich zaglądała.
Gdzie jest matka? Biegła korytarzem, głośno ją wołając. Jęki z pustych pokoi były coraz głośniejsze, aż…
– Cześć, Rebecco.
Becky zadygotała, serce jej zabiło mocniej. To nie była matka, to był ktoś inny.
A więc przyszedł. Najpierw do niej, a nie do ojca. To jej nawet nie zdziwiło. Leżała spokojnie, przygotowując się do konfrontacji.
– Cześć, Rebecco – powtórzył, nachylając się nad nią. – Niemożliwe, żebyś tutaj był – powiedziała głośno.
Nie była również zdziwiona, że udało mu się wejść do domu niepostrzeżenie.
Nie zaskoczyłaby jej wiadomość, że on ma dokładny plan domu i systemu ochrony.
– Oczywiście, że tu jestem. Mogę być wszędzie, gdzie tylko zechcę. Jestem obłokiem dymu, cieniem, błyskiem światła. Nieźle się wystraszyłaś, masz drżący głos. To mi się podoba. Spróbuj się tylko poruszyć, a poderżnę ci gardło.
Poczuła na szyi dotyk ostrza.
– Wiedzieliśmy, że przyjdziesz – powiedziała.
– Musieliście wiedzieć, że cię odnajdę. – Roześmiał cię cicho. – Ja wszystko mogę. Twój ojciec jest bardzo głupi, Rebecco. Zawsze o tym wiedziałem. Obmyśliłem sobie sposób na znalezienie jego kryjówki, i oto jestem. Przegraliście, ty i ten łajdak, twój ojciec. Pójdziemy teraz do jego sypialni. Kiedy się obudzi, zobaczy, że trzymam ci nóż na gardle. Bardzo łatwo się tu dostałem, chociaż dokoła domu są rozstawieni ci wspaniali agenci FBI. Rośnie tu wielki dąb, którego gałęzie sięgają dachu. Niewielki skok i już byłem na dachu. Łatwo też było otworzyć właz na strych. Potem trzeba było tylko wyłączyć urządzenia alarmowe. Nikt mnie nie zauważył. Noc jest ciemna. A teraz wstawaj.
Zrobiła to, co kazał. Była zupełnie spokojna. Wyprowadził ją do holu, trzymając blisko siebie i nie odejmując noża od jej gardła.
– Ostatnie drzwi na prawo – powiedział. – Zachowaj ciszę, Rebecco.
Dochodziła pierwsza w nocy. Becky zobaczyła godzinę na dużym stojącym zegarze w rogu holu.
– Otwórz drzwi – szepnął jej do ucha. – Cicho i powoli.
Drzwi sypialni ojca otworzyły się bezszelestnie. W przyległej do sypialni łazience paliło się przyćmione na noc światło. Zasłony nie były zaciągnięte, przez balkonowe drzwi wpadało blade światło księżyca. Na łóżku nikt się nie poruszył.
– Obudź się, ty rzeźniku – powiedział, nie odrywając wzroku od drzwi balkonowych.
Nadal żadnego ruchu.
Słyszała jego przyspieszony oddech, czuła na szyi ucisk noża.
– Nie ruszaj się, Rebecco. Jeden ruch i twoja krew zaleje całą podłogę. Thomasie Matlock, gdzie jesteś? – krzyknął.
– Tu jestem, Krimakow.
Szybko obrócił Becky i zobaczył Thomasa – stał w oświetlonych drzwiach łazienki z rękami skrzyżowanymi na piersi. Był całkowicie ubrany.
– Dobrze, że się wreszcie pojawiłeś – powiedział Thomas spokojnym tonem, nie odrywając oczu od noża na szyi Becky. -Nie zrób jej krzywdy. Czekaliśmy na ciebie. Zacząłem już myśleć, że straciłeś panowanie nad sobą, wystraszyłeś się i uciekłeś.
– Co ty mówisz? Przyszedłem tu bardzo szybko, tak szybko, jak to sobie postanowiłem. Jak już powiedziałem twojej córce, twój system ochrony jest śmiechu wart.
– Nie trzymaj jej noża na szyi. Puść ją. Masz mnie, a ją puść.
– Nie, jeszcze nie. Nie próbuj żadnych sztuczek, bo poderżnę jej gardło. Ale jeszcze nie chcę jej zabijać.
Napastnik był ubrany całkowicie na czarno, począwszy od kominiarki, która zakrywała mu głowę i twarz, a skończywszy na czarnych rękawiczkach.
Читать дальше