– Ja? Dobrze, załóżmy, że jestem podejrzany. Uwierz mi, nie potrzebuję kalendarza. Ta noc zapadła mi w pamięć na zawsze. Miałem zjeść obiad z Susan Wentworth, ona pracuje w Izbie Obrachunkowej. Ale nie spotkaliśmy się, nie pamiętam dlaczego. Więc nie mam alibi na noc śmierci senatora Abotta. – Spojrzał na zegarek. – Muszę iść na spotkanie z senatorem Jankelem. Potrzebuje mojego wprowadzenia, zanim odda głos. – Wstał, nie podał im dłoń na pożegnanie i powiedział do Rachael: – Mam nadzieję, że dobrze to przemyślałaś, Rachael. Bardzo dobrze. Rachael nic nie odpowiedziała. Jack pomyślał, że wygląda na bardzo smutną i zmęczoną.
Po wyjściu z biura senatora Jankela Jack powiedział:
– Spodziewałem się, że powiesz mu o tym, że ktoś próbował cię zabić, ale nie zrobiłaś tego.
– Szczerze mówiąc, Jack, nie widziałam sensu. On jest bardzo bystry, Jack, i bardzo wpływowy. Jego słowo przeciw mojemu i co by to dało? On to wie. – Wzruszyła ramionami. – Tak naprawdę go nie obwiniam. Tylko próbował posprzątać ten bałagan, ale go nie spowodował.
– Jest też kłamcą.
– Owszem, jest.
– Myślisz, że zamordował twojego ojca? – zapytał Jack. Rachael zatrzymała się na chodniku przed biurowcem Hart i wzniosła twarz ku słońcu.
– W końcu, czy znalazłby pracę w Kongresie, gdyby wyszło na jaw, że pomógł mojemu ojcu zatuszować ten wypadek? Och, sama nie wiem. Strasznie boli mnie głowa.
Kiedy Savich zadzwonił do biura kongresmenki McManus, dowiedział się, że jej dziś tam nie będzie. Ustalenie jej adresu nie było trudne. Pojechali prosto do jej domu w Tenleytown, za dzielnicą biurowców ciągnącą się od Wisconsin Avenue do Upton Street.
– Nie zapowiemy się? – zapytała Sherlock.
– Nie. – Savich przecząco pokręcił głową.
– Pewnie jest bardzo zajętą osobą. Mam nadzieję, że jest w domu, że nie wyjechała służbowo.
Dolores McManus była w domu. Jej sekretarka, Nicole Merril, zmarszczyła ciemne gęste brwi, kiedy Savich przedstawił się, po czym zaprowadziła ich do gabinetu kongresmenki, który znajdował się w głębi sporego, zbudowanego z czerwonej cegły domu w stylu georgiańskim, stojącego z daleka od ruchliwej ulicy, otoczony przez dęby i klony. Lekko zapukała do drzwi, po czym wprowadziła ich do niewielkiego, lecz przyjemnego pokoju. Wypełniony był regałami z książkami, ciężkimi, ciemnymi meblami, które zachęcały, by się w nie zapaść. Jak na gust Sherlock było tu stanowczo zbyt przytulnie.
– Proszę wybaczyć, że przeszkadzam, kongresmenko McManus – powiedziała Nicole Merril. – To jest agent Savich i agentka Sherlock z FBI. Chcą porozmawiać o doktorze Timothy MacLeanie.
Taki wstęp wystarczył. Savich zauważył, że dłonie McManus osunęły się z klawiatury komputera i nieomal spadła z krzesła, ale się powstrzymała.
Potem wstała z krzesła, wyprostowała się, wysoko uniosła głowę i spojrzała na nich. Dolores McManus była wspaniała i dobrze ubrana, miała prawie metr osiemdziesiąt wzrostu, silną budowę ciała i niewiarygodną twarz, z głębokim zmarszczkami po obu stronach ust. Te usta właśnie zamierzały przemówić, a Savich podświadomie wiedział, że ta kobieta uwielbiała się spierać, nieważne, z kim i na jaki temat. Może mógłby się z nią pospierać na tematy polityczne. Pewnie by to zrobił, gdyby nie wynajęła jakiegoś zbira z Savannah, żeby zabił jej męża, kierowcę ciężarówki.
Spojrzał w jej ciemne oczy i dostrzegł w nich poczucie winy. Wiedział, że to zrobiła. Dokładnie to przemyślała, rozważyła wszystkie za i przeciw, przeanalizowała wszelkie scenariusze, potem wszystko precyzyjnie zaplanowała, prawdopodobnie bała się, że facet, którego wynajęła do zabicia swojego męża, ujawni się.
Bardzo chciałby uczestniczyć w jej spotkaniu z Timothym, ale oczywiście nigdy nie zgodziłaby się na taką propozycję. Jeżeli to ona próbowała zabić MacLeana i rzeczywiście zabiła jego partnera do tenisa, Artura Dolana, to czy w jakiś sposób udało jej się niepostrzeżenie wymknąć z Waszyngtonu i zrobić to samodzielnie, czy wynajęła kogoś, tak, jak w przypadku męża?
– Kongresmenko – powiedział, podchodząc bliżej, wyciągając dłoń i uśmiechając się życzliwie. – Dziękuję, że zgodziła się pani z nami spotkać.
McManus podała rękę im obojgu, zmierzyła ich od stóp do głów i zaproponowała wodę do picia, ale oboje odmówili.
– Muszę przyznać, że nie spodziewałam się państwa – powiedziała. – Jesteście z FBI?
– Zgadza się, proszę pani – odparła Sherlock, uśmiechając się promiennie. – Bylibyśmy wdzięczni, gdyby zechciała pani z nami porozmawiać o doktorze Timothym MacLeanie McManus pokręciła głową, spoglądając na rolexa na swoim nadgarstku.
– Nie rozumiem, o co chodzi. To znaczy, co się stało z doktorem MacLeanem? Proszę posłuchać, nie zamierzam podawać go do sądu, więc co państwo tutaj robią? Teraz nie mam czasu, bo ciągle mam spotkania i muszę wyjść… Świadomość i poczucie winy – Savich znowu to widział. Wiedziała, co powiedział o niej MacLean, i właśnie przyznała się, że miała motyw. Wyglądała na wytrąconą z równowagi i mówiła o wiele za dużo. Musiał utrzymać ją w tym stanie.
– Nie zajmiemy pani wiele czasu – powiedział beznamiętnie Savich, jego ciemne oczy stały się zimne, zniżył głos. – Mamy nadzieję, że to dla pani dobra, kongresmenko McManus.
– Wizyta FBI dla mojego dobra? Albo cokolwiek związane z doktorem MacLeanem? Ledwie znam tego człowieka.
– Przypuszczam, że pani nie wie, że ktoś doprowadził do katastrofy jego samolotu? Podłożył bombę?
– Co takiego? Bombę? Oczywiście, że nie. To straszne. Czy to był atak terrorystyczny? – Jej głos wyostrzył się, a południowy akcent stał się mniej wyraźny. Otwartymi dłońmi uderzyła o pulpit. – Czy przyszli tutaj państwo, bo uważają, że mogłabym posunąć się do ataku terrorystycznego? Nie wierzycie, że jestem patriotką? I że kocham swój kraj? Czy wierzycie…
– Nie, kongresmenko, nic z tych rzeczy – powiedziała łagodnie Sherlock, głosem niemal o oktawę wyższym, co było dość trudne, nawet przy doświadczeniu Sherlock. – Może pani usiąść?
– Co takiego? Ach, tak, dobrze. Ale tak jak powiedziałam, nie mam wiele czasu. Usiadła i patrzyła na nich zza swojego przepastnego, pokrytego ciemną skórą biurka.
– Doktor MacLean twierdzi, że zamordowała pani swojego męża – powiedziała Sherlock. – Na pewno pani to pamięta, kongresmenko, że pod wpływem hipnozy powiedziała pani, że wynajęła kogoś, żeby zamordował pani męża na parkingu w Atlancie?
McManus zerwała się na równe nogi. Savich zauważył, że rzeczywiście ma niezłe piersi, tak jak twierdził Timothy. Piękna, jedwabna sukienka doskonale je eksponowała. Cała się trzęsła, a jej twarz nagle poczerwieniała – z wściekłości czy ze strachu?
– Przecież to jakiś nonsens! Proszę natychmiast stąd wyjść. Słyszycie? Nie muszę tego znosić! Savich uniósł dłoń.
– Jeszcze tylko chwilę. Rozumiem, że nie wie pani, dlaczego doktor MacLean nam o tym powiedział, więc proszę pozwolić mi to wyjaśnić. U doktora MacLeana zdiagnozowano demencję płata czołowego, groźną chorobę, która powoduje, że mówi on niestosowne, a nawet niezwykle szkodliwe rzeczy – w pani przypadku naruszając tajemnicę lekarską – ale robi to wszystko niechcący i bez złych zamiarów. – Przerwał na chwilę. – Może pani wie, że były też inne zamachy na życie doktora MacLeana? Że jego biuro spłonęło?
Głos MacManus drżał z wściekłości.
Читать дальше