Na samą myśl, że miałaby zwrócić się do tych facetów, ogarniało ją przerażenie.
– Mamo, to było wspaniałe przemówienie. Gubernator musiał być stanowczy, ale napisałam, że on nie występuje w sprawie całkowitego zakazu posiadania broni, tylko nie chce, żeby broń była w rękach przestępców. Podałam wszystkie za i przeciw funkcjonowaniu proponowanego prawa federalnego. Wiesz, musiałam zasięgnąć opinii Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego i Kontroli Krótkiej Broni…
Mówiła bez przerwy, głaszcząc matkę po rękach, dotykając delikatnie końcami palców jej przedramienia, uważając, żeby nic potrącić kroplówki.
– Było tutaj wielu twoich przyjaciół. Wszyscy bardzo się martwią. Wszyscy cię kochają.
Matka umierała. Becky wiedziała, że nie ma na to rady, ale nie potrafiła tego zaakceptować. Począwszy od najwcześniejszych wspomnień, matka zawsze przy niej była. Pomyślała o tych wszystkich latach, kiedy jej już nie będzie, i nie mogła ich sobie wyobrazić. Zapiekły ją łzy, ale jakoś zdołała zatrzymać je pod powiekami.
– Mamo – powiedziała, przytulając policzek do jej ramienia. – Nie chcę, żebyś umarła, ale wiem, że nie możesz ze mną zostać, bo strasznie byś cierpiała. – No już, wypowiedziała na głos te słowa. – Kocham cię, mamo. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo. Jeśli mnie słyszysz i rozumiesz, to wiedz, że byłaś zawsze najważniejszą osobą w moim życiu. Dziękuję ci za to, że jesteś moją matką.
Nie miała już więcej słów. Siedziała tam przez następne pół godziny, patrząc na ukochaną twarz matki, jeszcze tak pełną życia przed kilkoma tygodniami, twarz, która przybierała tysiące wyrazów, a każdy był jej znany. To już był prawie koniec, a ona nie mogła nic zrobić.
– Niedługo wrócę, mamo – powiedziała. – Odpoczywaj i nie CZUJ bólu. Kocham cię.
Wiedziała, że powinna uciekać, że ten mężczyzna, kimkolwiek był, w końcu ją zabije, a ona nie zdoła go powstrzymać. Policja na pewno nie ruszy palcem. Ale nie mogła zostawić matki.
Wstała, pochyliła się i pocałowała miękki, blady policzek chorej. Pogłaskała ją lekko po włosach, tak teraz cienkich, przez które prześwitywała skóra głowy.
To z powodu leków, jak powiedziała pielęgniarka. To się zdarza. Matka była piękną kobietą, wysoką, jasnowłosą. Jej włosy miały ten niezwykły, świetlisty odcień blond, bez domieszki innego koloru. Nadal była piękna, ale tak nieruchoma, jakby już odeszła. Becky nie mogła jej zostawić. Ten facet musiałby ją zabić, żeby ją zmusić do opuszczenia matki.
Nie zdawała sobie nawet sprawy, że płacze, dopóki pielęgniarka nie wcisnęła jej do ręki chusteczki higienicznej.
– Dziękuję – szepnęła, nie odrywając wzroku od matki.
– Becky, idź do domu i prześpij się trochę – powiedziała pielęgniarka cichym, spokojnym głosem. – Ja będę czuwać. Idź, prześpij się.
Nie mam nikogo innego na świecie, myślała Becky, wychodząc ze szpitala., Kiedy mama umrze, zostanę zupełnie sama.
Matka zmarła tej samej nocy. Lekarz powiedział, że odeszła spokojnie, bez bólu, nieświadoma, że umiera. Miała lekką śmierć. Dziesięć minut po jego telefonie znowu rozległ się dzwonek.
Tym razem nie podniosła słuchawki. Następnego dnia wystawiła mieszkanie matki na sprzedaż, a noc spędziła w hotelu, pod przybranym nazwiskiem – stąd załatwiła wszystkie formalności pogrzebowe. Zadzwoniła też do przyjaciół matki i zaprosiła ich na skromną prywatną uroczystość pogrzebową.
Dwa dni później Becky rzuciła pierwszą grudkę ziemi na trumnę matki. Patrzyła, jak spada na leżące na trumnie ciemnoczerwone róże. Nie płakała, chociaż wszystkie przyjaciółki matki ocierały łzy. W Nowym Jorku nadal było gorąco, zbyt gorąco, jak na połowę czerwca.
Kiedy wróciła do swojego pokoju w hotelu, telefon już dzwonił. Bez zastanowienia podniosła słuchawkę.
– Rebecco, próbowałaś ode mnie uciec. To mi się nie podoba.
Miała już tego dość. Została doprowadzona do ostateczności. Teraz kiedy matka nie żyła, już nic nie mogło jej powstrzymać.
– Omal cię nie złapałam tamtego dnia na One Police Plaża, ty żałosny tchórzu.
A wiesz, co tam robiłam, ty durny pętaku? Wysławiałam cię na odstrzał, ty morderco. Tak, dobrze cię widziałam. Byłeś w tej idiotycznej czapce bejsbolowej i granatowej bluzie. Kiedy cię następnym razem dopadnę, wpakuję kulkę pomiędzy twoje obłąkane oczy.
– To ciebie gliniarze uważają za szurniętą. Nie wierzą w ogóle, że istnieję. – Zaczął mówić głębszym, twardszym głosem. – Przestań sypiać z gubernatorem, bo go zabiję, tak jak zabiłem tę głupią starą kobietę. Stale ci to powtarzam, ale ty mnie nie słuchasz. Wiem, że odwiedzał cię w Nowym Jorku. Wszyscy to wiedzą. Przestań z nim sypiać.
Zaczęła się śmiać. Nie mogła przestać. Wrzeszczał, wyzywając ją od kurew i głupich dziwek. Bluzgał wyjątkowo zjadliwe.
– Spać z gubernatorem? – powtórzyła, z trudem powstrzymując czkawkę. – Oszalałeś? On jest żonaty. Ma troje dzieci, starszych ode mnie. – I czując się tak, jakby mówiła do kogoś, kto rzeczywiście nie istnieje, dodała: – Gubernator sypia z każdą kobietą, którą namówi do wejścia do prywatnego pokoju przy swoim biurze. Chcesz, żeby one wszystkie przestały z nim sypiać? Będziesz miał zajęcie aż do następnego stulecia, a ono jest jeszcze bardzo daleko.
– Chodzi tylko o ciebie, Rebecco. Musisz przestać z nim sypiać.
– Posłuchaj, ty durny pętaku! Przespałabym się z gubernatorem tylko wtedy, gdyby zależał od tego pokój na świecie. A nawet w takim wypadku nie jestem pewna…
– Nie kłam, Rebecco – przerwał jej ten parszywiec i autentycznie westchnął. – Przestań, Słyszysz?
– Nie mogę przestać robić czegoś, czego nie robię.
– To hańba – powiedział i po raz pierwszy to on odłożył słuchawkę.
Tego wieczoru gubernator został postrzelony przed hotelem Hilton, gdzie brał udział w zbieraniu funduszy na badania nad rakiem. Miał szczęście. Postrzelono go w kark, ale ponieważ w pobliżu było ponad stu lekarzy, udało im się go odratować. Według doniesień, kula została wystrzelona z dużej odległości przez wyjątkowo zręcznego strzelca wyborowego. Do tej pory nie natrafiono na żaden ślad.
Kiedy to usłyszała, zwróciła się do Supermana z kreskówki, która szła bez dźwięku na ekranie telewizora:
– Miał uczestniczyć w zbieraniu funduszy na zagrożone gatunki.
Po śmierci matki już nic jej tu nie trzymało. Mogła uciec. Do Maine, żeby znaleźć bezpieczne schronienie.
Riptide, Maine, 22 czerwca
Jestem zdecydowana – powiedziała Becky. Rachel Ryan, agentka handlu nieruchomościami, uśmiechnęła się z zadowoleniem, ale zaraz zaczęła się wycofywać.
– Może zbyt pochopnie podjęła pani decyzję, panno Powell. Nie chciałaby pani tego przemyśleć? Wszystko zostanie dokładnie wysprzątane, ale to jest stary dom, co odnosi się również do wszystkich instalacji i łazienek. Jest wprawdzie umeblowany, ale nie nadzwyczajnie. Ten dom stał pusty przez cztery lata, od śmierci pana Marleya.
– – Już mi to pani mówiła, pani Ryan. Widzę, że dom jest stary, ale nadal mi się podoba. Jest urokliwy i dość duży. Lubię przestrzeń. I stoi na końcu uliczki, w odosobnieniu. Cenię sobie spokój. Tu mieszkał jakiś pan Marley?
– Jacob Marley. Pamięta pani musical Opowieść wigilijna Jacoba Marleya, który Tom Mula napisał na podstawie powieści Dickensa.
– Tak, pamiętam. Duch Marleya, który się pojawia w noc wigilijną, zrobił na mnie niesamowite wrażenie.
Читать дальше