– Sytuacja opanowana – powiedziała Sherlock. Dane i Ollie zabrali się do przeszukiwania mieszkania.
– Hej, pajace, co wy robicie? To moje mieszkanie. Nie grzebcie w moich szufladach!
– Bądź cicho, bo mogą zacząć grzebać nie tylko w twoich szufladach – ostrzegła Sherlock i popchnęła go na podłogę.
– Szczerze mówiąc, Don, próbowałeś mnie zastrzelić. Tak czy owak lepiej wyglądasz leżąc. – Sherlock spojrzała mu prosto w oczy. – Pamiętasz tego bardzo miłego lekarza, którego odwiedziłeś w Wirginii? Tego, który wyjął kulę i nafaszerował cię lekami przeciwbólowymi i antybiotykami? Nawet mu nie zapłaciłeś. Nie, ty zaciągnąłeś go do piwnicy i związałeś.
– Przecież nie zrobiłem mu nic złego.
– To była właściwa decyzja z twojej strony – powiedziała Sherlock. – Wyszło nam piękne DNA z tej kałuży krwi, którą zostawiłeś na podłodze kuchni w Slipper Hollow. Mamy cię, Don. Twoja żałosna dupa należy do nas, na wieki.
– Jebane DNA – warknął Everett.
– Tym razem wybaczę ci tę łacinę, Don – powiedziała Sherlock. – Przez wzgląd na twoją fatalną sytuację. – Przez chwilę przyglądała się jego szarej twarzy. – Jesteś naprawdę ciężko ranny, prawda? Założę się, że uda mi się namówić mojego szefa, żeby umieścić cię w szpitalu, jeśli powiesz nam prawdę o Slipper Hollow.
Wstał z miejsca i jęknął, gdy Savich posadził go z powrotem na fotelu.
– Nie byłem w żadnym Slipper Hollow. Polowałem na kaczki – powiedział Everett i podniósł wzrok na Savicha. – Dzikie kaczki, jest ich cholernie dużo nad jeziorem Eagle. Słuchajcie, potrzebuję kolejnej tabletki przeciwbólowej, ból jest naprawdę okropny. Szedłem do łazienki, żeby ją wziąć, kiedy zaczęłaś walić w moje drzwi. – Potrząsnął głową. – Tak mnie boli, że tracę rozsądek. Przyjrzałem ci się bardzo dokładnie, zanim otworzyłem te cholerne drzwi. Skąd mogłem wiedzieć, że taka ładna dziewczyna jak ty jest parszywym psem?
– Hej, Dillon, ten facet uważa, że jestem całkiem ładna jak na parszywego psa. Co o tym myślisz?
– Ta szumowina ma dobry gust.
– A więc jesteśmy zgodni. Może teraz powiesz nam, gdzie zakopałeś Claya Hugginsa? To cię nie obciąża, bo nie ty go zastrzeliłeś. Założę się, że czujesz się źle z powodu jego śmierci. A teraz gnije gdzieś w polu, jakby nie był wystarczająco wartościowy, żeby go złożyć w trumnie.
– Nie wiem, o czym mówicie. Nie znam żadnego Claya Higginsa.
– Claya Hugginsa.
– Wszystko jedno – warknął i spojrzał na Savicha. – Słuchaj, koleś, chcę, żebyście stąd poszli. Zostawcie mnie w spokoju. Nic nie wiem o żadnym lekarzu w piwnicy, ja tylko zgodziłem się na współpracę z wami. Chcę tylko wziąć tabletkę przeciwbólową i wrócić do łóżka. Nie mieliście nawet paczki od Gun Smith Euro, prawda?
– Przykro mi, nie mamy paczki. Ciężko mi z tym, Don, ale czasami w pracy muszę skłamać.
– Dobra, Don, a teraz posłuchaj – powiedział Savich. – Masz do wyboru jedną z tych ciasnych, niewygodnych cel z Big Bubba jako współlokatorem albo przyjemne szpitalne łóżko z czystą pościelą. Wybór należy do ciebie.
– Żądam adwokata.
– Wiesz co, Don – powiedział powoli Savich głosem zimnym jak lód. – Czasami zdarza się, niestety rzadko, że adwokaci naprawdę mogą pomóc. Jednak w tym przypadku adwokat nie pomoże ci wykręcić się z tego. Jeśli adwokat nie jest durniem, poradzi ci współpracować z nami i powiedzieć prawdę, bo mamy twoje DNA. Obaj jesteśmy rozsądni. Chcesz się dogadać?
– Ja nic nie wiem, ja… – powiedział Everett. Savich uderzył go w twarz. Everett jęknął.
– Hej, a to za co? I tak mnie boli, nie musisz mnie bić.
– Chcę, żebyś teraz się skupił, Don, i spojrzał mi prosto w oczy. O tak. Patrz na mnie. Chcę, żebyś mi powiedział, kto wynajął ciebie i zmarłego Claya Hugginsa. Podaj nazwiska pozostałych osób, mężczyzny i kobiety, którzy byli z tobą, kiedy przyjechaliście do Slipper Hollow, żeby zabić Rachael Janes. Chcę, żebyś mi to powiedział teraz, albo jedyną rzeczą, za jaką ręczę, jaką mogę ci obiecać, jest trzydziestoletnia odsiadka w więzieniu Attica. – Savich lekko położył lufę swojego siga na brzegu otwartych ust Everetta. – Nie, nie chcę znowu słuchać tej śpiewki o twojej niewinności. – Pochylił się nad nim, szepcząc mu do ucha: – Z przyjemnością mogę zrobić coś jeszcze, Don, powiedzieć więźniom, że molestujesz dzieci.
Sherlock rzadko widziała na czyjejś twarzy takie przerażenie, jakie teraz zobaczyła u Donleya Everetta. Na chwilę przyćmiło uczucie bólu.
– To nieprawda. Nie zrobisz tego. Savich przystawił broń do ucha Everetta.
– Kiedy oni z tobą skończą, na pewno będziesz żałował, że z nami nie współpracowałeś, Don. Z drugiej strony, powiesz teraz to, co chcemy wiedzieć i ja osobiście dopilnuję, żebyś znalazł się w jednoosobowej celi, a w twoich papierach nie było żadnej wzmianki o molestowaniu dzieci. Co ty na to, Don? Powiedz, że zrozumiałeś wszystkie możliwości.
Everett zaszlochał w swoją sprawną, otwartą dłoń. Sherlock wyprostowała się.
– Jesteś obrzydliwy – i kopnęła go mocno w kolano.
– Za co…?
– Posłuchaj mnie, kretynie – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. – Zrobiłeś tak dużo złego w swoim żałosnym życiu, że można by tym wypełnić dysk komputera. Nigdy nie okazałeś nawet krzty wyrzutów sumienia wobec swoich ofiar, a teraz masz czelność skomleć i płakać? Rzygać mi się chce na twój widok.
A teraz, powiesz nam, kto cię wynajął, ty nędzna, żałosna gnido, albo postaram się o jakieś naprawdę przerażające zdjęcia dzieci, które molestowałeś, i wielkimi literami napiszę na nich twoje imię. Naczelnik więzienia rozwiesi je w toaletach i w stołówce. Na pewno będą zakłady, jak długo wytrzymasz. Wyobrażasz sobie wielką kostkę mydła wciśniętą w twoją gębę i twoje zaciśnięte szczęki? Everest przestał płakać. Najwyraźniej ona mówiła poważnie.
– Słyszałem o tym – powiedział, nie mogąc opanować drżenia. – Nie możecie tego zrobić, są zasady, których wy, psy, musicie się trzymać. Jesteście ograniczeni.
– Czy ja wyglądam, jakby coś mnie ograniczało, Don? – zapytał Savich. – Ty chyba niczego nie rozumiesz, prawda? Próbowaliście zabić naszych przyjaciół w Slipper Hollow. Wydaje ci się, że nie wymyślimy o tobie jakiejś bajeczki, że zawahamy się zrobić to, co uważamy za stosowne, żeby dorwać ludzi, którzy byli z tobą?
Don pokiwał głową, potem powiedział:
– Cholera, to nie powinno było się wydarzyć. To miało być łatwe, tylko tam i z powrotem, błyskawiczna akcja, potem szybko do domu, i stać by mnie było na miłe wakacje na Arubie. Ale tam był ten wielki facet, wszedł do kuchni i przestrzelił mi ramię, a potem namierzył biednego Claya i zastrzelił go. Perky zadzwoniła do mnie parę godzin temu i powiedziała, że cieszy się, że dałem sobie radę i że pomimo że daliśmy ciała, wszystko będzie dobrze, pod warunkiem, że nie zrobię niczego głupiego. Powiedziałem jej,.że jestem czysty i że na pewno mnie nie zidentyfikują. Z portfela wyjąłem wszystkie dokumenty – dowód osobisty, prawo jazdy. Musiałem powiedzieć jej o Clayu, że wielki facet go zastrzelił. Kazała mi leżeć i leczyć ranę na ramieniu, i obiecała, że wszystko będzie dobrze.
– Powiedziałeś Perky o kałuży krwi, którą zostawiłeś na podłodze w kuchni? – zapytała Sherlock.
– Pieprzone DNA – wymamrotał, potrząsając głową. Savich schwycił go za podbródek i ścisnął mocno.
Читать дальше