– Został zamordowany.
– To nonsens. Śmierć senatora Abbotta była tragicznym wypadkiem. Została uznana za wypadek przez policję.
– Greg Nicholas, szef jego doradców, wiedział, że to nie był wypadek.
– To nie ma nic wspólnego z tobą, panno Janes, tak, będę cię tak nazywać do czasu, aż będę miała dowód, że mówisz prawdę Gdybyś została oficjalnie adoptowana, Brady Cullifer powiadomiłby zarówno Quincy'ego, jak i mnie. Ostrzegłby nas a nie zrobił tego.
– Może – powiedziała Rachael – pan Cullifer nie powiedział wam, bo uważał to za sprawę poufną.
– W rodzinie nie ma spraw poufnych, panno Janes. Jednak pomimo legalizacji, nigdy nie uznam cię za członka rodziny' A teraz chcę, żebyś stąd wyszła. Od dziś nigdy więcej nie chcę widzieć twojej twarzy. Zamierzałaś wyciągnąć od mojego brata jego pieniądze i majątek, ten cudowny dom w Chevy Chase gdzie wszyscy dorastaliśmy. Jest teraz w twoich rękach w obcych rękach. Jesteś bękartem, czy nie, tak czy owak wygrałaś Wynos się stąd, zanim wezwę ochronę.
Przyprowadziłam ze sobą ochronę, pani Kostas – powiedziała spokojnie Rachael. – Nie pamięta pani? To jest agent Jackson Crowne z FBI.
Laurel wyciągnęła rękę. Krótkie wypolerowane paznokcie pomalowane były bezbarwnym lakierem, ale paznokcie kciuków były obgryzione do żywego. Jack wręczył jej swoją odznakę, przyglądał się, jak studiowała ją przez chwilę zanim oddała z powrotem.
– A więc – powiedziała. – Tej godnej współczucia dziewczynie udało się namówić FBI do ponownego zbadania tej narodowej tragedii. Czy oskarżyła nas o zamordowanie senatora Abbotta?
– Właściwie mamy wiele pytań, proszę pani, nie tylko związanych ze śmiercią senatora.
– Dość tego – powiedziała Laurel, sięgając po telefon i odwracając się do nich plecami.
Jack miał nadzieję, że nie dzwoni do swojego adwokata. Naprawdę nie chciał tego tak załatwić. Przez lata pracy w FBI Jackowi zdarzało się wiele razy pognębić potwory i pamiętał każdego z nich bardzo dobrze, ale słuchając cichego, suchego głosu tej kobiety, wyczuwał w niej coś w rodzaju mrocznego chłodu.
Celowo odwrócił się i zaprowadził Rachael do olbrzymich okien, które wychodziły na Inner Harbor, gdzie były sklepy pełne turystów i błękitna woda portu usiana statkami wycieczkowymi, promami i łodziami rybackimi. To miejsce na dole tętniło życiem, w przeciwieństwie do tego lodowego świata, wysoko ponad nim.
– Znam małą restaurację w Inner Harbor, do której chciałbym zabrać cię na obiad – powiedział. Rachael skinęła głową.
Jack nie mógł się doczekać, żeby uciec od tej zimnej i bezwzględnej kobiety. Było bardzo prawdopodobne, że nie zechce z nimi rozmawiać. Czy aż tak droga była jej reputacja rodziny, czy sądziła, że wyznanie jej brata przed światem nie tylko zniszczy jego, ale też wyrządzi szkodę nie do naprawienia rodzinie i firmie Abbottów, że postanowiła zabić własnego brata? Nie mógł sobie tego wyobrazić, to przechodziło jego pojęcie.
Usłyszeli, jak Laurel Kostas odkłada słuchawkę i odwraca się.
Po jej minie nie można było poznać, czego chce. Jack miał ochotę bić brawo, ale tego nie zrobił. Patrzył, jak jej twarz łagodnieje, i wiedział, instynktownie czuł, że kiedy twarz tej kobiety przybierała ten gładki niczym szkło wyraz, oznaczało to, że znowu była panią sytuacji.
Biła od niej moc i złe zamiary.
– Rozmawiałam z moim adwokatem. Powiedział, że skontaktuje się z pana przełożonymi, którzy się panem zajmą, agencie Crowne. Teraz pan wyjdzie. Nie będę z panem rozmawiać.
– Ależ pani Kostas – powiedziała Rachael. – Nie chce się pani dowiedzieć, czy śmierć pani brata rzeczywiście była wypadkiem? Nie obchodzi panią, że ktoś mógł go zamordować? Czy nie kochała pani swojego brata?
Jack zobaczył dziką wściekłość na jej twarzy. Pochyliła się do przodu, oparłszy dłonie o gładką powierzchnię biurka z jasnej brzozy.
– Nieszczęściem mojego brata było picie. Quincy i ja wiele razy prosiliśmy go, by przestał, a przynajmniej, żeby nie prowadził, kiedy wypije zbyt dużo, ale on nas nigdy nie słuchał, ani nikogo innego. Quincy i ja zastanawialiśmy się, dlaczego tyle pije, kiedy jego droga ponoć córka w magiczny sposób wróciła do niego. Oboje zastanawialiśmy się, czy nie zmieni zdania co do ciebie, czy zażąda testów DNA, ale nie miał na to szans, bo umarł. Greg Nichols też twierdzi, że to dziwne, to twoje pojawienie się, śmierć mojego brata.
Powinnaś mi dziękować, że nie naciskaliśmy policji, by rozpoczęła śledztwo w twojej sprawie, szczególnie że jesteś jedyną, która zyskała na jego śmierci. Dlaczego wmieszałaś w to FBI? Myślisz, że nie uważają cię za główną podejrzaną?
Była dobra, pomyślał Jack, bardzo dobra, wprawna manipulatorka. Odwróciła kota ogonem, a to, co powiedziała, miało sens. Dla Jacka było oczywiste, że Rachael nigdy tego nie rozważała. Wyglądała na oszołomioną.
– Pani Kostas, jak rozumiem, pani ojciec był takim despotą, że matka Rachael bała się go do tego stopnia, że nie powiedziała Rachael, kim jest jej prawdziwy ojciec, aż do śmierci Cartera Alaine'a Abbotta – powiedział Jack.
– To nonsens. Absolutny nonsens. Mój ojciec był wielkim człowiekiem, błyskotliwym, o niezwykłej przenikliwości. Proszę się rozejrzeć, to on pięćdziesiąt lat temu założył Abbott Enterprises przy niewielkim centrum handlowym i proszę, czym teraz jest – marką znaną na całym świecie. Nazwisko Abbott jest podziwiane i szanowane, a to wszystko spuścizna mojego ojca.
Dla swojej rodziny był uosobieniem dobroci. Ale powiem wam coś, nie mógł znieść głupców i kłamców, chronił swoje dzieci, opiekował się nimi. Kiedy zobaczył twoją matkę, wiedział, kim była, i uchronił przed nią swojego syna. Pojawiłaś się na progu domu mojego brata, bo twoja matka intrygantka potrzebowała pieniędzy, a ty mogłaś je dla niej zdobyć.
Rachael chciała ją zabić na miejscu, zacisnąć dłonie wokół jej szyi i… ale powiedziała tylko głosem spokojnym, a nawet uprzejmym:
– Doskonale to pani rozegrała, pani Kostas. Zepchnęła mnie pani do pozycji obronnej, a tę umiejętność, jak twierdził mój ojciec, ma pani opanowaną do perfekcji. Ale ja nie chcę być właścicielką firmy, którą pani chciała zagarnąć.
Chodzi o dowiedzenie się prawdy o śmierci mojego ojca, a nie o pani złośliwość czy niechęć wobec mnie. Chodzi o szukanie sprawiedliwości dla wspaniałego człowieka. Laurel uderzyła pięścią w biurko.
– Znam prawdę, jest już wystarczająco okropna i nie ma potrzeby wyciągania wniosków o udziale w tym jeszcze kogoś. Jeśli ty go nie zabiłaś, wygląda na to, że senator był pijany i stracił panowanie nad samochodem.
– Oczywiście wiedziała pani, że pani brat, odkąd osiemnaście miesięcy temu zabił tę dziewczynkę, Melisę Parks, nie wziął do ust alkoholu oraz nie siadał za kierownicą samochodu.
Jadła pani z nim posiłki, widywała na spotkaniach towarzyskich. Oczywiście zauważyła pani, że nigdy nie pił i nie prowadził. Taka jest prawda. Wiem, że to prawda. Zawsze pił tylko wodę sodową. Dlatego nie mógł ani być pijany, ani prowadzić. To był ktoś inny.
– Nie będę więcej rozmawiać na ten temat.
– Wiem, że Jimmy powiedział pani, pani mężowi i Quincy'emu o tym, co się stało osiemnaście miesięcy temu. Co więcej, wyznał pani, że nie może dłużej żyć z poczuciem winy i że ma zamiar o wszystkim opowiedzieć publicznie. Mówił, że pani i Quincy wpadliście w furię, kiedy powiedział wam, co zamierza zrobić, chociaż tylko jego zrujnowałoby to wyznanie, nie zgodziliście się. Czuliście, że to zniszczy dobre imię rodziny, postawi pytanie o jej honor, sprawi, że partnerzy w interesach zaczną kwestionować uczciwość rodziny Abbott. Powiedział, że pani i Quincy byliście wściekli. Był rozczarowany, ponieważ oczekiwał od was zrozumienia i wsparcia.
Читать дальше